Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Karczma "Płynna wena" Punkt widzenia część 15

Karczma "Płynna wena" Punkt widzenia część 15

 

Kiedy otwarłem drzwi, pierwsze co mnie uderzyło, a w zasadzie nie mnie, ale moje uszy to dźwięki muzyki, którą dobrze znałem. Te paskudne elfie wrzaski, które te pomioty uważały za muzykę, a której granie było zakazane. Muszę przyznać, że dawno już nie słyszałem czegoś takiego. Jak widzę, tu na głębokiej prowincji tubylcy za nic mają prawo i trójka grajków grała, jakby o tym nie wiedziała. To zdumiało mnie tak bardzo, że aż zgrzytnąłem zębami. Co gorsza, jak widziałem, nikt przeciw temu nie oponował.

W barze nie było zbyt wielu ludzi, ale moją uwagę zwróciła kilkuosobowa grupa siedząca przy największym stoliku. Patrzyłem i oczom nie wierzyłem. Elfy, krasnale, gnomy, a nawet orki siedziały sobie, popijając wino i piwo. To kurwa skandal. Przecież już dawno zakazano tej hołocie przebywania w karczmach, czy innych podobnych lokalach. A oni tu sobie spokojnie jedzą i piją. Przy kolejnym stoliku siedziało trzech starszych mężczyzn, których od razu poznałem. Czarodzieje, czyli kolejni szubrawcy i heretycy pałający się czarną magią. A co gorsza znałem symbole, które mieli na piersiach. To Bractwo Opowi, na północy już prawie wytępione, ale tu w tym wsiowym syfie jak widzę, nadal praktykują swoje obrzydliwe obrzędy.

Dla mnie brata i rycerza zakonu Białego Światła symbolizującego pokorę, czystość, a także niosącego światło tym wszystkim, którzy go jeszcze nie znają, zarówno ta muzyka zakazana od dawna, jak i banda śmierdzieli i mutantów była tym miejscu czymś niepojętym i wymagała natychmiastowej reakcji. Kto to widział, żeby taki pomiot jak elf, czy ork siedział przy jednym stole z człowiekiem.

 

Pamiętam słowa wielkiego mistrza zakonu Artusa, który powtarzał nie raz:

 

– „Markiz, te kurewskie Niziołki, te elfy, gnomy i czarodzieje to diabły wcielone, które są jak zaraza i musimy ich zabijać, tępić na każdym kroku. To oni są naszymi największymi wrogami szczególnie na prowincji, gdzie władza zakonu nie jest jeszcze wystarczająca, a ludzie boją się bardziej ich, niż nas i dlatego trzeba tę hołotę tępić na każdym kroku. Dopóki nie wykończymy tych nieludzi, nie będziemy rządzić południem, gdzie nadal Niziołki, elfy czy inne psy, jeszcze panoszą się po naszej ziemi. A ludzie, którzy tu mieszkają, są otoczeni przez te paskudne twory i pozbawieni naszej opieki”

 

Te słowa, które usłyszałem prawie dziesięć lat temu, dalej były moim przesłaniem i nadal niestety były aktualne.

Nie powiem, byłem już nie raz na pierwszej linii ognia, choćby kiedy niszczyliśmy elfy, którym się wydawało, że ich dzielnice w dużych miastach są i będą zawsze ich, albo krasnale, którym wydawało się, że są mocniejsi od nas. Walki nie były łatwe, ale w końcu wyrznęliśmy to plugastwo tak, że resztki uciekły na prowincję.

My Bracia Zakonu wiedzieliśmy jedno. Jeśli chcemy dalej rządzić w tej krainie, musimy wytępić to plugastwo raz na zawsze, czyli przejąc władzę najpierw nad dużymi miastami, a potem tymi mniejszymi na prowincji, a to oznaczało, że musimy być bardzo czujni. To było nasze przesłanie i nasza praca. Zakon musiał pokazać innym, że ludzie są władcami tych krain, a wszyscy inni mogą być tylko poddanymi, albo martwymi.

Wracałem właśnie z misji, która powierzył mi zakon. Byłem zmęczony i znużony, a tu kurwa akurat musiałem trafić na tych padalców.

Podszedłem do barku i poprosiłem o piwo. Na razie nie wyglądało na to, że ktoś zwrócił na mnie uwagę, choć mój strój i widniejący na nim znak powinien dać im do myślenia.

Miałem dobry słuch i dłuższej chwili usłyszałem, jak nazywali się ci, których miałem za chwilę wykończyć. Shogun, Bajkopisarz, Angela, pasja, kocwiaczek, Hope, Maurycy, Akwadar, Dekaos, Szpilka, Harem, Bożena, bogumił, Puchacz, Ozar, Hope. Cóż za dziwaczne imiona. Elfy, krasnale, gnomy i cholera wie co jeszcze a do tego jeden, który wyglądał na człowieka. Dopiłem piwo, potem drugie i trzecie, czym spokojnie nie zwracając na siebie uwagi, wyszedłem na zewnątrz.

Przed oberżą stał mój koń i tu miałem wszystko, to co było mi potrzebne, czyli oburęczny miecz, hełm i tarczę. Kiedy już byłem gotowy, pozostało tylko uaktywnić magicznie miecz i tarczę, a także wzmocnić siebie. Nie użyłem zbyt wielkiej magii, bo jak mi się wydawało, nie było sensu dla tej bandy pozbawiać się mocy.

W karczmie nagle zapanowała cisza. Ozar wstał i już miał ruszyć, kiedy dwaj czarodzieje nie wiadomo jak znaleźli się tuż za nim. Shogun i Puchacz wyciągnęli swoje kostury.

– Nie trzeba, dam radę – krzyknął Ozar.

– Nie dasz – głos Puchacza był bardzo stanowczy.

– Dam. To nie wasza sprawa, mam porachunki z takimi jak on.

– Wiedźminie, znam twoje umiejętności i wiem, co potrafisz. Może i zwykłemu braciszkowi dałbyś radę, ale ten to mistrz zakonu. Nie dość, że wyszkolony perfekcyjnie to jeszcze ma magiczny oręż, a do tego używa wysokiej magii, a nie prymitywnych znaków jak ty – tym razem odezwał się Shogun.

– Da...

– Zamknij się, bo nie ma czasu. Możesz z nim walczyć, ale my osłonimy cię przed magią. Kiedy wejdzie, uważaj na siebie i staraj się unikać szczególnie jego tarczy, bo ta jest naładowana magią znacznie więcej niż miecz. To ich stara sztuczka.

W tej samej chwili obie elfki Angela i Bożena sięgnęły po swoje łuki, nałożyły srebrne strzały i stojąc z tyłu, naciągnęły cięciwy, a krasnale Szpilka, Maurycy, Akwadar i bogumił uchwycili w dłonie swoje topory.

 

Powoli wszedłem do baru i wyciągnąłem miecz.

Panowała całkowita cisza. Wyglądało na to, że wszyscy już wiedzieli, że czas spokojnego spożywania posiłku dobiegł końca. Jednak mimo że stałem z bronią w ręku, z siedzących podniósł się tylko jeden, wyglądający na człowieka. Był wysoki, żylasty i nie wyglądał na przestraszonego. Co mnie zdziwiło miał na plecach dwa miecze. Na plecach to dziwne, bo zazwyczaj nikt tam nie nosił broni. Pewnie jakiś odmieniec pomyślałem.

– Jestem Ozar z Cymerii – rzekł i jego głos dotarł do mnie w tej dziwnej ciszy. Kiedy usłyszałem te słowa, coś nagle do mnie dotarło i już po chwili wiedziałem, kim jest ów człowiek.

– Wiem, kim jesteś. Jesteś Wiedźminem, mutantem i potworem stworzonym do walki z innymi potworami, więc wcale mnie nie dziwi, że siedzisz razem z tymi plugawymi. Jesteś takim samym diabelskim pomiotem jak ta zgraja – krzyknąłem głośno, tak żeby wszyscy inni usłyszeli moje zdanie.

– Nie chcę walczyć, ci tutaj to elfy, krasnale i czarodzieje. Nie masz prawa ich atakować ani zabijać, bo prawo tej krainy zapewnia im spokojne życie, a twój zakon tu nie rządzi – jego słowa wypowiadane tak spokojnym głosem tylko mnie utwierdziły w postanowieniu oczyszczenia tej karczmy, a i zapewne okolicy od tych mutantów.

– I kto to mówi! Mutant, który nawet nie jest człowiekiem, a zwykłym potworem, nie człowiekiem, choć na takiego wygląda. Ozar, zginiesz razem z nimi, bo taki twój los odmieńcze. My zakonnicy właśnie takich jak ty i te zwierzaki obok unicestwiamy dla dobra ludzkości. Nie jesteście warci żyć pośród nas. Kończmy, bo mam też inne sprawy – po tych słowach ruszyłem do przodu. Trzymałem miecz w górze, nie chcąc atakować. Byłem ciekawy, czy ów wiedźmin odważy się wyciągnąć swój. Jak się szybko przekonałem, odważył się i stanął tuż przede mną.

– Jeszcze raz proszę, odejdź i daj nam spokojnie zjeść posiłek.

Nie zamierzałem odpowiadać, bo i po co. Ruszyłem do przodu i zamachnąłem się mieczem, jednocześnie wysuwając do przodu tarczę. O dziwo wiedźmin zręcznie odbił cięcie i jego ostrze trafiło w tarcze. Nie powiem, lekko mnie zaskoczył. Widać było, że coś tam potrafi. Po chwili natarłem ponownie, wykorzystując swoją siłę, jednak oba ciecia, które wydawały mi się całkiem dobre i wierzcie mi takie były trafiły w próżnię. Od razu poniechałem długiego ostrza, rzucając go na ziemię. Tu był niezbyt przydatny. Wyciągnąłem z pochwy krótsze ostrze i stanąłem w rozkroku. Wyglądało na to, że przyjdzie mi tu stoczyć pojedynek, choć wcale nie miałem zamiaru. Chciałem szybko wybić to stado mutantów i jechać dalej. Niestety ten pokurcz stał i wcale nie chciał dać się trafić.

– Cóż – pomyślałem – na nic tu siła, trzeba spróbować sztuczek, które już nie raz uratowały mi dupsko. Skoczyłem do przodu, starając się uderzyć od dołu tarczą, a od góry mieczem. O dziwo wiedźmin upadł na podłogę, a potem w iście cyrkowym skoku stanął na nogi dobre dwa metry dalej.

 

Na tym na razie zakończyłem i mam propozycję, może ktoś pociągnie dalej? To takie trochę wiedźmińskie ala Sapkowski, ale można pójść w różne strony, czyli Demony, Bogowie, Czarni Jeźdźcy, czy inne istoty np. wezwane przez zakonnika, z którymi przyjdzie się zmierzyć Ozarowi, elfom, krasnoludom i czarodziejom. Pełna dowolność.

Jak nie będzie chętnych, to napisze zakończenie.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (50)

  • bogumil1 24.04.2020
    Toś pojechał Ozarze na całego.
  • Ozar 24.04.2020
    Bogumił Czy ja wiem, czy szeroko. Wzorem do pisania był dla mnie Zakon Białej Róży z sagi o wiedźminie Sapkowskiego. Ci bracia rycerze nienawidzili nieludzi a także samego Geralda, a nawet zabili kapłankę Neneke, mimo że była przez ludzi otoczona czcią.
  • bogumil1 24.04.2020
    Ozar oglądałem kiedyś Wiedźmina, już dawno, ale już sobie dobrze nie przypominam, zdawało mi się, że on był człowiekiem, a nie czymś pośrednim. W tym filmie grała chyba Agata Buzek. Książki nie czytałem, to mi się dość trudno odnieść do tych niektórych porównać. Boję się, że ktoś kto nie parał się w ogóle fantastyką, a w szczególności nie czytał Sapkowskiego, może zupełnie nie zrozumieć sensu tego tekstu.
  • Ozar 24.04.2020
    bogumil1 Masz racje ktoś nie znający Sapkowskiego może być lekko zagubiony. Co do wiedźmina to on był takim zmutowanym człowiekiem, gdzie mutacje miały poprawić jego wzrok, słuch, powonienie a także ruchy i zwinność. Dla jednych był człowiekiem a dla innych mutantem, a dla jeszcze innych potworem. Wszystko zależy od tego kto go opisywał.
  • syczek 24.04.2020
    Bywa, że jakieś ćwoki nie rozumieją pojęcia powieść - lustro :)))
    W tym wypadku opko - lustro.
    Zgrabnie Ozar.
  • Ozar 24.04.2020
    syczek No czy lustro trudno mi powiedzieć, bo to zależy bardziej od odbiorcy niż autora.
    "Powieść to lustro, z którym idziesz wielką drogą. Odzwierciedla ono albo błękit nieba, albo brudne kałuże i wyboje.
    Stendhal
  • Shogun 24.04.2020
    No no, zaskoczyłeś mnie Ozarze i to pozytywnie. Myślałem, że będzie to opko o tematyce historycznej, a tu proszę fantasy ala Sapokowski :D
    Bardzo ciekawie. Podoba mi się :)
  • Ozar 24.04.2020
    Shogun dziękuje.U mnie jest tak, że historia to moje hobby, a fantasy to moja miłość. Niestety w prozie lepiej mi wychodzą teksty wojenne np. z II wś, niż fantasy.
  • syczek 24.04.2020
    Znam jeszcze parę innych powieści w tej konwencji. Choćby "Ludzie bezdomni" Żeromskiego.
    I masz rację. Ty napisałeś, a odbiór mój. :)
  • Ozar 24.04.2020
    Akurat "Ludzie bezdomni" dla mnie to super tekst z wielu powodów, ale najważniejszy to taki, że jakby tak spojrzeć choćby na opis tamtych czasów, wszechwładzy Żydów, Niemców to można go bardzo szybko i łatwo porównać do tego, co mamy teraz. Szczególnie lata 90-te i słynne "prywatyzacje" to wypisz wymaluj taka Łódź Żeromskiego tylko w innej skali. I tam i tu praktycznie przemysły i kasę przejęli obcy. Czyli "historia kołem się toczy". Niestety.
  • syczek 24.04.2020
    Nie zajmowałem się oceną treści "Ludzi bezdomnych" tylko typem powieści.
    I nie wnikam w spiskowe teorie, które mnie śmieszą, a którymi żyjesz, więc możesz mi je darować. :)
  • Ozar 24.04.2020
    OK. Jak wola, ale nie uważasz że bez nich świat byłby z lekka nudny?
  • syczek 24.04.2020
    To prawda, tylko nigdy nie będą dla metodologią do poznawania historii.
  • Ozar 24.04.2020
    Tu masz rację. jednak czasami takie teorię stają się faktami.
  • syczek 24.04.2020
    Ozar Owszem, ale są marginesem, a nie wyjaśnianiem zdarzeń historycznych zawsze i wszędzie, a Ty tak robisz.
  • Ozar 24.04.2020
    syczek E nie przesadzaj, co najwyżej daje jakieś hasło do dysksji nic więcej, albo pisze uczciwie że to i to jest moim zdaniem, a nie dogmatem.
  • syczek 24.04.2020
    Ozar Wybacz Ozar, ale nie jestem tu od wczoraj.
    Nie jestem też oszołomem, aby nawracać ludzi na swoje zdanie.
    Jeśli jest Ci z tym dobrze i Twój światopogląd jest dla Ciebie spójny i jedyny, to Twoja sprawa.
  • Ozar 24.04.2020
    syczek syczek No ja tu jestem od 4 lat ale twój login jakoś mi nic nie mówi, a jak spojrzałem wrzuciłeś tu 1 tekst
  • Ozar 24.04.2020
    A ja prawie 200
  • syczek 24.04.2020
    Ozar Oj Ozar, Ozar... :)))
  • Ozar 24.04.2020
    syczek Dobra zakładam że poprzednio miałeś inny. Sorka nie kojarzę cię. Mera Culpa.
  • syczek 24.04.2020
    mnie*
  • A. Hope.S 24.04.2020
    Ozar - masz w tekście dwa razy Hope - mianowałeś mnie podwójnie. Co za zaszczyt mnie kopnął. :) Tekst ciekawy, chociaż nie moje klimaty. Pozdrawiam. :)
  • Ozar 24.04.2020
    Poważnie! No to juz tak zostanie hahahahah.
  • Kocwiaczek 24.04.2020
    Bo Hope nigdy za wiele:) Zgrabny tekst Ozar. Aż mi się przypomniały wszystkie nocki z Geraltem zarwane ;)
  • Ozar 25.04.2020
    Kocwiaczek dziękuje za wizyte. No ja też i czytałem i grałem w Wiedźmina i było to wielkie przeżycie.
  • Kocwiaczek 25.04.2020
    Ozar gra aż tak mnie nie wciągnęła, chyba do połowy pierwszej doszłam tylko, chociaż muszę przyznać, że muzyka i ataki potworów w ciemnych miejscach sprawiały, że serce mi biło jak oszalałe.
  • Ozar 25.04.2020
    Kocwiaczek No ja grałem w wiedźmina , ale potem pojawiły się w chyba Dziki Don takie graficzne kosmosy, że mój komputer umarł i skończyło się granie. Ale 1 i 2 uważam za całkiem dobre. A jeśli chodzi o sam tekst, to akurat udało mi się wysłuchać na YouTube chyba wszystkich odcinków Geralda łącznie z samą końcówką gdzie Gerald z Yenefer i ciri stworzyli rodzinę. Teraz już tego nie ma bo wywalono wsio z YouTube i tylko można wysłuchać za kasę.
  • Kocwiaczek 25.04.2020
    Ozar bo tam można było wybierać ścieżki i gra miała kilka różnych możliwych zakończeń. Też wysłuchałam na yt kilka jak już mi ochota na granie odeszła.
  • Ozar 25.04.2020
    Kocwiaczek No rzeczywiście gra a sam tekst to całkiem inna bajka. Tekst jest dużo ciekawszy i bardziej mądry a gra to w zasadzie tylko sieczka, idziesz i zabijasz wszystko co się rusza. To tak jak reżyser zrobił z powieści Tolkiena totalna sieczkę, wywalił magie i w zasadzie film Władcy Pierścieni to film wojenny a nie takie było przesłanie autora. O poprzedniej książce czy krasnali i smoku nawet nie wspomnę bo tam tylko jest sama walka. czyli Hobbit.
  • Kocwiaczek 25.04.2020
    Ozar uwielbiałam Hobbita. W sumie to była moja lektura szkolna :) ale przeczytałam jednym tchem. Jednak co książka to książka. Film odbiera pole wyobraźni. A jak sobie to samemu człowiek w głowie wizualizował, to było zupełnie inaczej niż w filmie. Dlatego czasem lepiej najpierw czytać, a potem oglądać. Znasz wtedy drugie dno historii i zamysł autora.
  • Ozar 25.04.2020
    Kocwiaczek Dlatego dla mnie film jest o wiele gorszy od tekstu Tolkiena.
  • Kocwiaczek 25.04.2020
    Ozar jak większość filmów na podstawie książek.
  • Ozar 25.04.2020
    Kocwiaczek No niestety tak, zazwyczaj sa gorsze od powieści na podstawie których powstały.
  • Shogun 25.04.2020
    Kocwiaczek oj nazwisko Tolkiena mnie przywołało :D
  • Ozar 25.04.2020
    Shogun A jak twoje zdanie na temat filmów? Bo ja uważam, że zrobiono z fantasy sieczkę i tylko sie tłuką i tłuką a samej fantasy prawie nie ma.
  • Ozar 25.04.2020
    Zresztą czego tu wymagać = reżyser kręcił do tej pory Horrory!
  • Shogun 25.04.2020
    Ozar cóż, poniekąd się zgodzę, chciałoby się więcej magii, świata, lecz jednak wersję filmowe ograniczają. Poza tym trzeba brać też pod uwagę, że pokazują momenty najbardziej epickie i wartkie, po to aby przyciągnąć widzów. No a jak wiadomo, walki dobrze się sprzedają. Osobiście o wiele bardziej wolę starą trylogię WP niż Hobbita. WP ma jednak bardziej mroczny i dojrzały klimat niż Hobbit i to mnie bardziej urzekło.
    Oczywiście adaptację filmowe nie umywają się do książek, ale mimo wszystko uważam, że trylogia wypada dobrze i pozostanie jedną z najlepszych jeszcze przez długi czas.
  • Ozar 25.04.2020
    Shogun Nie. Tam z wersji tzw. reżyserskiej wycięto kilka scen magii, choćby walkę Gandalfa z Sarumanem i kilka innych.Dla mnie fantasy bez magii, to jak żołnierz bez karabinu. Nie ma sensu żadnego. Fantasy to jakby dwie sprawy: magia i droga, reszta to dodatki.
  • Shogun 25.04.2020
    Ozar a to prawda, akurat miałem przyjemność oglądać całą trylogię razem z wyciętymi scenami, no i przyznać trzeba, że trochę wycieli. Elementy magiczne są, ale prawda, chciałoby się więcej. Dlatego najlepiej czytać książki tam magii i elementów fantasy jest od groma :D
    Polecam przeczytać Silmarillion o ile nie miałeś okazji. Ja to dzieło nazywam swoistą Biblią Śródziemia, lub Biblią uniwersum. Naprawdę, fantasy na najwyższym poziomie.
  • Ozar 25.04.2020
    Shogun czytałem choć przyznam że trudno to przebrnąć, ale właśnie w tym tekście widać geniusz Tolkiena.
  • Shogun 25.04.2020
    Ozar ciężkie to jest, trzeba przyznać, ale mimo wszystko genialne. Chyba nikt do tej pory nie stworzył bardziej rozbudowanego uniwersum.
  • Ozar 25.04.2020
    Shogun No chyba nie
  • Bożena Joanna 24.04.2020
    Tym razem jesteśmy w wyimaginowanym świecie magii. Podobało mi się, brawo za pomysłowość. Pozdrowionka!
  • Ozar 25.04.2020
    Bożena No jakoś tak postanowiłem zrobić coś ala fantasy i ciesze się że ci sie podobało.
  • Ozar 25.04.2020
    A jest ktoś chętny pociągnąć to dalej?
  • slawko00 02.05.2020
    Mam trochę mieszane uczucia co do tekstu. Tak przy okazji na czym polega ta seria?
  • Ozar 06.05.2020
    Wejdź sobie na wstęp, albo pierwszy odcinek. To taka knajpa otwarta przez shoguna gdzie dzieją się różne rzeczy z opowijczykami w tle. Pomysł całkiem zacny. Czyli wchodzisz do owego przybytku i coś tam opisujesz wedle swojej veny.
  • slawko00 06.05.2020
    Ozar Rozumiem. Może kiedyś spróbuję :D
  • Ozar 06.05.2020
    slawko00 Warto. Możesz napisać kolejny odcinek !

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania