Poprzednie częściKochanka cesarza - Rozdział 1

Kochanka cesarza - Rozdział 2

Wszyscy przysiedli na skałach wzdłuż wąwozu. Pogrążyli się w swoich zajęciach, a moje uszy wypełnił gwar rozmów. Niektórzy zaczęli odpakowywać prowiant, który każdy dostał na początku wyprawy. Niestety ja zjadłam wszystko wcześniej, podobnie jak Yao Ming, który opuścił teraz moje towarzystwo, szukając naiwniaka, który odda mu swoją porcję.

Oparłam się o jedną z półek skalnych korzystając z wolnej chwili. Kiedy już znudził mi się widok żołnierzy, zaczęłam błądzić wzrokiem poszukując innego zaczepienia. Dowódcy kilkanaście metrów dalej rozmawiali stojąc pod prowizorycznym namiotem. Niedaleko nich stał cesarz. Pochylał się nad dość pokaźną księgą przewracając kartki. Zgadywałam, że to właśnie był zapis danin z prowincji Yunnan.

Przyjrzałam mu się uważniej. Był wysokim mężczyzną z brązowymi podchodzącymi pod czerń włosami. Miał założoną pozłacaną zbroję z elementami ozdobnymi. Swoimi szczupłymi palcami przewijał kolejne zwoje. Swoim wzrokiem jechałam w górę, przez pierś, szyję, jego podbródek, aż doszłam do dobrze wykrojonych, pełnych ust. Potem ukazały mi się jego oczy, które były koloru złocistego brązu. Kilka kosmyków przydługich włosów spadło mu na twarz. Nie wiem dokładnie ile lat miał cesarz. Ale nie wyglądał na więcej niż dwadzieścia pięć lat.

Nagle wyrwałam się z moich rozmyślań. Zamknęłam oczy i odwróciłam głowę z zawstydzeniem. Przecież jestem w wojsku i stoję tutaj przebrana za faceta. Nie mogę jednocześnie wgapiać się maślanymi oczami w cesarza. Jeszcze tego brakowało, żeby ktoś to zauważył i rozpuścił plotki. Chociaż musiałam przyznać, że był przystojny. Otrząsnęłam się z tego uczucia, tym samym kończąc natłok niechcianych myśli w mojej głowie.

Nagle zauważyłam, jak z góry wąwozu spadło kilka drobnych kamieni. Spojrzałam tam, osłaniając oczy od rażącego słońca, jednak nic nie dostrzegłam. Odwróciłam głowę w stronę ludzi w wąwozie. Pogrążeni byli w rozmowach i jedzeniu swojego prowiantu. Nikt nie zwrócił na ten drobny hałas uwagi. Spojrzałam w stronę cesarza, który spokojnie przeglądał zapis danin, a dowódcy byli pogrążeni w rozmowie, która stawała się coraz bardziej napięta i nic innego poza nią nie budziło ich zainteresowania. Nagle znowu jakiś gruz osunął się ze zbocza. Zwróciłam głowę w tamtym kierunku. Moim oczom ukazał się mężczyzna z łukiem i strzałom wycelowaną wprost w plecy cesarza. Moje gardło zacisnęło się. Oczy strasznie się powiększyły i gwałtownie wciągnęłam powietrze. Poczułam nagłą siłę w nogach. Zaczęłam biec w stronę kuszy opartej o jeden z bagaży, którą zostawił jakiś żołnierz. Chwyciłam ją i wycelowałam.

Jednym ruchem strzeliłam w zamachowca. Strzała lecąc przestrzeliła jego głowę na wylot, a ciało upadło martwe. Nie zdążyłam nawet odetchnąć, bo po chwili ze szczelin wąwozu wyskoczył człowiek z mieczem wycelowanym we władcę. Zaskoczona zwróciłam głowę w tamtym kierunku.

Ostrze jego miecza było skierowane prosto w cesarza. Moim uszom dał się słyszeć jego pełen desperacji krzyk:

- W imię Yunnan!

Biegł z bronią krzycząc okrzyk domniemanej sprawiedliwości. Cesarz odwrócił się zaskoczony widząc tego człowieka, który z nienawiścią patrzył na cesarza próbując zadać mu śmiertelny cios. Carska ręka szybko powędrowała do broni przy boku, najeżdżając na broń. Jednak nie zdążył zrobić niczego więcej, bo w tamtym momencie mój miecz sprawnie prześlizgnął się pomiędzy metalem, a jego pulsującą szyją i zdążył odeprzeć atak zamachowca. Do moich uszu doszedł ostry głos ścierających się o siebie stali. W ułamku sekundy spojrzałam na zdezorientowaną cesarską twarz. Musiałam jednak oprzytomnieć, bo mężczyzna z którym walczyłam nie miał zamiaru się poddać, jednak mimo jego starań, sprawnym ruchem wytrąciłam mu miecz z rąk. Nadal był tylko zwykłym mieszkańcem z wioski i nie miał pojęcia o walce w taki stopniu jak szkoleni żołnierze. Jego wzrok powędrował z mieczem, który upadł na ziemię z odgłosem brzęczącej stali, potem przerzucił się na mnie. Mogłam zauważyć w nim strach. Patrzył na mnie przerażony. Ale był wrogiem, a zamach na cesarza i tak karany był śmiercią. Wbiłam ostrze prosto klatkę piersiową, przebijając jego serce.

Kiedy wyciągałam miecz, kilka kropel krwi poplamiło mi rękę i kawałek zbroi. Czułam, że jedynie kilka kroków dalej, za moimi plecami, stoi cesarz.

Nagle dały się słyszeć krzyki. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam jak kilkoro innych ludzi wybiega ze szczelin wąwozu, biegnąc w stronę cesarza. Jednak ich działania są z góry skazane na porażkę. Kilka strzał wypuszczonych w ich kierunku, poleciało ze świstem i przebiło ich ciała.

Spojrzałam się na cesarza, jednak dopiero po chwili, zdałam sobie sprawę, że od dłuższego czasu jego wzrok skierowany był wprost na mnie. Dopiero po chwili oprzytomniałam i schyliłam głowę, ganiąc się za głupotę i jednocześnie przyłapując na tym, że moje serce biło znacznie szybciej niż zazwyczaj.

-Nie ma już nikogo! – krzyknął jeden z dowódców. Wyprostowałam się z ukłonu, spoglądając na Chuk Yana. Oboje odwróciliśmy wzrok w jego stronę, a ja momentalne wypuściłam wstrzymywane powietrze w płucach.

- Panie, wybacz, że zawiodłem w swojej służbie. – Stanął przed nim i zdecydowanym ruchem spuścił głowę, klękając na jedno kolano.

Przyglądałam się temu wydarzeniu, nie za bardzo wiedząc co zrobić.

- Wstań – cesarz zwrócił się do klęczącego przed nim mężczyzny. Ten powstał szybkim ruchem, wciąż mając schyloną głowę.

- Panie, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł jechać do tej prowincji – odezwał się gwardzista.

- Zdaję sobie z tego sprawę. – Cesarz kiwnął głową. - Oczekuje, że naprawisz swój błąd.

- Oczywiście wasza wysokość – odpowiedział dowódca donośnym głosem. – Przygotujemy odpowiednią ilość żołnierzy, żebyś bezpiecznie dotarł do pałacu.

Cesarz pokiwał głową podnosząc brwi, a jego wzrok niespodziewanie przekierował się na mnie. Gdy tylko zdałam sobie z tego sprawę natychmiastowo pochyliłam głowę, nie chcąc uchodzić za zbyt zuchwałą.

- I nagródź tego człowieka. – Kątem oka zauważyłam jak cesarz wskazał palcem w moim kierunku. Zaskoczona lekko uniosłam wzrok .

- Gdyby nie on, już dawno twoja głowa wisiałaby na stryczku – dokończył cesarz.

- Oczywiście – odpowiedział delikatnie schylając głowę – zrobię to jak tylko wrócimy do pałacu.

Władcę zdawała się satysfakcjonować ta odpowiedź, bo po chwili odszedł obrzucając nie ostatni raz swoim spojrzeniem.

Postanowiłam nie stać jak głupia w tym samym miejscu i odejść w stronę reszty żołnierzy. Z westchnieniem odeszłam szukając Yao Minga. Zauważyłam go opierającego się o jedną ze skał. Patrzył na mnie jedząc kulki ryżowe, które jakimś cudem zdobył. Mam nadzieję, że ich nie ukradł, bo jakby ktoś go w końcu przyłapał, mógłby dostać sporą nauczkę. Zaczęłam iść w jego kierunku. W końcu siadając obok niego.

- Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, Hu Jintao.

Spojrzałam na niego.

- Obroniłeś cesarza przed zamachem na jego życie.

-A ty go przewidziałeś – odpowiedziałam.

Pokiwał głową.

- Takich czynów się nie zapomina.

- Wolałabym, aby nie zapomnieli wypłacić mi nagrody – powiedziałam przekornie znając chytrość ludzi.

- Obiecali ci pieniądze? - Yao Ming obrócił głowę w moją stronę, prawie wykrzykując – Nie widziałem, żeby Chuk Yan lub jakikolwiek inny dowódca dawał jakąś dodatkową zapłatę.

- Tak rozkazał cesarz, nie oni. – Wzruszyła ramionami nie chcąc roztrząsać bardziej tej sprawy.

– Na dworze cesarskim teraz pewnie podwoją straże, w obawie o spisek. – Uśmiechnęłam się ironicznie na jego słowa, myśląc o tym. Przecież to było tylko pięciu mężczyzn, którzy myśleli, że sami pokonają całą armię. Nic czego można by było się bać.

- Nie chcę wiedzieć, co się stanie z ludźmi z prowincji Yunnan – rzuciłam, a Yao Ming spojrzał na mnie przelotnie.

- Tak na pewno nie będzie zbyt wesoło.- Jego słowa tylko potwierdziły moje przypuszczenia.

- Pójdę jeszcze po jakieś jedzenie.– Nagle zmienił temat – Skołować coś dla ciebie?

- Nie dzięki. Nie jestem głodna. – odpowiedziałam wymijająco.

Spojrzałam na plecy Yao Minga, kiedy odchodził. Nie byłam głodna, ale poczułam jak zaschło mi w gardle. Odruchowo sięgnęłam do boku, gdzie powinien znajdować się worek oprawiony w skóry z wodą, jednak zaskoczona nie wyczułam nic. Spojrzałam w dół, jednak moje oczy napotkały tylko pasek na biodrze do którego powinno być przymocowane to czego szukałam. Pragnienie coraz mocniej dawało o sobie znać. Rozejrzałam się w około, jednak nigdzie nie mogłam znaleźć zguby. Worek musiał mi wypaś gdzieś wcześniej w drodze, albo ktoś mi go zwędził, podobnie jak Yao Ming kradł jedzenie.

Zaczęłam iść drogą, którą przyszliśmy do wąwozu. Wiedziałam, że oddalałam się coraz bardziej od miejsca postoju, ale przecież nie wyruszą za pięć minut. Poszukam tylko chwilę i zaraz dołączę.

Wciąż napotykając tylko ziemię z czasami wyrastającymi kępkami trawy, prawie straciłam nadzieję, na to, że odnajdę upragnioną wodę. I właśnie w tamtej chwili dostrzegłam coś przypominającego skórę. Chciałam podbiec do znaleziska, kiedy poczułam nagłe szarpnięcie. Została gwałtownie odwrócona, napotykając twarz mężczyzny z przydługą brodą. Wystraszyłam się na widok Chuk Yana, który najwyraźniej śledził mnie aż do teraz.

- Gdzie idziesz żołnierzu? – Jego uścisk nie zelżał. – Zapanował nad tobą strach przed dalszą wyprawą?

- Nie – odpowiedziałam starając się ukryć niepewność w głosie. – Zgubiłem tylko skórzany worek z wodą i chciałem po niego wrócić.

- A może uciekasz przed czymś innym? – serce zabiło mi szybciej – Na przykład przed… ujawnieniem? – natychmiast podniosłam głowę, kierując na niego spojrzenie, w którym szok mieszał się ze strachem. Szarpnęłam się mocniej próbują wyrwać z uścisku. Moje tętno gwałtownie podskoczyło.

- Nie wiem o czym mówisz. – Konsternacja wypełniła moje spojrzenie skierowane prosto w jego oczy.

- To skąd ta niepewność w twoim głosie? – Lekko śmierdzący oddech owiał moją twarz, kiedy przybliżył się do mnie. – Jesteś kobietą przyznaj to.

Skrzywiłam się, starając odsunąć od niego.

-Może zdołasz to udowodnić? – zapytał, a ja zacisnęłam ze złości zęby.

- Nie będę się przed tobą rozbierać. – Jego poczynania wzbudzały we mnie coraz większą złość. Bardziej skuteczne działania powstrzymywało tylko to, że nadal był moim dowódcą.

- Tylko górna część zbroi, nie każę ci tu stawać nago. – Drwiący uśmiech przeszył jego twarz.

- Nie – zdecydowany głos wydobył się z mojego gardła.

- Tym sposobem tylko potwierdzasz moje przypuszczenia. – Chuk Yan nie wyglądał, jakby był zbity z tropu.

Nagle poczułam kolejne szarpnięcie i zostałam przygwożdżona do ściany skalnej. W plecy wbiły mi się wystające z powierzchni, ostre kamienie. Nim zdążyłam zauważyć, zerwał skórzane okrycie, uwidaczniając moją klatkę piersiową przewiązaną bandażami. Dla niego był to jednoznaczny sygnał, który wszystko potwierdził. Teraz wiedziałam, że już nic mnie nie uratuje. Wtrącą do jakiegoś lochu lub powieszą. Teraz wszystko przepadło. Przez chwilę w moim umyśle zawitała myśl, żeby go zabić pozbywając się problemu, jednak szybko z niej zrezygnowałam, zdając sobie sprawę, że wszyscy zauważyliby zniknięcie dowódcy.

Zdałam sobie sprawę, że pomimo upłynięci już kilku długich sekund Chuk Yan nadal nie odrywał ode mnie wzroku wpatrując się w odkryte ciało.

- Za długo służę w wojsku, żeby nie rozpoznać, kto jest oszustem. – jego chropowaty głos rozbrzmiał zbyt blisko mojej twarzy. – Ale jest pewien sposób, żeby nikt się nie dowiedział o tym, co tutaj widziałem.

W tym samym momencie, jego ręka dotknęła mojego biodra. Tego już było za wiele.

- Wtedy będziesz mogła być w wojsku, a ja zadbam o to, aby nikt nie snuł podejrzeń.

Nagle swoją twarz przybliżył do mojej, jednak nie miałam zamiaru godzić się na jego układ. Z całej siły odepchnęłam go obdarzając ciosem proso w jego zatęchłą twarz.

Oddalił się na kilka kroków, podniósł na mnie wściekły wzrok, wycierając krew z twarzy.

- Tym sposobem tylko przypieczętowałaś nędzny żywot w lochu – jego głos obił się o moje uszy. – Ale skoro to jest twoja decyzja nie będę w nią ingerował. – Złowrogi uśmiech zawitał na jego twarzy.

Przez chwilę myślałam o tym, żeby stamtąd uciec, ale nie miałam jedzenia i tylko kilka kropel wody, a do najbliższej wioski, która nie była w prowincji Yunnan było stąd trzy dni drogi.

- Zabierzcie ją stąd. – Zmarszczyłam brwi nie wiedząc do kogo to powiedział, jednak już po chwili zza ściany skalnej wyszło dwóch żołnierzy. Nie wierzyłam własnym oczom. Jednak zaskoczenie po chwili zastąpiła złość.

- I dajcie jakieś ubrania – powiedział wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku. – Skąd ta mina? Chyba nie myślałaś, że przyszedłem tutaj sam?

Jeszcze raz spojrzałam nienawistnym spojrzeniem w kierunku generała Chuk Yana.

I poszłam z żołnierzami, którzy trzymali mnie w żelaznym uścisku. Nawet gdybym chciała się uwolnić, nie udałoby mi się to.

Następne częściKochanka cesarza - Rozdział 3

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • little girl 28.07.2019
    Kiedy next?
  • Emes 30.07.2019
    jutro
  • Angela 31.07.2019
    "Miecz jego ostrza" - chyba "ostrze jego miecza" byłoby poprawniej.
    "Teraz wiedziała," - "wiedziałam".
    Jest trochę powtórzeń, czytaj przed wstawieniem, zawsze coś wyłapiesz i zmienisz.
    Brak konsekwencji w linii dialogowej: gębowe zawsze z małej, nie gębowe zawsze z dużej.
    Więcej uwag nie mam bo czyta się naprawdę przyjemnie. Podoba mi się.
    ***** Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania