kalaallisut kluczy interpretacji tego utworu nikomu nie będę podpowiadał - natrudziłem się mocno konstruując ten pryzmat wielu perspektyw i chciałbym, by czytelnicy sami je odkrywali - jeśli tak nie będzie, znaczy to, że kiepsko rzecz całą uczyniłem. Podpowiedzieć tylko mogę, że możliwych układanek jest wiele, ale przez to nie każdy puzzle do każdej pasuje układanki - w utworze celowo i wielokrotnie korzystam z tego zabiegu, by nawet ktoś niewprawny w badaniu kolejnych warstw i odzieraniu z zasłon wiedział, że trzeba ich szukać.
Hypokryta aha - dodam jeszcze, że to poniekąd najprostszy z moich utworów, bo wszystko wydobyłem na wierzch i dałem "na tacy" - umysły bardziej skłonne do głębszych przemyśleń i rozbrajania enigm w stylu mego "krasnoludka" - za to przepraszam - przyznaję, że powodowała mą zwykła próżność - chciałem utworem trafić do nieco szerszego niż zwykle grona.
To jest wyzwanie. Czytałam wczoraj ale w głowie mi sie zwróciło. :) wróciłam ze świeżą myślą ... no ale nadal trudno. To co przychodzi mi na myśl to poszukiwanie odpowiedzi w przeszłości nie zawsze " szczerej", w historii pełnej odkryć, w literaturze, w cierpieniu wojny, poszukiwanie "klucza" do ostatnich drzwi ukrytych w ciemności, w tajemnicy. Można wiele wyciągnąć z tego trudnego utworu, ale brakuje mi zdolności. Zapisałam to co głównie przyszło mi na myśl po przeczytaniu.
Pozdrawiam!
Ja będę bardzo na raty, bo tak wielointerpretacyjny tekst wymaga naprawdę ogromnej skrupulatności w odbiorze. Wręcz szkoda go potraktować po macoszemu i nawet jeśli jest się interpretacyjnym laikiem (jak ja) warto zaryzykować, bo tekst po prostu na to zasługuje.
Przede wszystkim, abstrahując od przesłań (tak, z całą pewnością liczba mnoga) jakie niesie, broni się samymi szarpnięciami emocjonalnym jakie wzbudza w czytelniku (przynajmniej we mnie). Z jednej strony wydźwięk płynący z treści zdaje się osobisty, ale jest to osobistość uniwersalna. Taka pod którą można podpiąć własne przeżycia.
Słowem - oddziaływuje. I ile by nie miał ukrytych znaczeń, broni się samym tym.
Prawdopodobnie, jeśli pozwoli mi czas i moce umysłowe, siądę do niego jeszcze, jednak u mnie to raczej działa na zasadzie, że szukam i wracam powielokroć.
Sam tytuł ma dla mnie wydźwięk pewnego niespełnienia. Być może kurczącego czasu. Wielowątkowe multimedia życie nie istnieje i idąc jedną drogą, nigdy nie poznamy wielu innych.
I jakoś tak, jakby wyrok. Czy wyrok zapadł?
W każdym razie to czubek lodowej góry, jeno liźnięcie. Wystarczające jednak, by z całą stanowczością zawyrokować, że odczuciowo tekst jest kapitalny.
Gra słów również, minimum pół finał ligi mistrzów.
Pozdroxix
Nie wymieniłam wszystkich melodiosprawiaczy... Ale oczywiście nie tylko melodię tu robią te dźwiękowo zestawiane słowa. Nie wiem co było pierwsze - jajko czy kura (słowo czy temat), ale dzięki temu szeptaniu - mamrotaniu, powstał dla mnie portret, opowieść o człowieku (a chwilami o ludzkości). Szczególnie "siwy" przeróżne dają mocny rozstrzał tematyczny i traktuje je jako specyficzną wierszową ramę.
Śiwa - bogini hiduistyczna z trójzębem symbolizującym iluzję, niewiedzę i zniszczenie otwiera wiersz, by za chwilę czytelnik dowiedział się, że to żałoba po podmiocie lirycznym (sziwa), dlatego nie spada włos i zasłonięte lustro (żydowski zwyczaj). Jednocześnie wiersz staje się epitafium, wspomnieniem, czy też podsumowaniem życia. I dalsze wersy traktuję jako wszystko to co peela zajmowało, ciekawiło, co przeżył... I to niesamowite, że można coś opowiedzieć zestawiając po prostu słowa, które stają się czymś więcej... Bo do opowieści wchodzą różnice między nimi, kontrastowo zestawione znaczenia. Pojedyncze słowa zastępują całe akapity. Jak choćby to:
"pierś
pieść
pięść"
Kolejna "siwa" - to nasza swojska szaruga, a może Siwa - bogini słowiańska?
Z całości przebija zmęczenie i niespełnienie, żal, krzyk (Muncha), rezygnacja, choć może nie do końca (bo całkowita rezygnacja oznacza całkowitą ciszę)...
"boli mnie każdy
mięsień
i każdy człowiek" (świetne!)
"szukam lecz już nie
znajdę"
Oczywiście to tylko moja wizja, pewnie zupełnie niezgodna z autorskim zamiarem - ale to mi nie przeszkadza. Wiersz - w pierwszej chwili mi się nie podobał. Coś jednak zasiał we łbie, bo do niego wróciłam. I muszę powiedzieć, że zyskiwał z każdym następnym czytaniem.
Mogłabym tu pisać jeszcze przez godziny, ale że mam przymusowy czas bezportalowy, to kończę w tym momencie. Naprawdę fajnie (wiem, paskudne słowo) bawiłam się (kolejne niestosowne słowo) znajdując "klucze" (nawet jeśli fałszywe ;-)).
Utwór jest po prostu świetny. I aż głupio mi tak powiedzieć, bo to jakby chwalić świeczkę na grobie.
Kawę na ławę wyłożyłem, więc nic dziwnego, że dużą część tych podstawowych sensów bez trudu odgadłaś. Wiem, że się spieszyłaś, bo kluczy jest tam jednak dużo więcej i pewnie byś je wytropiła przy odrobinie wysiłku - skoro Tobie nie straszny był zawiły "krasnoludek" to tutaj, gdzie wszystko spoczywa praktycznie na wierzchu - nic dziwnego, że trafiasz raz za razem :) Zresztą nawet w budowie - ram i klamr tam więcej :)
Ale dajmy szansę innym - choć to co napisałaś, bliskie bardzo pierwotnemu zamysłowi jaki miałem, to przecież specjalnie potem dodałem w poprzek, wzdłuż i na wskroś inne, zburzyłem geometrię, złamałem melodię - by obudzić wrażenia, zmysły i sensy inne. Celowo naszpikowałem to symbolami i metaforami, budowałem tu i niedoskonałość i multi-interpretacyjność. Odpisuję tu na Twój komentarz tylko - tylko ze względu na brak czasu, myśli Canulasa, Justyski, kalaallisut - są jak zwykle głębokie i budujące rzeczy ciekawe - czasem takie, których byłem świadom tworząc, czasem takie, których świadom nie byłem, więc i Zaciekawiony ma rację - że to utwór wydmuszka - bo odnajdujecie tu dość sporo, czasem nawet więcej niż w chwili aktu zapisu miałem w głowie.
Hypokryta, a pewnie że to nie wszystko. Przez głowę przeleciały mi całe fale skojarzeń i akordów z różnych tonacji. Poprzestałam na tym co zapisało mi się jednym pociągnięciem pędzla, bo mam tyle roboty, że nie powinnam tu w ogóle zaglądać. I w zasadzie nie zaglądam. Wtedy akurat otworzyła mi się strona i czyjś koment doprowadził mnie do Twojego wiersza. Nie żałuję, że odciągnął mnie od pracy :D.
A nie przekombinowałeś przypadkiem?
Z formą na pewno.
Z ideą... może być zbyt intelektualny i wiedzo-poszukujący
Ja wolę wiersze emocjonalne, dlatego nie lbię Barańczaka.
Tjeri,ale zawsze tak się zaczyna lektura.
Od pobieżnego spojrzenia.
Coś Cię zatrzymuje i wtedy dopiero zaczynasz szukać.
Jakaś metafora, fragment, myśl, dobrze skonstrułowany wers.
Tu jest głębia, ale nie zatrzymało mnie na początku nic.
Zniechęciła szczekająca konstrukcja.
puszczyk nie sądzę, bym przekombinował - a ten wiersz jest - dla mnie - bardzo emocjonalny... jest też wręcz ascetycznie oszczędny - nie ma tu zbędnych wyrazów.
klucza nocy" - Twój tekst ma w sobie coś, co sprawia, że pragnę do niego wrócić. Tak też będę robić... bowiem interpretacji nie postawię podczas jednej lektury. Słowem - znakomicie.
Dodam jeszcze, że sposób przejścia w piątej strofie od krzyża do markiza de Sade, jest tyleż pomysłowy co (niemal) prześmiewczy. A płynność robi wrażenie. :)
Komentarze (39)
To dlaczego widzę i co gorsza czuję jakiegoś glownie zmęczonego snajpera na wojnie.
Pozdrawiam!
Przede wszystkim, abstrahując od przesłań (tak, z całą pewnością liczba mnoga) jakie niesie, broni się samymi szarpnięciami emocjonalnym jakie wzbudza w czytelniku (przynajmniej we mnie). Z jednej strony wydźwięk płynący z treści zdaje się osobisty, ale jest to osobistość uniwersalna. Taka pod którą można podpiąć własne przeżycia.
Słowem - oddziaływuje. I ile by nie miał ukrytych znaczeń, broni się samym tym.
Prawdopodobnie, jeśli pozwoli mi czas i moce umysłowe, siądę do niego jeszcze, jednak u mnie to raczej działa na zasadzie, że szukam i wracam powielokroć.
Sam tytuł ma dla mnie wydźwięk pewnego niespełnienia. Być może kurczącego czasu. Wielowątkowe multimedia życie nie istnieje i idąc jedną drogą, nigdy nie poznamy wielu innych.
I jakoś tak, jakby wyrok. Czy wyrok zapadł?
W każdym razie to czubek lodowej góry, jeno liźnięcie. Wystarczające jednak, by z całą stanowczością zawyrokować, że odczuciowo tekst jest kapitalny.
Gra słów również, minimum pół finał ligi mistrzów.
Pozdroxix
wiolinowy wanilinowy waniliowy
pierś pieść pięść
alianci atlantów
czekan czekam
Nie wymieniłam wszystkich melodiosprawiaczy... Ale oczywiście nie tylko melodię tu robią te dźwiękowo zestawiane słowa. Nie wiem co było pierwsze - jajko czy kura (słowo czy temat), ale dzięki temu szeptaniu - mamrotaniu, powstał dla mnie portret, opowieść o człowieku (a chwilami o ludzkości). Szczególnie "siwy" przeróżne dają mocny rozstrzał tematyczny i traktuje je jako specyficzną wierszową ramę.
Śiwa - bogini hiduistyczna z trójzębem symbolizującym iluzję, niewiedzę i zniszczenie otwiera wiersz, by za chwilę czytelnik dowiedział się, że to żałoba po podmiocie lirycznym (sziwa), dlatego nie spada włos i zasłonięte lustro (żydowski zwyczaj). Jednocześnie wiersz staje się epitafium, wspomnieniem, czy też podsumowaniem życia. I dalsze wersy traktuję jako wszystko to co peela zajmowało, ciekawiło, co przeżył... I to niesamowite, że można coś opowiedzieć zestawiając po prostu słowa, które stają się czymś więcej... Bo do opowieści wchodzą różnice między nimi, kontrastowo zestawione znaczenia. Pojedyncze słowa zastępują całe akapity. Jak choćby to:
"pierś
pieść
pięść"
Kolejna "siwa" - to nasza swojska szaruga, a może Siwa - bogini słowiańska?
Z całości przebija zmęczenie i niespełnienie, żal, krzyk (Muncha), rezygnacja, choć może nie do końca (bo całkowita rezygnacja oznacza całkowitą ciszę)...
"boli mnie każdy
mięsień
i każdy człowiek" (świetne!)
"szukam lecz już nie
znajdę"
Oczywiście to tylko moja wizja, pewnie zupełnie niezgodna z autorskim zamiarem - ale to mi nie przeszkadza. Wiersz - w pierwszej chwili mi się nie podobał. Coś jednak zasiał we łbie, bo do niego wróciłam. I muszę powiedzieć, że zyskiwał z każdym następnym czytaniem.
Mogłabym tu pisać jeszcze przez godziny, ale że mam przymusowy czas bezportalowy, to kończę w tym momencie. Naprawdę fajnie (wiem, paskudne słowo) bawiłam się (kolejne niestosowne słowo) znajdując "klucze" (nawet jeśli fałszywe ;-)).
Utwór jest po prostu świetny. I aż głupio mi tak powiedzieć, bo to jakby chwalić świeczkę na grobie.
Ale dajmy szansę innym - choć to co napisałaś, bliskie bardzo pierwotnemu zamysłowi jaki miałem, to przecież specjalnie potem dodałem w poprzek, wzdłuż i na wskroś inne, zburzyłem geometrię, złamałem melodię - by obudzić wrażenia, zmysły i sensy inne. Celowo naszpikowałem to symbolami i metaforami, budowałem tu i niedoskonałość i multi-interpretacyjność. Odpisuję tu na Twój komentarz tylko - tylko ze względu na brak czasu, myśli Canulasa, Justyski, kalaallisut - są jak zwykle głębokie i budujące rzeczy ciekawe - czasem takie, których byłem świadom tworząc, czasem takie, których świadom nie byłem, więc i Zaciekawiony ma rację - że to utwór wydmuszka - bo odnajdujecie tu dość sporo, czasem nawet więcej niż w chwili aktu zapisu miałem w głowie.
Z formą na pewno.
Z ideą... może być zbyt intelektualny i wiedzo-poszukujący
Ja wolę wiersze emocjonalne, dlatego nie lbię Barańczaka.
Od pobieżnego spojrzenia.
Coś Cię zatrzymuje i wtedy dopiero zaczynasz szukać.
Jakaś metafora, fragment, myśl, dobrze skonstrułowany wers.
Tu jest głębia, ale nie zatrzymało mnie na początku nic.
Zniechęciła szczekająca konstrukcja.
Albo zatrybi od razu, albo nie.
1- symbol Neptuna, morski, bitwa morska, trójząb narzędzie zbrodni
znajdę
klucza nocy" - Twój tekst ma w sobie coś, co sprawia, że pragnę do niego wrócić. Tak też będę robić... bowiem interpretacji nie postawię podczas jednej lektury. Słowem - znakomicie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania