Karpik
Słyszałem kiedyś taką historię, rzekomo oparta na faktach, choć ręczyć za to nie mogę. Wydarzyła się (albo i nie) jakiś czas temu, na pewno Krym należał jeszcze do Ukrainy, gdzieś w skutej lodem Skandynawii, podobno w Norwegii.
Był grudzień. Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Tęskniący do ojczyzny emigrant z Europy (nie wiem jakiej narodowości), postanowił spędzić wieczór dwudziestego czwartego grudnia w samotności, za jedyne nieożywione towarzystwo mając świecę, ogień w kominku i jakąś przepyszną rybę (tak, plan zakładał, że ona również będzie nieożywiona).
Kiedy dzień przed wieczerzą wigilijną mężczyzna zauważył, że zapomniał o rybce, czym prędzej uposażył się w wędkę, ciepłą kurtkę, a przede wszystkim w cierpliwość. Siedział sobie spokojnie nad brzegiem rzeki, czekając na uśmiech losu.
Gdy mrok zaczynał już otulać okolicę, mężczyzna stracił nadzieję na kolację. Nagle, wędka znacznie się poruszyła. Raz. Po chwili drugi. Ten głupiec nie wierzył we własne szczęście i patrzył na szamoczącą się żyłkę jak cielę na malowane wrota. W końcu doszedł do siebie - czym prędzej począł wyławiać zdobycz. Jego oczom ukazał się dorodny, blisko półmetrowy karp! „Skąd on się tu wziął?”, pomyślał zaskoczony. Okrutnie wyrwany ze swego świata, łapczywie zaczął pracować skrzelami, próbując złapać choćby nieznaczną ilość tlenu. Mężczyzna uśmiechnął się, lecz jakież było jego zdziwienie, gdy ryba do niego przemówiła:
- Drogi rybaku! Dzisiaj Wigilia! Bądź dobrym człowiekiem i wypuść mnie. Jeżeli tego nie zrobisz spotka cię kara. Jeśli jednak posłuchasz mej rady, uczynisz dobry uczy... - karp nie dokończył, to znaczy nie dożył, bo mężczyzna, ni to w afekcie, ni z premedytacją, strzelił nim o lód.
Zadowolony, wrócił do domu, przygotował ucztę (złożoną z jednego dania), po czym zasiadł do stołu. Przed nim paliła się świeca, a w kominku szalał ogień, dokładnie tak, jak sobie to wszystko wyobraził. I jeszcze ten piękny karp... Mężczyzna odmówił modlitwę i wziął się za rybę. Nim jednak zdążył zdegustować pierwszy kęs, przypomniał sobie usłyszaną przestrogę: „spotka cię kara”. Zignorował to. Przełknął kawałek i udławił się, po czym... umarł. Tak po prostu.
Taka to historia. Trochę głupiutka, lecz można z niej wysnuć kilka wartościowych wniosków, na przykład, to żeby być dobrym człowiekiem w okresie świąt (przynajmniej wtedy) lub słuchać dobrych rad.
DRODZY OPOWIJCZYCY! Życzę Wam niezapomnianych Świąt Bożego Narodzenia, abyście odpoczęli od szkoły lub pracy, aby na wigilijnym stole znalazło się dwanaście przepysznych potraw (z karpiem na czele - uważajcie na ości! :D), wymarzonych prezentów pod choinką, natchnienia - żebyście mogli napisać coś wyjątkowego, a przede wszystkim by te Święta minęły Wam w gronie najbliższych!
Kakarotto
Komentarze (10)
Po prostu wesołych świąt :)
Świetne opowiadanie, 5 :)
Co do opowiadania, bardzo przyjemne. A opisy genialne, jak zawsze. Szkoda tylko, że nie rozwinąłeś zakończenia, ale wiem, iż to celowe działanie. Zabrakło mi po prostu takiego dopełnienia, no ale cóż. Historia udana. Chciałabym wrócić do stołu z kilkunastoma potrawami. Mniam. Czekam na kolejny utwór literacki od Ciebie! Cierpliwa Szalokapel pozdrawia! 5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania