Poprzednie częściJesień - rozdział 1

Jesień - rozdział 4

- Zimno się robi, zrezygnujemy chyba dziś z lodów, co?

- Szczerze mówiąc wolałabym gorącą herbatę. - Lili założyła za ucho kosmyk włosów i poprawiła na ramieniu torbę.

- Znam fajne miejsce, chodź.

Droga na szczęście nie zajęła im długo. Lili zdążyła już nieźle zmarznąć, bo jeśli chodzi o pogodę to jak na złość od kilku dni zimny, jesienny wiatr nie chciał dać za wygraną. W zamyśleniu szła obok Łukasza szurając butami po suchych, kolorowych liściach.

- Wszystko okej? - Chłopak zagadnął ją, jednocześnie przytrzymując jej drzwi do przytulnej kawiarni.

- Okej.

Wnętrze było dość ciemne. Z głośników dopływała cicha muzyka w stylu Jasona Walkera, a na parapetach rozstawione były zapachowe świeczki roznoszące po lokalu delikatny zapach wanilii i cynamonu. Lili mimowolnie pomyślała o świętach. Kilka stolików zajętych było przez pary lub plotkujące przyjaciółki. Przy ladzie stała młoda dziewczyna w czarnym stroju. Łukasz wybrał miejsce w rogu kawiarni, powiesił swoją kurtkę na oparciu czerwonego fotela i nie pytając o nic przyjaciółki złożył zamówienie. Po chwili dziewczyna w czarnym stroju postawiła przed nimi dwa wielkie kubki nad którymi unosiła się para i talerzyk, na którym leżały dwa wielkie ciastka z rodzynkami. Znali się wystarczająco długo: Łukasz wiedział, że Lili jest fanką karmelowej herbaty.

- Nawet nie wiedziałam o istnieniu tego miejsca.

- Sam je niedawno odkryłem. Diana mi pokazała. - Powiedział jak gdyby nigdy nic, a Lili poczuła w środku lekkie ukłucie. Kolejna koleżanka. Czemu wciąż się nie przyzwyczaiła? - Ale serio, Lili, jesteś dla mnie zagadką. - Wypalił nagle, a ona poczuła jak serce zabiło jej mocniej na dźwięk tych słów.

- Co?

- Jesteś nieprzenikniona. W szkole wydajesz się być taka radosna, bije od ciebie optymizm, zarażasz nim innych. Widać to z daleka. Śmiejesz się i szybko mówisz - uśmiechnął się łobuzersko, ale za chwilę znów przybrał poważną minę - a potem zupełnie się zmieniasz.

- To ciągle ta sama ja. - Lili uśmiechnęła się niepewnie unosząc do ust swój kubek i dmuchając delikatnie.

- Wyglądasz na smutną.

- Wydaje ci się.

- Nigdy nie mówisz o sobie. - Czyli jednak zauważył.

- Nie przepadam za tym. Nic ciekawego się w moim życiu nie dzieje. - Upiła delikatnie łyk herbaty. - Pycha, dzięki.

- Jasne. Jak chcesz, nie będę cię zmuszał do mówienia..

- Może ty coś powiesz?

- A chcesz usłyszeć coś konkretnego?

- Tak, na przykład jak zamierzasz podejść Martę. - Powiedziała i przybrała na twarz sztuczny uśmiech wypracowany do perfekcji.

- Mam swoje sposoby.

- Czyżby.

Łukasz nachylił się w stronę przyjaciółki i szepnął:

- Zabieram swoje potencjalne dziewczyny do przytulnych kafejek i stawiam im herbatę.

Zaśmiała się, ale jej myśli znów zawirowały.

- Świetny plan. Kto by się na to nie złapał. - Zakpiła. - Muszę zapalić.

- Jak ja nie znoszę tego nawyku. - Skrzywił się i opadł na oparcie fotela. - Umrzesz na raka płuc.

- Na coś i tak muszę.

- Nie wolno tu palić.

- Skoczę do łazienki. Wybacz na chwilę. - Uśmiechnęła się przepraszająco i zabrała ze sobą torbę. Niewielka łazienka była na szczęście pusta. Wyjęła trzęsącymi się dłońmi waniliową fajkę i podpaliła, wypuszczając nosem dym. Ile to już lat, od kiedy zapaliła pierwszego papierosa? Dlaczego tak ją to uspokaja? Dlaczego siedzi tu z chłopakiem zadurzonym w jej przyjaciółce i daje stawiać sobie herbatę podczas gdy powinna zostawić go w spokoju?

- Co pani tu robi? Tutaj nie wolno palić, proszę natychmiast przestać. - Dziewczyna w czarnym kostiumie, no jasne.

- Nie wiedziałam.

Wróciła do stolika. Łukasz trzymał w rękach telefon, a blond włosy opadały mu na czoło.

- Napisałem do niej i widzimy się jutro po południu. - Powiedział triumfalnie odkładając komórkę na bok.

- Gratulacje.

- Lili.

- Słucham.

- Jesteś taka piękna i zabawna. Musisz znaleźć sobie świetnego faceta. Dobrze wiesz, że pół szkoły się za tobą ogląda.

- Daj spokój. Nie szukam miłości. Nawet nie wiem, czy coś takiego w ogóle istnieje.

- Ej ej, jest mnóstwo przykładów.. Choćby rodzice?

- .... No właśnie.

 

*

 

Ściemniało się już kiedy Lili dotarła pod swój blok. Otworzyła drzwi kluczem, przy którym wisiał breloczek-panda i powoli weszła na górę. Mama nie przywitała jej w przedpokoju, ale rzuciła krótkie "Cześć" ze swojego gabinetu. Lili pomyślała przelotnie o ojcu i już chciała zapytać o jakiekolwiek wieści z Paryża kiedy przypomniała sobie, że nie pamięta żeby w tej rodzinie jeszcze kogokolwiek obchodziło co dzieje się z jego najbliższymi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania