Poprzednie częściKambion#1 - Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Kambion#1 - Rozdział 2

– Nikola – rozległ się cichy szept w głowie dziewczyny. – Chodź do mnie...

Nikola otworzyła oczy słysząc swoje imię. Leżała w trawie, słońce zasłonięte było ciemnymi burzowymi chmurami (gdzieś w oddali słychać było nawet grzmoty), a wokół rozpościerał się las – ponury i złowrogi. Dziewczyna podniosła się, wiatr rozwiewał jej rude pofalowane włosy.

Miała na sobie zwykłą poszarpaną i brudną koszulę na ramiączkach i krótkie dżinsowe spodenki z kieszeniami. Stopy były nagie, niczym nie osłonięte i równie brudne, co samo ubranie.

Jak przez mgłę pamiętała, że nie powinno jej być w tym miejscu, że to, co widzi przed sobą nie jest prawdziwe, że to jedynie sen, z którego nie mogła się obudzić. Jeden z wielu sennych koszmarów.

– Sabina?! – wykrzyknęła w przestrzeń z rozpaczą. – Siostrzyczko, to ty? Gdzie jesteś?!

– Nikola... – Znów jedynie ten szept, który zdawał się dochodzić zewsząd. Przyprawiał Niko¬lę o ciarki na plecach. Niby był to głos jej siostry, niemal identyczny jak jej własny, jednak brzmiał zupełnie inaczej, jakby zniekształcony, mroczny. – Pomóż mi...

– Gdzie jesteś? – odkrzyknęła po raz kolejny w odpowiedzi. Bała się. Nie wiedziała, co zrobić, co się dzieje, czuła się bezradna. Gdzie się znajdowała Nikola? I gdzie była jej siostra? Nikola ruszyła niepewnie przed siebie, uważając, gdzie dokładnie stawia stopy. Nie była pewna, czy podąża we właściwym kierunku. – Sabina?!

Szła przed siebie, ale nie mogła zlokalizować pochodzenia głosu swojej siostry. Nawoływała ją bez końca, a w jej uszach rozbrzmiewała jedynie prośba o pomoc. Nikola trzymała się tego głosu, jakby to była ostatnia deska ratunku. Nie umiała się pogodzić z myślą, że zostawiła swoją siostrę na pastwę okrutnego losu, który usiłował zniszczyć obu dziewczynom życie. Nikolę trawiło od środka poczucie winy, przerażała ją myśl, że Sabinie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Odnosiła wrażenie, że Sabina nie postąpiłaby tak jak ona i nie zostawiłaby Nikoli samej w takie sytuacji. A cóż uczyniła Nikola? Nie rozumiała, jak w ogóle doszło do takiej sytuacji.

Jedno drzewo. Drugie drzewo. Trzecie drzewo. Wszystko w oczach dziewczyny wyglądało identycznie. Chylące się ku horyzontowi śpiące już słońce nie dawało zbyt wiele światła, przezierając się zza ciemnych chmur. Między drzewami panował półmrok, który pogłębiał się niczym zmora pochłaniająca życie. Wiatr złowrogo poruszał koronami łysych drzew, szumiąc i świszcząc, co przyprawiać mogło o dreszcz grozy. Cała sceneria przypominała zresztą anturaż pochodzący z horroru. Pożółkłe i wilgotne liście przyklejały się w niemiłym uczuciu do stóp Nikoli, łaskotały ją, a w coraz ciemniejszym otoczeniu trudniej było omijać ostre kamienie i korzenie, stawiając kolejne kroki.

Dziewczyna zaczynała już wpadać w panikę. Szloch targnął jej ciałem wzorem kogoś pociągającego za sznurki, by wprawić w ruch lalkę na przedstawieniu. W którymś momencie już chyba nawet nie szła, lecz biegła przed siebie z bijącym jak młot sercem. Co jakiś czas się rozglądała za czymkolwiek, co pomogłoby Nikoli ocenić dystans, jakby pokonała, czy choćby miejsce, w którym się znajdowała. Tak bardzo pragnęła ujrzeć swą zaginioną siostrę.

– Sabina? Siostrzyczko, gdzie jesteś? – powtarzała bez końca.

Nikola wyszła w końcu na niewielką polanę w kształcie koła, nad którą w szarości dnia unosiła się ponura mgła, a powietrze stało się wilgotniejsze, przez co ciężej się oddychało. Wcześniej nie zauważyła, że las się kończy. Nogi zapadły się w miękkim, wilgotnym poszyciu, niczym w błotnistym bagnie. Posępne niebo rozdarła błyskawica, a zaraz po niej grzmot wprawił ziemię w mrożące krew w żyłach drżenie.

– Sabino? – powtórzyła tym razem półszeptem. Nie wiedziała, co ze sobą począć, w końcu od dziecka bała się burzy. Miała szczerą nadzieję, że siostra jednak gdzieś tu jest i w końcu ją odnajdzie.

Odpowiedziała jej cisza... tak przejmująca, że po plecach przeszły ją ciarki. Bez żadnego ruchu, nawet takiego najmniejszego rozejrzała się dookoła. Słońce już całkiem zaszło, zostawiając jedynie mrok i tęskne wspomnienie po sobie. W tych ciemnościach nie dało się rozróżnić kształtów cieni, poruszających się niczym duchy, usiłujących przerazić Nikolę tak, by czuła się zupełnie bezbronna i odsłonięta w obliczu niechybnego zagrożenia.

Coś było nie w porządku. Coś było baaardzo nie w porządku...

Paraliżujący strach ścisnął gardło Nikoli, odbierając jej prawie oddech. Załzawione oczy piekły niemiłosiernie, ciężki szloch targnął ponownie jej ciałem, a serce waliło w jej piersi z taką siłą, jakby miało zaraz przebić się przez żebra.

Nikola nie była tu sama, wyczuwała czyjąś obecność. Nieprzyjemne mrowienie na karku przemawiało do niej w ostrzeżeniu, że ktoś uważnie ją obserwuje, bacząc na każdy jej ruch, jakoby w oczekiwaniu na to, co zrobi dalej, jaki będzie kolejny jej krok. Wyglądało na to, że kimkolwiek był ten ktoś, nie był przyjaźnie nastawiony do dziewczyny. Karmił się strachem Nikoli, niczym pijawka wysysające życie ze swej ofiary. Sprawiało mu to przyjemność. Sprawiało mu to niewysłowioną radość.

Cyniczny śmiech rozległ się echem wokół Nikoli, odbijając się echem od niewidocznych już drzew, które zdawały się być upiorami tego miejsca. Niemniej jednak przypominał on skrzek potwora o wielu głosach, ni to kobiecy, ni to demoniczny.

Nikola wzięła głęboki wdech, wstrzymując powietrze w płucach. Teraz naprawdę nie mogła oddychać, była wstrząśnięta tym, co usłyszała. Przymknęła oczy.

Sabino, jeśli gdzieś tu jesteś, błagam cię, daj mi jakiś znak! – pomyślała rozpaczliwie, wypu¬szczając powietrze. Starała się uspokoić swój oddech, wyrównując go. Sięgnęła do swojego wnętrza, by poczuć w sobie jakąś cząstkę mocy, więzi łączącej ją z siostrą. Oczyściła swój umysł, skrzętnie pozbywając się jakichkolwiek odczuć, jakie zawładnęły jej umysłem i paraliżowały jej zmysły. Stała teraz w pustce swojego umysłu, a nie było tam zupełnie nic, oprócz miarowego bicia jej serca.

Nagle to poczuła.

To było jak iskra w ciemności jej umysłu, w którym nie było żadnej myśli i uczuć. Nie był to łatwy proces, jednak w końcu dostrzegła tam tę iskierkę, która w momencie rozjarzyła się jasnym światłem, mocniejszym niż blask oślepiającego słońca, na które człowiek niejednokrotnie usiłował spojrzeć bez większych rezultatów. Po ciele dziewczyny rozlało się przyjemne i znajome ciepło, oznaczające napływ mocy. Było to dla niej wyjątkowo naturalne. Wszystko wokół ucichło na kilka sekund, gdy Nikola szukała łączności.

– No już myślałam, że zapomniałaś, jak się ze mną skontaktować przez telepatię, Niki – usłyszała za swoimi plecami, a na jej ramieniu zacisnęły się palce. Było to tak nagłe doświadczenie, iż Ni¬kola w nagłym odruchu zaskoczenia, wrzasnęła na całe gardło i wyskoczyła przed siebie, omal nie potykając się o własne nogi.

Obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni na pięcie, by zobaczyć swojego napastnika, jednak głos mówił sam za siebie, Nikola nie musiała nawet spoglądać na swoją siostrę, by wiedzieć, że to ona.

Sabina stała kilka kroków od Nikoli. Miała na sobie sukienkę bez rękawów, a na ramionach spoczywał krwiście czerwony żakiet tej samej barwy co skórzana, obcisła sukienka. Sięgała tylko ciut niżej niż pośladki, odsłaniając wszystkie kobiece walory dziewczyny. Włosy sięgały jej za pas znacznie dłuższe niż Ni¬koli i zdawały się być ciemniejsze, bardziej rubinowe, jak rubin zwisający na łańcuchu na jej szyi. Na zgrabnych długich nogach miała czarne kozaki za kolana z czerwoną sznurówką i koturnami, co nadawało jej wzrostu i większego powabu.

Nikola nie widziała dokładnie jej twarzy, gdyż okalał ją cień na kształt ochronnej tarczy przed wzrokiem niepowołanych oczu, a wyglądało na to, że oczy Nikoli w tej chwili właśnie były niepowołane. Nikola jednak, patrząc na bliźniaczkę, czuła się tak, jakby przeglądała się w lustrze mimo niewielkich różnic między dziewczynami.

Rzuciła się na szyję Sabinie, by ją uściskać, jednak ta z dużą siłą ja odepchnęła. Nikola nie ledwo utrzymała równowagę, zaskoczona tym gestem. Fakt, że Sabina rzadko okazywała jakiekolwiek cieplejsze uczucia wobec bliźniaczki, nie zmieniał tego, że tym razem potraktowała siostrę bardzo ostentacyjnie.

– Co...? – jęknęła Nikola.

– Nie mam ochoty na czułości, siostrzyczko – wycedziła przez zęby Sabina. Jej głos, a nawet mimika twarzy nie wyrażały żadnych uczuć, jakby serce dziewczyny zastąpił jeden wielki kawał lodu. – To ostatni raz, jak mnie widzisz.

Słowa Sabiny Nikoli sprawiały ból, serce zacisnęło się, usiłując wycisnąć z jej oczu łzy rozpaczy. Gdzieś na krańcach świadomości Nikoli pojawiło się zamglone i nikłe wspomnienie ognia trawiącego jej ciało, wpływającego do jej wnętrza, docierającego do samego jestestwa i wypalającego jej duszę od środka. Jakaś cząstka Nikoli umarła.

Sabina umarła.

Spojrzała na postać siostry z coraz to bardziej ogarniającym ją smutkiem, czy nawet rozpaczą. W oczach Nikoli zabłysły świeże łzy, więc zamrugała, by je odpędzić. Spróbowała wyczuć swoimi zmysłami jej obecność i więź, która je łączyła, jednak ta iskra, która wcześniej rozświetliła całe jej wnętrze, usiłując przywołać do siebie Sabinę, teraz zupełnie zanikła.

Nikola nie czuła nic. Zupełnie nic i to ją przytłaczało.

– Sabi, czy ty... – Nikola przerwała, gdyż siostra uczyniła krok w jej stronę.

Nikola zadrżała, gdy dostrzegła w nikłym świetle jej oczy, wpatrujące się w nią z wrogością, której się nie spodziewała. Co gorsza nie były to już ludzkie oczy. Źrenice były tak rozszerzone, iż w całości zasłaniały białka Sabiny. Zdawało się, że nie ma w nich ani krzty innej barwy, były niczym dwa wielkie węgle. Nikola wcześniej nie mogła dostrzec zmian w wyglądzie siostry, ponieważ stała zbyt daleko od niej. Nawet skóra Sabiny zdawała się być porcelanowa, blada, zupełnie bez życia.

Przerażona dziewczyna zrobiła odruchowy krok w tył, potykając się przy tym o nierówną ziemię i upadając na wilgotne poszycie. Jej oddech stał się niespokojny, a serce waliło niebezpiecznie szybko w jej piersi.

– Sabina, co ci się...

Nikola nie zdążyła dokończyć, bo stwór, który przybrał postać Sabiny, doskoczył do rudowłosej, łapiąc ją pod gardło i ściskając je odbierając jej dech w piersi. W miejscu, gdzie powinny być paznokcie, wbijające się w skórę, znajdowały się dwucalowe szpony, raniąc i kalecząc szyję Nikoli boleśnie. Jakby tego było mało, stworzenie siadło okrakiem na drobnym ciele dziewczyny, ograniczając jej swobodę ruchów i przygważdżając do ziemi.

– Nic nie rozumiesz, Nikola, zupełnie nic! – siostra wrzasnęła w jej twarz z ogarniającą ją coraz większą wściekłością. W jej ustach zabłysły zęby znacznie ostrzejsze niż je zapamiętała Nikola. Dziewczyna miała wrażenie, że ślina z tej złości niemal skapuje jej z ust. Poczuła mocniejszy uchwyt na swojej szyi i jęknęła, dusząc się. Ciepło płynące w stronę jej dekoltu świadczyło o cieknącej krwi po skórze. – Miałaś wszystko, rozumiesz? Wszystko! Wszystko, wszystko, wszystko, WSZYSTKO!!!

Jeśli to była Sabina, to zachowywała się jak opętana, tak traktując biedną i przerażoną Nikolę. To nie było do niej podobne, zwykła raczej okazywać zupełne opanowanie w obliczu nawet najmniejszego gniewu, nie zdradzając przy tym targających nią uczuć.

– Puść mnie, proszę – jęknęła rozpaczliwie Nikola, usiłując rozluźnić mocny uchwyt dłoni potwora, który udawał jej siostrę.

Jej czarne niczym węgle oczy wpatrywały się w Nikolę z tak wielką niechęcią, że dziewczynę raz za razem przeszywał lodowaty dreszcz. Łzy mimowolnie płynęły po jej rozgrzanej od emocji twarzy. Sabina ją przerażała nie na żarty. Nikola myślała, że jeszcze chwila, a jej krtań zostanie zmiażdżona na wiór. Po chwili jednak Sabina puściła ją z miną irytacji, odpychając ją przy tym z niewysłowioną odrazą. Rudowłosa zaniosła się kaszlem, łapiąc każdy kolejny haust życiodajnego powietrza. Przyjmowała je z wdzięcznością.

– Miałaś zawsze wszystko to, czego zapragnęłaś. Zawsze – odparła siostra beznamiętnym głosem, tym razem spokojniej, jakby dopiero teraz przypomniała sobie, że powinna zachować swoje opanowanie. Okrążała Nikolę dumnym krokiem, pastwiąc się nad dziewczyną.– Miałaś miłość mężczyzn, których ja pragnęłam. Miałaś serce, którego ja nie miałam. Duszę...

– Co ty wygadujesz?!– krzyknęła Nikola zdzierając sobie gardło. Zaniosła się przy tym kaszlem po wcześniejszym podduszeniu przez Sabinę.

Aczkolwiek Sabina zachowywała się tak, jakby zupełnie odleciała gdzieś w obłoki sobie tylko znanych myśli i nie słyszała słów zrozpaczonej Nikoli, mówiąc dalej:

– A teraz? Teraz masz nawet swojego anioła stróża – zaśmiała się na dodatek cynicznie, racząc swoją siostrę w końcu spojrzeniem, w którym nie było żadnych ciepłych uczuć.

Podpierając się o wilgotną glebę, poniżona dziewczyna podniosła się z klęczek chwiejnie, ledwo łapiąc równowagę. Miała wrażenie, że jej ciało powoli odmawiało posłuszeństwa, osłabione przez niedosyt niezbędnego tlenu w płucach. Stanęła na przeciw demonicznej bliźniaczki, w tej chwili była już nawet zapomnieć, iż była to jej siostra. Nikoli nie mieściło się w głowie to, co w ogóle się działo.

To jest tylko koszmar, zły sen, Nikolo – powtarzała w myślach, usiłując sobie wmówić, iż naprawdę tak jest. Niestety odczucia tego snu zdawały się być nad wyraz realne, by była w stanie sama sobie uwierzyć.– Znajdź tylko sposób, by się obudzić.

– Co ty wygadujesz, Sabino?– spytała, zanosząc się cichym szlochem.– Dlaczego mnie krzywdzisz? Przecież jesteśmy siostrami– dodała z mocą, licząc na to, że tymi słowami odmieni swój nędzny los.

Serce Nikoli waliło jak młot o żebra, a po policzkach płynęły rzewne łzy rozpaczy. Palące niemal od środka jej duszę, by rozerwać ją na strzępy. Otarła niezdarnie lewy policzek wierzchem dłoni i pociągnęła nosem.

Sabina wbiła swoje przenikliwe spojrzenie czarnych jak noc oczu. Usta miała wykrzywione ni to w uśmiechu, ni w kwaśnym, pobłażliwym grymasie. Stojąc naprzeciw postaci wyglądającej jak jej siostra, nie opuszczało Nikoli dziwne wrażenie, że patrzy tak naprawdę na własne odbicie w lustrze. To mroczne.

– Niki– odparła demonica słodko. – Oprócz wyglądu nigdy nas nic nie łączyło. Jak dla mnie mogłabyś zdechnąć – dodała, dobitnie raniąc swoją ofiarę. Było to niczym zdrada, wbicie sztyletu w sam środek pleców swemu najlepszemu przyjacielowi. – Zabrałaś mi wszystko, co miało należeć tylko i wyłącznie do mnie.

Sabina zbliżyła się do Nikoli kilka kroków, lecz Nikola teraz była gotowa na ewentualny atak z jej strony, gotowa w końcu zacząć się bronić. Raniące słowa siostry dodawały jej sił, uczyły nienawistnego patrzenia na jej osobę. Stała teraz twardo i pewnie na ziemi, odczuwała w sobie moc, którą znała od dziecka, gdyż wtedy właśnie ją w sobie odkryła.

Moc przemiany.

Ukryła dobrze za plecami swoje ręce przed wzrokiem Sabiny, by ta nie mogła dostrzec szponów znacznie dłuższych niż te, które miała demonica. Wyrosły one w miejscu paznokci Nikoli.

Nikola nigdy w życiu nie korzystała ze swoich talentów w ten sposób, nigdy nie była w stanie, choć zdawało się być to tak naturalne w tej oto chwili. Nie sądziła jednak, że gdy znajdzie w swoim wnętrzu siłę, którą Sabina odnalazła już bardzo dawno temu, będzie musiała użyć jej właśnie przeciwko siostrze. Nie chciała jednak jako pierwsza atakować.

W jednym jednak Sabina miała stuprocentową rację.

Nie były takie same. Nikola nigdy w życiu nie krzywdziła nikogo celowo i z premedytację godną najgorszego przestępcy chodzącego po ziemi.

Sabina uniosła rękę ze swoimi długimi pazurami i palcem wskazującym przejechała Nikoli od skroni po policzku do podbródka, unosząc go ciut w górę i odsłaniając przy tym szyję siostry. Szpon Sabiny lekko zadrapał skórę twarzy dziewczyny. Sabina przyjrzała się z uznaniem swemu dziełu po podduszeniu Nikoli, na której szyi znajdował się ślad po uścisku jej palcy i podrapaniu skóry siostry. Na twarzy potwora pojawił się uśmiech zadowolenia.

– Nigdy nie chciałam cię krzywdzić, kochana siostro– powiedziała spokojnie Sabina do Nikoli jakoby w geście pojednania. Zdawać się nawet mogło, że w jej głosie naprawdę słychać było wielki żal za to, co uczyniła siostrze, a nawet miłość do niej. Cały urok magicznej chwili jednak zepsuły jej kolejne słowa. – Przyjemność niewysłowioną jednak mi sprawia patrzenie na twój ból. Upajam się niemiłosiernie, widząc twoją udrękę w oczach, gdy cię krzywdzę.– Te ostatnie słowa wyszeptała Nikoli do ucha, po czym złożyła na jej zadrapanym przez siebie policzku delikatny pocałunek.

Nagle Nikoli zakręciło się w głowie i dostała straszliwej migreny. Zachwiała się nieznacznie, jednak Sabina przytrzymała ją, by nie utraciła swej równowagi, a z pleców Sabiny wyrosły łyse, czarne skrzydła przypominające te nietoperza, które zamknęły obydwie dziewczyny w ciasny kokon, jednak Nikola tego już nie mogła zobaczyć, gdyż znajdowała się teraz zupełnie gdzie indziej.

Przed oczami stanęły jej obrazy tego, co się wydarzyło ostatnio podczas ucieczki przed anielskim zastępem chóru Potęg. Niemniej jednak w głowie Nikoli wszystko stało się bardzo chaotyczne, nie działo się to w odpowiedniej kolejności, aż do momentu, gdy ból z jej skroni nie zniknął. Mimo tego nadal w głowie Nikoli działo się to w zupełnie innej kolejności, a mianowicie od tyłu – wtulenie się w ramiona pięknego anioła, otępienie i wiatr we włosach; nieudolna walka z aniołem, ból złamanej nogi i potknięcie się tuż przed lasem; bieg przez polanę, by się schronić...

Wszystkie wydarzenia biegły w tym właśnie kierunku, aż do momentu, rozdzielenia się dwóch bliźniaczych sióstr, gdy puściły swoje ręce. Potem jakby na ułamek sekundy czas stanął w miejscu, po czym ruszył do przodu. W tamtej jednak chwili Nikola już nie była sobą. Stała się tą, która schroniła się nieopodal w niewielkim zagajniku drzew i krzewów.

Nikola stojąc tam, obserwowała nadlatujący zastęp aniołów, które nie mogły już wyczuć obecności dziewczyny. Na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech zadowolenia ze swojej pomysłowości. Od dłuższego czasu oczekiwała właśnie tej chwili.

Zaraz, zaraz... – pomyślała Nikola. – To nie jestem ja!

Nikola nie umiała odróżnić swoich myśli od myśli Sabiny, które wtargnęły do jej głowy, brzęcząc niczym natrętne muchy. Wiedziała, że to Sabina tam stała, ale czuła wszystko to, co czuła jej siostra i słyszała każdy skrawek świadomości Sabiny. Nigdy dotąd nie doświadczyła czegoś tak intensywnego. To było jak wtargnięcie w cudze życie, naruszanie czyjejś intymności i prywatności.

Nikola poczuła czyjeś dłonie obejmujące ją w tali. Podskoczyła z zaskoczenia, po czym znów na jej twarzy pojawił się ten szeroki uśmiech. Radość w jej sercu niemal stała się oszałamiająca. Obserwowała dalej bacznie bandę tych skrzydlatych postać z rosnącym zainteresowaniem, niestety nie podążały w spodziewanym przez nią kierunku w stronę świętoszkowatej siostry.

Ma skubana szczęście, jak zawsze zresztą – w jej głowie zadźwięczała nie jej myśl.

– Nie sądziłam, że pofatygujesz się po mnie osobiście, Samaelu – powiedziała, wtulając głowę w zagłębienie silnego ramienia swojego towarzysza.

Poczuła, jak Samael odgarnia jej włosy z ramienia, odsłaniając skórę na jej szyi i składa na niej pocałunek tuż pod uchem. Przeszył ją rozkoszny dreszcz podniecenia. Pragnęła więcej, znacznie więcej. Jęknęła i przygryzła dolną wargę.

– Po mój nowy nabytek, zwłaszcza tak seksowny i obiecujący, warto jest się wybrać osobiście– odparł między pocałunkami spływającymi coraz to niżej po jej szyi na odkryte ramię.

Odwróciła się do niego i spojrzała w jego czekoladowe oczy, które podobno kiedyś błyszczały złocistym miodem przed jego upadkiem. Wplotła palce w jego ciemne, krótko ostrzyżone włosy. Jego dłonie objęły ją mocniej, przyciskając jej drobne ciało do siebie z dużą siłą. Ich usta zetknęły się w namiętnym i zachłannym pocałunku. Dłonie Upadłego błądziły po jej ciele zsuwając się z tali coraz niżej, zatrzymując się na jej pośladkach. Palce zacisnęły się na nich, powodując, iż dziewczyna jęknęła z podniecenia. Czuła w sobie narastający żar rozpalający jej ciało coraz bardziej. Przyjemny i błogi. Znała ten dotyk doskonale, gdyż sypiała z Samaelem wielokrotnie i teraz także miała na to ochotę. Wielką ochotę.

Tak bardzo pragnęła oddać mu po raz kolejny swoje ciało, chciała należeć tylko i wyłącznie do niego, być jego własnością. Chciała też, by i on był tylko jej. Może to i samolubne pragnienie, bo w końcu to sam diabeł we własnej osobie. Zdawała sobie więc sprawę z tego, że nie była jedyną jego kochanką, ale w tej krótkiej chwili namiętności należał wyłącznie do niej i tylko do niej.

Jedna z jego rąk wsunęła się pod koszulę nocną dziewczyny, by odnaleźć gumkę jej koronkowych majtek i rozpocząć pieszczotę, która miała za zadanie pchnąć ją ku przepaści przyjemnej rozkoszy. Odchyliła głowę i jęknęła.

– Jesteś pewna, że chcesz stać się moją służebnicą za nieśmiertelność i moją opiekę? – spytał, nie przerywając tego, co robił z rudowłosą dziewczyną.

– Tak– odpowiedziała jękliwie, a głos jej zadrżał nieznacznie.– Pragnę należeć do ciebie, Samaelu.

– A co z twoją siostrą?– dodał, sprowadzając ją nagle na ziemię z obłoków niebiańskich doznań.

Wtem odepchnęła go od siebie, jakby jego dotyk zaczął sprawiać jej ból. Całkowicie straciła chęci na jakiekolwiek łóżkowe igraszki.

– Ona mnie nie obchodzi– odparła ze złością, krzyżując ręce na piersi.– Jak dla mnie twoi anielscy bracia mogą się jej na dobre pozbyć. Nienawidzę jej.

Na przystojnej twarzy Samaela pojawił się nonszalancki uśmiech. Usiłował ponownie pocałować Nikolę...

Ech, to znaczy Sabinę. Nikola nadal nie umiała się obronić przed tak wielką siłą natarcia odczuć swojej bliźniaczki. Walczyła z tym, jak tylko mogła. Bezskutecznie.

Nie pozwoliła mi się znowu tknąć. Prychnęła zirytowana.

– Chcę tylko jej śmierci!– powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu.– Masz się jej pozbyć natychmiast, nie chcę już nigdy widzieć na oczy tej faryzeuszki!

Twarz Samaela stwardniała, a w oczach zabłysł ogień gniewu.

– Nie igraj ze mną, Sabino. – Złapał jej ramię przy łokciu i ścisnął, sprawiając przy tym ból. Jęknęła. – Żądania mogę stawiać jedynie ja! Zapamiętaj to sobie dobrze!

Sabina zrobiła minę cierpiętnicy i zdołała się wyrwać z jego uścisku. Pokora ujawniła się po chwili na jej twarzy. Zbliżyła się do niego i objęła w pasie diabła, krzyżując palce swoich dłoni na jego plecach. Ich twarze znalazły się bardzo blisko siebie.

– Przeprasza cię, Sam– kajała się przed nim. Nie chciała, by się na nią gniewał. Za bardzo go kochała i nie na rękę by jej było wypaść z jego łask, gdyż był jej jedyną przepustką do nieśmiertelności i ukrycia się przed morderczym zastępem aniołów z chóru Potęg. – Po prostu nie chcę, by mi przeszkadzała w moich planach. Chcę być sukubem. Twoim sukubem, a ona mogłaby oddalić mnie od tej drogi, którą dla mnie obrałeś.

Samael jeszcze przez chwilę patrzył tym twardym wzrokiem w oczy Sabiny, jakby zastanawiał się, czy dziewczyna mówi prawdę. Najwyraźniej ujrzał tam coś, co go przekonało.

– Dobrze, więc niech tak się właśnie stanie – powiedział, odsuwając ją od siebie.

Samael zamknął oczy i w skupieniu wypowiedział słowa w jakimś nieznanym jej języku. Po chwili trwającej kilkanaście sekund otworzył na powrót oczy i wbił spojrzenie czekoladowych oczu w Sabinę. Spojrzenie to było poważne tak jak jego mimika.

– Jeden z aniołów właśnie natrafił na jej ślad. Wkrótce umrze– odpowiedział beznamiętnie. W jego głowie jednak tliła się myśl, że szkoda będzie stracić kolejnego Kambiona, ponieważ to właśnie te istoty doskonale znały ludzką naturę. W końcu wychowywały się wśród zwykłych, niczego nie podejrzewających śmiertelników, znały ich zalety i wady, skrzętnie mogąc to właśnie wykorzystać do odebrania im świetności i czystości duszy.– Zadowolona?

Sabina uśmiechnęła się i chciała rzucić się diabłu na szyję, lecz ten ją powstrzymał stanowczym gestem dłoni.

– Teraz twoja kolej, moja droga– wyznał. Jego postawa wyrażała stanowczość, a zachowanie stało się niezmiernie oficjalne względem rudowłosej. Nie było w jego nastawieniu nawet krzty ludzkich uczuć, co zawsze przyprawiało Sabinę o dreszcz niepokoju, jednak diabeł umiał udawać człowieka i wykorzystywał swoją grę aktorską zawsze, kiedy uważał to za stosowne. To jednak już nie była ta chwila. – Dostałaś ode mnie znacznie więcej, niż na to zasługiwałaś.

Samael podszedł do drżącej z niepokoju dziewczyny. W jego oczach zapłonął ogień. Dosłownie.

Jego oczy stały się odzwierciedleniem samego dna Czeluści, gdzie dusze ludzkie płonęły na stosie. Gdzie spłonęły jego własne skrzydła anielskie, gdy upadł. Tam również spłonęła jego anielska natura, która uczyniła z niego zimnego i bezwzględnego demona gotowego skrzywdzić każdą istotę, przez którą znalazł się właśnie w tym miejscu. Był gotów zniszczyć wszystko, co miało związek z małpami, które miały więcej przywilejów, niż dostąpić mógł on sam.

Złożył pocałunek na ustach wystraszanej dziewczyny, jednak nie miał on nic wspólnego z namiętnością, która ich łączyła od dłuższego czasu. Pocałunek ten był zwykłym cmoknięciem w usta, lecz on nie oderwał swoich warg od wydatnych ust Sabiny. Sama nie mogła się od niego odsunąć, czując, jak jej ciało stało nieruchomo, jakby zahipnotyzowane i drętwe. Niestety nawet w obliczu tego, co właśnie zaczynało się dziać, jej umysł pozostał w pełni świadomy niemiłych zdarzeń, które niestety zawładnęły nią bez reszty.

Przez usta diabła wlewało się w ciało Sabiny ciepło, rozgrzewające ją od środka coraz bardziej i bardziej, i bardziej... Ogień, który ujrzała w jego oczach usiłował wtargnąć siłą do jej wnętrza rozpalając ciało i duszę. Rozprzestrzeniał się, wypalając wszystko, co znalazło się na jego drodze i siejąc spustoszenie. Dusza dziewczyny rozpadała się na kawałki, po czym sklejała się na nowo, niczym układanka rozsypanych puzzli, tworząc kogoś zupełnie innego, niż była wcześniej. Sprawiło jej to ból, którego nie mogłaby sobie wyobrazić nawet w najśmielszych koszmarach.

Nikola zaczęła krzyczeć, budząc się z przerażającego koszmaru.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania