Poprzednie częściJaja w barszczu

Jaja w barszczu - część 4

Jim uciekał najszybciej jak mógł, ale Oko cały czas go ścigało. Dostrzegł otwarte drzwi w jednym z budynków i bez wahania wbiegł przez nie. Zauważył windę i wskoczył do środka. Drzwi zaraz się zasunęły. Nie było żadnych guzików, ani przełączników. Gdzieś z góry dobiegł metaliczny głos:

- Które piętro?

- Eee… Czwarte?

- To pytanie, czy odpowiedź? Człowieku, zdecyduj się.

- Ekhm. Odpowiedź. Czwarte piętro.

Chwilę nic się nie działo, aż głos obwieścił:

- Poziom zastrzeżony. Brak dostępu.

- No to jakiekolwiek niezastrzeżone piętro. Byle szybko!

- Pośpiech jest niczym burza śnieżna, zupełnie niepotrzebny. Człowieku, zrelaksuj się.

- Goni mnie maszynka do zabijania. Nie mam czasu. Ruszaj, złomie!

- Tylko bez takich. Proszę się zachowywać kulturalnie, chamie.

- Chcę wyjść. Wypuść mnie!

- Nie wydostaniesz się. Chamie! Obraziłeś mnie.

- Niby czym?

- Wypierasz prawdę? Działasz mi na nerwy, których nie mam. Nie wystarczyło wybrać numeru piętra?

- Przecież podałem. Halo! Jak mam stąd wyjść? Jest tam jakiś człowiek.

Jim zwracał się w stronę, skąd dobiegał głos. Musiał tam być mikrofon, czy coś podobnego.

- Nikogo nie ma – usłyszał w odpowiedzi. Coś zaszumiało i poczuł jak winda się porusza, ale zamiast do góry, jedzie w dół.

- Co jest? Gdzie mnie zabierasz?

- Zobaczysz.

- Jasne, lepiej powiedz mi jak mam wrócić do swojego czasu.

- Nie obchodzi mnie to. Nie wyposażono mnie w uczucie współczucia.

- Ale gniewać to się umiesz.

- O-czy-wi-ście. Przymknij się i zrelaksuj, póki możesz.

- Czy to groźba?

- Tak.

Jim miał tego dosyć. Zaczął głośno krzyczeć i wygrażać pięścią w stronę głośnika. Oczywiście nic to nie dało.

- Ty nędzna metalowa kreaturo! Zaraz cię rozpieprzę!

- Gniew w niczym ci nie pomoże.

- Jak cię rozwalę, to inaczej pogadamy. No, stawaj do walki. Obsrałeś się? Złom, złom! Otwieraj te pieprzone drzwi!

- Zaraz, dupku.

- Jak mnie nazwałeś, szczylu? Naleję ci wody w te twoje elektroniczne obwody.

- A ja ci przywalę, a potem spalę!

- Chciałbyś, wierszokleto. Zaraz ci pokażę, tylko wyjdę.

- O, już się boję. Przygotuj się.

Winda stanęła i drzwi się otworzyły. Jim szybko wybiegł na zewnątrz. Pomieszczenie wyglądało jak fragment podziemnego laboratorium. Paliła się tylko jedna słaba żarówka, więc większa część zalegała w mroku.

- Dotarłeś do celu, kretynie – doleciało z głośnika.

- Ciekawe dokąd? Bo mi się wydaje, że jestem w dupie.

Drzwi się zasunęły i winda odjechała w górę, zabierając ze sobą metaliczny głos.

- A jednak się obsrał – szepnął Jim do siebie. – Zresztą ja też.

Nie wiedział, że dopiero teraz czekają go prawdziwe kłopoty.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Tanaris 31.03.2017
    Z miejsca na miejsce, z powierzchni na sam dół, coraz to inne, zwariowane miejsca, dziwne rzeczy. 5 xD
  • Nuncjusz 31.03.2017
    zaprawdę jaja w barszczu!
  • KarolaKorman 04.04.2017
    Rozmowa była przednia :) 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania