Język lepki śliną
Język człapie w próżni
jak gałęzie pełne śniegu.
I sypie się
z kłamstwa kuźni,
zaśmieconego brzegu warg.
Oczy — wylot strzelby,
język to jest spust.
I naciskasz go;
rozpocząłeś derby.
Trwają w modzie „burst”.
Przeplatasz zdradą żyły,
igłą wpijasz sok
i sączysz go.
Nerki zgniły,
tu się kończy trop.
Lecz ja ciebie odnajdę.
Owinę język trzciną
i zadławisz się.
Wypaczałeś prawdę,
od tego ludzie giną.
Ja rządziłem kłamstwem.
Żyłem wypociną.
11 grudnia 2018
Komentarze (7)
Pozdrawiam.
Oceny nie zostawiłem.
Pozdrówka.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania