Kara - część druga z dwóch (2/2)

<Polecam czytać nocą, bądź wieczorem. Lepszy klimat. :D Uczę się dopiero tworzyć sceny grozy, które mają przyprawić czytelnika gęsiej skórki, więc proszę o wyrozumiałość. Chciałbym nadmienić, że Kara się już kończy, lecz na jej podstawie powstanie jeszcze kilka powieści z Panem K.. Zapraszam do czytania ;) >

 

 

Miałem rację. Na samiuśkim krańcu korytarza, kierując się na lewo od drzwi z napisem „Wyjście”, stał malutki stolik kawowy, a na nim stos śnieżnobiałych kartek.

Przed śmiercią człowiek zaczyna dostrzegać kolory, barwy i dźwięki, których wcześniej nie zauważał – a wiem to z autopsji. Czuje się lekki, jakby wszystkie smutki, zmartwienia, a nawet grzechy zeszły z ciała, jak bród po kąpieli. Ma się czas na przemyślenia i ich spisanie (jak właśnie widzicie), bardzo dużo czasu. Nikomu się nie śpieszy, bo i dokąd? Panuje tu wszechobecny spokój, a jednocześnie Korytarz ten jest pełen życia.

Właśnie. Pełen życia, ale ci, którzy czytają tę notkę łatwo tego nie zrozumieją. Widzicie… Jestem tutaj całkowicie sam. Lecz czuję, że nigdy wcześniej nie byłem bliżej innych ludzi niż teraz. Dziwne, co nie?

Wróćmy jednak do mojej historii i wyjaśnienia, jak się tu znalazłem.

Po odbytej rozmowie z córką, poszedłem sprawdzić jej pokój i udowodnić jej, że nikogo takiego, jak Pan Koszmar, nie ma i nigdy nie będzie. „To tylko wytwór twojej wyobraźni”, powtarzałem „zwykły zmyślony przyjaciel, nic więcej”.

Ja w dzieciństwie też posiadałem zmyślonych kumpli, jednak nigdy nie miałem problemu z rozróżnieniem rzeczywistości. Tym bardziej nie chciałem, by Amy zapomniała, co jest w jej życiu najważniejsze. Odpowiedź jest prosta – PRAWDA. Świat marzeń jest fajny i zabawny i każde dziecko ma do niego prawo. Lecz Amy nie jest już dzieckiem i nie może sobie pozwolić na taki blamaż.

Czytałem, że kiedyś choroby psychiczne leczono poprzez zadawanie elektrowstrząsów. W skrócie – BÓLU. Dlatego postanowiłem sam podjąć kurację i ją wyleczyć nim przejdzie to w wyższe stadium (ten zwrot znałem z książki pt. "Zagadki umysłu"). Kary stawały się codziennością nawet za najmniejsze przewinienia. Nie posprzątanie – kara! Spóźnienie się do szkoły – kara! Choćby słowo o wymyślonym przyjacielu pomagającym w lekcjach – potrójna, kurwa, kara! Aż do skutku.

Teraz mam wrażenie, że z lekka przesadziłem, ale moje „wrażenie” i tak już nic nie zmieni. Stało się i nawet sam Pan Koszmar nie da rady tego cofnąć. Wszystko to trwało przez kilka tygodni, naprawdę długich tygodni, aż do pierwszego dnia maja, kiedy to po raz pierwszy spotkałem wymyślonego przyjaciela Amy w rzeczywistości.

Moja córeczka codziennie nie zważając na – jak to nazwała – kary cielesne, przypominała mi, że Pan K. - zabroniłem wymawiać jego imienia – nie pozwala na zadawanie bólu. Oczywiście udawałem, że tego nie słyszę, ale narzekające dziecko potrafi zaleźć za skórę.

Amy spała, albo udawała, żeby nie dawać mi podstaw do karania, więc włączyłem telewizor. Real grał z Barcą, moje dwa ulubione zespoły stanęły w szranki, by pokazać światu i mnie, kto jest prawdziwym królem footbolu. Zbliżała się połowa i ani jednej bramki, zapowiadał się dłuuugi mecz.

Wtem poczułem coś pod nogami, jakby włochata dłoń muskała moje skarpety. Przechyliłem się wprzód i ujrzałem szczura krzątającego się między stopami. Mówiąc szczerze, przeraziłem się jak nigdy. Z całej siły wykopałem pchlarza przed siebie, nie wstając z fotela, niczym Messi na stadionie. W głębi serca właśnie tak się poczułem i byłem z siebie dumny. Niestety między mną, a Leo była duża różnica, mu kibicowały tłumy, a jak strzelił gola, krzyczeli wniebogłosy.

Ja usłyszałem tylko cichy pisk szczura.

Wstałem z fotela, poszukałem wzrokiem gryzonia i w tej samej chwili usłyszałem ciche klaskanie. Ktoś bił mi brawo, a odgłos dochodził z sypialni Amy. W pierwszej chwili myślałem, że to ona. Później nabrałem podejrzeń, gdyż ona nigdy mi nie klaskała.

Stałem jak zamurowany przed fotelem, jednym uchem wciąż słuchając głosu komentatora meczu:

- Zapraszamy państwa na krótką przerwę, a po niej na kolejną dawkę emocji. Giganci, najwięksi z największych przecież też muszą odpocząć. - Na tym urwał i włączyła się głośna melodyjka rozpoczynająca reklamę. Oj, jak ja jej nie znosiłem.

Wyłączyłem telewizor i skierowałem się ku sypialni córki.

- Amy, czy to ty? - pytałem podchodząc do zamkniętych drzwi. - Nie żartuj sobie z taty! - Nikt nie odpowiedział.

Lekko uchyliłem drzwi. Zaskrzypiały, a klaskanie ucichło. Przez szczelinę widziałem rozkopaną pościel i śpiącą na niej dziewczynkę. Wyglądała przesłodko z rozpiętymi włosami, układającymi się na poduszce, jak fale.

- Chcesz mnie nastraszyć, smarkulo?! - wykrzyknąłem, wytrącając się z zamyślenia.

Otworzyłem drzwi całkowicie i już miałem wejść do środka, zadając kolejną dawkę klapsów dziewczynie, gdy między moimi nogami ponownie prześlizgnął się szczur. Tym razem był zbyt szybki i uniknął wszelkich moich wymachiwań nogą, jak wytresowany.

Podbiegł do lekko uchylonych drzwiczek ogromnej, starej szafy, którą osobiście stworzyłem za młodu. W zdobieniach w drewnie pomagał mi ojciec, lecz wszystko pozostałe było moją zasługą, długowieczność też. Takiego mebla już się nie kupi. Szajs jaki kupuje się dzisiaj w sklepach rozpadając się po kilku latach, a ta szafa miała szansę przetrwać jeszcze kilka pokoleń.

Szczur stanął na dwóch łapach, a przednimi sięgnął do przodu, jakby chciał złapać za drzwiczki od niej. Zrozumiałem jednak, że nie chciał złapać drzwi, lecz wskoczyć na rękę. Dłoń, która w tej samej chwili wychyliła się z szafy, tak aby gryzoń mógł po niej wejść i wpełznąć do rękawa czegoś co przypominało garnitur, lecz taki sponiewierany. Taki… w jakim zwykle chowano zmarłych. Dłoń była ciemna, a raczej czarna, jakby spopielona. Paznokcie nie w lepszym stanie, długie, pełne ziemi i brudów, aż strach było patrzeć.

Chciałem uciekać, ale stałem, jak zaczarowany, wryty w podłogę. Czułem, że wszystkie siły odpływają z mego ciała i pozostał tylko strach. Nigdy nie zapomnę tego uczucia. Przeszywający lęk, niczym ból w środku mnie i ogromny, nie do zniesienia ból głowy.

To coś – bo inaczej nie dało się tego określić – schowało swą dłoń z powrotem do szafy pełnej ubrań, a drzwiczki zaczęły się powoli otwierać, cholernie skrzypiąc. Ku mojemu zdziwieniu nikogo w środku nie było, a raczej nie było go widać. Do dziś nie wiem, czy schował się w głębi ubrań, czy po prostu - albo raczej - magicznie zniknął.

Wiem tyle, że coś zmusiło mnie bym do tej szafy wszedł. Coś albo ktoś. Obudziłem się tutaj, w ciemnym korytarzu bez żadnej żywej duszy. Długi na kilkanaście metrów pseudo pokój, z jednym stolikiem kawowym pełnym śnieżnobiałych kartek, jednym długopisem oraz krzesłem. Wyglądał jak typowa poczekalnia w urzędach po zamknięciu. Wychodziło stąd kilka drzwi z czego jedne z napisem „Pan K.”, a pod nim krótka notka pisana ręcznie: „Wpierw dokończ tutaj, żeby nie żałować tam”. Na ścianach widniały zdjęcia, lecz wszystkie przedstawiały portret tego samego mężczyzny.

Skądś znałem tą twarz.

Po kilku godzinach spędzonych tutaj (choć mogły być to też dni, kompletnie nie czuć tutaj czasu) przypomniałem sobie go. Za każdym razem śniłem o nim w dzieciństwie, lecz wtedy znalazłem na niego sposób, niezawodne lekarstwo. To bardzo proste, trzeba tylko…

 

O nie! Tekst się zmazuje! Sam! Nie wiem, co robić, drzwi z napisem „Pan K.” się otworzyły, lecz widać tylko ciemną pustkę. Czy skończył mi się czas? Chyba nie pozwoli mi napisać czegokolwiek o nim. Nie mogę dalej pisać.

Przepraszam Amy, za wszystko. Po prostu przepraszam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Karo 30.05.2016
    Dzięki za anonimka ;)
  • Ginny 30.05.2016
    szura - szczura
    Dłoń była ciemna, a raczej czarna jakby spopielona. - wydaje mi się, że po "czarna" przecinek, ale nie jestem pewna :/
    Kurde, nie spodziewałam się takiego zakończenia, myślałam, że wyjaśnisz co to za niezawodne lekarstwo ;) 5, jak zwykle :>
  • Karo 30.05.2016
    Dziękuję ;)
    Wyjaśnię to, ale już w innej powieści.
  • Angela 30.05.2016
    " nie byłem innych ludzi niż teraz." - zjadłeś chyba wyraz "bliżej"
    " poszukałem wzrokiem gryzonie" - chyba był jeden, więc "gryzonia"
    Ciekawie zakończona historia, otwierająca furtkę do następnych : ) 5
  • Karo 30.05.2016
    Dziękuję ;)
  • alfonsyna 30.05.2016
    Tym razem chyba pisałeś i wrzucałeś na szybko, bo nazbierało Ci się naprawdę sporo błędów. Od tego może właśnie zacznę:
    "stos śnieżno białych kartek" - śnieżnobiałych
    "jednocześnie Korytarz ten" - tak się mi wydaje, że "korytarz" raczej powinien być małą literą, chyba że chciałeś podkreślić jakąś jego wyjątkowość
    "Lecz czuję, że nigdy wcześniej nie byłem innych ludzi niż teraz" - coś nie wyszło w tym zdaniu, zdecydowanie czegoś tam brak :)
    "Ja w dzieciństwie też miałem swych zmyślonych kumpli, jednak nigdy nie miałem problemu" - "swych" można wyrzucić, postarałabym się też nie powtarzać "miałem" x2
    "Nie chciałem tym bardziej" - szyk - lepiej, wg mnie, płynniej brzmiałoby "Tym bardziej nie chciałem"
    "książki pt. Zagadki umysłu" - tytuł książki powinien być w cudzysłowiu
    "nawet za najmniejsze wystąpienia" - za wystąpienia raczej nie, myślę, że miałeś tu na myśli raczej "przewinienia"
    "Nieposprzątanie – kara" - nie posprzątanie - osobno
    "narzekające dziecko potrafi zaleś za skórę" - nie "zaleś" bo to odmiana słowa "zalesić", tylko raczej "zaleźć" :)
    "ujrzałem szura krzątającego się" - szczura
    "Mówiąc szczerzę" - szczerze
    "Wstałem z fotela i poszukałem wzrokiem gryzonie i w tej samej chwili" - gryzonia, no i to pierwsze "i" zastąpiłabym jednak przecinkiem
    "Ktoś był mi brawo" - bił
    "układającymi się po poduszce" - dałabym "na" zamiast "po" - będzie brzmiało lepiej
    "Szajstwa jakie kupuje się dzisiaj w sklepach rozpadając się po kilku latach" - nie wiem, czy słowo "szajstwa" w ogóle istnieje poza językiem potocznym, zmieniłabym to na "szajs" - "Szajs, jaki kupuje się dzisiaj w sklepach rozpada się..."
    "wpełznąć rękawa czegoś" - do rękawa
    "Tekst się marze" - chodziło o to, że się "zmazuje", więc albo dałabym jednak "zmazuje" albo "maże", albo po prostu - "znika"
    To są takie "błędy z pośpiechu", więc naprawdę można ich było uniknąć, staraj się jednak nad tym popracować, bo potem ktoś tak upierdliwy jak ja nie może się skupić na fabule. XD
    No nic, trochę jednak liczyłam na to, że jakoś bardziej się w tym rozwiniesz, ale historia z założenia krótka miała być, więc niejako rozumiem, że wyszła w ten sposób. Niemniej, pewnie bardziej by na mnie podziałała, gdyby była bardziej rozbudowana - gęsiej skórki nie miałam, bo łatwo mi było przewidzieć niektóre fragmenty, no i samego Pana K. było w tym jakoś niewiele, nad czym trochę ubolewam, jednak ta otwarta furtka na końcu daje jeszcze jakąś nadzieję. ;)
    Zakładając, że musiałabym jednak ocenę zaniżyć, to nie zostawię żadnej. :)
  • Karo 30.05.2016
    Alfonsyna Korytarz napisałem specjalnie z dużej (ponieważ on nosi taką nazwę - później będzie więcej o tym)
    Dziękuję za twój poświęcony czas ;) niestety nie mam zbyt dużo czasu na pisanie, a co dopiero na poprawę... Niestety. Dlatego przepraszam za do z całego serca.
    jeszcze raz dziękuję ;)
  • KarolaKorman 02.06.2016
    ,, przyprawić czytelnika gęsiej skórki,'' - czytelnika o gęsią skórkę
    ,, mu kibicowały tłumy, '' - jemu
    Raczej zmarłych nie chowa się w sponiewieranych garniturach :)
    Podobała mi się całość, choć też czułam niedosyt, ale pocieszam się tym, że chcesz coś więcej napisać o Panu K, 5 :)
  • Karo 02.06.2016
    Chodzi o sam garnitur ;)
    dzięki
  • ausek 02.06.2016
    No właśnie, dalej czuję niedosyt... Czekam na inne Twoje teksty. :) 5
  • Karo 03.06.2016
    dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania