Poprzednie częściJack cz. 2

Jack cz. 3

Zasilanie awaryjne włączyło się po minucie. Brad złapał za telefon i wybrał numer... elektrowni. Jack z nieukrywaną satysfakcją odebrał przekierowane zgłoszenia i od niechcenia głosem zaspanego dyżurnego zapowiedział przyjazd kogoś z pogotowia za niecały kwadrans. Miał zatem jeszcze kilka minut na szybką wymianę tablic na miejscowe, sprawdzenie zawartości torby oraz przełożenie jej do walizki narzędziowej z podwójnym dnem. Kaburę schował do bagażnika. Żaden obcy nie wszedł do "wiadomej części kina bez uprzedniego przeszukania. Na szczęście nasterydowane półmózgi ograniczały się jedynie do obmacania ciała wchodzącego bez zaglądania do wnoszonego ekwipunku. Od tego był rentgen, ale ta sprawę Jack załatwił już wczoraj....

 

Chevy niespiesznie zbliżał się do parkingu przed wejściem.

- Co tak długo? - warknął otwierający Jackowi drzwi troglodyta

- Kolego, pół miasta siadło. Nie rozdwoję się.

- Dobra właź i rób co do ciebie należy, tylko szybko.

- Tak jest szefie.

 

Pierwsze koty za płoty.

Do wejścia za ekranem Jack doszedł niepilnowany. Cztery ładunki zdążył założyć pod skrajnymi krzesłami głównej - legalnej sali, piąty pod koszem na śmieci przy wejściu ewakuacyjnym. Kosze nie były nigdy ruszane z miejsca - wymieniano jedynie czarne wory pełne okruchów popcornu, flaszek i kubków po napojach. Kieszenie miał puste, więc bez obaw skierował się do drzwi za ekranem.

Otworzył mu jeszcze większy typ niż ten przy wejściu. Twarzą nieskażoną myślą żadną górował również nad swoim poprzednikiem. Głowa zlewała się z karkiem, tak jakby natura nie przewidziała w budowie tego czegoś konieczności posiadania szyi.

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Brad, aż kipiał z wściekłości. Każda najmniejsza gafa, każde niedociągnięcie na otwarcie rytuału groziło zostanie jego ofiarą osobiście. Lord w stolicy był perfekcjonistą. Plama na dywanie, mogła być powodem czyjejś nagłej śmierci, a co dopiero brak prądu paraliżujący całą imprezę. Wyzywał więc ochronę, pracowników, hostessy i cały swój kurewski personel od najgorszych, nie przebierając w słowach.

Dopiero proboszcz pobliskiej parafii - gość honorowy, prowadzący rytuał wstępny rzekł Bradowi coś na ucho i ten uspokoił trochę swój szał.

- Fakt Wasza Eminencjo, nie ma co się wkurwiać. Podobno fachowcy są już w drodze.

Wynikało z tego, że w masońsko - pedofilskiej hierarchii proboszcz miał wyższe stanowisko, niż te nadane mu przez władze kościelne.

 

Jack wszedł powoli, jakby od niechcenia. "Macanie" miał za sobą, więc spokojnie otworzył skrzynkę narzędziową, założył rękawiczki i wyjął urządzenie pomiarowe.

- Gdzie ta skrzynka? - zapytał

- Na prawo za tobą - warknął Brad znad ramienia przemykającej hostessy.

- Im nas tu mniej tym lepiej - nijakim głosem zaczął Jack - Coś jest rozlane na podłodze. Jak coś pierdolnie, to ja wiem jak się zabezpieczyć, ale pana pracownicy nie wyglądają na przeszkolonych.

- Wszyscy won!!! - krzyknął Brad.

Po chwili zostali sami. Jack starł ukradkiem kroplą potu spływającą po jego skroni. Wreszcie go ma. Serce łomotało mu tak jakby miało wyskoczyć z piersi, przed oczami miał twarz swojej siedmioletniej córeczki....

- Wszystko tu w porządku - wstał już całkowicie opanowany.

Telefon Brada leżał jak zwykle na prawym rogu biurka. Jack zamykając skrzynkę schował w dłoni maluteńką fiolkę. Przeszedł ostentacyjnie obok Brada, niezauważalnie dotykając palcem głośnika telefonu. W rozdzielni elektrycznej schował kolejne dwa ładunki... udało się.

 

- Zawracanie dupy - rzekł udając zezłoszczonego Jack. - Pewnie padła rozdzielnia główna kilkaset metrów stąd. Podjadę tam, hmmm , niech mi pan da numer telefonu. Zbadam o co chodzi i jeśli coś znajdę zadzwonię do pana, żeby potwierdzić czy usterka ustąpiła. Jeśli nic nie znajdę to już w elektrowni ktoś dał dupy.

- Dobra, pisz numer. Czekam dziesięć minut. Jak nie zadzwonisz to chłopaki cię znajdą. Rozumiesz? To nie jest kurwa pub, tylko poważna instytucja. Jak się nazywasz, synu? Żebym wiedział kogo mają wyjebać jak nie zadzwonisz.

- John Martin, proszę pana

- Które to imię, a które nazwisko?

- Sam się zastanawiam

 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Jack odjechał na bezpieczną odległość, wyciągnął telefon i niespiesznie wybrał numer.

- Halo, nic się nie naprawiło synu, abhhhhaaahhhaaaa

- To afrykańska currara, specjalnie wmocniona, skurwysynu. Właśnie przez skórę ucha wchłania się w Twój krwiobieg. Na razie nie możesz mówić, za dwadzieścia sekund nie będziesz mógł się ruszyć, za kolejne trzydzieści umrzesz dławiąc się własną krwią.

- Ahrrrhahahaa -bełkot przerwał dźwięk upadającego telefonu.

 

Jack rozłączył się i wybrał inny numer.

-Ali?

-Tak.

-Umowa aktualna?

-Tak, dostaliśmy przelew.

-Ok. Nie spieprz tego.

-Spokojnie.

 

Jack sięgnął po krótkofalówkę.

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Eksplozja była tak potężna, że podmuch przesunął samochód Jacka stojący dwieście metrów dalej o kilka centymetrów.

"Jeszcze jeden" pomyślał. Wyszedł spokojnie z auta i odpalając papierosa zaczął odklejać naklejki na drzwiach, zdemontował trefne tablice....

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Telewizja podała, iż o 4.50 czasu miejscowego W Redempion w wyniku zamachu terrorystycznego wybuchł budynek kina, w którym przebywało kilkudziesięciu polityków, prominentów, aktorów, celebrytów i dostojników kościelnych. Nie było wśród nich dzieci. Do ataku przyznała się islamska organizacja terrorystyczna....

 

c.d.n.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • riggs 05.06.2017
    Nie wiem dlaczego nie pokazuje mi na początku tekstu ą i ę. Później zajrzę i poprawię
  • Ewcia 06.06.2017
    Wziął i wysadził towarzycho.Jak nic będzie 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania