No cóż - sama chciałaś... proszę nie mieć do mnie pretensji, że dokańczam!
Gdziekolwiek pójdę komuś (z reguły kobiecej części) kogoś przypominam.
Tak się dzieje na każdym portalu... damn... Na lolu była nawet z tego powodu jakaś taka drobna wielogłowa histeria, spisek wściekłych macic i próba badania, dociekania, tropienia KIM TAK NAPRAWDĘ jestem...
A ja jestem takim bardzo, bardzo typowym, stereotypowym, niczym nie wyróżniającym się gościem. Taka zupełna średnia i nijakość. Taki everyman - choć może bardziej Kafkowski, czy Różewiczowski, niż średniowieczny. Takim białym szumem.
A biały szum ma to do siebie, że można w nim usłyszeć każdą melodię. To naturalna cecha naszych mózgów - wszędzie dostrzegamy "zbiegi okoliczności" a niektórzy to nawet omeny, cuda i znaki (tak powstają te najbardziej rakowe ludzkie twory/potwory - religie). To się nazywa zjawiskiem percepcji holistycznej albo dopełnianiem figury i choć ogólnie się przydaje to jednak bardzo często nas oszukuje. Trudno to zracjonalizować, nawet intensywnie nad tym przemyśliwając, bo takie holistyczne oszukaństwo odbywa się u nas już bardzo wcześnie - jeszcze na poziomie zmysłów, a mózg dokłada swoje.
I dlatego Wy, marny puchu niewieści, co myślicie sercem, a nas próbujecie nas przez żołądek złapać, lub te kilkanaście cm pod żołądkiem - szczególnie będąc podatnymi na wyszukiwanie figur w białym widzie spienionych kół historii - w mój biały szum wtłaczacie melodię Waszych serc.
Widocznie ten "Refluks" był kimś dla Ciebie ważnym, skoro w mej nijakiej osobie odnajdujesz jego rysy.
Ale nie, nie jestem wielbłądem (jeśli nie wiesz do czego piję, przeczytaj Ananke).
To czy muzyka jest dobra nijak się ma moim zdaniem do języka w którym jest śpiewana, ponoć niemiecki nie nadaje się do śpiewania - a ja potrafię słuchać Sonne Ramsteinu lub Das Model czy Radioactivity Kraftwerku (w niemieckim oryginale, nie angielskie, słabe przeróbki!) - a następnie płynnie przejść przez "Porque te vas" Jeanette (hiszpański), "Milord" Edith Piaf (francuski), czy "Felicita" Al Bano (włoski), do "Perfect Strangers" Deep Purple (angielski), by zakończyć "Gyongyhaju lany" - Omegi (węgierski). Dodatkowo lubię muzykę polską, żydowską, irlandzką czy cygańską. Ale czy to znaczy, że jakoś specjalnie wynoszę którykolwiek z tych narodów nad inne?
Poliglota ze mnie jak z koziej dupy, więc szukam tłumaczeń tekstów, bo sam ich przetłumaczyć nie umiem (a są dla mnie ważną częścią utworu), ale gdy już
znajdę tłumaczenie potrafię zachwycać się brzmieniem i sensem utworu w każdym języku,
przecież ta strofa jest genialna:
Sie trinkt im Nachtclubszimmer Sekt (korr-ekt!)
und hat hier alle Männer abgecheckt.
Im Scheinwerferlicht ihr junges Lächeln strahlt.
Sie sieht gut aus und Schönheit wird bezahlt.
Tak się składa, że Ałła Pugaczowa też jest warta posłuchania. Choć z Rosjan najbardziej lubię Wysockiego. Nie zamykam się ani do jednego rodzaju muzycznego ani do jednego języka. Po Deathpoolu wyguglałem nawet co to jest dubstep...
A w tej chwili akurat słucham "Wonderful Life" Black.
A ja siedzę w nieswojej kuchni i słucham odgłosu meczu.
Nuda.
*
Proszę pana, a pan ma komentarze napisane już wcześniej, czy pisze je pan na bieżąco?
Strzela pan literami, jak z kałasznikowa.
Jak każdy niespełniony grafoman, po prostu lubię pisać... Wiem, trochę bitów i pixeli szkoda na te moje obłąkańcze pierdoły - co do Księgi Guinnessa, nie jestem pewien czy jest tam odpowiednia kategoria (w stylu "trzaskanie mocno dygresyjnych i niezbyt spójnych komentarzy na czas"?). Ale już zrozumiałem to "Goodnight" i się nieudolnie ograniczyć liczbę liter tego komentarza staram.
Hypokryta P.S. Jeśli już w stylu prawie, że strumienia (strumyczka) świadomości, tu raportuję co się u mnie dzieje, dodam tylko, że po poprzednim komentarzu postanowiłem sobie odświeżyć stare dobre kino i oglądam właśnie "Nakarmić kruki" - Cría cuervos Carlosa Saury, ale wniosek, że lubię hiszpańskie kino, czy ogólnie Hiszpanię byłby zbyt daleko idący. Nienawidzę Hiszpanii.
Oj, na telefonie to ja nie umiem pisać...
za moich czasów telefony służyły do dzwonienia w ważnych sprawach...
to że można telefonem zrobić zdjęcie już przekracza moją zdolność pojmowania rzeczywistości
(zdjęcie telefonem? a dlaczego nie żelazkiem)
...ale proszę pytać - pewnie i tak nie odpowiem :)
Dziękuję bardzo za to polecenie, Kipelowa nie znałem. Mi on się brzmieniowo bardzo z naszą poczciwą Budką Suflera kojarzy. Scorpionsów zbytnio nie cenię - owszem, dobrzy są w coverach wschodnioeuropejskich utworów, ale jednak wolę oryginały. Najlepszy "ich" utwór White Dove jest przeróbką wspominanego przeze mnie 'Gyöngyhajú Lány' ("dziewczyna o perłowych włosach") zespołu Omega. Ciekawostką może być fakt, że to chyba najczęściej przerabiany utwór na świecie, samych wersji nagranych przez polskie zespoły jest KILKADZIESIĄT (kiedyś próbowałem je policzyć, ale gdzieś koło pięćdziestiątki straciłem rachubę), od takich kiepskich jak zespołu Herbie, aż do genialnej interpretacji Kazika. Jest też pewna pijacka przeróbka tej piosenki "Jeszcze zostało nam..." którą z powodów sentymentalnych bardzo lubię. Czeskich wersji jest jeszcze więcej niż polskich. Są też wersje niemieckie, hiszpańskie i angielskie.
Ale jak to ujął Picasso „Dobrzy artyści kopiują, wielcy kradną.”
Kiedyś zmusiłem pewną, bogu ducha winną, młodą kobietę do napisania kilkudziesięciu sonetów na mój temat, a raczej na temat pewnego szczegółu mojej anatomii (nie, nie chodziło o odstające uszy!) i od tego czasu pokutuję, bo co rusz ktoś mnie prosi, błaga, przekonuje, przekupuje czy też szantażuje wręcz - bym napisał jakiś sonet. Cóż powiedzieć - po prostu Karma jest suką! Albo karmę się daje sukom... już nie pamiętam. Jakoś tak to było. Generalnie o ten pokarm dla piesków chodzi. Łiskas. Nie to dla kotów. Johnnie Walker? Jasiu wędrowniczek ze złotą labelką czy Highland Park 12yo. To yo od years old... A więc dwunastolatka. Jestem Ania i mam dwanaście lat. Ktoś poklika? Klika a nawet kloaka. Nie, nie umiem pisać sonetów. To jest trudne i ryzykowne, wymaga bardzo dużo czasu, skupienia, konstrukcji kunsztownej i obchodzenia się ze słowem z pietyzmem - a nie drżących rąk jakiegoś stetryczałego alkoholika. @puszczyk na pewno będzie w tym lepszy, jego wysoka, górnolotna, niebiańska poetyka bardziej pasuje do sonetów, niż moja nędzna, siermiężna, przyziemna i bliska gnoju.
To, że taki grafoman jak ja, nie potrafi, to nie znaczy jeszcze, że Pani się nie uda :) Zresztą sonet, sonetowi nie równy. Ta dziewczynka grzeczna, której nakazałem sonety pisać, była dyslektyczką i bardzo prozą przykuta była do ziemi (Tej Ziemi!) ale jakoś dała radę pisać przynajmniej jeden sonet dziennie, a czasem dwa albo i trzy, gdy uznałem, że pierwszy czy drugi był zbyt kiepski ;-)
No ale może przed śmiercią jakiś sonet jeszcze mi się zdarzy napisać i rzucić tutaj byście Państwo mieli pośmiewisko i szyderstwo z biednego bezmózgiego a zarozumiałego grafomana, co mimo braków intelektu i warsztatu na sonety się porywa. Najlepiej krymskie od razu, bo jak z grubej rury to z grubej, a co...
Komentarze (31)
Bo tylko ty o ruskich, że tacy wspaniali i w ogóle.
Gadaj!
:>
To miało być zapewnie coś brzydkiego.
Bardzo proszę nic i nikt mnie nie zdziwi.
Gdziekolwiek pójdę komuś (z reguły kobiecej części) kogoś przypominam.
Tak się dzieje na każdym portalu... damn... Na lolu była nawet z tego powodu jakaś taka drobna wielogłowa histeria, spisek wściekłych macic i próba badania, dociekania, tropienia KIM TAK NAPRAWDĘ jestem...
A ja jestem takim bardzo, bardzo typowym, stereotypowym, niczym nie wyróżniającym się gościem. Taka zupełna średnia i nijakość. Taki everyman - choć może bardziej Kafkowski, czy Różewiczowski, niż średniowieczny. Takim białym szumem.
A biały szum ma to do siebie, że można w nim usłyszeć każdą melodię. To naturalna cecha naszych mózgów - wszędzie dostrzegamy "zbiegi okoliczności" a niektórzy to nawet omeny, cuda i znaki (tak powstają te najbardziej rakowe ludzkie twory/potwory - religie). To się nazywa zjawiskiem percepcji holistycznej albo dopełnianiem figury i choć ogólnie się przydaje to jednak bardzo często nas oszukuje. Trudno to zracjonalizować, nawet intensywnie nad tym przemyśliwając, bo takie holistyczne oszukaństwo odbywa się u nas już bardzo wcześnie - jeszcze na poziomie zmysłów, a mózg dokłada swoje.
I dlatego Wy, marny puchu niewieści, co myślicie sercem, a nas próbujecie nas przez żołądek złapać, lub te kilkanaście cm pod żołądkiem - szczególnie będąc podatnymi na wyszukiwanie figur w białym widzie spienionych kół historii - w mój biały szum wtłaczacie melodię Waszych serc.
Widocznie ten "Refluks" był kimś dla Ciebie ważnym, skoro w mej nijakiej osobie odnajdujesz jego rysy.
Ale nie, nie jestem wielbłądem (jeśli nie wiesz do czego piję, przeczytaj Ananke).
Mogę tego nie czytać?
refluks nie był dla mnie nikim szczególnym,
po prostu jego miłością była matka Rosja.
To wszystko.
Wymieniłeś Pugaczową, stąd moje skojarzenie.
Tylko tyle.
Poliglota ze mnie jak z koziej dupy, więc szukam tłumaczeń tekstów, bo sam ich przetłumaczyć nie umiem (a są dla mnie ważną częścią utworu), ale gdy już
znajdę tłumaczenie potrafię zachwycać się brzmieniem i sensem utworu w każdym języku,
przecież ta strofa jest genialna:
Sie trinkt im Nachtclubszimmer Sekt (korr-ekt!)
und hat hier alle Männer abgecheckt.
Im Scheinwerferlicht ihr junges Lächeln strahlt.
Sie sieht gut aus und Schönheit wird bezahlt.
Tak się składa, że Ałła Pugaczowa też jest warta posłuchania. Choć z Rosjan najbardziej lubię Wysockiego. Nie zamykam się ani do jednego rodzaju muzycznego ani do jednego języka. Po Deathpoolu wyguglałem nawet co to jest dubstep...
A w tej chwili akurat słucham "Wonderful Life" Black.
Nuda.
*
Proszę pana, a pan ma komentarze napisane już wcześniej, czy pisze je pan na bieżąco?
Strzela pan literami, jak z kałasznikowa.
Może jakiś rekordzik i wpis do Księgi Guinnessa?
Goodnight :)
proszę pisać po swojemu :)
Po prostu muszę spadać z tych internetów, i jakiś film obejrzeć.
Też lubię pisać, ale na telefonie pisanie, to masakra!
Ten głupek wszystko zmienia!
:)
Nie zapytam!
Chociaż mnie korci!
Ale będę twarda!
Asertywna!
Oj, na telefonie to ja nie umiem pisać...
za moich czasów telefony służyły do dzwonienia w ważnych sprawach...
to że można telefonem zrobić zdjęcie już przekracza moją zdolność pojmowania rzeczywistości
(zdjęcie telefonem? a dlaczego nie żelazkiem)
...ale proszę pytać - pewnie i tak nie odpowiem :)
Ale jak to ujął Picasso „Dobrzy artyści kopiują, wielcy kradną.”
A jednak nie sonet.
Bardziej sorbet.
Panie Hypciu, a napisze pan sonet?
Próbowałam namówuć puszczyka,
ale od sonetów chyba umyka
Have nice day:)
Kurczę, czyli nie mam szansy.
Chciałam panów wykorzystać, żeby zskač nauki.
Ale wniosek, że sonety są dla wytrawnych poetów.
Same chęci nie wystarczą.
Dziękuję panie Hypciu za kubeł zimniej wody.
Ale jeszcze sobie trochę pomarzę, że kiedyś napiszę sonet.
:(
No ale może przed śmiercią jakiś sonet jeszcze mi się zdarzy napisać i rzucić tutaj byście Państwo mieli pośmiewisko i szyderstwo z biednego bezmózgiego a zarozumiałego grafomana, co mimo braków intelektu i warsztatu na sonety się porywa. Najlepiej krymskie od razu, bo jak z grubej rury to z grubej, a co...
so...netu.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania