Poprzednie częściJeźdźcy Smoków - Wstęp, opis

Jeźdźcy Smoków - Rozdział 1

Obudziłam się z krzykiem. Serce gdyby mogło, już dawno by mi wypadło, miałam przyśpieszony, nierównomierny oddech. Cholera, to był tylko głupi koszmar...

Wyciągnęłam telefon spod poduszki. Godzina 4:36. Ułożyłam się spowrotem do snu.

 

Obudził mnie głos mojej rodzicielki.

- Karen! Śniadanie, wstawaj!

- Mhm... - Schowałam głowę pod poduszkę. Moja mama - Rug, czasem potrafi być dobrą matką, więc to nie jest tak, że jej nie kocham, bo kocham, tylko mamy słabe relacje.

Moje rozmyślania przerwało mi wiadro zimnej... wody. Nie no tego już za wiele! Zerwałam się jak poparzona z łóżka i zrobiłam krzywą minę. Koło mnie stała mama z... tortem. Pisnęłam.

 

- Tort!

 

- Wszystkiego najlepszego kochanie! - rodzicielka mnie uściskała i kazała zdmuchnąć świeczki. Było ich siedemnaście, tyle ile skończyłam właśnie lat.

U mnie od dzieciństwa jest tylko jedna zasada na ten szczególny dzień, ilość świeczek zawsze jest taka sama jak wiek skończonych lat jubilata.

Pomyślałam życzenie i zdmuchnęłam.

Następne godziny zleciały na pogaduszkach, skończyły się dopiero o 16:00 kiedy na stole nagle pojawił się list.

 

- Zaadresowany do ciebie. - Mówi mama. Do mnie?!

 

- Aha, ciekawe... - Biorę od niej list i zaczynam czytać.

 

Dnia 20 czerwca 2016 roku, panna Karen Hall została przyjęta do akademii jeźdźców. Prosimy o stawienie się jutro 21 czerwca 2016 roku przy dworcu kolejowym pani miasta, o godzinie 16:30.

Dyrektorka Mia Warner.

 

Co to ma znaczyć? Akademia Jeźdźców? Ja nawet nie umiem na koniu jeździć!

 

- Mamo, o co chodzi?

 

Stała za mną, wpatrzona w list.

- Obawiałam się tego...

 

- Czego? O co tu chodzi?!

 

- Usiądź, porozmawiamy.

 

Dowiedziałam się bardzo mało. Mama opowiadała tak szybko, że ledwie coś zrozumiałam. Między innymi, że na świecie żyją smoki, dobre i złe. Ja jestem jakimś anielskim jeźdźcem tych dobrych. Żeby nauczyć się panować nad smokiem, przechodzimy szkolenie w akademii.

Mama też jest jeźdźcem, tylko z biegiem lat, straciła ten przywilej... To jest porąbane...

 

- I ja mam w to wszystko uwierzyć?

 

- Taką mam nadzieję. - Mówiła ze spokojem. Jak ona to robi? Mnie przez całe życie rozpiera energia...

- ... Dobra niech będzie, jadę do akademii. - Wymamrotałam.

 

- Tak się cieszę! - Mama mnie przytuliła, muszę przyznać, że brakowało mi tego. - Idź się spakować, jutro twój dzień. Nie możesz się spóźnić.

 

Weszłam do swojego pokoju i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, parę sukienek, bluzki, spodnie i spódniczki. Ugh, oby tam nie było mundurków. No chyba, że będą całkiem znośne.

Zamknęłam torbę i położyłam ją na łóżku. Hm... Co ja miałam... A tak! Telefon! Muszę napisać do mojej jedynej przyjaciółki, że wyjeżdżam, nie potrafiłabym bez pożegnania...

 

Karen: Laska! Odpisz.

 

Po paru minutach przyszła odpowiedź.

 

Sara: Co jest?

 

K: Jutro wyjeżdżam z miasta, zmieniam szkołę i... Mogę już nie wrócić :(

 

S: Co?! Nie zostawiaj mnie tu ;(

 

K: Będziemy w kontakcie ;) bo wiesz, jest takie cudo jak telefon.

 

S: Oj przymknij się. O której jedziesz?

 

K: Wyjeżdżam koło 16

 

S: Pamiętaj! Masz do mnie pisać, dzwonić, bo inaczej powyrywam ci nogi z dupy!

 

K: Boże kochana... Bo się popłaczę. Takie pożegnanie... ;(

 

S: Będę tęsknić <3 papa

 

K: Do zo :*

 

Nie no nie mogę, czułam jak łzy powoli spływają mi po policzkach. I co mam zrobić? Dlaczego Sary ze mną nie będzie... Eh, przeklęte życie.

Podeszłam do lustra i zlustrowałam się wzrokiem. Długie kasztanowe włosy w nieładzie, spadały falami na ramiona, jak zawsze, nawet jeśli się uczeszę. Smukła sylwetka, nic nadzwyczajnego, śniada cera i te oczy. Wszyscy mnie zawsze wyśmiewali z tego powodu, ale jak dla mnie, są one piękne, fioletowe splecione ze złotym. Oryginalne. Moje własne.

Nauczyłam się być twardą, dla ludzi którzy są tacy dla mnie. Mam charakterek, tak mówi Sara.

 

-------------------------------------------------------------

 

Następnego dnia, stałam już w drzwiach wejściowych z walizką i czekałam na mamę, jak zawsze długo się zbiera. Normalka.

 

- Mamo!

 

- Idę. - nagle koło mnie stanęła moja rodzicielka. - Gotowa?

 

Nie, kompletnie nie, nogi mi się trzęsły, ręce tak samo, miałam na nich czerwono-białe plamki, co u mnie oznaczało stres. Podobnie jest ze strachem, bo wszystko to adrenalina.

 

- Tak jak nigdy dotąd... - Starałam się, żeby głos mi nie drżał, ale chyba mama go wyczuła.

 

- Nie bój się, na pewno pokochasz to miejsce, może nawet już zamieszkasz?

 

- To tak można? - zdziwiłam się.

 

- Oczywiście.

 

Wsiadłyśmy do auta i po 20 minutach byłyśmy na miejscu. Stałyśmy na peronie, ale było mało osób... W ogóle ich nie było, dziwne.

 

- Kochanie, ja już będę się zbierać, musisz być tutaj sama. Do zobaczenia.

Przytuliłam mamę i się z nią pożegnałam. Chwilę po tym jak zniknęła mi z oczu, koło mnie na torowisku stanął pociąg a z niego wysiadła młoda kobieta.

- Witaj! Ty pewnie jesteś Karen?

- Tak, a kim pani jest? - spytałam poważnie, na co kobieta się zaśmiała.

- Nazywam się Mia Warner, jestem dyrektorką akademii.

Spojrzałam na nią zdziwiona.

- Myślałam że...

- Że jestem starsza? - Uśmiechnęła się do mnie.

- Tak, przepraszam panią.

- Mów mi Mia, inaczej czuję się staro - mrugnęła do mnie, już ją lubię - A nie jestem, prawda?

- Oczywiście. - Odwzajemniłam uśmiech.

- Zaraz tu się rozgadam! Proszę wejdź do pociągu, zajmij miejsce w jakimś przedziale i... Miłej drogi!

Weszłam za nią i rozejrzałam się. Jak w normalnym pociągu. Wzdłuż korytarzyka po prawej były przedziały, no to teraz pod górkę. Czas znaleźć miejsce.

 

Szłam korytarzem i zaglądałam do każdego przedziału, na początku wszystkie zajęte, potem jak coraz głębiej się zapuszczałam, spotykałam coraz to gorsze odżywki. Od "Wynoś się, zajęte" do "Spadaj stąd dziwko! - śmiechy". Taa już czuję jak się tu zaaklimatyzuję. To będzie najgorszy rok w moim życiu...

 

Zaglądam do ostatniego przedziału, widzę ludzi. Cholera! Wycofuję się i wpadam na kogoś, nie zważam na dziwne spojrzenia, otwieram drzwi do maszynowni i tam mam zamiar przesiedzieć całą tą drogę. Wchodzę i zamykam za sobą drzwi, jednak coś je blokuje, no co jeszcze?! Świat się na mnie uwziął!

Ciekawa patrzę na przeszkodę i widzę buta... Wspaniałe. Wzdycham i wpuszczam oprycha. Przede mną pojawia się niska dziewczyna z marchewkowymi włosami, poza tym jest naprawdę śliczna.

 

- Cześć... Kim jesteś? - Pytam się.

 

- Jestem Margharet, mów mi Mary. - Uśmiechnęła się, ale ja siedziałam niewzruszona. Po co przylazła? - Ja... Hm jestem z ostatniego przedziału, chciałam powiedzieć, że możesz z nami siedzieć.

Spojrzałam na nią zdziwiona, jednak zachowam pozory.

 

- Nie... Dzięki, podoba mi się tu.

 

Mary uniosła jedną brew rozbawiona. No tak, jaka ja głupia! Przecież to maszynownia, pełno tu smaru, kurzu i... Nie ważne.

- Tutaj? Oj przestań, chodź.

 

- Mówiłam, chce być sama. - warknęłam, trochę zbyt ostro ją potraktowałam. Ale ta tylko przewróciła oczami.

 

- Nie pytałam się ciebie o zdanie. - Dziewczyna machnęła na mnie ręką i wyszła a jakaś siła kazała mi iść za nią. To było zbyt silne, więc zrezygnowałam z walki i ruszyłam "nie swoimi" nogami.

 

W przedziale były tylko dwie dziewczyny plus Mary. Stanęłam w drzwiach, nie wiedząc co robić, wszystkie patrzyły na mnie z ciekawością i przyjaźnią...

 

- Nie macie się na co patrzeć? - znów za ostro Karen, zbyt. Jednak one się szeroko uśmiechnęły. Dziwne...

 

- To jest Gwen. - Mary wskazała na wysoką szatynkę z... O boże! Żółtymi oczami! Nie jestem jedyna! - A to Essie. - Teraz wskazała na ognistowłosą dziewczynę i tego samego koloru oczu. Były cudowne, oczy. - mnie już znasz.

Trochę się rozluźniłam i usiadłam koło Essie.

 

- Tak... Yhm, jestem Karen. Sory za moje zachowanie...

 

- Nie ma sprawy. - Uśmiechnęła się Essie.

 

- Witaj u nas! - Gwen wcisnęła się po przyjacielsku między nas i mocno objęła. Źle oceniłam tą gromadkę, możliwe, że je polubię.

Co ja gadam! Już je lubię!

Następne częściJeźdźcy Smoków - Rozdział 2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Kociara 04.10.2016
    Normalne Hogwart ekspres XDD ale kocham Harrego Pottera więc spoko :D coś czuję grupkę przyjaciółek :P piąteczka :D
  • KarolWes 04.10.2016
    Popieram przedmówczynię: mi także kojarzy się to z Harrym Potterem. Ale tam gdzie są smoki jest fajnie. A anioły jeszcze lepsze. Wnioskuję, że oczy są tu symbolem tych aniołów. 5 i zapraszam do mnie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania