Kiedy Woda Kokosowa Uderza do Głów, czyli Słoneczne Lato na Plaży Wiatrów

gatunek: sny/fantastyka/surrealizm/podróże/wakacje/przygoda

 

"Kiedy Woda Kokosowa Uderza do Głów, czyli Słoneczne Lato na Plaży Wiatrów"

 

Duże plażowe miasto u zwrotnikowych, wilgotnych wybrzeży oceanu. Planeta Dreamworldia-Surrealia. Lata 1985-2013.

 

Wszystkie osoby, będące częścią tej historii, miały od dwudziestu czterech lat do sześćdziesięciu czterech lat oraz były ubrane w luźne, przewiewne, bardzo kolorowe koszulki na guziki i w spodenki sięgające do kolan.

 

Ciepły, wiosenny, słoneczny poranek, wschód słońca.

 

Do przystani jachtowej przypłynęło siedem łodzi, z których na beżowy drewniany pomost wyszły pięćdziesiąt cztery osoby, które następnie poszły w głąb miasta. W różnych częściach miasta wylądowały cztery helikoptery, z których wyszło łącznie dwadzieścia ludzi. Setki turystów i turystek pojawiły się na chodnikach i w parkach oraz na plażach miasta.

 

— Hej, na tej palmie buja się małpka Kokko Lokko! — zażartował do wszystkich pozostałych jeden z pięciu mężczyzn, będących częścią grupy dziesięciu osób, spacerujących po promenadzie.

— A na tamtej palmie papuga Bonnobbo uprawia poranną gimnastykę! — odpowiedziała mu jedna z pięciu kobiet, również będąca częścią tej grupy dziesięciu ludzi.

 

Siedemdziesiąt dziewięć spośród setek wysokich palm o długich liściach unosiło się w powietrzu na wysokości od pięciu do pięćdziesięciu ośmiu metrów.

 

W parkach, pełnych kwitnących drzew, trzcin oraz bananowców, ludzie relaksowali się, bujając się na gałęziach wielkich drzew liściastych oraz na hamakach, w wielu przypadkach dodatkowo zajadając owoce uskarżające się, że jest im niewygodnie i nieprzyjemnie.

 

Osiemdziesiąt dziewięć albo dziewięćdziesiąt osób przyszło na bardzo długą i szeroką plażę. Pobiegali po niej przez kilka minut, ciesząc się wiatrem i kwiatami w swoich włosach, jak i dużą ilością piasku, wody, palm oraz otwartej przestrzeni. Nad ich głowami fruwały papugi, trzewikodzioby i kolibry. Gdy ludzie skończyli biegać, jedna z osób wyciągnęła zza pleców duży radiomagnetofon pełny wielokolorowych światełek oraz włączyła go, a wtedy zaczęły wydobywać się z niego relaksujące utwory muzyczne i barwne nuty, które następnie unosiły się wysoko w kierunku nieba, po czym znikały tuż pod żółto-pomarańczowo-różowo-fioletowymi chmurami. Grupa wypoczywających i imprezujących plażowiczów oraz plażowiczek przetańczyła większość dnia.

 

O zachodzie słońca, ludzie rozścielili rozłożyste ręczniki, a następnie z niebywale pojemnych kieszeni wyciągnęli kosze pełne świeżego jedzenia oraz orzeźwiających napojów i zrobili sobie piknik. Ktoś wyciągnął arbuza albo kiść winogron zza głowy, a ktoś inny butelkę szampana wyjął zza pleców. Przyleciał zespół kilkudziesięciu mew, który zaśpiewał, zatańczył, a także zagrał na mandolinach. Dostał za to dziesiątki ciasteczek jak i kawałeczków większych ciast, po czym zadowolony pofrunął w dalszą drogę koncertową wzdłuż wybrzeży oceanu.

 

Tymczasem, relaksujące się osoby rozbiły namioty i, gdy nadszedł wieczór, skryły się w ich wnętrzach. W ciągu nocy, w pobliżu spacerowały czerwone kraby i zielone legwany. Na źdźbłach plażowej trawy kołysały się szarańczaki, karaluchy i ćmy. W różnych częściach miasta, ludzie po zachodzie słońca wybierali różne miejsca na nocleg. Oprócz namiotów mieli do wyboru też przyczepy kempingowe, domy i hotele. W parku na drzewach siedziały sowy i hukały, a nad trawnikami fruwały nietoperze, które podczas zachodu słońca powoli stopniowo zastąpiły miejsce drobnego, śpiewającego, ozdobnego ptactwa ogrodowego, parkowego oraz łąkowego, które wieczorem udało się na odpoczynek w wygodnych dziuplach, ukrytych w pniach potężnych drzew.

 

Dzień drugi, wschód słońca.

 

Osiem osób, a dokładniej czterech mężczyzn i cztery kobiety, przeszło z pełnego wieżowców centrum miasta, przez oddzielający to miejsce od wybrzeża długi tropikalny park, pełny potężnych palm z wielkimi liśćmi, na plażę. Usiedli w przybrzeżnej płyciźnie, na piasku, w odległości kilkadziesiąt metrów od jednego z kilku drewnianych pomostów, z których można było obserwować albo podziwiać okolicę.

 

Ludzie siedzieli w kręgu na piasku i rozmawiali między sobą o pogodzie i planach na cały dzień, a woda sięgała im do klatek piersiowych. Byli otoczeni trawą morską, wysoką na trzydzieści pięć centymetrów. W pewnym momencie, nagle z głębi oceanu przypłynęły płaszczka, rekin żarłacz, ośmiornica, kalmar oraz łodzik, po czym morskie stworzenia przyłączyły się do rozmowy, której temat wkrótce zszedł na koralowce i wodorosty.

 

Znajdujący się przy plaży hotel z obszernym ogrodem i dużym basenem, środek dnia.

 

W basenie siedziało i chłodziło się pięciu plażowiczów oraz tyle samo plażowiczek. Cała dziesiątka wypoczywających osób jadła desery lodowe z kawałkami owoców, a woda sięgała im do pępków. W zbiorniku nagle pojawiły się dwa delfiny, które też miały i jadły desery lodowe, tyle że z kawałkami śledzi, małży oraz krewetek. Ssaki morskie przeprowadziły z ludźmi rozmowę na temat wody oceanicznej, mięczaków morskich, sensu istnienia, muzyki, obrazów, literatury pięknej oraz pływania.

 

Tymczasem w innej części ogrodu hotelowego...

 

Na piasku, na którym miejscami rosła trawa plażowa, i jednocześnie w cieniu otaczających hotel palm kokosowych, leżało i relaksowało się ośmioro kolejnych ludzi, również czterech mężczyzn i cztery kobiety.

 

— Czy widział ktoś pawiana, skaczącego wraz z orangutanem z drzewa na drzewo? Albo pelikana w słomianym kapeluszu i okularach przeciwsłonecznych, pływającego na kole ratunkowym i sączącego tropikalnego drinka? — spytała jedna z kobiet wszystkie pozostałe osoby, które wypoczywały nieopodal niej.

 

Wiał delikatny, przyjemny, ciepły tropikalny wiatr. Wzdłuż granicy między piaskiem a wodą powoli przeszło dwadzieścia dziewięć czerwono-zielonych krabów z wyglądającymi jak pomalowane porcelanowe garnuszki muszlami na grzbietach. Nad palmami i w pobliżu okien oraz balkonów fruwały ćwierkające desery lodowe i owoce otoczone pomarańczowo-niebieską poświatą, a na leniwie przesuwających się przez tło nieba obłokach harcowały czarno-granatowe mewy oraz niebiesko-zielone pelikany, które mruczały, nucąc szanty, a fontanny kolorowych jak tęcze nut spadały na ziemię w postaci życiodajnego deszczu, wywołującego spod powierzchni gleby kwitnące kwiaty wabiące motyle i pachnące lasem grzyby.

 

Duży park, oddzielający plażę od zabudowanej części miasta...

 

Podczas spaceru, czworo ludzi spotkało na swojej drodze muzykalnego niedźwiedzia polarnego z mandoliną. Zwierzę wyskoczyło spomiędzy palm, bananowców i hibiskusów, po czym zaczęło grać, tańczyć oraz śpiewać. Po krótkim pokazie swoich zdolności artystycznych, zmieniło się ono w kameleona, po czym pofrunęło usiąść na tafli wody, a gdy dotknęło morza, stało się ślimakiem jeżdżącym na łyżwach, które nie tonęły, ale zachowywały się podobnie jak łódki, pontony albo nartniki. Co jakiś czas, nad miastem i okolicznymi lasami oraz bagnami przefrunął człowiek, samochód, kapelusz, pyton, kiwi, emu albo aligator.

 

Dzień trzeci, rano. Przybrzeżna dzielnica kilkudziesięciu domów plażowych...

 

Sześcioro turystów, a dokładniej trzech plażowiczów i trzy plażowiczki, wyjrzało z tymczasowo zamieszkiwanego przez siebie domu przez otwarte białe drewniane drzwi, prowadzące na trawnik otoczony tropikalnymi drzewami liściastymi, palmami kokosowymi i kwitnącymi hibiskusami. Wszyscy doświadczyli euforii. Promienie wschodzącego słońca oświetlały ich twarze, budynek oraz ogród. W pewnym momencie, wszystko zaczęła otaczać tęczowa poświata. Cała grupa ludzi wyszła przez drewnianą furtkę z ogrodu na plażę, gdzie szumiały fale, a wtedy te osoby, których było sześć, wykonały skok wzwyż i niespodziewanie uniosły się w powietrze z niebywałą łatwością na wysokość kilkudziesięciu metrów. Ludzie pofruwali najpierw między wieżowcami, potem nad miastem, a następnie ponad chmurami. Nagle zniknęli, po czym pojawili się w kilku różnych światach jednocześnie, a w każdym z nich wyglądali zupełnie inaczej. Mieli dużo wspaniałej zabawy, co kilkadziesiąt sekund przeskakując z jednego wymiaru do kolejnego, co bardzo przypominało przełączanie programów telewizyjnych.

 

Kolejny z domów plażowych, znajdujących się w przybrzeżnej dzielnicy...

 

Jeden mężczyzna przeszedł wzdłuż wnętrza korytarza i po przekątnej salonu po czym, przez beżowe drewniane, podwójne drzwi przyozdobione zielonymi okiennicami, wyszedł na trawnik otaczający budynek. Nagle, cała planeta przeszła niesamowitą przemianę. Wszystko zostało skąpane w żółto-beżowej, przezroczystej poświacie z całkiem innego, lepszego świata. Każda żywa istota doświadczyła zupełnej euforii oraz została natychmiast uzdrowiona. Pozytywna energia sięgnęła zenitu.

 

Setki ludzi porzuciły swoje aktualne czynności i pobiegły na wybrzeża jezior, mórz oraz oceanów, aby tam imprezować i wypoczywać. Od tego momentu, wszyscy ludzie mieli od dwudziestu pięciu do czterdziestu dziesięciu lat oraz wrócili do swoich oryginalnych i prawdziwych światów oraz wszechświatów. Jeśli chcieli, mogli być w setkach wymiarów jednocześnie, co było podobne do możliwości sprawnego i bezproblemowego grania w setki różnych gier komputerowych albo planszowych na raz.

 

Po kilku minutach, całe niebo nad miastem zasłoniły świecące wielobarwne kule, które następnie spadły na ziemię, trawę, piasek oraz wodę, a po upływie kilkunastu sekund, cała miejscowość zniknęła, po czym pojawiła się na nowym nieznanym lądzie, w innej, lepszej, alternatywnej rzeczywistości

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Klaudunia 22.12.2019
    Podoba mi się, bardzo ładnie opisałeś to wszystko, pięknie. Bez problemu wyobraziłam sobie cudowną krainę, pełną barw.
    Mam tylko jedno zastrzeżenie - tu jest bardzo ładny opis, tylko jest go odrobinę za dużo. Mogłeś dodać jakiś dialog, na przykład krótką rozmowę jakichś ludzi. Coś tam jest, ale mało, według mnie. Ale poza tym bardzo mi się podoba :)
  • Piotrek P. 1988 22.12.2019
    Klaudunia, dziękuję za wyrażenie zdania i za sugestie, pozdrawiam :-)
  • Klaudunia 22.12.2019
    Piotrek P. 1988 Nawzajem : )
  • Dekaos Dondi 24.12.2019
    Piotrek P. 1988→Przeczytałem z przyjemnością, aczkolwiek chyba tym razem, trochę mniej → niesamowitych przeobrażeń itp:)
    Może faktycznie, trochę więcej dialogów by się przydało, ale każdy ma swój styl. A Ty już masz →rozpoznawalny:)
    Świąt życzę takich jakich Pragniesz.→Pozdrawiam:)→5
  • Piotrek P. 1988 24.12.2019
    Dekaos Dondi, dziękuję za ten inspirujący i, jeśli mogę tak napisać, pozytywnoenergetyczny komentarz, życzenia oraz za ocenę, również życzę spełnienia marzeń i na Święta i na każdy czas, pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania