Pokaż listęUkryj listę

Kiedyś ci wystarczę - 24| Egzamin uczuć

Obiecałem Valentinie, że po nią przyjadę pół godziny przed kolacją. Wcześniej trochę pomagałem mamie w kuchni, ale moje zdolności były równe zdolnościom Alexii, więc ograniczyłem się głównie do położenia na stole obrusu i zastawy. Skoczyłem też do apteki po jakieś leki dla mamy. Poprzedniego wieczora wypiłem z tatą parę piw. Fajnie było w końcu posiedzieć w domu, na luzie, bez zmartwień i konieczności pędzenia na następny koncert.

- Co się tam zadziało na tej trasie? – spytał mnie tata po pierwszej butelce. – Czemu Finn odchodzi?

Tata zawsze lubił Finna, więc nie wiedziałem, czy mam mu opowiadać, co między nami zaszło. Zawsze jednak byłem z nim szczery, więc mogłem powiedzieć mu prawdę i wiedziałem, że nie wygada wszystkiego mamie.

- Bo powiedział mi, że przespał się z Ashley. – Pociągnąłem duży łyk piwa.

Tata zagwizdał cicho.

- Na serio?

- A co, myślisz, że żartował? Zdradziła mnie. – Wzruszyłem ramionami. – Byłem wściekły. Ale już mi przeszło.

- Czyli jednak nie odchodzi?

- Nie, Finn odchodzi. Już odszedł. Przeszła mi złość na Ashley. Nie warto.

- A na Finna warto się wściekać? – Tata uniósł brwi i chyba nie mógł się zorientować w sytuacji. – To w końcu ona cię zdradziła, a on tylko skorzystał z okazji.

- Mówisz podejrzanie podobnie jak on – burknąłem. – Żebym cię zaraz nie zaczął podejrzewać o podobne akcje.

- Przestań – odburknął tata. – Mówię tylko, że to z Ashley byłeś w związku, a nie z Finnem.

- On był moim kumplem. Nie tyka się dziewczyny kumpla. – Czemu wszyscy dookoła bronili Finna?

- A wie, że źle zrobił?

- Chyba tak, ale nie wiem, czy go to obchodzi.

- Słuchaj, synu, nie będę udawał, że wiem dokładnie, o co tam wam poszło… ale uważasz, że warto było wywalać go z zespołu? – Tata przypatrywał mi się tak uważnie, że poczułem się jak na terapii. – Trzymaliście się razem od tylu lat. Pomogło ci wywalenie go?

- Znajdę nowego perkusistę – odparłem, starając się brzmieć przekonująco. – Finn nie jest jedyny na świecie.

- Jak uważasz – mruknął tata, po czym zmienił temat: – Mama mówiła mi o Valentinie.

- I co takiego ci powiedziała?

- Że to bardzo ładna i miła dziewczyna. I, o ile jest coś warte, stwierdziła, że na pierwszy rzut oka widać, że lepsza niż Ashley – dorzucił tata, uśmiechając się lekko. – Nie żebyśmy nie lubili Ashley, ale sam wiesz…

- Wiem. – W końcu okazało się, że Ashley mnie zdradziła. Ciężko winić rodziców, że nie do końca ją lubili. Wszyscy byliśmy ślepi na jej fałszywą naturę, ale może rodzice podświadomie coś wyczuwali. Tylko ja byłem na tyle głupi, by dalej wierzyć w nią i w to, że kiedykolwiek mnie kochała. – Valentina jest dużo lepsza niż ona. Prawdę mówiąc, lepsza niż którakolwiek inna.

Tata skwitował to uśmiechem, po czym zaczęliśmy gadać o sporcie. W końcu mogłem się rozluźnić. Dobrze było być z powrotem w domu.

Ostatecznie pojechałem po Valentinę dużo wcześniej, niż to było planowane, bo po prostu nie mogłem znieść myśli, że ona siedziała tam sama. Jeśli będzie się akurat szykowała, pewnie wygoni mnie za drzwi, ale trudno. Musiałem posiedzieć z nią, nacieszyć się jej obecnością, dopóki jeszcze tu była. Pewnie zaraz wyleci mi gdzieś do Hiszpanii czy Włoch, na inny kontynent, gdzie będzie nas dzielił ocean.

Energicznie zapukałem do jej drzwi, poprawiając jednocześnie koszulę w granatową kratkę. Nie cierpiałem koszul, ale wiedziałem, że mama mnie wydziedziczy, jeśli przyjdę na kolację ubrany w domowe ciuchy. Na szczęście dzień był nieco chłodniejszy niż zwykle, co ułatwiało sprawę.

Valentina otworzyła drzwi z lekko zdziwioną miną.

- Co tak wcześnie? – Uchyliła szerzej drzwi. – Miałeś być dopiero za co najmniej pół godziny.

- Tęskniłem. – Porwałem ją w ramiona i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach. – W tym wybierasz się na kolację? – spytałem, zerkając w dół. – Trafny wybór. Już nigdy nie zakładaj niczego innego.

Valentina zaśmiała się delikatnie, patrząc na swój puchaty biały szlafrok.

- Właściwie to miałam zakładać sukienkę, ale skoro ci się to podoba…

- Jaką sukienkę? – zainteresowałem się. – Obcisłą? Taką, w której widać biust? Jeśli kończy się dopiero za kolanem, wywal ją natychmiast.

Liczyłem na jakiś uśmiech, ale zamiast tego Valentina spoważniała. Ściągnęła brwi i wyraźnie spochmurniała.

- Tylko na tym ci zależy? – zapytała chłodno. – Żeby gapić się na moje cycki i tyłek?

- Boże, oczywiście, że nie. To miał być żart. – Spanikowany, próbowałem ratować sytuację, zanim sobie dopowie nie wiadomo co. – Zależy mi na tobie, na twoim charakterze. Oczywiście, nie twierdzę, że twoje ciało mnie nie pociąga, bo jesteś cudowna. Nie moja wina, jestem tak zaprogramowany genetycznie, by zwracać uwagę na twoje piersi i inne aspekty, ale nie chodzi mi tylko o to… to znaczy… chodzi, ale… głównie chodzi mi o ciebie. – Dokończyłem nieskładnie, mając wrażenie, że wszystkie moje szare komórki wyparowały mi z mózgu i właśnie krążyły gdzieś wysoko nade mną. Nie potrafiłem sklecić jednego zdania. Teraz Valentina pewnie do reszty żałowała tego, że się ze mną związała. Aż się spociłem, próbując wymyślić zdanie, w którym będzie sens i składnia, kiedy ona się nagle roześmiała.

- Wiem – rzuciła. – Chciałam tylko popatrzeć, jak się tłumaczysz.

Zostawiła mnie zdumionego, by podejść do stolika i napić się wody. Skorzystałem z okazji, by dokładniej się jej przyjrzeć. Choć w tym szlafroku wyglądała tak, jakby miała zamiar wejść pod kołdrę i spędzić tam resztę dnia, dostrzegłem, że miała pofalowane włosy, lekko spryskane lakierem czy jakimś innym kosmetykiem. Na łóżku leżała już przygotowana sukienka. Nieco różniła się od wszystkich, które Valentina nosiła wcześniej – była granatowa, z jakąś naszytą tkaniną, na której widniały wzorki w kwiaty. Rękawy były długie i przezroczyste, przez co sukienka nie sprawiała wrażenia, jakby była przeznaczona tylko do kościoła. Miała lekki pazur, ale była jednocześnie elegancka. Idealna na kolację. Tylko tego braku dekoltu żałowałem.

Zerknąłem z powrotem na Valentinę, która właśnie stała przed lustrem i wpinała w uszy srebrne kolczyki.

- Będę mógł być przy tym, jak będziesz się ubierać?

- Zbereźnik – rzuciła tylko, patrząc na mnie w lustrze i uśmiechając się delikatnie. – Przecież chodzi ci tylko o mój charakter.

- Nie tylko – zaznaczyłem, po czym westchnąłem. – Mam się odwrócić?

- Pójdę do łazienki, żeby cię nie kusiło. – Rzuciła mi rozbawione spojrzenie, odwracając się w moją stronę. W jej uszach kołysały się już kolczyki. Obserwowałem ją wnikliwie, gdy szła zabrać ubranie z łóżka.

- Torturujesz mnie, wiesz? – zawołałem za nią, gdy wchodziła do łazienki, trzymając w rękach sukienkę.

- Mam tego pełną świadomość! – odkrzyknęła, po czym usłyszałem przekręcany kluczyk w drzwiach łazienki.

- To miej też świadomość, że jak tak dłużej będziesz robiła, moja cierpliwość się w końcu skończy – mruknąłem do drzwi, które po chwili się otworzyły. Valentina wyszła, już ubrana. Sukienka leżała na niej świetnie, ale to nie była żadna nowość. Założyła czarne baleriny, czekające obok łóżka, po czym zarzuciła mi ręce na szyję, stając na palcach.

- I co zrobisz? – mruknęła, przyciskając się do mnie. – Rzucisz się na mnie przy całej twojej rodzinie?

- Jeśli będę musiał – wydusiłem, za wszelką cenę starając się nie zerwać z niej tej sukienki, bo chyba nic by z niej już nie zostało. – Więc nie męcz mnie za długo, bo będziesz musiała kupować mi nowe spodnie.

Ponownie się roześmiała, a oczy jej błyszczały.

- Chodź, testosteronie. Jedziemy na kolację.

 

Stół uginał się pod ciężarek półmisków z jedzeniem, aż poczułem lekki wstyd, że nie pomogłem mamie w kuchni trochę bardziej, ale gdybym to zrobił, pewnie to jedzenie nie wyglądałoby tak wspaniale. Pieczone ziemniaki, kurczaki, sałatki, nawet dostrzegłem jakąś domową pizzę. Mama miała zaczerwieniony nos od kataru, ale i tak wciąż biegała między kuchnią a jadalnią. Humor jej się chyba poprawił, gdy Valentina podała jej torebkę z winem i zaoferowała, że w czymś pomoże.

Gdy dojechaliśmy, Alexii i tego jej chłopaka jeszcze nie było. Tata wyglądał, jakby chciało mu się spać, ale dzielnie czyścił kieliszki. Ssało mnie w żołądku, byłem cholernie głodny, ale musiałem jeszcze poczekać. Mama z Valentiną dalej coś przynosiły i ustawiały na stole, który powoli już się zapełniał do granic możliwości. Usłyszałem, jak otwierają się drzwi, więc czym prędzej poszedłem do przedpokoju, by przyjrzeć się Alexii i jej szefowi.

Gdy siostra mnie zobaczyła, posłała mi ostrzegawcze spojrzenie, choć miała do twarzy przyklejony szeroki uśmiech.

- Liam, to mój chłopak, Christopher – powiedziała, a ja skierowałem krytyczny wzrok na ich splecione ręce. – Christopher, to mój brat, Liam.

Zmierzyłem faceta wzrokiem, a on spojrzał na mnie, jakbym był robakiem. Nieco wyższy ode mnie, ubrany w garnitur, tak jakby na zewnątrz nie było dwadzieścia parę stopni. Włosy miał zaczesane do tyłu, strasznie ulizane, jakby ktoś mu się zrzygał na głowę, a on postanowił wykorzystać to jako żel do włosów. Może i był przystojny, nie znałem się na typach Alexii, ale samo jego spojrzenie powodowało, że czułem automatyczną niechęć do rozmowy z tym człowiekiem. Na pierwszy rzut oka widać było, że był sporo starszy od Alexii. Mógłby być jej ojcem.

- Cześć – powiedziałem pierwszy, bo typ chyba nie chciał się odzywać. Czułem się nieco dziwnie, tak jakbym miał do niego powiedzieć „dobry wieczór”, bo w końcu był starszy, ale przecież nie miałem żadnego obowiązku tego robić. Jeszcze czego.

Odburknął powitanie, po czym puścił Alexię i minął nas, kierując się w stronę jadalni. Czułem na sobie baczny wzrok siostry.

- No i co? – spytała ironicznie. – Jaka jest twoja opinia, starszy bracie, mój guru, specjalisto od związków?

- Ktoś mu w dupę włożył kij, że jest taki sztywny? – mruknąłem, nie bardzo zastanawiając się nad tym, co mówię. Od razu dostałem mocnego kuksańca w ramię.

- Jesteś chamski. Przypominam ci, że to mój chłopak – syknęła siostra z żalem w oczach. Postanowiłem się opanować.

- Dobra, przepraszam. Już nie będę.

W końcu wszyscy zasiedli do stołu. Przyciągnąłem Valentinę do siebie, bo przy niej czułem się spokojniejszy. Co chwila zerkałem na tego całego Christophera. Pewnie był w podobnym wieku co nasi rodzice. Nie pojmowałem, dlaczego im to nie przeszkadzało. Mama z nim gawędziła jak gdyby nigdy nic, a on siedział wyprostowany jak struna, z miną sugerującą totalną niechęć. Ale może po prostu miał taki wyraz twarzy.

Wkrótce miałem żołądek wypchany po brzegi. Valentina zjadła raczej niewiele, ale wyglądała na zadowoloną. Podsunąłem jej jeszcze kawałek pizzy, na co ona szepnęła do mnie, że nie może tyle jeść, bo przytyje. Ja tylko wywróciłem oczami.

- I tak jesteś drobniutka. Ten jeden kawałek ci nie zaszkodzi. Jedz – dodałem tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Alexia wciąż wpatrywała się w Christophera jak w jakieś bóstwo, ale nic już nie mówiłem, by nie sprawiać jej przykrości. Ostatecznie nie znałem gościa. Może pod tą maską szefostwa był całkiem w porządku, nawet jeśli nie wyglądał. Przynajmniej teraz, gdy byłem już w domu, mogłem mu się lepiej przyjrzeć.

W międzyczasie dostałem wiadomość na maila od jakiegoś gościa, który twierdził, że bardzo chętnie pokaże mi swoje umiejętności, by zająć w zespole miejsce po Finnie. Odpisałem mu, że spotkam się z nim jutro wieczorem i że miejsce podam później. W myślach zaciskałem kciuki.

W końcu jedzenie zniknęło, butelka po winie stała pusta, a Christopher oświadczył, że bardzo dziękuje, ale on musi już iść, ponieważ rano ma ważną konferencję. Uścisnął tacie rękę, po czym spojrzał na mnie spod byka i po krótkim wahaniu wyciągnął ją w moją stronę. Chciałem mu powiedzieć, że jeśli skrzywdzi Alexię, to będzie miał ze mną do czynienia, ale wydawało mi się to dziwne, więc ostatecznie nic nie powiedziałem. Wkrótce trzasnęły za nim drzwi, a Alexia poszła do siebie, nie odzywając się do mnie ani słowem.

Pomogłem mamie sprzątnąć naczynia ze stołu, a potem zabrałem Valentinę na mały spacer po okolicznych uliczkach. Dochodziła północ, ale nie czułem się zmęczony i na pewno nie chciałem już się rozstawać z Valentiną.

- Musimy pogadać. – Przypomniałem jej.

- O czym?

- O twoim mieszkaniu. O tym, co z nami będzie, jeśli zaraz uciekniesz mi na drugi kontynent. Gdzie ty właściwie mieszkasz?

- Nie wydaje ci się to dziwne, że jesteśmy razem, a ty dopiero teraz pytasz, gdzie mieszkam? – Valentina uśmiechnęła się ironicznie.

- Może i tak – zgodziłem się. – Ale to wszystko od początku było zwariowane.

- Mieszkam w Hiszpanii – powiedziała delikatnie. – I chciałabym tam wrócić, choćby po to, by zobaczyć się z rodzicami.

Gdzieś w środku poczułem tępy ucisk na myśl, że poleci tam i mnie zostawi.

- Ale… – dodała. – I tak często tu bywam. Gdy kręciliśmy film, miałam wynajęte mieszkanie. Można powiedzieć, że tu jest mój drugi dom. A skoro teraz mój chłopak też tu mieszka… – Wzruszyła ramionami, jakby niedbale, ale zaraz się uśmiechnęła. – Chyba mogę znowu się tu przeprowadzić.

Nie chciałem wyglądać na zbytnio podekscytowanego, ale jej słowa cholernie mnie ucieszyły.

- Na serio?

- Tak. Daj mi tylko dwa tygodnie, żebym spędziła trochę czasu z rodziną i zabrała trochę rzeczy, a potem… – Nie dokończyła, bo złapałem ją wpół i zacząłem okręcać dookoła, co spowodowało, że zaczęła piszczeć. – Liam, wariacie, postaw mnie!

- No dobra. – Postawiłem ją z powrotem na chodniku, ale nie wypuszczałem z objęć. – Dwa tygodnie. Ale obiecaj mi, że wrócisz. I… – Coś mi nagle wpadło do głowy. – Że nie dasz się przekabacić Sofii.

- Żartujesz? Tylko się do mnie zbliży, a straci zęby. – Valentina wywróciła oczami.

- Chciałbym to zobaczyć.

- Nabijasz się ze mnie? – Zmrużyła oczy. – Uważasz, że nie dałabym sobie rady, bo przecież jestem taka drobna?

- Nie, ja naprawdę chciałbym zobaczyć Sofíę bez zębów – oświadczyłem z naciskiem, na co Valentina się roześmiała.

- Ja też.

- Obiecaj, że wrócisz. Proszę. Obiecaj, że nie zmienisz zdania i nie uciekniesz ode mnie. – Pochyliłem się i oparłem się czołem o jej czoło, ściskając ją mocno, jakby zaraz miała odlecieć. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo się od niej uzależniłem i jak mocno bolała mnie myśl, że przez dwa tygodnie nie będę jej widział.

- Obiecuję – szepnęła, ściskając mnie za ręce. – Nie martw się. Wrócę.

Miałem cholerną nadzieję, że mówiła prawdę, bo choć poznałem ją dopiero niedawno, nie potrafiłem sobie wyobrazić, że mogłaby mnie zostawić.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • konfiguracja 09.05.2019
    Kolejny utwór adresowany do młodszego odbiorcy. Całkiem nieźle obrabiający realizm. Poprawny zapis, styl. Nie porywa, ale docenić warsztat trzeba.
    Cztery.
  • candy 09.05.2019
    Nie porywam się na pisanie czegoś dla grupy wiekowej, w której sama nie jestem, może to dlatego. Dziękuję za docenienie warszatatu ;)
  • yanko wojownik 09.05.2019
    дли́тельный бытово́й текст, буз оце́нки.
  • candy 09.05.2019
    to polski portal, więc może piszmy po polsku?
  • yanko wojownik 09.05.2019
    candy, Hо kак это? Как перезабыть я по́льский язы́к.
  • little girl 25.05.2019
    Ciekawa kreacja postaci. I ciągle mam rozkmine którą relacje miałaś na myśli dając ten tytuł xd tak doszłam do końca I czekam na następne:) mam nadzieję że niebawem wstawisz.
  • candy 25.05.2019
    Już skończyłam tą część, tylko przestałam tu wstawiać rozdziały, bo wydawało mi się, że nie mam dla kogo:)
  • candy 25.05.2019
    Można doczytać np u mnie na wattpadzie;)
  • little girl 26.05.2019
    candy to podlinkuj mi, jak możesz:)
  • candy 26.05.2019
    little girl link na telefonie nie chce mi się wkleić :( na wattpadzie nazywam się candy0406 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania