Poprzednie częściJeszcze jeden raz 1

Jeszcze jeden raz 2

Co to było? Jakieś ostrzeżenie czy może groźba? Zapomniał, że studiowałam prawo karne i miałam je w małym palcu? Nie chcę się chwalić, ale na swoim roku byłam najlepsza - wszystkie sesje w przeciwieństwie do moich kolegów i koleżanek zdawałam za pierwszym razem i nie musiałam drugi raz przeżywać tego samego stresu.

- Odwal się - krzyknęłam - nienawidzę cię. Wspólnie z moim skretyniałym bratem, zamknąłeś mnie w ośrodku dla psychicznie chorych, gdzie chcieli zrobić ze mnie wariatkę, niezrównoważoną emocjonalnie kretynkę, a teraz mówisz, że jestem twoją sprawą? Gdyby tak było, nigdy byś mnie nie zostawił.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki puścił mnie i zrobił kilka kroków w tył. Był czerwony na twarzy i z trudem łapał oddech. Co z nim było nie tak? Po dwóch latach nagle przypomniał sobie, że jednak coś dla niego znaczę i chciał mnie odzyskać? Wolne żarty, teraz już było za późno na cokolwiek.

- Mam dość - podniósł bezradnie ręce do góry - żałuję, że cię zostawiłem i pozwoliłem zamknąć cię w psychiatryku, ale byłem pewny, że docenisz to i… Zresztą nieważne, sypiaj, z kim chcesz i rób, co chcesz. Tylko nie udowadniaj mi na siłę, że jestem ci totalnie obojętny, bo tak nie jest i nigdy nie będzie.

Zaśmiałam się i wzruszyłam ramionami. Nic o mnie nie wiedział, przez ten czas, gdy nie było go w moim życiu, dużo się pozmieniało - przede wszystkim ja się zmieniłam. Nie byłam już tą samą, osiemnastoletnią Kasią, kochającą flirt i idiotyczną zabawę w kotka i myszkę. Teraz byłam kimś zupełnie innym. Dokładnie wiedziałam, czego chcę i potrafiłam to osiągnąć. Na pierwszym miejscu stawiałam swoje wykształcenie i osiągnięcie pełnej niezależności, jakkolwiek to brzmiało. Nie potrzebowałam nikogo w swoim życiu do szczęścia. Nawet jego. Im szybciej to zrozumie, tym lepiej dla niego.

- Jeżeli to wszystko - wskazałam ręką, wyjście z kuchni - to idź do Michasia i poskarż mu się, jaką to ma zołzę za siostrę, która nie odwzajemnia już twoich uczuć.

Bez słowa wyszedł z kuchni i poszedł na górę. Nareszcie zostałam sama i mogłam w totalnej ciszy delektować się smakiem i zapachem, mojej ulubionej małej czarnej. Poranki zawsze należały do trudnych. Szczerze ich nienawidziłam. Spojrzałam na zegarek, wiszący na przeciwnej ścianie. Dochodziła dziewiąta rano, za dwie godziny miałam mieć pierwszy wykład - musiałam się pośpieszyć, inaczej znowu się spóźnię i mój ukochany profesor od filozofii od razu wezwie mnie do siebie, by sprawdzić swoją wiedzę. Chyba nigdy nie zrozumiem, co ma wspólnego filozofia z prawem. Trawa jest zielona, ponieważ zawiera w sobie chloroplasty, w których jest chlorofil. I tyle - wcale nie musiałam poddawać tego analizie.

 

Rozdział trzeci

Kolejny raz, próbowałam odpalić swój samochód i już powoli zaczynałam oswajać się z myślą, że jednak będę musiała przywitać się z autobusem, gdy nagle przy mnie pojawił się Kuba. Swoją drogą, zawsze się zastanawiałam, jak to możliwe by chodził tak cicho. Gdyby jeszcze potrafił wchodzić do mojego domu po cichu, byłabym w siódmym niebie.

- Pomóc ci? - usłyszałam ciche pytanie - wiem, że ostatnio masz z nim problem.

Nie tylko z autem miałam problem, je zawsze mogłam oddać do naprawy. Gdybym Kubę i Michała, chciała wstawić na warsztat, mechanicy pewnie zabiliby mnie śmiechem - w końcu ludzi nie dało się ani naprawić, ani wymienić w nich felernych części

- Nie dziękuję - powiedziałam i wróciłam do odpalania samochodu - w końcu będzie musiał odpalić.

W odpowiedzi usłyszałam jego śmiech. Przewróciłam oczami i postanowiłam go zlekceważyć. Nie miałam ani ochoty, ani czasu na słowne potyczki. Jedynym jego zadaniem, było odejście. Wiem, że zachowywałam się irracjonalnie i powinnam przyjąć jego pomoc, zamiast traktować, jak wstrętnego karalucha.

- Jesteś pewna? - nie chciał ustąpić - pozwolę usiąść ci z przodu i trzymać mnie za rękę, przez całą drogę.

Pokręciłam przecząco głową. Czy to przez Igora nagle postanowił mnie odzyskać, czy uznał, że Zosia-Srosia nie da mu tego, co ja? Dla mnie temat był zakończony, a przeszłość zostawiłam daleko w tyle za sobą.

- Nie potrzymam cię ani za rękę, ani za nic innego - wzięłam głęboki wdech - mogę jechać z tobą, ale nie odzywasz się do mnie przez całą drogę, jasne?

W zrozumieniu kiwnął głową i poszedł w kierunku swojego samochodu. Walcząc sama ze sobą, zabrałam torebkę z własnego auta, zamknęłam je i poszłam za nim. Nie mogłam spóźnić się na wykład. Za dwa miesiące rok, akademicki miał się zakończyć, a ja chciałam mieć wakacje zamiast sesji poprawkowej z cholernej filozofii.

 

Prawie całą drogę jechaliśmy w milczeniu, słuchając muzyki. Ze wszystkich sił, starałam się wsłuchać w tekst piosenki, ale nie mogłam. Obecność Jakuba rozpraszała mnie. Za każdym razem, gdy zmieniał biegi, jego dłoń niby przypadkiem dotykała mojego kolana. Ciarki przechodziły po moim całym ciele, a policzki paliły żywym ogniem.

- Rumienisz się - usłyszałam - to przeze mnie?

Pokręciłam przecząco głową i mocniej zacisnęłam uda. Kiedy w końcu dotrzemy do celu i będę mogła wysiąść z tego przeklętego auta? Drogę powrotną, postanowiłam pokonać autobusem - tak było zdecydowanie bezpieczniej no i przede wszystkim nie spotkam tam Jakuba.

- Zwariowałeś - nie mogłam przyznać mu racji - to dlatego, że masz włączone ogrzewanie i jest tu gorąco.

Wzruszył ramionami i uśmiechnął się. Wiedziałam, że ten uśmiech coś oznacza, tylko nie wiedziałam jeszcze co. Kurcze! Wciąż uwielbiałam jego uśmiech i ten błysk w oczach. Przez ten dwa lata nie przestałam go kochać, ale nie mogłam z nim być. To i tak by nie wyszło.

- Nigdy z ciebie nie zrezygnuję - powiedział po dłużej chwili - będę czekał, nawet dziesięć lat.

Zacisnęłam dłonie w pięści. Czyli wracamy do punktu wyjścia? Westchnęłam głośno i odwróciłam głowę w stronę okna. Tym razem nie wyprowadzi mnie z równowagi.

- Już prawie jesteśmy na miejscu - chciałam zmienić temat - dzięki za podwiezienie, ale w drugą stronę skorzystam z komunikacji miejskiej.

W odpowiedzi skinął głową i skręcił pod moją uczelnię. Prawie od razu dostrzegłam, wypatrującego mnie Igora. Byliśmy razem na roku, co powoli zaczynało mi przeszkadzać. Za każdym razem, gdy udało mu się oblać sesję, słyszałam, że uwzięli się na nim. Byłam ciekawa, jak poradzi sobie z filozofią i egzaminem końcowym.

Właśnie miałam wysiadać, gdy Kuba złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.

- Zostaw go - poprosił cicho - on totalnie nie pasuje do ciebie.

Spojrzałam mu w oczy i nie wiedziałam, co myśleć. Zosia-Srosia, również moim zdaniem nie pasowała do niego, a jednak nie kazałam mu jej zostawiać i szukać sobie innej. Dlaczego więc on wymagał ode mnie czegoś takiego?

- Ty również do mnie nie pasujesz - powiedziałam stanowczo - być może powinnam zostać sama do końca życia.

Nie dając mu szans na odpowiedź, wyrwałam mu rękę i wysiadłam z jego samochodu. Policzyłam w myślach do dziesięciu i pobiegłam w kierunku Igora. Nie kochałam go, to prawda, ale liczyłam na to, że pewnego dnia zacznie mi na nim zależeć.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Kobra 13.10.2017
    Najpierw ten jej wyznaje miłość, ta go spławia. Potem ten sobie kogoś znajduje, ta jemu wyznaje miłość, ten ją spławia. Ta trafia do czubków, gdzie on ją tam zawozi. Potem ta po wyjściu znajduje sobie kogoś i ten jej wyznaje, że ją dalej kocha. Boże, jedno warte drugiego. Powinni razem się leczyć, bo jedno tak i drugie nie wie czego chce. No,ale cóż zostawiam 5 i czekam na dalszy rozwój sytuacji. Mam tylko nadzieję, że oboje zmądrzeją.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania