Jeszcze jedna tajemnica - Rozdział XXIV

- Jak to zaginął? – zapytałam z niedowierzaniem. – Przecież nikt nie wiedział, gdzie jest.

- Jednak ktoś wiedział – pogłaskał mnie po ramieniu – ale to nie nasz kłopot.

- Jak to nie nasz? – zdenerwowana aż wstałam. – To do mnie przyszła tamta dziewczyna, to mnie poprosiła o pomoc…

- I pomogłaś jej – położył mi ręce na ramiona – teraz zajmie się tym Werkeblen z królem.

- Nie pomogłam – naprawdę chciałam zniszczyć klucz wszechmocności. – Niczego dla niej nie zrobiłam.

Michał ujął moją twarz w dłonie.

- Przeszłaś dla niej przez portal, podszywałaś się za moją żonę, miałaś konfrontacje z Jurijem, to jest nic?

Ponuro skinęłam głową, niczego nie potrafiłam zrobić, byłam bezużyteczna. Ukochany przytulił mnie do siebie i zaczął kołysać. Było mi smutno, byłam zawiedziona wynikami tego wszystkiego. Nie chciałam wracać do domu, rodzice pewnie byli wciekli, nie było nas już kilka dni.

- Powinniśmy się zbierać, zaraz wracamy – odsunął mnie na wyciągniecie ręki. – Jak pani się czuje?

- Beznadziejnie – wtuliłam się w niego.

Był taki ciepły, taki bezpieczny. Czułam mięśnie pod białą koszulą i ten jego zapach, pachniał cynamonem. Roześmiałam się ze swojego skojarzenia, mężczyzna spojrzał na mnie rozbawiony.

- Pachniesz cynamonem – wytłumaczyłam.

- Cynamonem? – ujął mnie pod brodę. – Nikt nigdy tak tego nie określił.

Niespodziewanie chwycił mnie w ramiona i okręcił kilka razy dookoła. Wybuchłam śmiechem i przytuliłam się do niego. Świat wirował mi przed oczami, słońce przebijające się przez materiał spowijało blaskiem moją twarz.

***

Król Loliwii robił piorunujące wrażenie, był potężnym mężczyzną. Wszyscy wokół niego mieli pochylone głowy z szacunkiem. Chwyciłam mocniej rękę Michała, czułam się niepewnie. Obecność króla mnie przytłaczała, emanowała od niego władza. Ukochany wyjaśnił mi, że jest on potrzebny do otwarcia nam portalu. Cudownie. Rozejrzałam się dookoła, naliczyłam trzy tuziny namiotów, nie miałam pojęcia dla kogo zostały przygotowane, większość wojska spała na dworze. Panowała cisza jak makiem zasiał, pióra skrzydeł novich unosiły się na lekkim wietrze. Obok króla stał czarnowłosy mężczyzna, postawę miał niemniej szlachetną niż władca. Mierzył nas pełnym wyższości spojrzeniem, czarne jak węgiel skrzydła nadawały mu diaboliczny widok. Król uśmiechnął się zimno na nasz widok, aż przebiegł mnie po plecach dreszcz. Droga, która nas dzieliła ciągnęła się w nieskończoność, rosa moczyła moje odsłonięte stopy, to uczucie przywracało mnie do rzeczywistości.

- Jesteśmy wdzięczni za waszą pomoc – mówił znudzonym tonem – ale nie ma potrzeby, by na dłużej was zatrzymywać.

Michał nie odpowiedział nic, tylko skinął głową, on też czuł się tutaj niezręcznie.

- Mam nadzieję, że nic nie stanie na przeszkodzie waszemu szczęściu w świecie, do którego należycie.

- Swoje szczęście trzymam za rękę – Michał spojrzał na mnie z czułością.

Myślałam, że kolana odmówią mi posłuszeństwa, nikt nigdy nie okazywał mi tyle uczuć.

-Świetnie – król nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem – nie przeciągajmy tego.

 

Król odwrócił wzrok od Michała i wypowiedział słowa w tajemniczym języku. Powietrze zadrgało i utworzyła się w nim dziura o kształcie elipsy. Michał popchnął mnie bym poszła pierwsza, czarnowłosy mężczyzna podał mi rękę i potężny wyrzut powalił mnie na ziemie. Powietrze wyszło z moich płuc, zobaczyłam co zamierza. Kiedy tylko portal miał się za nami zamknąć zamierzał wydobyć nóż z rękawa obszernej koszuli i wbić go królowi w pierś. Chciał zabić władcę i zdobyć klucz, widziałam, gdzie miał spotkać się z Jurijem. W jakiejś zatęchłej jaskini, w której potwornie śmierdziało siarką, do tej pory nie potrafiłam wyczuwać zapachów, było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Po jednej ze ścian pięły się pnącza białych kwiatów, po ścianie spływały strugi wody. Klucz wykradła mała dziewczynka,nie rozumiałam jak mogła tego dokonać. była więziona przez Jurija.

Poczułam jak silne ręce oplatają mnie w pasie, Michał nachylił mi się do ucha.

- Co zobaczyłaś? – wokół nas rozległy się śmiechy.

Kto normalny przewraca się na prostej drodze?

- Nóż – wskazałam na ciemnowłosego mężczyznę – w rękawie.

Musiałam chyba domyślić się, że mówię o nim, bo zwrócił się do mnie:

- Czyżbyś mówiła o mnie, pani? – jego na pozór grzeczne pytanie ociekało sarkazmem.

Król wydawał się rozbawiony, ja ci pokażę, pomyślałam upokorzona.

- Zuzanna jest pełna podziwu -przyszedł mi z pomocą Michał – wiele o panu słyszała.

- Dziękuję - skłonił głowę zaskoczony. – Nie sądziłem, że interesują panią wojny.

Nie interesują, pomyślałam.

- Nie wojny – uniosłam dumnie podbródek – tylko ci, którzy je zwyciężają.

Teraz dopiero go połechtałam, co za osioł, uwierzy mi we wszystko, co mu powiem.

- Idziemy? – zapytałam cicho Michała.

W odpowiedzi uśmiechnął się lekko i podał mi rękę. Gdy mieliśmy przejść przez portal, zdrajca przygotował nóż. Jeszcze nie teraz, pomyślałam. Chwycił go w dłoń, gdy król odwrócił się do niego tyłem. Teraz, pociągnęliśmy go za sobą.

***

Znów byliśmy przy rzece, leżeliśmy na trawie, Michał przyciskał dłoń do boku, zdrajca stał nad nim. Z jego ust ciekła piana, wyglądał jakby chorował na wściekliznę. Podbiegłam do Michała, uśmiechnął się do mnie lekko.

- Wszystko w porządku – pogłaskał mnie po policzku – nic mnie nie boli.

- Pójdę po tatę – łzy napłynęły mi do oczu – wyzdrowiejesz.

- Wzruszająca scenka – parsknął zdrajca – wstawaj – szarpnął mnie za włosy i postawił na nogi.

Przyparł mnie do drzewa i brutalnie pocałował, miażdżył mi usta. Jego ręka zaczęła jeździć po moich plecach i zjeżdżać coraz niżej. Próbowałam mu się wyrwać, ale nie byłam wystarczająco silna. Nie wiedząc, co robić z całej siły ugryzłam go w usta. Mężczyzna odskoczył ode mnie i zdzielił mnie w twarz tak mocno, że upadłam na ziemię. Policzek palił mnie żywym ogniem, Michał próbował się podnieść, ale nie miał wystarczająco siły.

- Idziesz ze mną, nieświadomie mi pomogliście, nie chciałem zabijać króla, nawet lubię staruszka.

- Dlaczego go dźgnąłeś? – zapytałam walcząc z nim.

- Jestem łamagą- parsknął – nie dałbym mu rady.

Mężczyzna przyciągnął mnie do siebie a wolną ręką odgarnął mi włosy z czoła. Chciałam mu się wyrwać, ale widocznie byłam większą łamagą od niego.

- Idziemy! – pchnął mnie brutalnie. – Twojemu kochasiowi już nic nie pomoże.

- Nie możemy go zostawić – odwróciłam się do niego – on umrze.

- Chyba po to go dźgnąłem – spojrzał na mnie jak na wariatkę.

- Pozwól mi sprowadzić pomoc – błagałam – potem zrobię wszystko, co zechcesz.

Zdrajca roześmiał się, widocznie moja deklaracja go nie wzruszyła.

- I tak zrobisz, co zechcę.

- Proszę – łzy spływały mi po policzkach – ja go kocham.

- Nic mnie to nie obchodzi – znowu mnie uderzył – trzeba było myśleć wcześniej.

Owinął sobie moje włosy wokół ręki, jego usta były tuż przy moim uchu.

- Zrób coś głupiego a będziesz bardzo długo umierać.

Michał umrze, przeze mnie, to ja go w to wplątałam, wszystko to moja wina. Trzeba było zostawić tego zdrajcę przy królu, nie dbać o to, czy go zabije. Jak ja mogłam być taka głupia, co strzeliło mi do głowy? Przedzieraliśmy się przez las, rośliny raniły moje stopy, jeden z pantofelków zsunął mi się z nogi i poturlał wzdłuż urwiska, po czym wpadł do rzeki. Niedługo pewnie i ja podzielę jego los. W powietrzu unosił się zapach siarki, czyli jaskinia znajdowała się w naszym świecie, dlatego klucz zaginął. Mężczyzna wrzasnął zadowolony, że dotarł tam, gdzie chciał i nie potrzebował do tego niczyjej pomocy. Miałam nadzieję, że Jurij go zdradzi, nie wyglądał na takiego, który chciałby dzielić się czymkolwiek. Wchodziliśmy przy kamiennych schodach, które raniły moją bosą stopę. I rzeczywiście, weszliśmy do jaskini, która potwornie śmierdziała siarką a na jednej ze ścian pięły się białe pnącza kwiatów. Na środku stała mała dziewczynka, która przytulała się do nogi Adama, nie wiedziałam, że on też tutaj był. Nie chciałam w to wierzyć, ten Adam, którego znałam nigdy nie przyłączyłby się do czegoś takiego. Oparty o kamienną ścianę stał sam Jurij, na palcu kręcił czymś delikatnym, jakby wykonanym z diamentów. Uśmiechał się zadowolony z siebie, jak kocur podszedł bliżej mnie, biła od niego władza i moc. Nie mogłam na niego patrzeć, ale nie chciałam dać satysfakcji i wciąż patrzyłam mu w oczy. Mężczyzną chwycił mnie mocno za podbródek, pewnie będę miała tam siniaka. Usłyszałam jak Adam ze świstem wciąga powietrze, jednak wciąż coś do mnie czuł. Jurij pchnął mnie tak, że upadłam na podłogę. Dlaczego oni wszyscy musieli mnie popychać?! Dziewczynce otworzyły się oczy z przerażenia, nie była tu z własnej woli.

- Przywiąż ją – polecił Jurij Adamowi.

Były podszedł do mnie i postawił mnie na nogi, w jego dotyku nie było siły. Bez problemu mogłabym mu uciec, tylko co to by mi dało. Mężczyzna przywiązał mnie do kamiennej kolumny, gruby sznur wbijał mi się w ręce. Serce łomotało mi jak szalone, nie mogłam przestać myśleć o Michale.

- Musisz mi pomóc – zwróciłam się do niego błagalnie – Michał umiera, on nie może zginąć… - mężczyzna przyłożył mi palec do ust - …błagam…

Adam ledwie zauważalnie skinął głową i otarł mi łzę. Znów był tym chłopakiem, w którym się zakochałam.

- Co ty robisz?! – dobiegł nas krzyk czarnowłosego mężczyzny. – Jurij! Przestań!

Cisza aż wwiercała się w uszy, spojrzeliśmy po sobie z Adamem, wiedzieliśmy, co się właśnie stało. Dziewczynka zasłoniła oczy ręką, wydawało mi się, że cicho szlochała. Było mi jej żal, nie zasłużyła sobie na to wszystko.

***

Ktoś potrząsał mną za ramię, otworzyłam oczy, Adam pochylał się nade mną.

- Poszedłem po twojego ojca.

Kamień spadł mi z serca, Michał będzie żył.

- Ale on ledwo oddychał, twój ojciec nie był pewny, czy zdoła mu pomóc.

Łzy napłynęły mi do twarzy, nie to nie może być prawda, Michał nie może mnie zostawić.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania