Pokaż listęUkryj listę

Opow *** Jabłecznik

                                                                   

Siedzi w sadzie oparty o drzewo. Tęsknota rozszarpuje mu serce, tylko niestety nie pamięta, za czym tak tęskni. Jest starym człowiekiem. Siwe włosy, ładnie by wyglądały na tle żółtych mleczy, gdyby nie ciemność. Niewiele rozjaśniona poświatą księżyca. Tym co go    cieszy najbardziej, w tej niewyjaśnionej sytuacji, jest wszechobecna cisza. Wtłacza w niego dziwny spokój. Mało widoczne cienie      niewielkich jabłoni, jeszcze bardziej wprawiają go w dziwny, melancholijny nastrój.

 

Właśnie kolejny raz przysypia, gdy nagle słyszy, cichy odgłos miękkiego upadku. Nie ma rozeznania, czy blisko, czy daleko, gdyż oczy kleją się do powiek. Zimno nie jest. Wręcz duszno. Koszulę ma przesiąkniętą potem. Jego dom stoi blisko. Tuż za sadem.

 

Odgłosy dobiegają ze wszystkich stron. Częstotliwość wzrasta. Mało co widzi. Prawie ciemno. Nagle sobie uświadamia, to o czym powinien pomyśleć od razu. To jabłka spadają z drzew. Dlaczego wszystkie naraz i właśnie teraz. Znowu zaczyna przysypiać. Łowi dźwięki jak zza mgły. Powietrze już trochę chłodniejsze. Słyszy cichy szum drzew, kołysanych przez wiatr. Wiele gałęzi zdaje się być czarnych. Jak niektóre myśli. Mimo wszystko nie wraca do domu. Jakoś nadal nie ma ochoty.

 

Wciąż te same dźwięki, lecz jeszcze coś poza tym.

 

Chciałby sobie naprawdę przypomnieć, za czym tak bardzo tęskni. Nic z tego. Czarna plama w mózgu. Zgarnęła tam jego wspomnienia. Zostawiła tylko tęsknotę na wierzchu. Do niej ma tylko dostęp.

 

Na granicy snu i jawy, słyszy nie tylko odgłosy spadania na ziemię. Po każdym upadku jeszcze coś. Jednostajny szelest przesuwania czegoś na trawie.

 

Blisko niego. Bardzo blisko. Otaczają go. Wie, że tworzą wokół półokrąg. Wnioskuje to z odgłosów. Otwiera oczy. Otaczają go jabłka. A następne przybywają ze wszystkich zakamarków sadu. W świetle Księżyca, wydają się być ciemniejsze.

 

Dziwne to wszystko. Nawet w pewnym sensie, odczuwa niepokój. Jak mogły do niego przyjść? Tak same ze siebie. To przecież nieracjonalne. W jego głowie pojawiają się strzępki wspomnień. Dopiero wychodzą z czarnej dziury, lecz są już niedaleko krawędzi.

 

Nagle, ni stąd ni zowąd, czuje wielki głód. Odsuwa plecy od pnia i na klęczkach podchodzi do najbliższego jabłka. Chce je złapać, lecz ono turla się do tyłu. Inne też. Jednak po chwili, bierze jedno do ręki. Pragnie je ugryźć, lecz nagle rzuca na ziemię. Z owocu wystaje pełno robaków. Jabłka prawie nie widać. Ogonek się wydłuża. Jest cienki i mocny. Oplata jego rękę. Przecina. skórę. Pojawia się krew. Z pozostałymi jest to samo. Atakują zewsząd. Czuje coraz większy ból. Nie może zdjąć czarnych sideł. Dusi go przeraźliwy zapach jabłek.

Znowu siedzi oparty o drzewo. Zaczyna się bać. Jest mu wszystko jedno. Nie ma sił walczyć.

 

Wtem słyszy znajomy głos:

 

–– Coś ty stary myślał. Że same tutaj przyszły. To moja sprawka. Pamiętasz, jaki dla mnie byłeś. Ile mi naubliżałeś. Ile razy powiedziałeś, że placek co zrobiłam, tylko na śmietnik wyrzucić.

 

Widzi przed sobą starszą kobietę. Czyżby przyszła go zawołać na kolację. Tak późno? O księżycu. I co ona mówi o tych jabłkach. Że też jej się chciało takich figli. Boli jak diabli, a w głowie piekący zamęt.

 

–– Przepraszam Cię. Wiem, że jestem różny. Ale po co wstałaś w nocy? Żeby mnie przestraszyć? Zdejmij to ze mnie. Proszę.

–– Bądź tu jeszcze chwile. Pójdę coś słodkiego do zjedzenia przygotować. Za jakiś czas przyjdź.

–– Dobrze. Przyjdę.

 

Nie wie, co o tym wszystkim myśleć. Jej zachowanie było conajmniej dziwne. I za czym on tak nadal tęskni?

 

Robi się naprawdę zimno. Z trudem wstaje. Nie ma żadnych jabłek wokół niego i ogonków na rękach. Widocznie nie zauważył, jak je gdzieś schowała, a z rąk zdjęła. Idzie w kierunku domu. Dziwi go tylko, że nie dostrzega żadnych świateł w oknach. Czyżby prąd wyłączyli. Wchodzi do mieszkania. Nikogo nie ma. Zagląda do kuchni, do pokojów, do pozostałych pomieszczeń. Nic. Cisza i spokój.

 

*

Wraca do kuchni. Na jego twarzy widnieje uśmiech. A jednak. Po prostu nie zauważył na stole jabłecznika. Jeszcze nawet z blachy nie wyciągnięty. Pokusa jest zbyt wielka. A przecież pamięta, że za bardzo za tym przysmakiem nie przepadał. Teraz jest inaczej.

 

Siada, wyciąga z szuflady nóż i wykrawa sobie kawałek.

 

Nawet nie zauważa, że na zewnątrz już dzień. Bierze pierwszy kęs do ust… ale nic nie czuje. Bierze drugi… to samo. Na domiar złego, słyszy gwar na zewnątrz. Po chwili wbiega jego wnuczka:

 

–– Dziadku. Co tak siedzisz przy tym stole. No chodź wreszcie. Jedziemy na cmentarz. Dzisiaj rocznica. Nie pamiętasz? Czekamy na ciebie przy samochodzie.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • JamCi 27.08.2019
    Smutne. Smutny?
  • Dekaos Dondi 28.08.2019
    JamCi Dzięki Pozdrawiam:)
  • Fragment o tym, że nie pamięta za czym tęskni genialny; swej prostocie. Ogólnie bardzo ciekawe i dobrze napisane. Finał niszczy atmosferę tajemniczości, ale rozumiem, że tak był zamiar. 5
  • Dekaos Dondi 28.08.2019
    Marek Adam Grabowski Dzięki Pozdrawiam:)
  • Angela 28.08.2019
    Powtórzę za JamCi; Smutne, ale łanie napisane.
    Pozdrawiam.
  • Dekaos Dondi 28.08.2019
    Angela Dzięki Pozdrawiam:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania