Ja tylko po receptę

Pierwsze co usłyszałem to głośny śmiech kilku nastolatków. W przychodni lekarskiej byłem tylko na chwilę. Chciałem odebrać receptę. Jak zwykle jednak trafiłem na niewiarygodnie długą kolejkę. Głosy były naprawdę głośne i w pewnym momencie zaczęły być uciążliwe. Ludzie jednak nie reagowali na nie. Stali jak posągi przed wejściem do recepcji i czekali na swoją kolej. Byłem ostatni, więc poszedłem sprawdzić skąd biorą się te odgłosy. W bocznej wnęce korytarza znajdowało się ciasne wejście. Drzwi były uchylone. Wszedłem do środka powoli, aby ich nie spłoszyć. Na środku pokoju leżał chłopak. Był mocno poturbowany i pokaleczony. Wokoło stało jeszcze dwóch innych, trzymając w dłoniach zakrwawione scyzoryki. Nastolatek był ledwo przytomny. Zwijał się z bólu. Jeden z napastników podszedł do mnie bliżej z uniesioną dłonią.

- Chyba pomyliły ci się gabinety?

Na początku chciałem po prostu wyjść, ale widząc poturbowanego nastolatka nie mogłem odejść obojętnie.

- Po co ci ten scyzoryk? Schowaj go, bo jeszcze się zranisz.

Wtedy pozostali dwaj podbiegli do drzwi i szybko je zamknęli, odcinając potencjalną drogę wyjścia.

- Tamtemu zostało jeszcze kilka minut. Trzymamy go, żeby trochę ochłonął przed wyrokiem, ale ty chyba chcesz być pierwszy -chłopak przystawił ostrze scyzoryka do mojego bladego policzka.

- Nie chcę kłopotów. Wypuście mnie i jego i nic nikomu nie powiem.

- Chyba słabo kontaktujesz. Ty już jesteś martwy. Żyjesz jeszcze tylko dlatego, że myślę jak cię ukatrupić.

Wtedy nastolatek kiwnął głową, na co jeden ze stojących obok drzwi podszedł do na wpół martwego chłopaka i z całej siły kopnął go w twarz. Gdy ten jeszcze oddychał, uklęknął przy nim i zaczął dźgać jego klatkę piersiową scyzorykiem.

- Teraz kolej na ciebie.

Nie zamierzałem się tak łatwo poddać. Siłą odepchnąłem stojącego przy drzwiach chuligana i wybiegłem z krzykiem na korytarz.

- Ludzie tam leży martwy chłopak wezwijcie lekarza — krzyczałem przerażony.

- Nie wydzieraj się tak. Nie wiesz, że tu nie wolno krzyczeć? - zaprotestował jeden ze stojących w kolejce pacjentów.

- Pan chyba mnie nie zrozumiał. Tam leży martwy chłopak. Został przed chwilą zamordowany przez grupkę chuliganów, a pan mi się każe uspokoić?!

Inni pacjenci nawet nie zareagowali. Jakby nic nie słyszeli.

- Chłopcze nie wiesz, ile tu ludzi zginęło. Zamiast rozpaczać nad jego śmiercią, ciesz się, że ty żyjesz.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • marok 29.11.2017
    Dzięki za anonimowe 5 :))
  • Adam T 30.11.2017
    Nie powiem, fajne. Chyba jedno z nielicznych, kiedy bohater nie ginie na końcu, jest za to przewrotna i okrutna puenta. Mnie się podobało ;))
    Pozdrawiam ;))
  • marok 30.11.2017
    Dziękuję
  • Pan Buczybór 30.11.2017
    A ja nadal za tym, że sny warto rozwijać, choć ten ma puentę dobrą. Ciekawy tekst całkiem i miły do poczytania, gdy na dworze śnieg (cholerny śnieg (!)). Pozdro
  • marok 30.11.2017
    Dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania