.

 

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Justyska 22.07.2018
    Galop, że hoho. Fajnie było to przeczytać, choć muszę przyznać, że poprzednia część podobała mi się bardziej. Ale tu też bardzo obrazowo i fajnie wyciszone zakończenie.
    Pozdrawiam serdecznie!
  • rubio 22.07.2018
    Może i kwestia tego, że w poprzedniej części mniej więcej wiadomo, o co chodzi ;]
    Dzięki wielkie, powtórne! :)
  • Justyska 22.07.2018
    rubio może i tak, był tam ten przewodni kawowy motyw, a tu raczej poszłabym w stronę chaosu. Ale szacun, za wyobraźnie i emocjonalność w budowaniu obrazów.
    Może i te powtórzenia mogą komuś przeszkadzać, ale mi się to kojarzy z "pchaniem" czegoś ciężkiego i oddechem i znów do przodu. Tak jakoś to czuję :) Bardzo ciekawe:)
  • rubio 22.07.2018
    Justyska tak, mniej więcej o to chodzi; czasami piszę w ten sposób, by nie tylko pojedyncze zdania jakoś wyglądały, ale i by tekst "brzmiał" jako całość. To co piszesz o pchaniu, to mniej więcej to, co mam na myśli pod tym 'brzmieniem'. Dzięki za wychwycenie ;)
  • Ritha 02.08.2018
    Ej....
    Przyszłam przeczytać! Przedwczoraj jeszcze było... Oddawaj jasny chaos!!!
  • rubio 02.08.2018
    Oddane, póki co. Miałem palcem wskazywać proszącym, wskazuję - 'wróbel w garści' i 'kontener na śmieci', szczególnie to pierwsze, takie inne, myślę. I oba, jak na mnie, przystępne. Rzuć tam kiedy okiem, jak nie będzie miało na co patrzeć. ;)
  • Ritha 02.08.2018
    Te dwa teksty, które polecasz (o wróblu i to drugie) zostaw elegancko i nie ruszaj, wdepnę niebawem, naraz się nie da różnych Twoich, bo się… zlewa (sam rozumiesz ;D).
    Jest sporo ciekawie ujętych myśli do kopiowania, ale serio jestem pasztet upasztetowany we upale i procesor mi zwolnił na rzecz chłodzenia.

    „Dotknąłem nocy. I wielokrotnie dotknąłem sponiewierania, wpadłem w jej sidła, objąłem ją objęły mnie, i tarzaliśmy się w błocie w piachu w żwirze w pyle w smugach kłębiastego kurzu dymu, i nie spostrzegłem, i nie widziałem – że to nie my wraz, ale ona mną” – to

    Oks, superlatyw nie będę powtarzać, bo poglądy a propo Twego pisania mi się nie zmieniły od wczoraj ;) Tekst nie dla każdego, trza lubić, trza płynąć tymi zdaniami, a nie się w nich gubić (bo może być ciężki i męczący jak ktoś wybitnie nie lubi). Ja się nie męczę czytając takie Twory, mnie to wręcz relaksuje, te powtórzenia wyrazów tuż obok siebie, jakbyś biegł, jakbyś pędził, nadużywane przeze mnie słowo „flow”, taa, więc tu widać, czuć, wręcz namacalne dowody przed oczyma są na pisanie (że pisane było) właśnie w tym stanie. I nawet chyba po komciu widać, że to się udziela (inspiruje) czy cuś. Jest kilka rzeczy, które w pisaniu lubię i mam tu kilka osób, które różne te rzeczy, podobające się mi, uprawiają. Jedną z tych rzeczy jest dynamika i spuszczenie myśli ze smyczy i u Ciebie jest tego tyle, że nie tylko na obiad, ale i na dokładkę starcza.

    Np. tu:
    „Chrząkałem, kaszlałem, charczałem, łzawiłem, krwawiłem; piekło mnie i dusiło i drobne żwirowe drzazgi powbijane miałem w najczulsze przestrzenie, i siedziałem w gorączce w upojeniu w zamroczeniu w obłędzie miażdżącym i we śnie cudownym a koszmarnym, podniosłym a upadłym, przepięknym a ohydnym, jedno z drugim splecione jedno przez drugie przeszyte, jedno z drugim wraz, a jedno i drugie – zjawa; bo nocna zjawa nocnej zjawie bo kłamstwo czarne czarnemu kłamstwu nie przeczy”

    „mógłbym ponownie drążyć tunele w litej twardej skale sądząc, że sensem gojenia powstałych na tej drodze skaleczeń jest zrobienie miejsca nowym ranom” – i tu, cudnie

    „niech siekiera do pnia przyłożona wyczekująca rąbnie weń nareszcie uroczyście” – uroczyście! :D (nadużywam tego słowa)

    „Dzień, w którym cofnęły bieg wszystkie zegary, dzień, w którym na nowo nasypano piach złocisty do świeżo opróżnionych klepsydr – bo tamten czas do tego dnia umarł” – tu też się zatrzymałam

    Od połowy tekst jeszcze bardziej przyspiesza, tempo jest wręcz szaleńcze i czuję, czytając, że muszę mocno trzymać się barierek metalowych, żeby siła odśrodkowa nie katapultowała mnie hen daleko i żeby nie umknął sens. Bo sens cały czas jest, wśród łączących się ze sobą, płynnie przechodzących jedno w drugie, spostrzeżeń, opisów zbombardowanych przymiotnika, jeden po drugim, jeden po drugim.
    Ehh, długo bym mogła. To pokazuje gusty, jak wiele zależy od upodobań, bo czasami czytam tu na opowi dobry tekst, serio wiem, że jest dobry i nie ma błędów i coś tam, ale dla mnie za nudny, za spokojny, za „normalny”. A tu u Ciebie, pomimo monolitu, ściany tekstu (analizuję, bo samą mnie to zastanowiło w tym momencie – dlaczego), więc mimo ściany tekstu i tego, że można odpaść w połowie, czytam do końca i ten tekst (bez, fabuły, a propopo) mnie interesuje. Chyba dlatego, że pobudza, cały czas, mózg do myślenia. Taka refleksja na kuniec.
    Adio! :)
  • Ritha 02.08.2018
    (przymiotnikami*)
  • rubio 03.08.2018
    podziękuję krótko i zwięźle - dziękuję - bo pod tamtymi tekstami Cię czekam ;D
    I, bo, no; za dużo tych komplementów, to jest trochę takie, że ludzie stoją w koło i radośnie śpiewają "sto lat", a człowiek stoi i nie wie w co ręce czy oczy włożyć. ;d
    dzięki, no
  • rubio 03.08.2018
    jeszcze dopiszę, że zamysłem było, bo najpierw był szybki, a potem pędził. Miło, że wyszło :)
  • Podanie kilku synonimów (''Gruchotanie chrzęsty chroboty tarcia zwarcia pękania i wibrowanie zajadłe'') zdecydowanie wpływa na lepsze wyobrażenie, odczuwanie, bardziej uniezwykla czytelnikowi obraz, malujesz tak, bogato xD.
    Czuć takie, bardzo już dla mnie charakterystyczne, wręcz dziecięce, ale bardzo uparte, natężone zaciekawienie tym, co będzie na kolejnej kartce (''Zza jakiej chmury, nad jakim horyzontem, Jak, jakimi barwami''.
    Takie przerażenie walki w sobie, się przeobrażających, rozpadających rzeczy i myśl, co się z tego ułoży, i czy się ułoży.
    Jakieś silne wrażenie niepoznania niczego z siebie, zagubienia i próby usilnego dowiedzenia się co to się dzieje.

    ''we śnie cudownym a koszmarnym, podniosłym a upadłym, przepięknym a ohydnym, jedno z drugim splecione jedno przez drugie przeszyte, jedno z drugim wraz, a jedno i drugie – zjawa; bo nocna zjawa nocnej zjawie bo kłamstwo czarne czarnemu kłamstwu nie przeczy. '' - to przepiękny fragment. Pełen tańczących z sobą sprzeczności, uwielbiam. I tak poetycko, pięknie, dostojnie ujęte.

    ''Girlandy kwiatów purpurowych, jasnożółtych i zwyczajnie niebieskich, rozwieszone pomiędzy zastygłymi, zamrożonymi huraganami.'' - równie pięknie ujęte.
    ''ale ja o słońcu nie zapomnę już.'' - się uśmiechnęłam.


    Bardzo piękne :).
  • rubio 03.08.2018
    No tak, co jest ważne, co jest na tej kartce - ja tylko myślę o tym, co na kolejnej, nieznanej. Ciekawe, czy jest jakaś recepta, by to tak raz a dobrze odkręcić.

    A ten "przepiękny fragment" (sam bym tak o swoim pisaniu nie powiedział, gdzie tam), z którym już się zresztą kiedyś zapoznałaś ;), to - też. Dla mnie też taki z tego tekstu, chyba 'taki najbardziej'.

    Bardzo dziękuję :)
  • "Ciekawe, czy jest jakas recepta, by to odkrecic". Trzeba Cie porzadnie osadzic w "teraz". Tak jak dziecko dostaje ladna grzechotke, i zainteresowane, przestaje marudzic.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania