Jesteś śmiercią milionów...fOreVER

Z nieba spadł śnieg.

 

obserwowałam jak puszyste płatki unoszą się w powietrzu. Leniwie. Swobodnie.

 

Pozlepiane kłębki spadały na ziemię, pokrywając ją białą powłoką. Wirowały wokół drzew, unoszone na wietrze i tańczyły w małych wirach . Wydawały się... Takie beztroskie. Jakie to uczucie?

 

 

Oderwałam nos od szyby, przerywając tym samym swoje rozmyślania.

 

Mój wzrok spoczą na Arim śniady chłopiec o uroczej buźce i ciemnych włosach.

 

Leżał owinięty w kilka kocy, mimo to raz po raz wstrząsały nim dreszcze zimna.

 

Znajdowaliśmy się w niedużym pokoiku, z białymi, lekko wybrudzonymi ścianami. Podłoga była wyłożona drewnianymi panelami w kolorze sosny. Nieszczelne okna wpuszczały do środka zimne podmuchy powietrza. Na szczęście w zeszłym miesiącu opłaciłam ogrzewanie,

 

Przykucnełam przy łóżku bruneta i ostrożnie, aby go nie zbudzić, dotknęłam jego bladego czoła.

 

Był rozpalony. Z godziny na godzinę temperatura jedynie rosła.

 

Odgarnęłam delikatnie, mokry od potu, kosmyk włosów z czoła chłopca. Westchnęłam cicho i spojrzałam w sufit. Wszędzie panowała przeszywająca cisza.

 

Jak tak dalej pójdzie, to lekarz nie dojedzie na czas. Ariego od dłuższego czasu męczyła gorączka. W ostatnich dniach jednak, znacznie wzrosła. Zaczynałam się zastanawiać czy, przypadkiem czekając nie skazałam go na sepsę, ale na potępienie, skąd na litość miałam wziąć pieniądze na lekarza. Wtedy nawet nie przyszło mi TO do głowy. Pomyślałam i powlokłam się do kuchni, po zimny okład.

 

Gdy nakładałam go Ariemu na czoło, jękną cicho. Zacisną mocno oczy, otworzył i przez chwilę wpatrywał się pustym wzrokiem w sufit. Gdy mnie dostrzegł, zamrugał kilkakrotnie i uśmiechną się słabo. Jego ręka powędrowała, w stronę zimnego okładu. Otworzył usta, jak gdyby chciał coś powiedzieć, lecz z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Zmarszczył brwi i przez chwilę wpatrywał się we mnie z konsternacją, wymalowaną na twarzy.

 

Ostatnio coraz częściej mu się do zdarzało. Przerażało mnie to. Nie to że choruje albo to ,że znów próbował wydobyć z siebie głos. Najbardziej przerażał mnie fakt, że nie miałam pojęcia co mu jest. To było dla mnie nie logiczne. Nawet jeśli gorączka jest tak wysoka, że niewielka amnezja ma prawo wystąpić, jak mógł zapomnieć o czymś tak oczywistym? Przecież nie stracił głosu wczoraj. To tak jakby zapomnieć w jakiej epoce się żyje.

 

Po krótkiej chwili w oczach chłopca pojawiło się zrozumienie. Jak gdyby przypomniał sobie wszystko.

 

Kolejny raz wzdrygną się z zimna.

 

Opatuliłam go szczelniej kołdrą i pogładziłam lekko po policzku. Brunet próbował mi coś pokazać przez migowy, ale ja jedynie przyłożyłam palec do ust.

 

Chciałam dać mu do zrozumienia, że nie chcę aby cokolwiek mówił.

 

-Dam ci zupy, dobrze?- spytałam, z całych sił starając się, aby mój uśmiech wyglądał szczerze.

 

chłopiec jedynie kiwną lekko głową.

 

Powoli powlokłam się do kuchni.

 

Westchnęłam z wyczerpania. To wszystko było tak bardzo męczące. Wyczerpujące... Znajdowałam się w pułapce, z której nie ma żadnego wyjścia

 

Mam tego dość, pomyślałam. Dość, dość, dość... Jedzenia prawdopodobnie nie starczy nam na dłużej niż 4 dni. Chciała bym choć przez chwilę przestać myśleć o tym że nie mamy co włożyć do garnka. Choć raz najeść się do syta... Ale leki którymi próbowałam leczyć Ariego były dużo droższe niż przypuszczałam.

 

Prawie nie zużywamy wody, nie licząc tych 3 litrów na dobę, które wypijamy i jednej kąpieli tygodniowo

 

Ogrzewanie jest konieczne w pokoju Ariego. Nie ma potrzeby ogrzewać kuchni i łazienki.

 

A jednak, wciąż tak nardzo brakuje mi pieniędzy. Zanim on zachorował starczało mi na wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy.

 

Tak wiele razy miałam ochotę uciec. Zostawić go. Porzucić. Cokolwiek.

 

Dać sobie spokój i znów żyć samotnie... Mimo to, doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, że nie potrafiła bym tego zrobić. Lirin miał rację, jestem zamiękka. Zbyt bardzo się do niego przywiązałam.

 

Niczym robot wyuczonym ruchem, otworzyłam szafkę, wyjęłam miskę i nalałam do niej zupy dużą, metalową chochlą. powolnym krokiem wróciłam do pokoju.

 

Szturchnęłam Ariego lekko w ramię

 

-Śpisz?- chłopiec Pokręcił lekkko głową i otworzył oczy

 

-usiąć i oprzyj się, dobrze?- brunet usłuchał mojej prośby. Usiadłam na krawędzi łóżka i zaczęłam go karmić.

 

Gdy skończyłam uśmiechną się do mnie smutno.

 

Zjadł całą, choć przełykanie widocznie sprawiało mu ból.

 

-leki na gorączkę się skończyły. Muszę kupić ci nowe, poczekasz na mnie? Wrócę najszybciej jak potrafię- obiecałam. Pogłaskałam chłopca zewnętrzną stroną dłoni po policzku i uśmiechnęłam się delikatnie

 

Ari jedynie poruszył się niespokojnie. I odwrócił głowę w stronę ściany

 

-Przecież zaraz wrócę- zapewniłam go -Nawet nie zauważysz kiedy, a ja już będę-

 

Brunet wskazał stanowczym ruchem ręki, w kierunku niewielkiego i pogiętego notesiku, oraz kawałka węgla. Spojrzałam na niego niecierpliwie, ale posłucham go i podałam mu notes. Po krótkiej chwili chłopiec odwrócił go przodem do mnie i podał mi go. Odczytałam po cichu napis.

 

-PŻEPRASZAM ŻE MUSIŻ TYLE DLA MNIE ROBIĆ- Chłopiec stawiał duże i niezgrabne literki. Ile by nie ćwiczył zawsze były koślawe, często bardzo nie czytelne, dlatego poprosiłam go, aby pisał dużymi, drukowanymi literami. Jego ortografia zostawiała dużo do życzenia, ale przecież był dopiero sześcio letnim dzieciakiem.

 

 

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Zamrugałam kilka razy zbita z tropu.

 

Nie spodziewałam się takich słów od niego. Szczególnie że sama o tym przed chwilą myślałam. Zrobiło mi się głupio. Jak mogę być aż tak egoistyczna?

 

-Nie przepraszaj. To naturalne, że starsi troszczą się o młodszych. Nie robię nic ponad swoje si...- Ari Pokręcił lekko głową i odwrócił się, by spojrzeć mi w oczy.

 

-KŁAMIESZ!- widniało na bloczku. Znów odwrócił go na chwilę, a gdy znów mi go pokazał, widniały na nim trzy słowa.

 

k

 

KŁAMIESZ. KŁAMIESZ. KŁAMIESZ!!!- po jego policzkach spłynęły łzy, dając ujście od dawna już tłumionemu w sobie smutkowi, frustracji i strachowi. Chciałam je otrzeć, ale Ari odepchną moją dłoń.

 

-PRAWIE WCALE NIEJEŻ PSZYCHODZI DO CIEBIE CORAS WIEŁCEJ KLIENTÓW...- wyglądał jak gdyby chciał rozwinąć ten temat, ale powstrzymałam go jednym krótkim spojrzeniem. Coś w moich oczach-ledwo dostrzegalny, a jednak tak stanowczy rozkaz ,,przestań" połączony z głęboko skrywaną wściekłością na samą siebie i bezradnością- kazało mu natychmiastowo zaprzestać tematu.

 

Przez dłuższą chwilę milczał i skubał palcami róg kartki, po chwili przekręcił ją, ale nic nie napisał, za to uniusł dłonie i zasłonił twarz rękoma. Mimo to widziałam pojedyncze łzy wypływające z pod dłoni bruneta.

 

Westchnęłam głęboko, aby się uspokoić i pocałowałam go w czoło. Starałam się nie pokazać po sobie, jak bardzo jego słowa wyprowadziły mnie z równowagi. Miał rację, nie mogłam temu zaprzeczyć. Chciałam móc coś zrobić. Chciała bym móc zapewnić go, że wszysto jest dobrze. Nie ma się o co martwić. Tak bardzo chciała bym móc przytulić go i powiedzieć, że wszystko się ułoży. Przekonać zarówno go, jak i siebie.

 

Tak bardzo...

 

Ale było by to oczywiste i puste kłamstwo, a ja i tak musiałam coś z siebie wykrztusić. Problem polegał na tym, że nie potrafiłam. Sama byłam bliska załamania. Starałam się odpychać od siebie rzeczywistość, ale teraz gdy Ari wypowiedział prawdę na głos, zdałam sobie sprawę z tego, jak blisko rozpaczy i obłędu jestem.

 

Brunet znów podniusł bloczek do góry

 

-JEŚLI MNIE ZOSTAWISZ BĘDZIE CI ŁATWIEJ-Przeczytałam pół szeptem i spojrzałam na niego zdziwiona.

 

Przez chwilę żadne z nas nic nie mówiło. Brunet zacisną mocno powieki i zakrył się kocem po czubek głowy. Zapewne bał się mojej odpowiedzi.

 

Zaparło mi dech ze zdziwienia. Ten dzieciak naprawdę aż tyle o tym myślał? Musiało mu być dużo trudniej niż mi, co on musiał czuć?

 

Gwałtownym rucjem przyciągnęłam chłopca do siebie i wruliłam w swoją pierś.

 

Sziedzieliśmy tak dłuższą chwilę w ciszy.

 

-Nigdy Cię nie zostawię -wyszeptałam- Rozumiesz? Nigdy-. Nie chciałam aby ta chwila się skończyła, ale wiedziałam że muszę się przygotować. Odsunełam go od siebie i pomogłam mu się ułożyć z powrotem na łóżku. Dotknęłam lekko jego czoła i przez chwilę nawet wydawało mi się, że może jest choć odrobinę lepiej, ale nawet jeśli była było to prawdą, to naprawdę nieznacznie.

 

-Nie możemy dać się sparaliżować własnym strachem- szepnełam- Słuchasz mnie?- szturchnęłam go lekko w kark. Chłopiec się wzdrygną. Zawsze przechodzą go dreszcze, gdy go tam dotykam. Ari odwrócił się posyłając mi zirytowane spojrzenie. Uśmiechnęłam się do niego złośliwie i potargałam po ciemnej czuprynie w ten sam sposób co zawsze, gdy się z nim droczę

 

-Miałeś rację. Będzie mi dużo łatwiej jeśli Cię zostawię- powiedziałam cicho.

 

Brunet poruszył się niespokojnie i spojrzał na mnie z wyczekiwaniem.

 

- Wiem o tym, na burzę, wiem lepiej niż ktokolwiek inny.- Uśmiechnęłam się do niego smutno. Nie miałam zamiaru go okłamywać. Chciałam rozwiać jego wątpliwości, sprawić by więcej już o tym nie myślał, a jedynym, skutecznym sposobem na to, było powiedzenie mu prawdy, nie ważne jaka by była.

 

-te dwa lata temu, gdy...- przez twarz chłopca przeszedł grymas bólu -Sam wiesz co się stało. Wracałam z wioski chandlowej, widziałam tych mężczyzn, a ponieważ byli niebezpieczni nawet dla mnie i Lirina, śledziłam ich. To ważne aby wiedzieć co wróg robi byłam w bezpiecznej odległości, ale gdy usłyszałam ten wrzask...Wszystko widziałam, wbrew temu co ci mówiłam, ja... Widziałam to.

 

Chowałam się za żywopłotem, skąd miałam świetny widok na sytuację. Ale strach mnie sparaliżował, bałam się że zauważą i mnie. Wiedziałam że mogła bym spróbować odwrócić ich uwagę i odciągnąć ich od was, ale... Nie mogłam się ruszyć, przepraszam. Tak bardzo Cię przepraszam. Jedyne co mogłam to czekać aż odejdą. Broniła Cię do końca. Ona została ostatnia. Nawet gdy ją odciągali, wciąż błagała aby nie robić ci krzywdy-Uśmiechnęłam się smutno. Udało jej się. Dostałeś jedynie mocnego kopniaka w głowę. Pozbawiło Cię to przytomności, ale nie życia. Nigdy nie widziałam tak silnej kobiety. Ja... Bałam się ruszyć w czasie gdy ją zabierali...-Głos mi zadrżał.

 

-Przepraszam. Tak bardzo, przepraszam- ciepłe łzy spływały po moich policzkach. Rozdrapywanie ran bolało, ale mimo to czułam ulgę. Jestem beznadziejna. Jak mogę czuć ulgę mówiąc coś takiego? Wiedząc że ranię tym Ariego?

 

Spojrzałam na chłopca. Z uporem wpatrywał się w sufit. Gdy poczuł na sobie mój wzrok, uśmiechnął się smutno a po jego policzku spłynęła łza. Odwrócił otrzymany przez siebie notesik, na którym widniały dwa lakoniczne zdania. Zdania, które wprawiły mnie w osłupienie

 

-MUWISZ PRZES SEN. WIEM O TYM.- spojrzałam na niego oszołomiona. Brunet kiwnął głową.

 

- OD DAWNA WIEM. CO SIĘ STAŁO Z RESZTĄ?-

 

-Wszystkich pochowałam. Tylko ty jeden oddychałeś. Jedyne co mogłam dlaciebie zrobić, to wziąć Cię do siebie. Lirin był na mnie wściekły. Wiedział że jak się do Ciebie przyzwyczaję nie będzie już odwrotu. Wiedział też że jestem zbyt uczuciowa żeby Cię zostawić. -Masz rację, było nam łatwiej bez Ciebie. Miałeś tylko cztery lata, opieka nad małym dzieckiem była trudna. Czasem zostawiliśmy Cię samego, ale glośny płacz dziecka zbytnio przyciągał uwagę przechodniów. To był powód dla którego on odszedł. Wiedział że jestem za słaba żeby Cię zostawić. Że wybiorę Ciebie, nie jego. Napisał jedynie "skoro chcesz zostań z nim" i odszedł.

 

Nawet jeśli teraz jest ciężko, a wtedy żyliśmy w dostatku. Byłam ci to poprostu winna. Gdybym wtedy coś zrobiła, oni mogli by nie... Westchnełam głępoko i spojrzałam na sufit

 

"Często nie potrafisz sobie wybaczyć tej słabości. Czasem nawet do końca życia, tak?"

 

Mruknęłam i Uśmiechnęłam się pod nosem. Lirin posłał mi pytające spojrzenie, na co ja jedynie pokręciłam głową.

 

-słowa dawnego przyjaciela- mruknęłam po dłuższej chwili

 

-znałam go w czasie, gdy życie było normalne i łatwe-

 

Ari znów przekręcił kartkę w bloczku i przez jakiś czas coś na niej skrobał.

 

-nie powinieneś tak marnować kartek- powiedziałam

 

-nie wiem kiedy uda mi się znaleźć dla Ciebie nowy bloczek- Ari kiwną główką, wyciągną rękę i przyłożył ją do mojego policzka. Wbił swoje piękne czekoladowe oczy w moje. Straciłam rachubę, zatracając się w nich. Robił tak za każdym razem, gdy chciał coś odemnie. Następnie pokazał mi zawartość kartki.

 

-TY WIESZ O MNIE TYLEEE POWIEDZ MI O SOBIE. HCE WIEDZIECI. NIGDY MI NIEMUWISZ O SOBIE MIRAI. TO NIE FER- Przeczytałam zawartość kartki, ale Ari nie zamierzał na długo pozwolić mi oderwać od siebie wzrok. Podparł się o ścianę i znów wpatrzył się we mnie.

 

Jego oczy działały hipnotyzująco. Nigdy nie miałam na tyle siły, aby się od nich oderwać. Widziałam w nich dni przeszłości. Słodkie i spokojne. Ale nie wszystkie takie były. Ari nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo niebezpieczne było to, co robił. Ja nigdy nie miałam siły by wytłumaczyć mu, co mu grozi. Gdybym to zrobiła, bał by się mnie. Znów straciła bym Cel w życiu i moje ostatnie słońce. Tak bardzo go kochałam i... Nienawidziłam. Tak, to dobre określenie. Jak daleko sięga mój egoizm?

 

Jego ciepły oddech na moim policzku sprawił, że przed oczyma przeleciały mi wydarzenia z przed 6 lat. Poczułam silne ukłucie, promieniujące od klatki piersiowej we wszystkie strony i silne mdłości... Usłyszałam w głowie cichy, szept .

 

Z A - B I J - G O

 

W moich uszach rozbrzmiał rozdzierający wrzask. Zdezorientowana spojrzałam na własne ręce, które zaciskały się na gardle bruneta. Jego piękne oczy wpatrywały się we mnie z zaskoczeniem i przerażeniem.

 

Jak opażona odskoczyłam od niego i zatoczyłam się w tył lądując pod przeciwległą ścianą. Ari kasłał głośno, z trudem walcząc o powietrze.

 

Spoglądałam na swoje drżące dłonie

 

Z każdą sekundą mój oddech coraz bardziej przyśpieszał. Usłyszałam dziwny przytłumiony jęk, pełen strachu i rozpaczy. Chwilę mi zajęło, aby uświadomić sobie, że to Ja go wydałam.

 

Oddychałam spazmatycznie, a po policzkach spływały mi łzy. Poczułam coś ciepłego głaszczącego mnie po policzku, a przynajmniej tak mi się wydawało. Nie byłam wstanie stwierdzić, czy to nie moje omamy. Cały świat zawirował i okrył się gęstął mgłą.

 

Czyjeś małe ręce objęły mnie i mocno przytuliły. Ciepły dotyk i czyjeś pochlipywanie, były ostatnim co pamiętam...

 

 

Madney podniosła ciężkie niczym ołów powieki, zamrugała kilkukrotnie i rozejrzała się po pokoju. Leżała zwinięta w kłębek, przykryta dwoma kocami. Głowę opierała na udach Ariego. Koc ledwo co sięgał jego stóp. Chłopiec sapał ciężko. Podniosła się z trudem i zlustrowałam go wzrokiem. Był rozpalony. Drżał, a po czole splywała mu strużka potu. Leki przeciwgorączkowe i przeciwbólowe, które Mirei podała mu z zupą najwidoczniej przestały już działać. Białowłosa spojrzała na okna. Niebo było szare, w oddali przecinane różem, a pokój wypęniał ogólny półmrok. zapewne było coś około 18.

 

Przyłożyła sobie rękę do czoła. I uzmysłowiła że nic nie pamięta z czasu ostatnich kilku godzin.

 

-Mirei rozmawiała z Arim, oparta o łóżko... A potem... Co było potem? pustka.

 

Z pewnością to było coś czego nie chcę pamiętać... Nie warto sobie tego przypominać- lubiła mówić do siebie. To sprawiało, że nie czuła się samotna. Podniosła bruneta z podłogi i ostrożnie położyła go na łóżku. Następnie opatuliła go szczelnie kocami. Ten dzieciak był ważny dla Mirai, a zatem dla Madney też.

 

Nie kłopocząc się tak błachymi rzeczami jak kurtka, czy choćby buty, dziewczyna wyszła z domu. Wsumie nie wiedziała dokąd idzie. Ale czy to ważne? - spytała sama siebie

 

Jak się nad tym zastanowić, to na świecie nie ma już ważnych rzeczy.

 

-Umarły w chwili moich narodzin- powiedziała chichocząc cichutko.

 

Przytaknęła z aprobatą dla własnych słów i z uśmiechem ruszyła przed siebie truchtem....

 

 

Zamrugała ze zdziwieniem.

 

-Kolejna luka w pamięci- powiedziała z niezadowoleniem, rozkładając się wokoło. Od dłuższego czasu jej to nie dziwi. Raz na jakiś czas dawała się ponieść i tyle. Skutek był taki, że nic nie pamiętała. To trochę tak, jak bycie na chaju, ale nie potrzeba do tego używek.

 

-huh?- mruknęłam, rozglądając się.

 

-gdzie ja jestem?- spytałam sama siebie

 

Znajdowała się w szarym zaułku. U jej stóp znajdował się mężczyzna z wbitym w tętnicę szyjną sporym kawałkiem ciemnego szkła.

 

-ojojoj, ale bałagan- sapnęła i spojrzała na swoje ręce

 

-i coś ty zrobiła Madney? Cała koszulka jest we krwii. Leginsy też- zganiła sama siebie

 

-Jak Mirai się zorientuje będzie przerażona- zrobiła minę obrażonego dziecka i westchnęła głęboko. Spojrzała w niebo. Było całkiem czarne. Luki w pamięci zazwyczaj nie były dłuższe niż dwie godziny. To znaczyło, że jest około dwudziestej.

 

Lekarz powinien przyjechać w przeciągu godziny, stwierdziła.

 

-Trzeba wracać- rozkazała stanowczo i skierowała się w kierunku, wyjścia z zaułka.

 

-Mirai ma jeszcze dużo przygotowań-

 

zaśmiała się pod nosem

 

-aaaah, tak bardzo chciała bym to zobaczyć- wyszła z zaułka i rozejrzała się. Wcale nie znajdowała się daleko od domu. Truchtem pokona tę odległość w ciągu 20 minut

 

-Cóż. Jej wspomnienia będą musiały mi wystarczyć.- Przeciągnęła się leniwie i ruszyła biegiem po zimnym i twardym bruku.

 

 

Po dotarciu do domu upewniła się, że Ari śpi, ściągnęła ubranie, wżuciła je do kominka i zabrała się za poszukiwanie nowego. Z leginsami nie było problemu. Mirai miała sześć par. Wszystkie czarne. Z bluzką było gorzej. Miała tylko dwie luźne, czarne bluzki. Wszystkie inne były mocno przylegające do ciała.

 

-akurat dziś musiałaś założyć tą?- spytała z niezadowoleniem i zabrała się za szukanie drugiej. Ostatecznie znalazła ją w siatce z brudnymi ubraniami po 15 minutach.

 

Uśmiechnęła się triumfalnie i włożyła ją na siebie.

 

-Zauważy ?- spytała samą siebie

 

-Może nie. I tak nic z tym już nie zrobię-

 

Usiadła przy ścianie z podwiniętymi pod brodę nogami i wtuliła wnie głowę.

 

-Czas na twoje przedstawienie skarbie- szepneła pogrążając się we śnie.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Cofftee 04.04.2019
    Widzę w tym tekście potencjał. Porusza tematy dość trudne i ważne, i nie zaprzeczam, że podchodzi do nich od typowo ludzkiej strony - pamiętając o słabościach. Niemniej jego stylistyka, ortografia, szyk zdan i te pogubione spacje i wielkie litery - to wszystko udowadnia, że Twoja opowieść, autorze/autorko, wciąż prosi o dużo uwagi i miłości, jak każde dzieło, nie tylko literackie. Pochyl się nad nim jeszcze raz bo ja myślę, że warto :-)
  • Amerline 04.04.2019
    Dziękuję, zrobię tak jak mówisz i poświęcę temu więcej czasu.
  • Abbadon 04.04.2019
    Musisz dokładniej redagować swoje teksty. Jedno odczytanie całości niestety nie wystarcza. Warto by też było zagłębić się w zasady interpunkcji, gramatyki i ortografii
    Lirin miał rację, jestem zamiękka. Zbyt bardzo się do niego przywiązałam - "za miękka" i "za bardzo"

    Odgarnęłam delikatnie, mokry od potu, kosmyk włosów z czoła chłopca. - Przecinki nie są w tym zdaniu najlepsze. Spróbuj przeczytać to, robiąc pauzę w tych miejscach :\
    opażona - oparzona
    skąd na litość miałam wziąć pieniądze na lekarza. Wtedy nawet nie przyszło mi TO do głowy. Pomyślałam i powlokłam się do kuchni, po zimny okład. - ? po pierwszym zdaniu. I czym jest to całe "TO"? Nie wynika to jasno z kontekstu zdania, więc jest to dosyć mylące. Przecinek też jest tu niepotrzebny
    nie miałam pojęcia co mu jest. To było dla mnie nie logiczne - nie miałam pojęcia, co mu jest. "Nielogiczne" razem

    Lista gramatyczna jest niestety jeszcze dłuższa, ale to chyba wystarczy za kontekst. A samo opowiadanie? Cóż, relacja Tych dwoje z początku bardzo mi się podobała. Zrobiło mi się żal Ariego i mogłem utożsamić się z dziewczyną. Postacie są zdecydowanie największym atutem tego dzieła.
    Na minus za to jest ta ekspozycja w połowie. Nie ma sensu, żeby dziewczyna to opowiadała, bo Ari na pewno to wie. Z ekspozycją trzeba nieco subtelniej.

    Ogólnie opowiadanie oceniam na 4/5 (trochę zawyżone, bo to twoja pierwsza praca). Brakowało mi nieco puenty. Miała nią być zapewne ta sekwencja z trzeciosobowym narratorem, ale nie bardzo rozumiem, o co w niej chodziło. Ale opowiadanie ma potencjał. Jeszcze kilka mi mogą zacząć wychodzić ci już naprawdę dobre.
  • Amerline 04.04.2019
    Dziękuję za tak obszerny komentarz. Rzeczywiście, teraz widzę jak wiele błędów zrobiłam. Postaram się poprawić :)
  • aldanari 23.04.2019
    Nie będę mówić o błędach, bo już ktoś Ci je wpisał. Powiem za to, że tekst wywołuje emocje, co bardzo mi się podobało. Gdyby był bardziej przejrzysty, dałabym 5, ale pozostanę przy 4. Czekam na Twoje kolejne prace.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania