Klown - Rozdział pierwszy.

- JungKook, jeszcze raz - nakazuje, kokieteryjnie wystawiając język i kurczowo zaciskając palce na atłasowym, oberżynowym krawacie - Minah, ten strój w ogóle do niego nie pasuje, przynieś coś innego - wskazuje na wieszak palcem, a następnie posyła swojej asystentce najlepszy, biały uśmiech, na jaki go stać. Ma dziś dobry humor, co zdarza się wyjątkowo rzadko, biorąc pod uwagę presję i chęć dopięcia wszystkiego na ostatni guzik.

 

Wstaje z wykończonego skórą krzesła i rusza w stronę przerażonego nastolatka. Z każdym krokiem stukot wypolerowanych pantofli wydaje się być coraz głośniejszy, a oddech pozostawia po sobie charakterystyczne dla zimna opary. Z daleka czuć woń drogich perfum, pomieszanych z zapachem wyrafinowanych cygar, noszonych przez przełożonego w drobnej kieszonce kamizelki, w ozdobnym, podłużnym pudełku.

 

Patrzy na niego z wyraźną wyższością, emanuje od niego efronterią, a złota plakietka z jego nazwiskiem, przyczepiona do wyprasowanej koszuli nienagannie nakreśla pozycję mężczyzny. Wysoką pozycję. Kładzie ozdobioną pierścionkami dłoń na ramieniu szatyna i pochyla się, chłonąc zapach szamponu i rozkoszując się gładką, nienaruszoną, czystą skórą. Lustruje jego twarz z ciekawością i rozkoszuje się tym drobnym ciałem, przynajmniej chwilowo.

 

- Boisz się - szepce mu wprost do ucha, a ten dygocze zakłopotany, zupełnie jakby było mu zimno - strach może poprowadzić cię na manowce.

 

Ten gwałtownie odsuwa się i spuszcza głowę w geście pokory, natomiast starszego nie zadowala ten gest. JungKook pokrzyżował mu plany i odepchnął od siebie, a to oznaka buntu.

 

Natychmiast podąża za jego krokami i obezwładnia go, szarpiąc za włosy, drugą ręką zaś przytrzymując w pasie. Zauważa łzy spływające po jego policzkach i prycha na ich widok. Wcale nie wywołują u niego troski, a rozjuszają. Ma ochotę wybudzić go z przekonania, że jest dobrym dyrektorem i wyrzucić z pomieszczenia, odbierając pracę i godność, ale nie robi tego, biorąc za wyższy cel swoją dobrą opinię. Chłopak bełkocze coś pod nosem i próbuje otrzeć krople, swawolnie spływające po jego gładkich, niemalże dziecięcych policzkach, a ta niewinność wzbudza w starszym wstręt i obrzydzenie. Szarpie za jego ramię i unosi podbródek tak, by móc spojrzeć mu w oczy.

 

Widzi w nich niewinność i konsternację, odległą od pewności siebie, a także dziecięcość. Zupełnie nie odpowiadają temu, co prezentował podczas castingu. Jego ruchy były nienaganne, finezyjne, pozbawione emocji, jednocześnie fascynujące. Oblizywał lubieżnie wargi, dyszał ciężko ukazując bezpruderyjność, co było urzeczywistnieniem najskrytszych marzeń dyrektora o perfekcyjnym artyście w jego zespole. Wszystko jednak szybko legło w gruzach, a pokładane w JungKooku nadzieje runęły wraz z jego potencjałem, pozostawiając starszemu jedynie zawód. Z każdym momentem, w którym przypomina sobie dawne zachowanie i perfekcjonizm nastolatka, włada nim coraz większe rozczarowanie i wznieca poddenerwowanie. Ten człowiek nie powinien tu być i po kilku minutach przyglądania się orzechowym tęczówkom, natłok negatywnych myśli pozwala mu na wylanie swojej irytacji i pozbycie się słabego ogniwa z jego idealnego zespołu pracowników. W tej chwili nie ma zamiaru się powstrzymać i robi to, co podpowiada mu niezawodny instynkt.

 

- Wypierdalaj. Nie chcę cię tu więcej widzieć - natychmiast po wypowiedzeniu tych słów puszcza wiotkie ciało JungKooka i odchodzi, chowając wilgotne od potu i zdenerwowania dłonie do kieszeni spodni. Unosi głowę i znów pokazuje ten wiecznie spokojny, idealny wyraz twarzy, wyzbyty niepotrzebnych, mogących uwidocznić się emocji.

 

Nawet nie odwraca się, by ujrzeć reakcję nastolatka na te słowa. Nie interesuje go ona ani to, jak wróci do domu do Korei, bez pieniędzy na samolot z USA. Jest pozbawiony empatii i wszelakich bodźców odpowiedzialnych za współczucie.

 

- Dyrektorze Min! - krzyczy Minah i podbiega do niego prędko, wyraźnie zakłopotana - nie mamy nikogo innego na miejsce JungKooka - mówi smutno, doszukując się w oczach starszego jakiegokolwiek przejęcia, czy po prostu zainteresowania zaistniałą sytuacją.

 

Odwraca się ku niej i wzdycha poirytowany. Niekompetencja personelu doprowadza go do szału i ma ochotę wszystkich wyrzucić za ich brak odpowiedzialności.

 

Minah także wygląda niewinnie.

 

- To kogoś znajdź - odpowiada obojętnie, znów siadając w fotelu z wygrawerowanym na przodzie złotymi literkami imieniem. Oczywiście, jego imieniem - Czy to nie oczywiste? - prycha.

 

- A-ale - ucina, gdy jej słowa przerywa głośny huk uderzenia. Starszy zamachuje się i celnie oddaje cios prosto w jej policzek, pozwalając by z pomalowanych ust wydobył się jęk bólu, a w oczach pojawiło przerażenie. To nie pierwszy raz, gdy stosuje wobec swoich pracowników przemoc, nie pierwszy raz, gdy widzi ich płacz, ale jest usatysfakcjonowany. Minah nie panikuje, natychmiast staje do pionu, jakby piekący ból i rosnący siniec na twarzy nie był częścią jej ciała. Pochyla się tylko i zapisuje coś drżącą dłonią na świstku papieru, po czym uśmiecha się łagodnie do przełożonego. Zachowuje profesjonalizm i nie wspomina o zajściu, a tylko przeczesuje nerwowo włosy i odchrząkuje w celu wypowiedzenia jakiegoś zdania, ale z każdą sekundą boi się coraz bardziej. Znów może zostać uderzona.

 

- Zadzwonię do dyrektora Kim. Może będzie miał jakiegoś stażystę - mówi i kłania się nisko, po czym odchodzi, a starszy uśmiecha się chytrze na ten gest. Minah jest niżej od niego i okazuje mu posłuszeństwo. A on lubi być wyżej od innych.

 

Obserwuje artystów z niepohamowaną dumą i satysfakcją. Pomijając niedoświadczonych jeszcze występujących, jest bardzo zadowolony ze swoich podopiecznych i całokształtu ułożonego przez siebie występu. Idealnie dobrane stroje, układy i wykonywane ruchy uczestników. Widzi w nich ogromny potencjał i wierzy w to, że tak jak on chcą by wszystko wyszło profesjonalnie i perfekcyjnie, jak każdy ich występ. Nic nie ma prawa pójść źle, gdyż to on wszystkim nadzoruje i sprawuje pieczę nad każdym szczegółem. Świadomość tego wprowadza go w stan samouwielbienia, czym niezbyt się przejmuje, a co wzbudza w nim chęć sięgnięcia jeszcze wyżej. I to nie są już marzenia. To cele, które Min YoonGi musi spełnić. Bo to dyrektor C.M.Madness, najlepszego cyrku w Korei Południowej.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • motomrówka 21.05.2017
    Nie wiem, jak ci to napisać, bo jest to pierwszy twój tekst, jaki przeczytałam. Strzeliłam palcem zupełnie przypadkiem i trafiło na ciebie. Taki niedzielny kaprys. Jedno jest dla mnie pewne, ludzie którzy tu piszą, powinni czytać twój tekst, żeby się nauczyć, jak należy pokazać postać, nie opisując jej.
    5
  • MinYoongi 21.05.2017
    Dziękuję bardzo. Pozdrawiam.
  • Tanaris 23.05.2017
    Widzę, że bardzo lubisz takie klimaty azjatyckie. Podobnie jest u mnie, chociaż pisanie o tym chyba nie szłoby mi tak dobrze, jak tobie. 5 :)
  • MinYoongi 23.05.2017
    Tak, bardzo lubię. Dziekuję bardzo :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania