Dobra, jestem. Musiałam na chwilę wskoczyć do poprzedniej części, aby w miarę ogarnąć, gdzie jestem i co dalej.
Ok, jestem Delma, jest Polip i chyba miał jakieś dziwne wspomnienie w przeszłości, gdy tak leżał poturbowany. Miał kiepskie dzieciństwo, ale czego ja się spodziewał po Brudnym Noirze? Że był szczęśliwym, pryszczatym nastolatkiem, który codziennie jadł steki?
No właśnie.
Delma, jak to Delma. Bawi, chociaż tak jak napisałeś, czasami dziękuje się temu, co ją zabił :D Taki czarny humor. Ale, gdyby nie ona, Polip pewnie wiele rzeczy by nie zrobił. To było pewne. Ona była jego siłą napędową.
Nie umiem się doczekać, gdy powrócisz do sprawy jej kości :) Bo w tym co napisałeś, ona żyje, ale to przecież nie ten czas.
Wybacz, że komentarz beznadziejny, ale jakoś tak średnio czuję się na siłach na cokolwiek. A nie chcę sztuczności tu wrzucić, bo chyba zjadłabym sobie obie ręce...
Pozdrawiam i wiesz, ja już czekam na dalszy ciąg :D
No właśnie, systematyczność jest kluczem, a jam ci w tej kwestii straszliwy kasztan. Ale mnie jedno zastanawia. Jak zestawiłaś ten tekst, tą serię , z metką Noir? Bo wiesz, tak trochę to nie jest Noir.
Pozdro Elołapson
Can, Chryste... ja spałam te dwie godziny temu. Jak Boga kocham, spałam...
Ja wiem, że to nie jest Brudny Noir, ale w ani jednej części nie pokazałeś człowieka szczęśliwego. Oni wszyscy dużo przeżyli i to same niemiłe rzeczy, wiecznie za czymś gonią, są w coś uwikłani. Niezbyt ładni, niezbyt zadowoleni z życia...
I pewnie stąd przypięłam tę łatkę :(
„— Spakuj ze sobą wszystko, co kochasz, Lexa. Masz tylko jedną minutę. Zaczęłam odliczanie dziesięć sekund temu” :)*
*pierwsze zdanie już zmuszające mnie do kopiowania
nie jego prawdziwa babka, ale taka od serca, taka od "masz i zjedz, chociaż mało" – to urocze
„Stara cebula zegarka kieszonkowego, iluzja chwil odmierzanych. Cyk-cyk, cyk-cyk, dwadzieścia. Cyk-cyk, dwadzieścia pięć. Ludzie zawsze dążyli do absolutnej dominacji nad wszystkim” – i to mi się podoba
„Obrzuciła wzrokiem krzywy stół, na którym zieleń przydomowych roślin obsypywała stos zarobaczonych kartofli. Jej wyrzeczenia kontra jego marzenia. Sześćdziesiąt sześć lat różnicy, a wciąż obowiązywał kontrakt zwany miłością” – a tu już mega *.*
„Najczęściej mówiła, Lexa lub, kiedy była wkurzona, wołała Lex, ale nigdy nie nazywała go Alexem” – tu jest coś z przecinkami grubo nie tak :D Chociaż w zasadzie chyba tylko ten pierwszy przecinek jest dziwny.
Ładnie o wspomnieniach.
„Ruszył przy ośmiu. Nie wziął ze sobą nic” – tu mam schiza skojarzeniowego
Zapach, przed którym dzisiejsi, wymuskani pod korek, dżentelmeni razem ze swoimi delikatnie jedwabnymi połowicami zapewne bez zastanowienia dodaliby przymiotnik "przykry" – hahahaha, taa, boskie
„przegrzebała pogrzebaczem w piecu” – rozumiem, że to zamierzone
„Trochę gorącej wody spadło z sykiem na rozgrzany blat. Alex uwielbiał obserwować, jak kropka wody ucieka po gorącej tafli” – 2 x „wody”
„Wierzył jej. Ludzie-skały, to ci, którzy nawet płacząc nad trupami bliskich, pamiętają, by ci obcerować gacie czy nagotować jeść. W ludziach-skałach może się ukruszyć tylko fragment, ale nie ma to nigdy wpływu na monolit” – dokładnie
Cały dialog z babcią cudny (— Nie, babciu — pisnął. — Nie wiem, czego mnie to nauczyło. Jest mi przykro. Źle <3). Jak mi ktoś podsuwa na myśl takiego pół-zakapiora jak Polip (pół, bo un dobry chop), to zawsze się zastanawiam jakie kobity go wychowały (nie że dyskryminacja, bo może i stary go wychował, ale często jest tak, że i taka np. babcia jest konkret-ludź)
„W każdym razie zdołał się wydostać tylko on. Babka Tuda zmarła podczas snu. Wojna niemal na progu. Spadające bomby, ogień i zniszczenia już pukają do drzwi, a ona po prostu zasnęła. Odeszła. Zostawiła go” :(((
„Niewielką, ale zarazem idealną, by glebnąć, odpocząć i rozwiązać krzyżówkę własnych planów na najbliższą noc” – to jest ciekawe
John Wayne! :DDD
„Kowboi bez siodła się znalazł” – tego się nie pisze „kowboy” czasem (?)
„Thelma czasami przypominała państwo, które nie lubi granic” – to jest boskie, i o strefie komfortu w odniesieniu do Polipa, w sensie ten zwrot w świecie Pincet, taaa, lubię
„W pierwszej chwili znowu usłyszał: "Jak." Nie wytrzymał” – chyba pytajnik tam po „Jak”
„— Aa. Poznać Penię. Be. Pomóc Penii. Ce. Żyć długo oraz szczęśliwie. Znaczy, ce, to dla ciebie, bo ja już, jakby, nie zdążę” – i to
Ale. Zdaje mi się, pomimo zacności, ze dialog z Thelmą deczko przegadany. Tak ino ino. Choć może już mam lakoniczny schiz.
„Musimy, panie John Wayne. — nakazała” – kropka po „Wayne” out
Ok, przebitka na babcię zajebista, lubię retrospekcje i takie różne. Thelma – ok, jak to Thelma, potrzebna postać. Ale, drogi Canulardo, ja wychodzę z tej części niepocieszona :D Nie było Wiwacika... *10 płaczących emotikon*
Żartuje, jest git, fajnie, że ruszyło i w temacie Pincet :)
Pozdro(x)
Więc tak.
"„przegrzebała pogrzebaczem w piecu” – rozumiem, że to zamierzone
„Trochę gorącej wody spadło z sykiem na rozgrzany blat. Alex uwielbiał obserwować, jak kropka wody ucieka po gorącej tafli” – 2 x „wody”" - pogrzebacz zamyślnie, drugą "wodę" wytnę.
Wiem, że nie ma Wiwata (w następnej nie będzie też). Wiem, że nie jesteś fanatyczką Thelmy (ja też nie). Wiem, że gadka z nią zbyt długa. Nie wiem czy coś z tym zrobię.
Główny bład to upływ czasu od poprzedniej części, co potęguje i tak dość duże zagmatwanie. Wspomnienia podczas retrospekcji mogą poplątać i tak jak pisze Elo, musiała się cofać.
Ciekawi mnie jak to wyjdzie w innym miejscu i czasie, kiedy to będzie można publikować systematycznie?
Się okaże.
Resztę poprawię.
Pięknie dziękuję, Ritha.
(Nie krępuj się. Wiem, że, ten, bez szałaaa) ;)
Ej, nie jest źle. Bywały lepsze części, bywały gorsze. Nie musi być Wiwata, to dżołk, gdyż lubię całą serię, klimat i syćko. Pisze jak jest, nie wymyślam zacności - one są, nie szukam na siłę zarzutów - czasem coś się w oko rzuci, wiec luz. No, odstępy czasu na pewno zaburzają odbiór, ale wiadomo jak jest.
Oks, tyle jeszcze musiałam dodać :)
Dotarłam :
"skoro nie zdycha po nim pamięć, a pierdolone pety niedogaszonych wspomnień tlą się przez resztę życia" - prawdziwe i obrazowe i to:
"jak kropka wody ucieka po gorącej tafli, daremnie próbując uniknąć szponów śmierci. ...wodna skóra"
Prawem Johna Wayne'a, -:)"patykowate latarnie, przypominające stolikowe lampki, jakie mogłyby stać na biurkach w gigancim świecie. Wiatr też był dzisiaj dziwny. Taki... znienacka. Model na gwałciciela. Zawieje, dmuchnie i cisza." - bardzo ładnie budujesz klimat i obrazy, fajna wstawka ze wspomnieniami bohatera co jest najważniejsze żeby zabrać-nic :) Tyle Can pozdrawiam!
"Ludzie-skały, to ci, którzy nawet płacząc nad trupami bliskich, pamiętają, by ci obcerować gacie czy nagotować jeść. W ludziach-skałach może się ukruszyć tylko fragment, ale nie ma to nigdy wpływu na monolit." - to na swój sposób piękne
Znowu powrót do wspomnień i to jeszcze dalszych.
Dobra część, intrygująca.
Teraz mogę napisać, że czekam na ciąg dalszy.
Dobranoc :-)
Polip&Thelma w sporej dawce plus baaaardzo dobry początek, w "klimacie" jaki bardzo lubię (choć przyznaję, że trochę się zgubiłam.) Mniej tego "luźnego" humoru, ale sporo "tych" pięknych zdań, przy których zwykle stosuje się akcje kopiuj-wklej. No, ale to nic nowego, podobnie jak to, że wiele ponad "podoba mi się" ułomność komentatorska nie pozwoli mi napisać.Niemniej, dopinguję tej serii bardzo. Gwiazdki chyba nie mają znaczenia, ale jakby, gdyby, coby- zostawiam komplet. Pozdrawiam
Tak, miałaś prawo się zgubić, bo ja jestem umysłowy balas i stosuję retrospekcję w retrospekcji. NO Incepcja. Nie bez winy ma też upływ czasu. Gdyby części wpadały cyklicznie, np co 4 dni, jakoś by było. No, ale wiadomo.
Jak już będę poprawione wstawiał gdzieś tam indziej - odstęp czasowy będzie identyczny.
Dzięki Blanka, bo niejako Twe szantaże kopnęły mnie w dupsko.
Taaa, gwiazdki jak tam uważasz.
Mozna - nie trzeba.
Albo można jedną ;)
Canulas , no właśnie. Chyba pod "Milami" pisałam, że czekanie na kolejną część byłoby irytujące. Najfajniej byłoby wrócić do tekstu, czytając go "w całości". Ot, jak każdą książkę. Czy to tutaj, czy "gdzieś tam indziej", nie porzucaj, dokończ:) Powodzenia.
Blanka, nieee. Zablokowała mnie treść. Są części, które się pisze itakie, które trzeba napisać. Następną niestety muszę bez pomocy 'wesołego łba". (wena moja)
Pierwsza część tej części czyli cały fragment z babcią, jest dla mnie mega dobry i kupuje to w 150%. Motyw z kroplą na rozgrzanej blasze i rozmowa o ucieczce i jeszcze to zdanie:
"Bo co z tego, że umiera sam ból, skoro nie zdycha po nim pamięć, a pierdolone pety niedogaszonych wspomnień tlą się przez resztę życia?"
Wiadomo później Thelma to super, ale początek idę sobie jeszcze raz przeczytać.
Pozdrawiam:)
Witam
Jestem i ja. Babcia i rosół z gołębia. Tudy taka babinka i ta przekomarzająca się scena z mięsem urocza. Pamiętam moją babcią też gotowała nam rosołek z gołębi jak byliśmy chorzy. Dzięki za przypomnienie. Jest Thelma i jest Polip jednak tak do końca jestem nienasycona tym obrazem.
Masz rację, że nie wymarzemy z pamięci wspomnień, będą tkwić jak zadra w naszym umyśle. Porównanie do niedogaszonych petów jest znakomite.
Pozdrawiam serdecznie
A dziękuję (że tak odpiszę od razu, bo jestem). Taa, z tymi wspomnieniami święta racja. Głównie pierwsza część...części stoi wokół tego porównania. Nie wiem czemu. Czasem coś piszę odwrotnie czy coś.
Z Thelmą & Polipem nieco bladziej wyszło, no ale...
Dzięki Pasją.
Adelajda - analizuję dwie opcje. Albo wszystko skasuję w pizdu, ładnie poprawię i chronologicznie będę wstawiał jeszcze raz w równych - cyklicznych odstępach + na bieżąco (zmotywowany komentarzami) pisał dalej.
Albo tylko skasuję, a proces kreacji i ponownego wstawiania już w innym miejscu.
Na razie myślę co lepsze lub mniej gorsze.
Komentarze (53)
Ok, jestem Delma, jest Polip i chyba miał jakieś dziwne wspomnienie w przeszłości, gdy tak leżał poturbowany. Miał kiepskie dzieciństwo, ale czego ja się spodziewał po Brudnym Noirze? Że był szczęśliwym, pryszczatym nastolatkiem, który codziennie jadł steki?
No właśnie.
Delma, jak to Delma. Bawi, chociaż tak jak napisałeś, czasami dziękuje się temu, co ją zabił :D Taki czarny humor. Ale, gdyby nie ona, Polip pewnie wiele rzeczy by nie zrobił. To było pewne. Ona była jego siłą napędową.
Nie umiem się doczekać, gdy powrócisz do sprawy jej kości :) Bo w tym co napisałeś, ona żyje, ale to przecież nie ten czas.
Wybacz, że komentarz beznadziejny, ale jakoś tak średnio czuję się na siłach na cokolwiek. A nie chcę sztuczności tu wrzucić, bo chyba zjadłabym sobie obie ręce...
Pozdrawiam i wiesz, ja już czekam na dalszy ciąg :D
Pozdro Elołapson
Ja wiem, że to nie jest Brudny Noir, ale w ani jednej części nie pokazałeś człowieka szczęśliwego. Oni wszyscy dużo przeżyli i to same niemiłe rzeczy, wiecznie za czymś gonią, są w coś uwikłani. Niezbyt ładni, niezbyt zadowoleni z życia...
I pewnie stąd przypięłam tę łatkę :(
Nie no, tak się śmieje. Spox, Elołapson. Wiem, że wiesz.
*pierwsze zdanie już zmuszające mnie do kopiowania
nie jego prawdziwa babka, ale taka od serca, taka od "masz i zjedz, chociaż mało" – to urocze
„Stara cebula zegarka kieszonkowego, iluzja chwil odmierzanych. Cyk-cyk, cyk-cyk, dwadzieścia. Cyk-cyk, dwadzieścia pięć. Ludzie zawsze dążyli do absolutnej dominacji nad wszystkim” – i to mi się podoba
„Obrzuciła wzrokiem krzywy stół, na którym zieleń przydomowych roślin obsypywała stos zarobaczonych kartofli. Jej wyrzeczenia kontra jego marzenia. Sześćdziesiąt sześć lat różnicy, a wciąż obowiązywał kontrakt zwany miłością” – a tu już mega *.*
„Najczęściej mówiła, Lexa lub, kiedy była wkurzona, wołała Lex, ale nigdy nie nazywała go Alexem” – tu jest coś z przecinkami grubo nie tak :D Chociaż w zasadzie chyba tylko ten pierwszy przecinek jest dziwny.
Ładnie o wspomnieniach.
„Ruszył przy ośmiu. Nie wziął ze sobą nic” – tu mam schiza skojarzeniowego
Zapach, przed którym dzisiejsi, wymuskani pod korek, dżentelmeni razem ze swoimi delikatnie jedwabnymi połowicami zapewne bez zastanowienia dodaliby przymiotnik "przykry" – hahahaha, taa, boskie
„przegrzebała pogrzebaczem w piecu” – rozumiem, że to zamierzone
„Trochę gorącej wody spadło z sykiem na rozgrzany blat. Alex uwielbiał obserwować, jak kropka wody ucieka po gorącej tafli” – 2 x „wody”
„Wierzył jej. Ludzie-skały, to ci, którzy nawet płacząc nad trupami bliskich, pamiętają, by ci obcerować gacie czy nagotować jeść. W ludziach-skałach może się ukruszyć tylko fragment, ale nie ma to nigdy wpływu na monolit” – dokładnie
Cały dialog z babcią cudny (— Nie, babciu — pisnął. — Nie wiem, czego mnie to nauczyło. Jest mi przykro. Źle <3). Jak mi ktoś podsuwa na myśl takiego pół-zakapiora jak Polip (pół, bo un dobry chop), to zawsze się zastanawiam jakie kobity go wychowały (nie że dyskryminacja, bo może i stary go wychował, ale często jest tak, że i taka np. babcia jest konkret-ludź)
„W każdym razie zdołał się wydostać tylko on. Babka Tuda zmarła podczas snu. Wojna niemal na progu. Spadające bomby, ogień i zniszczenia już pukają do drzwi, a ona po prostu zasnęła. Odeszła. Zostawiła go” :(((
„— Co?
— Co, co?
Głos Thelmy, czyli witaj ponownie, wkurwiający świecie” :D
„Niewielką, ale zarazem idealną, by glebnąć, odpocząć i rozwiązać krzyżówkę własnych planów na najbliższą noc” – to jest ciekawe
John Wayne! :DDD
„Kowboi bez siodła się znalazł” – tego się nie pisze „kowboy” czasem (?)
„Thelma czasami przypominała państwo, które nie lubi granic” – to jest boskie, i o strefie komfortu w odniesieniu do Polipa, w sensie ten zwrot w świecie Pincet, taaa, lubię
„W pierwszej chwili znowu usłyszał: "Jak." Nie wytrzymał” – chyba pytajnik tam po „Jak”
„— Aa. Poznać Penię. Be. Pomóc Penii. Ce. Żyć długo oraz szczęśliwie. Znaczy, ce, to dla ciebie, bo ja już, jakby, nie zdążę” – i to
Ale. Zdaje mi się, pomimo zacności, ze dialog z Thelmą deczko przegadany. Tak ino ino. Choć może już mam lakoniczny schiz.
„Musimy, panie John Wayne. — nakazała” – kropka po „Wayne” out
Ok, przebitka na babcię zajebista, lubię retrospekcje i takie różne. Thelma – ok, jak to Thelma, potrzebna postać. Ale, drogi Canulardo, ja wychodzę z tej części niepocieszona :D Nie było Wiwacika... *10 płaczących emotikon*
Żartuje, jest git, fajnie, że ruszyło i w temacie Pincet :)
Pozdro(x)
"„przegrzebała pogrzebaczem w piecu” – rozumiem, że to zamierzone
„Trochę gorącej wody spadło z sykiem na rozgrzany blat. Alex uwielbiał obserwować, jak kropka wody ucieka po gorącej tafli” – 2 x „wody”" - pogrzebacz zamyślnie, drugą "wodę" wytnę.
Wiem, że nie ma Wiwata (w następnej nie będzie też). Wiem, że nie jesteś fanatyczką Thelmy (ja też nie). Wiem, że gadka z nią zbyt długa. Nie wiem czy coś z tym zrobię.
Główny bład to upływ czasu od poprzedniej części, co potęguje i tak dość duże zagmatwanie. Wspomnienia podczas retrospekcji mogą poplątać i tak jak pisze Elo, musiała się cofać.
Ciekawi mnie jak to wyjdzie w innym miejscu i czasie, kiedy to będzie można publikować systematycznie?
Się okaże.
Resztę poprawię.
Pięknie dziękuję, Ritha.
(Nie krępuj się. Wiem, że, ten, bez szałaaa) ;)
Oks, tyle jeszcze musiałam dodać :)
Czyli minimum dwa gniocisławy się po serii pałętają
Ok, ide, gupafkę mam.
Lex to jest skrót od Alexa
A Alex to kto?
Alexander Polip
Alexander Polip
Oddalam się celem nie-spamowania.
"skoro nie zdycha po nim pamięć, a pierdolone pety niedogaszonych wspomnień tlą się przez resztę życia" - prawdziwe i obrazowe i to:
"jak kropka wody ucieka po gorącej tafli, daremnie próbując uniknąć szponów śmierci. ...wodna skóra"
Prawem Johna Wayne'a, -:)"patykowate latarnie, przypominające stolikowe lampki, jakie mogłyby stać na biurkach w gigancim świecie. Wiatr też był dzisiaj dziwny. Taki... znienacka. Model na gwałciciela. Zawieje, dmuchnie i cisza." - bardzo ładnie budujesz klimat i obrazy, fajna wstawka ze wspomnieniami bohatera co jest najważniejsze żeby zabrać-nic :) Tyle Can pozdrawiam!
Dzięki za wizytex, Kall
Znowu powrót do wspomnień i to jeszcze dalszych.
Dobra część, intrygująca.
Teraz mogę napisać, że czekam na ciąg dalszy.
Dobranoc :-)
Nie czajnikujesz się.
Pięknie.
Jak już będę poprawione wstawiał gdzieś tam indziej - odstęp czasowy będzie identyczny.
Dzięki Blanka, bo niejako Twe szantaże kopnęły mnie w dupsko.
Taaa, gwiazdki jak tam uważasz.
Mozna - nie trzeba.
Albo można jedną ;)
Trzymam kciuki. I nie wiem czy pytać, ale to "idziej" to...?
"Bo co z tego, że umiera sam ból, skoro nie zdycha po nim pamięć, a pierdolone pety niedogaszonych wspomnień tlą się przez resztę życia?"
Wiadomo później Thelma to super, ale początek idę sobie jeszcze raz przeczytać.
Pozdrawiam:)
Dzięki Justyska. No tak to rozbebeszam niestety.
Jestem i ja. Babcia i rosół z gołębia. Tudy taka babinka i ta przekomarzająca się scena z mięsem urocza. Pamiętam moją babcią też gotowała nam rosołek z gołębi jak byliśmy chorzy. Dzięki za przypomnienie. Jest Thelma i jest Polip jednak tak do końca jestem nienasycona tym obrazem.
Masz rację, że nie wymarzemy z pamięci wspomnień, będą tkwić jak zadra w naszym umyśle. Porównanie do niedogaszonych petów jest znakomite.
Pozdrawiam serdecznie
Z Thelmą & Polipem nieco bladziej wyszło, no ale...
Dzięki Pasją.
W każdym razie, miłe ;)
Albo tylko skasuję, a proces kreacji i ponownego wstawiania już w innym miejscu.
Na razie myślę co lepsze lub mniej gorsze.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania