Poprzednie częściJaja w barszczu

Jaja w barszczu - część 3

Gdy dotarł pod siedzibę Minzie, rzeczywiście przywitał go ogromny różowy neon z napisem „Poradnia dla zombie”. W środku przy biurku siedziała drobna kobieta w fioletowym ubraniu i z rudymi kręconymi włosami. Na nosie miała duże okulary w różowych oprawkach.

- Pan do mnie?

- Ekhm… Potrzebuję pomocy. Szukam drogi.

- Tak, drogi przez życie, jak każdy. Przechodzi pan andropauzę, to trudny okres.

- Nie rozumiem.

- Jestem psychologiem dla starszych panów, którym nie staje. Rozumiem, że przyszedłeś w innym celu? Przepraszam, ale mam tutaj ochroniarza. Nie oferuję usług seksualnych.

- Nie, ja naprawdę… Zgubiłem się, jakiś gość kazał mi tu przyjść. Wiesz może, gdzie jest sklep Freda? Sprzedaje tam różne sprzęty.

- Mówi pan o moim ojcu?

- Eee… Nie sądzę. On nie ma córki.

Jim zerknął do okna i dostrzegł, jak dwóch facetów w czerni wyciąga kogoś z mieszkania naprzeciwko i wsadza do ciemnej limuzyny. Nie zastanawiając się, wybiegł z biura Minzie. Ci goście byli jego jedyną nadzieją. Na pewno wiedzą, co się mu przydarzyło.

- Halo! Panowie! Pomóżcie!

Jeden z mężczyzn zauważył Jima. Jego spojrzenie nie budziło miłych odczuć.

- Hej, Frank – zwrócił się do drugiego. – To ten gość.

- Tak, wiem, co czujesz. Też mam ochotę go sprzątnąć, ale rozkaz to rozkaz. Zabieramy się stąd.

Wsiedli do samochodu. Jim próbował do nich dobiec, ale nie miał siedmiomilowych butów. Odjechali szybko, niczym złodzieje ścigani przez policję.

- Nie zostawiajcie mnie tak, wy skur…

- Przepraszam, może jednak mogę w czymś pomóc – powiedziała Minzie, która wyszła za Jimem.

- Tak, jeśli jesteś w posiadaniu działającego wehikułu czasu.

- Żartowniś. Może Policyjne Oko ci pomoże. Wskaże drogę do domu.

Minzie wskazała na kulisty przedmiot lewitujący w powietrzu przy końcu ulicy. Wyglądało jak wielkie elektroniczne oko. Widocznie przy jego pomocy gliniarze monitorowali okolicę i nie musieli nawet ruszać się z foteli, mogąc zajadać się w spokoju pączkami.

- Okej, dzięki. Może jeszcze kiedyś się spotkamy – powiedział Jim z nadzieją w głosie.

- Jakby co, to wiesz, gdzie mnie znaleźć.

Jim miał ochotę poflirtować, ale w tym momencie priorytetem było odszukanie Freda albo kogokolwiek znajomego, z kim mógłby pogadać o swojej trudnej sytuacji. Podszedł do lewitującego urządzenia, nazwanego Policyjnym Okiem. Wielka źrenica przesunęła się na wprost niego.

- Potrzebuję pomocy – zaczął Jim. – Utknąłem w złym czasie.

- Zamknij się, skanuję – Z wnętrza Oka dobiegł głos.

- Ale…

- A teraz przeglądam bazy danych. Tak, mam cię, draniu. Poszukiwany listem gończym, zabić na miejscu.

- O cholera.

Jim w porę uskoczył, a promień lasera wystrzelony z Oka minął go o centymetry. Widocznie podpadł też gliniarzom. W tym momencie miał chyba dokumentnie przerypane.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Tanaris 30.03.2017
    I jak tu się odnaleźć w innym świecie, a z pozoru praktycznie takim samym... 5
  • KarolaKorman 30.03.2017
    No współczuję facetowi :) Różowy neon nie pomógł i jeszcze to oko. Faktycznie ma przechlapane, 5 :)
  • Nuncjusz 30.03.2017
    Akcja się zagęszcza :) 5
  • Agnieszka Gu 31.08.2017
    Czytam coraz szybciej ;) Każda, kolejna część coraz lepsza :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania