Kajdany
Skuta kajdanami niewoli, próbuje od nowa stworzyć nas.
I z zamkniętymi oczami chcę namalować, portret dwojga nas.
Więc biorę barwy ciepłe, maluję krajobraz.
I uzupełniam go błękitnym chłodem, oczu twych.
Maluję też gwiazdkę, mą powierniczkę co w oddali lśni.
I próbuję od nowa zgłębić, sekret miłości twej.
Co serce skuła mi ciepłym szlem nadzieji, że mój los się odmieni.
I razem pójdziemy pod rękę, do nieba bram.
A nawet gdyby któreś nas zbłądziło, i trafiło do piekieł te drugie będzie już tam.
I tak siedzę i myślę czy w tym sens jekiś jest.
Że ty oddany jesteś mi jak pies, co kiedyś nie miał nikogo.
Prócz łez, bólu, i tęsknoty co mroziły gorący wulkan serc.
I wyleczył cię z tego mój dotyk, lecz na jak długo któż to wie.
Bo nie sztuka raz kogoś wylczyć, sztuka na zawsze przy nim trwć.
Kajdany moje ciążcie mi jeszcze bardziej, a ja nie będę was rwać.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania