Kara nagrodą

Doradca zawodowy spotyka się z wieloma skomplikowanymi problemami. Do najważniejszych jego zadań należy dopasowanie człowieka do wykonywanej pracy. Niestety nie jest odwrotnie i górnolotnie, jak większości kandydatom na pracowników się wydaje. Nikt nie potrafi wyjaśnić pochodzenia przekonania, że do obowiązków doradcy należy odkrycie u chętnego najlepszych predyspozycji psychicznych i fizycznych potrzebnych do wykonywania określonego rodzaju pracy. Problem leży równomiernie po stronie pracodawcy jak i pracownika. Pierwszemu się wydaje, że wystarczy zgłosić ofertę z najniższą krajową i kiepskimi warunkami pracy, a chętni, wysoko wykwalifikowani pracownicy, będą walić drzwiami i oknami. Natomiast osoba poszukująca zatrudnienia ma nadzieję na otrzymanie pracy z wysokim wynagrodzeniem, perspektywami awansu i dobrymi warunkami socjalnymi. Dochodzą jeszcze złudzenia w rodzaju docenienia wysiłku, mądrego kierownictwa, wspaniałej atmosfery w pracy, życzliwych współpracowników i pracowitych kumatych podwładnych.

Właśnie między takim młotem, a kowadłem jest umiejscowiony doradca zawodowy, który jest winny wszelkiemu złu powstałemu w stosunku pracy osoby skierowanej. Dlatego od osoby wykonywującej tak odpowiedzialny zawód, wymaga się wysokich kwalifikacji i znajomości ludzkiej psychiki. Jednak po długotrwałym patrzeniu na „ręce” takiej osobie, rodzi się pytanie.

- Dlaczego w roli doradcy zawodowego nie zatrudnia się wróżki?

Takiej osobie wystarczyłby kontakt wzrokowy z zainteresowanym pracownikiem, oferta pracy sporządzona własnoręcznie przez pracodawcę, lub jego namiestnika. Następnie „gałowanie” w kryształową kulę i po chwili wszystko wiadomo, nadaje się albo nie. Prawda, jakie to proste, nie potrzeba drogiego sprzętu elektronicznego, odpada jego serwisowanie i znika problem systemu operacyjnego, który potrafi się zawieszać. Aktualizację oprogramowania, też możemy sobie wtedy darować.

Jednak pomimo przyjęcia tak nowoczesnych metod kierowania chętnych do pracy, doradcy zawodowi wróżbici spotykają się z czynnikiem dynamicznym. Osobom, którym żargon zawodowy pochodzący z tego środowiska nie jest znany, przytoczę przykład, co dokładnie pod tą nazwą się kryje.

Kara więzienia za obrazę przedstawiciela publicznego, została przez kandydata odbyta. I bardzo dobrze, że tak się stało, ponieważ nie można pluć na władzę, mówiąc prawdę.

- Jesteście głupi, lub debile, albo idioci.

Takim sposobem uniemożliwia się osobom zajmującym najważniejsze stanowiska w państwie, sprawowanie swych funkcji godnie, cokolwiek to znaczy.

Zainteresowany, tak jak doradca nie mieli złudzeń, co do zatrudnienia go na stanowisku wymagającego zaświadczenia o nie karalności i takie wakaty nie zostały uwzględnione. Przedstawiciel urzędu wyposażony w najnowocześniejszy dotykowy model kryształowej kuli, zapoznał się z kolejną ofertą i popatrzył w oczka chętnemu na objęcie wolnego stanowiska pracy. Robota miała być wprost idealna dla byłego skazańca i z racji posiadania w sobie pełnych predyspozycji, został do niej skierowany. Jednak jeszcze tego samego dnia zdążył wrócić i złożyć reklamację na doradcę zawodowego. W związku z tym, że był to pierwszy przypadek nie wstrzelenia się w ofertę, powołano w trybie natychmiastowym komisję śledczą tutejszego urzędu.

Przewodniczącą komisji została wróżąca Cyganka, pałętająca się bezczelnie po korytarzach urzędu i ofiarująca swoje usługi urzędnikom podczas wymagającej skupienia pracy. Jednak to osoba bezstronna, posiadająca odpowiednie wrodzone kwalifikacje i niepowiązana z żadnym ugrupowaniem politycznym dzierżącym kiedykolwiek władzę w kraju. W skład komisji weszli jeszcze dyrektorzy departamentów, podsekretarze stanu i akredytowani ambasadorzy urzędów z zaprzyjaźnionych partnerskich miast.

Pokrzywdzony został poproszony o zajęcie miejsca przy białej tablicy, na której miał wypisać czarnym markerem w punktach wszystkie usterki doradcy zawodowego. Jednak jego językiem komunikatywnym była więzienna „grypsera”, która była nie zrozumiała przez członków komisji, ponieważ system sprawiedliwości nie zdążył ich jeszcze przeszkolić poprzez umieszczenie w ciupie. Dlatego poniechano pisemnego sposobu składania reklamacji i zastosowano wariant prelekcji.

Pokrzywdzony stojąc przed obliczem komisji, opowiedział jak przebiegała rozmowa rekrutacyjna w biurze właściciela zakładu pracy.

- Ze skierowaniem poszedłem prosto do firmy, tam w sekretariacie bieda aż piszczy. Szefa nawet nie stać na sekretarkę i z oszczędności zakupił sobie taką elektroniczną, nawet ksero musi obsługiwać osobiście. Dlatego pierwsze wrażenie pracodawca na mnie zrobił złe, a dalej było jeszcze gorzej. Gościu siedział przy swoim biurku z zabandażowaną głową, zaprosił mnie na fotel i o wszystko wypytał. Kiedy zakończyłem omawianie swoich zalet i przebiegu kariery zawodowej oraz spędzania wolnego czasu podczas odbywania kary. Ten jak skończyłem mówić, wypalił.

- Proszę popraw mnie, jeżeli się nie mylę, dzienna stawka żywieniowa w więzieniu jest znacznie wyższa niż w szpitalach i jedzenie miałeś za darmo. Jeszcze należało ci się leczenie, ubranie, obuwie, spanie, środki czystości, wyprowadzanie na spacery i to wszystko gratis. Dodatkowo siedziałeś sobie w oświetlonym, ciepłym pomieszczeniu, oglądałeś telewizor, słuchałeś radia i nic ciebie to nie kosztowało. Teraz postaw się w mojej sytuacji płacę za pranie, sprzątanie, gotowanie, prąd, gaz, ogrzewanie, czynsz, podatki, bilety na przejazd, paliwo, części. Jestem zmuszony kupować jedzenie, picie, sprzęt AGD, ubranie, obuwie, talerze, łyżki, firanki, zasłony i całą masę innych rzeczy. Wobec tego, kto tu jest karany, pracujący i płacący podatki czy więzień. Jeszcze na dodatek rano dostałem w łeb i portfel z dokumentami mi ukradli.

- Dalej nie słuchałem wyszedłem, przecież to świr i ja miałbym u takiego pracować!

Komisja uznała w swoim podsumowaniu, że pracodawca w tym dniu przechodził załamanie nerwowe, którego przyczyną musiał być zbyt ciasno założony bandaż na głowie. Dodatkowo ostatnie nowelizacje ustaw karno-skarbowych w środowisku biznesowym doprowadzały osoby czytające ze zrozumieniem do silnego bólu głowy. Członkom komisji doskonale znany jest problem powstawania katastrof, na które zawsze składa się wiele czynników i w tym przypadku tak było.

Reklamację petenta odrzucono, ponieważ stojąc trzy metry przed komisją i wysłuchując rozmów członków, podstępnie obraził podsumowując ich ciężką pracę pół wulgaryzmem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 17.04.2017
    Ciekawe podejście, fajnie i z głowa przedstawione ;) 5
  • ówczesny 17.04.2017
    Natalia, wróciłaś?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania