Karykatura karykatury
A gdy od niej wychodziłem, uwagę
moją przykuły gęsi;
niebylejakie, bo kacze.
I żeby naruszyć naturalną równowagę,
jako wielcy obserwatorzy imersji
połączyły się w jedno ciało.
Życie odznaczę.
Są jak przecięte na pół kiwi.
Jedna połowa dobra, druga mniej.
Zwolennicy prawdy najwyższej,
więc niech nikogo nie dziwi
pływanie w pierzu kłamstw
ukrywane coraz chytrzej,
by mogły wejść na sad
skosztować owoców zwycięstwa,
pieniędzy bez strat.
Od pierwszego podejścia
ukrywają dalszy plan.
Dzielą się karmą,
lecz tylko za pieniądze.
Mogą wykończyć siebie,
a to już za darmo.
Między półkulami złącze
i niech lepiej nie grzebie
tam nikt,
bo jeszcze odkryje sens w człowieczeństwie,
nierozerwalną nić.
Krew i czereśnie.
Metal i słodycz.
Chodzą tak samo po ziemi od błota.
Opadają zmęczone czekaniem
na chwile, aż ziarno da im hołota
złożona ze starych panien.
Niektóre zmęczone tą wegetacją
szukają na własną rękę.
Wracają skulone szukania kuracją
na swoją dawną mękę.
I gdyby tak pomyśleć
co grzebią w tej ziemi,
wielu by się zdziwiło,
ile brudu wygrzebały,
a brud na nich siedzi.
Serce mocniej zabiło,
bo przypomniały mi kogoś
bardzo bliskiego.
Dobro-złego.
Kaczogęsiego.
28 października 2018
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania