Poprzednie częściKochanka cesarza - Rozdział 1

Kochanka cesarza - Rozdział 3

Zakuta w wielkie, żelazne kajdany szłam na początku szeregu prowadzona przez tą samą dwójkę żołnierzy, zaraz za Chuk Yanem jadącym na koniu. Metal wbijał mi się w ręce pozostawiając bolesne otarcia. W końcu byłam teraz więźniem.

Zostało nam jakieś kilka minut drogi do prowincji Yunnan. Próbowałam nie wypadać z rytmu.

***

W końcu doszliśmy do celu. Starałam się wyjrzeć zza konia Chuk Yana, co spowodowało, że strażnicy wzmocnili uścisk, a ja spojrzałam na nich wymownie. Moim oczom ukazała się brama do prowincji. Była dość spora. Pokrywały ją suche liście i dało się zauważyć kilka pajęczyn. Było strasznie cicho jak na wioskę pełną ludzi. Głuchą ciszę przecinały tylko powiewy wiatru, które wprawiały w ruch pobliskie korony drzew. Poczułam lekkie zdenerwowanie. Coś dziwnego się tu działo, a mi wydawało się, że była to cisza przed burzą. Na polecenie generała, jeden z żołnierzy podszedł i zapukał w ogromne drzwi. Wokół rozległy się ciężkie odgłosy uderzanych wrót, mężczyzna osunął się krok do tyłu. Jednak nic się nie wydarzyło. Zupełnie jakby nikogo nie było w środku. Spojrzał w stronę Chuk Yana, czekając na rozkazy. Generał machnął dwoma palcami, by ten kontynuował czynność. Wojownik stojący pod bramą ponownie zapukał do wielkich wrót, a do moich uszu dotarło głuchy odgłos uderzeń. Poruszyłam się niespokojnie co zwróciło uwagę strażników trzymających mnie.

-Przybyliśmy tu w imię cesarza Taichanga! – jego głos rozniósł się w kierunku zamkniętych wrót.

- Przyszliśmy odebrać jego własność w postaci: stu kobiet i pięćdziesięciu mężczyzn oraz trzydzieści tysięcy juanów, pięć tysięcy liangów srebra i tysiąc liangów złota!- zadrżałam, czekając na dalszy ciąg wydarzeń.

-Jeżeli nie wpuścicie nas - kontynuował - dostaniemy się tam siłą! Liczę do trzech!

-Raz! - patrzyłam w stronę odliczającego generała zastanawiając się jaki los czeka prowincję Yunnan. -Dwa!- i szczerze mówiąc wolałabym tego nie zobaczyć. -Trzy!- Jednak stało się inaczej.

 

Koń generała przesunął się kilka kroków do przodu, po czym zawrócił w stronę żołnierzy.

Spojrzałam na niego w skupieniu.

- To prowincja Yunnan, do której zmierzaliśmy - odezwał się - zalegają z podatkami dla cesarza. - Przełknęłam ślinę. - Namiestnik okazał się zdrajcą nie chcąc oddać własności władcy. Zabierzcie sto kobiet i pięćdziesięciu mężczyzn, całe zapasy zboża oraz całe srebro i złoto jakie posiadają. A namiestnika Zang Henga chce dostać do moich rąk żywego. Zabijcie wszystkich, którzy stawią opór!

Generał Chuk Yan ustawił się bokiem do żołnierzy, a z jego ust padł kolejny rozkaz:

-Pozycja bojowa!

Żołnierze ustawili się z tarczami i mieczami wysuniętymi ku przodzie.

-Staranujcie te drzwi i odbierzcie co należne! - wykrzykną, a ja wzdrygnęłam się.

Wojsko z impetem ruszyło w stronę starej bramy niszcząc ją doszczętnie. Wbiegli z hukiem szukając ludzi i złota.

Włamywali się do wszystkich domów, taranując drzwi. Patrzyłam jak porywali kobiety, które próbowały im się wyrwać, dostawali się do domów i zabierali całe złoto i srebro jakie tam było. Nie mieli litości. A Chuk Yan okazał się zwykłym szubrawcom.

Zabierali kobiety i mężczyzn związywali ich jeden po drugim łącząc w długi szereg, aby nie uciekli. Przyglądałam się temu wszystkiemu, nie mogąc nic zrobić. Czułam żal i niemoc. Kto by pomyślał, że niedawno sama byłam żołnierzem, służącym temu generałowi. To było straszne. Co innego walczenie z wrogiem, a co innego atakowanie cywili i zabieranie wszystkich pieniędzy, które mają.

Niespodziewanie w moim ciele zaczęłam wzbierać się wściekłość. Na żołnierzy, którzy zabijali ludzi broniących swoich domów lub starających się uciec od ich mieczy. Na Chuk Yana, który okazał się zwykłym nikczemnikiem, wydając taki rozkaz i mszcząc się na mnie.

Tamtego dnia także zmieniłam zdanie o cesarzu. Nie był już kimś za kogo bez wahania oddałabym życie. Już nie. Sam uciekł i nasłał śmierć na tych biedaków. Przecież oni nie mieli nic wspólnego z tym zamachem. Zaatakowałam go banda głupców, którzy sądzili, że mogą pokonać całe wojsko, a tylko sprowadzili nieszczęście na mieszkańców Yunnan. Okazał się mordercą własnego ludu, co było niewybaczalne.

 

Nie chciałam dalej przyglądać się temu co tam się działo, zamknęłam oczy. Jednak do moich uszu wciąż docierały krzyki, odgłosy mieczy i dźwięk przebijania ludzkich ciał. Chociaż może powinnam zrobić odwrotnie. W końcu to był ostatni widok, jaki zobaczę, zanim były dowódca zamknie mnie w ciemnym lochu, gdzie jedyną rozrywką będą biegające tam szczury.

Usłyszałam zawodzący jęk, który zmusił nie do otworzenia oczu. Dwójka żołnierzy prowadziła przerażonego mężczyznę po pięćdziesiątce. Jego szaty, chociaż były brudne od ziemi, nie wyglądały, jakby były własnością zwykłego mieszkańca jednego z właśnie obrabianych domów. Jego włosy były w nieładzie jakby przed chwilą walczył. Popchnęli go tak, by klęknął przed Chuk Yanem.

- Generale! To namiestnik prowincji Yunnan, Zang Heng - powiedział jeden z żołnierzy schylając głowę.

-Słynny Zang Heng - Chuk Yan zmrużył oczy, a na jego twarzy zawitał znajmy ironiczny uśmieszek, na którego widok, aż się we mnie zagotowało.

Patrzył na całego w strachu i niepokoju, klęczącego namiestnika. Generał widząc jego minę uśmiechną się drwiąco.

- Zdradziłeś swój kraj, nie chcąc oddać należności cesarzowi – słowa powoli opuściły jego usta. Mówił to z takim spokojem, jakby przerażenie namiestnika sprawiało mu radość.

-Nie miałem z czego!- desperacko wykrzyknął Zang Heng. – Cała prowincja cierpiała głód. – Jego przyspieszony oddech stawał się coraz głośniejszy.

-Doprawdy? - generał spojrzał na niego. - Ja tu widzę dużo bogactw. - Podszedł do jednego z worków ze zbożem i położył na nim rękę.

-Ludzie tego potrzebowali, inaczej umarliby z głodu...

-Prawo mówi co innego. A ten kto je łamie, za to płaci. – spojrzał na niego z podniesionymi brwiami, jakby czekając na dalszą obronę namiestnika. Tak jak gdyby istniała szansa, że go nie zabije.

W końcu nie doczekując się dalszych słów Zang Henga, Chuk Yan kiwnął głową w kierunku żołnierzy.

Przerażony wzrok namiestnika spoczął na generale, po chwili odwrócił głowę w kierunku żołnierzy. Wiedział co się dzieje.

Mężczyzna stojący zanim wyciągnął miecz. Uniósł go i szybkim ruchem wbił go w plecy Zang Henga, który wydobył z siebie niemy odgłos. Po chwili wyciągnął zakrwawiony miecz, a ciało namiestnika upadło martwe na ziemię.

- Zabrać to – Chuk Yan wskazał na worki z daniną. Żołnierze kiwnęli głowami, wykonując jego rozkaz.

Po chwili stojący i obserwujący wszystko Chuk Yan machnął ręką na trzymających mnie żołnierzy. Podeszli ciągnąc mnie w szczelnym uścisku.

- Przywiążcie ją także. – Spojrzałam na długi szereg ludzi przywiązanych za ręce do liny ciągniętej z przodu. - Pilnujcie, żeby nie uciekła.

Tym razem schylił się do mnie, a ja z niechęcią przechyliłam głowę, jednak to nie spowodowało, że śmierdząca woń jego oddechu mnie ominęła.

- Chyba że masz zamiar zmienić zdanie. – Jego słowa tylko spowodowały skrzywienie na mojej twarzy. Nie miałam zamiaru wchodzić z nim w żadne układy. Tego byłam pewna.

Widząc moją minę odsunął się marszcząc brwi, ty samym uwalniając mnie odoru.

Zaczęli przywiązywać mnie do sznura pełnego ludzi. Czułam jak grube liny wbijają się w moje poranione nadgarstki. Pałałam szczerą nienawiścią do Chuk Yana i nie starałam się tego ukrywać.

Patrzył na to z zupełnym spokojem, tak jakby wszystko szło po jego myśli.

- Kto to jest? – natychmiast podniosła głowę słysząc nowy głos. Obok Chuk Yana stanął generał Dan Zu przypatrujący się mi uważnie – jej ubranie nie wskazuje na to, żeby pochodziła z Yunnan. – Jego zdumiały wzrok przeniósł się na Chuk Yana.

- Więzień – Chuk Yan odpowiedział ostrożnie. – Zaraz po przybyciu na miejsce trafi do lochu.

Dan Zu zmarszczył brwi, jakby nie zgadzając się ze swoim rozmówcą.

- To nie będzie potrzebne. Pójdzie do pałacu z resztą konkubin. Tam będzie pracować. Dość już darmozjadów w naszym kraju. Tak przynajmniej odpracuje swoje utrzymanie.

Widziałam niezadowoloną minę Chuk Yana, który starał się kontrolować swoje poirytowanie wywołane zniweczeniem jego planów.

- To nie jest odpowiednia kara… - powiedział jeszcze do odchodzącego kompana.

- Pamiętaj, że to ja jestem głównodowodzącym. – Po tych słowach Chuk Yan widocznie spuścił z tonu – Chyba nie muszę ci przypominać dlaczego? – Dan Zu obrzuciła go jeszcze spojrzeniem, zanim odszedł.

Chuk Yan natychmiastowo ukierunkował wzrok na mnie, a buzująca w nim złość jasno dawała o sobie znać. Przybliżył się do mnie gwałtownie, chwytając za łokieć

- Nie myśl, że ci się udało. – Prawie że warknął zacieśniając uchwyt. – w tym pałacu zrobię z twojego życia piekło Codziennie będziesz się bała o swoje życie. Zza każdej ściany będzie się wychylała twoja śmierć. – Puścił nie gwałtownie odpychając od siebie i odchodząc dalej zostawiając nie tylko z szybkim pulsem i wizjami tego, co mogło mnie tam spotkać. O wiele gorszego niż szczury.

***

Podróż trwała już kilka godzin. Widać było, że ludzie byli wycieńczeni. Brak wody, czy jakiegokolwiek jedzenia wykańczał ich. Szczerze im współczułam. Ja byłam żołnierzem. Przyzwyczajona do trudnych wojennych warunków. Podróż miała trwać jeszcze 2 godziny, wątpiłam, że wszyscy dotrą do pałacu żywi.

 

Nagle poczułam szarpnięcie. Wychyliłam się, by spojrzeć co się stało. Jakaś kobieta upadła. Jeden z żołnierzy podszedł, aby zobaczyć o co chodzi. Chyba padła z wycieńczenia. Mężczyzna próbował ją podnieść, lecz nie miała siły wstać. Sięgnął do swojego boku, by podać jej wodę. Cała sytuacja zwróciła uwagę generała. Zauważyłam jak podszedł w tamtym kierunku. Z uwagą obserwowałam sytuację. Chuk Yan powiedział coś do żołnierza, wskazując na kobietę. Niestety stąd nie mogłam dosłyszeć co mówił. W pewnym momencie żołnierz wyciągnął miecz i przeciął liny na nadgarstkach kobiety. Zastanawiałam się co będzie dalej. Nie wierzyłam w dobre serce Chuk Yana i nie pomyliłam się. Wkrótce i on wyciągnął miecz zabijając nieprzytomną kobietę. Wzdrygnęłam się, gdy wbił miecz w jej ciało.

Zaczęliśmy iść dalej. Wiedziałam dlaczego tak postąpił. Mniej wytrzymali ludzie opóźnialiby podróż i narażali na niebezpieczeństwa, narażając na śmierć większą liczbę osób. Jednak wstrząsnęło mną to, spodziewałam się tego, ale nie sądziłam, że wywrze to na mnie takie wrażenie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Angela 31.07.2019
    Te same problemy co w części drugiej, gdzieniegdzie zjadasz też literki, ale to drobiazgi, bo już jestem ciekawa co dalej.
    Pozdrawiam.
  • Angela 31.07.2019
    O tym już pisałam, ale się powtórzę, bo pusto tu, a szkoda: Jeszcze taka mała rada: chcesz otrzymywać komentarze, rady i konstruktywną (przynajmniej w teorii)
    krytykę, musisz sama czytać i komentować, w przeciwnym razie możesz pozostać niezauważona.
  • Emes 01.08.2019
    literówki postaram sie poprawić
    dzięki za to ze czytasz z takim zainteresowaniem
    następna część niedługo ;)
  • little girl 01.08.2019
    Trochę mnie dziwi fakt że wiesz ten General miał tych dwóch slugusow - A nawet jakby bohaterka się zgodziła na romans to oni I tak znaliby prawdę.. i mogliby zdradzić. To czemu Tak?
    Poza tym spoko. Czekam na więcej. A i te literówki popraw.
  • Emes 01.08.2019
    W końcu to jego sługusy więc pewnie dostają pieniadze za milczenie albo groźby, że np ich zabije jak coś wygadają
  • little girl 01.08.2019
    Emes no ale jak jest ten wyższy przełożony to tamtemu mogą poskarzyc I co im zrobi
  • Emes 01.08.2019
    little girl sługusy są na pewno zaufanymi ludźmi Chuk Yana, którym ufa i płaci, a jeżeli powiedzieli by Dan Zu prawdę to nie dostawali by pieniędzy, które dawał im Chuk Yan i inni zaufani ludzie Chuk Yana w późniejszym czasie mogliby dokonać zemsty za zdradę

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania