Już pora?
Już siedemnasta siedemdziesiąt jeden
Pora najwyższa bym płynąć przestała
I tak nie potrafię, więc czemu udaję?
Płetwa na mym grzbiecie od dawna złamana
Zegar wciąż tyka, a ja niewyjściowo
Zdejmuje kolejno ogrom swoich powłok
Trudno, niech widzą, nie wstydzę się siebie
Zostawię im na pamiątkę odwłok
Takiej poczwary, mówią, nie widzieli
Mylą się, a jakże, w co drugim bywa domu
Maskuje się, chowa, jak ten kameleon
By, gdy przyjdzie czas, umknąć po kryjomu
Rzeka marzeń kusi czystością poruszeń
Płynąć, rzecz niełatwa i każdy to powie
Prościej jest zatonąć i na dnie zamieszkać
Mówią, że to wyjdzie mi na zdrowie
I że siedemnasta siedemdziesiąt jeden,
Więc pora najwyższa bym płynąć przestała
Nie umiesz, mawiają, i się nie nauczysz
Czy kręgosłup także sobie złamałam?
Komentarze (4)
Kurczę, fajna zagadka. Wiersz trochę skojarzył mi się z takim społecznym wyrzutkiem, ale też równie dobrze pasuje do prostytutki (co w pewnym sensie wychodzi na jedno...). Podoba mi się w każdym razie, to coś takiego nowego u Ciebie. Może tylko nie rozumiem nigdy tej idei rymu co dwa wersy, ale niech będzie. Ode mnie 5 z minusikiem :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania