Kochany mój

§

 

Odkąd pamiętam zawsze chciałam mieszkać na wsi, w otoczeniu jezior. Marzył mi się domek z werandą i zwierzęta w ogrodzie. Niestety całe moje dotychczasowe życie wyglądało zupełnie inaczej. Mieszkałam w małej miejscowości na Śląsku. Prowadziłam z mężem działalność gospodarczą. Firma dla mojego męża była oczkiem w głowie, całym jego życiem, ja mu tylko pomagałam, byłam żoną przy mężu. To on był szefem i wszystkim kierował. Mnie to moje życie męczyło. Po śmierci męża pomyślałam sobie, że już czas na realizację własnych marzeń i pragnień, bo jak nie teraz to kiedy. Sprzedałam firmę i mieszkanie. Kupiłam niewielki dom z werandą z widokiem na jezioro na Mazurach. Zatrudniłam się na pół etatu w bibliotece. Czasem zjawia się jakiś turysta i mieszka w domku gościnnym na tyłach mojej posesji. Są to zazwyczaj ludzie szukający ciszy i spokoju. Medytujący lub ćwiczący jogę. Nie potrzebowałam pieniędzy. Mąż mnie hojnie zabezpieczył. Na moje skromne potrzeby to co miałam wystarczało. Wyjechałam w nieznane, aby zacząć nowe życie, moje życie. Stałam się mieszkanką Guzowego Pieca, piękna nazwa miejscowości, nieprawda? Kupiłam psa dalmatyńczyka, kot sam się przyplątał i został. Po latach spędzonych w mieście, po wiecznej gonitwie za pieniądzem, w stresie, od teraz chciałam wieść spokojne życie. Wreszcie miałam czas na spacery z psem, czytanie książek, jazdę na rowerze w zwiewnej sukience po polach i łąkach, robienie przetworów na zimę. Było późne letnie popołudnie. Siedziałam właśnie na werandzie, czytałam książkę i popijałam zieloną herbatę, kiedy pod dom podjechał jakiś samochód. Wstałam ciekawa, żeby zobaczyć kto przyjechał, bo niewiele osób mnie tu odwiedzało. Podeszłam do furtki z samochodu wysiadł jakiś mężczyzna. W pierwszej chwili go nie poznałam, ale kiedy odwrócił się w moją stronę już wiedziałam, że to dawny kolega mojego męża.

- Mariusz? Skąd Ty się tu wziąłeś? Czy coś się stało? Jak mnie tu znalazłeś, pytałam zaciekawiona.

- Cześć Judyta, przyjechałem, odpowiedział zakłopotany.

- Chodź, wejdź do środka, pytam i pytam, trzymam Cię przy furtce, zamiast zaprosić Cię do środka. Na pewno jesteś zmęczony po podróży i pewnie głodny. Nagotowałam dzisiaj tak dużo, jakbym podświadomie spodziewała się gości. Zjesz, odpoczniesz, a potem może wybierzemy się na spacer i opowiesz mi co Cię do mnie sprowadza.

Gadałam i gadałam bez sensu, ale to chyba dlatego, że byłam tak bardzo zaskoczona tym, że Mariusz pojawił się w moim progu. Siedzieliśmy przy stole w kuchni naprzeciwko siebie. Mariusz zjadł zupę krem z białych warzyw i sięgnął po gołąbki w sosie pomidorowym. Jadł, aż mu się uszy trzęsły i uśmiechał się błogo. Miło się na niego patrzyło.

- Niebo w gębie Judytka, już dawno nie jadłem takiego dobrego obiadu, ale byłem głodny. Dziękuję Ci.

- Przejdziemy się, zaproponowałam.

-Tak, chodźmy, jestem Ci winny wyjaśnienia skąd i dlaczego tak nagle zjawiłem się u Ciebie.

- Tak, to prawda, powiedziałam.

Zawołałam psa i poszliśmy do lasu na spacer.

- Judyta, ja przyjechałem, ponieważ chcę tutaj zostać, zaczął swoje wyjaśnienia Mariusz.

- Chcesz tutaj zostać, pewnie, nie ma problemu. Możesz zostać jak długo chcesz, dzień, tydzień, dwa tygodnie. Rozumiem Cię, jesteś zmęczony, zestresowany, potrzebujesz odpoczynku. Nie miałeś łatwego życia.

Mariusz całe życie opiekował się chora na rzadką chorobę genetyczną żoną.

- Powiedz, jak Ty się czujesz? Od śmierci Twojej żony minęło już sporo czasu, ale czy ten czas wystarczył, żebyś doszedł do siebie?

- Na początku było źle, teraz jest już lepiej. To prawda co mówią, że czas leczy rany. Nie mówmy o tym proszę. Judytka, nie zrozumiałaś mnie kiedy mówiłem, że chcę tu zostać.

- Nie, chyba nie rozumiem.

- Ja chcę tu zostać razem z Tobą, jak mężczyzna i kobieta, Ty i ja razem, na zawsze.

- Mariusz, ale skąd taki pomysł? Przecież my tak naprawdę się nie znamy. Nie utrzymywaliśmy nigdy bliższych kontaktów. Owszem spotykaliśmy się czasami, wpadałeś też do naszej firmy, trochę rozmawialiśmy, ale to wszystko.

- Przyznaj, że zawsze nam się dobrze rozmawiało.

- Tak, przyznaję, rozmawiało nam się zawsze znakomicie, odbieraliśmy na takich samych falach, uśmiechnęłam się. Jednak, na takie deklaracje z twojej strony jest zdecydowanie za wcześnie. Ja nie jestem gotowa na nowy związek. Jak ty mnie tutaj w ogóle znalazłeś?

-Judytka, podobałaś mi się zawsze. Jednak nie dawałem Ci tego odczuć, bo to byłoby nielojalne i nieuczciwe. Już na pogrzebie Twojego męża, kiedy stałaś taka załamana, smutna i bezbronna chciałem do ciebie podejść i powiedzieć Ci, że nie będziesz sama, że się Tobą zaopiekuję, ale nie zrobiłem tego, bo mogłoby to zostać źle odebrane. Potem zabrakło mi odwagi. A kiedy nabrałem pewności, że chcę z Tobą być i stanąłem pod drzwiami Twojego mieszkania, okazało się, że Ty już tam nie mieszkasz. Szukałem Cię przez twoich znajomych na facebooku, ale nikt nic nie wiedział. Dopiero kiedy zapytałem Twoją koleżankę Olgę, ona powiedziała, że wie gdzie teraz mieszkasz, ale nie może mi powiedzieć. Uwierz mi, tak długo ją męczyłem, aż w końcu dała za wygraną i podała mi twój nowy adres. Spakowałem walizkę i przyjechałem. Proszę pozwól mi zostać.

- Rozumiem, wszystko jasne. Oczywiście, że możesz zostać. Jednak ja ci nic nie mogę obiecać. Odpocznij, tu się dobrze odpoczywa i dobrze myśli.

Wróciliśmy do domu. Poprosiłam, aby Mariusz ulokował się w pokoju gościnnym.

- Rozpakuj się i czuj się jak u siebie w domu. Przepraszam Cię, ale jest już dość późno, jestem zmęczona nadmiarem emocji, pójdę do siebie.

- Dobranoc Judytka.

- Dobranoc Mariusz, śpij dobrze.

Mijał dzień za dniem. Mariusz pomagał mi w ogrodzie, jeździł po zakupy, wyprowadzał psa na spacer, czasami coś ugotował. Chodziliśmy na długie spacery, rozmawialiśmy, poznawaliśmy siebie. Rozgaszczał się w moim sercu i domu coraz bardziej. Podobał mi się ten mężczyzna, miał ładne włosy oprószone siwizną i przyjemny uśmiech. Był bardzo opiekuńczy, dobry i poczciwy. Mariusz kupił wino, bagietkę, hiszpańskie sery, zrobił sałatkę z pomidorów i mozzarelli i zaprosił mnie wieczorem na werandę. Wszędzie paliły się świece, a w powietrzu czuć było atmosferę romantyzmu.

- Lubisz spędzać wieczory przy świecach, zapytałam Mariusza, kiedy weszłam na werandę.

- Tak, jest wtedy niezwykle przyjemnie, dlaczego pytasz?

- Mój mąż nie lubił zapalonych świec, mówił, że zabierają tlen.

Mariusz posmutniał

- Przepraszam, nie wiem po co to powiedziałam. Obiecuję nie psuć nam już więcej kolacji.

Siedzieliśmy, jedliśmy, piliśmy wino. Rozmawialiśmy ze sobą o wszystkim. Wręcz nie umieliśmy się nagadać. Uśmiechaliśmy się do siebie. Przy nim mogłam być sobą. Nie musiałam nikogo udawać. Przy drugiej butelce wina, kiedy w głowach zaczęło nam szumieć, Mariusz dotknął mojej dłoni, spojrzał mi w oczy, następnie wstał, założył kosmyk moich włosów za ucho, podniósł moją głowę lekko za podbródek i złożył na moich ustach pocałunek. Najpierw delikatny, jak muśnięcie skrzydeł motyla, a potem coraz bardziej stanowczo zatapiał swoje usta w moich. Jego język wdzierał się do moich ust, nasze języki tańczyły w jednym rytmie. Poddałam się temu, chciałam tego tak samo jak on.

- Pragnę się z Tobą kochać, teraz, natychmiast, szepnął mi do ucha.

-Mariusz, ale ja nie umiem, nie pamiętam, nie robilam tego od dawna, wstydze się.

-Judytka, ale czego ty się wstydzisz, jesteś taką piękną kobietą. Chodź ze mną.

Delikatnym skinieniem głowy przyzwoliłam na to. Stanęliśmy w jego sypialni naprzeciwko siebie. Mariusz zsunął ramiączka mojej sukienki tak, że ta opadła na podłogę. Położył mnie delikatnie na łóżku. Całował moje usta, szyję, piersi. Sprawnym ruchem pozbył się ze mnie bielizny. Ssał moje sutki, aż te zrobiły się twarde i nabrzmiałe. Językiem zjechał do pępka, zatoczył kółka. Dotykał moich pośladków i nóg, całował wnętrze moich ud. Z każdą chwilą moje ciało się bardziej naprężało, a podniecenie sięgało zenitu. Wsunął swoje palce w moje gorące wnętrze, a kiedy poczuł, że jestem już gotowa i czekam na niego wszedł we mnie. Wystarczyły dwa posuwiste ruchy i było po wszystkim. Mariusz doszedł.

- Judytka, przepraszam Cię, to wszystko dlatego, że tak dawno nie dotykałem kobiecego ciała. Wynagrodzę Ci to, obiecuję.

Tej nocy pieściliśmy się i kochaliśmy się prawie do rana. Zasnęliśmy zmęczeni i szczęśliwi nad ranem. Kiedy się obudziłam i otworzyłam oczy Mariusza nie było już w łóżku. Z dołu dolatywał zapach kawy i jajecznicy. Założyłam szlafrok i zeszłam do kuchni. Stanęłam w progu. Mariusz krzątał się przy kuchence.

- Pięknie pachnie, powiedziałam.

- Wyspałaś się, zapytał.

- Nie bardzo, puściłam do niego oko.

- Chodź, zapraszam na śniadanie.

Siedzieliśmy naprzeciw siebie i spożywaliśmy posiłek, każdy zatopiony w swoich myślach, ale to milczenie nam nie ciążyło.

- Judytka, muszę pojechać na kilka dni do domu, pozałatwiać i pozamykać swoje sprawy.

- Jasne, jedź, tylko wróć do mnie.

- Wrócę, pewnie, że wrócę, zrobię to jak najszybciej. Przywiozę też więcej swoich rzeczy, bo przyjechałem tylko z jedną, małą walizką.

Następnego dnia rano pożegnaliśmy się czule. Mariusz wsiadł w samochód i pojechał, a ja poczułam ogromną pustkę w sercu zanim jeszcze jego samochód zniknął za zakrętem. Nasza rozłąka trwała dla mnie dziewięć pustych dni i dziewięć pustych nocy. Przez ten czas zrozumiałam, że chcę, aby Mariusz był ze mną już na zawsze. Mariusza samochód zobaczyłam z kuchennego okna. Wybiegłam z domu jak oparzona, żeby się z nim przywitać. Wysiadł z dwiema potężnymi walizami i naręczem polnych kwiatów.

- Skąd masz tyle kwiatów?

- Narwałem po drodze dla Ciebie.

- Nie gonił Cię nikt?

- Próbował, ale tak się spieszyłem do Ciebie, że nie miał szans.

- Tęskniłam.

- Ja też.

Uśmiechnęłam się promiennie, a on objął mnie w pasie i pocałował tak, że zabrakło mi tchu. Mariusz wprowadził się na dobre.

- Judytka, chodź na werandę, zobacz jaki piękny kolor ma dzisiaj niebo, Mariusz krzyknął w głąb mieszkania.

- Faktycznie, jest rdzawo-czerwone, jutro będzie mocno wiało.

- Może i jutro będzie wiało, ale dzisiaj będzie piękny zachód słońca. Pójdziemy pooglądać zachód słońca?

- Pewnie, czemu nie, uśmiechnęłam się.

- To poczekaj na mnie chwilę.

- Bierzesz ze sobą koc i wino? Będziemy siedzieć na kocu i pić wino?

- Może tak, może nie…

- Ale jesteś tajemniczy.

Szliśmy ciasno objęci, wyczuwałam jednak, że Mariusz jest jakiś spięty. Z miejsca do którego dotarliśmy rozpościerał się cudowny widok na łąki, pola i przede wszystkim na zachodzące słońce.

- Pięknie tutaj, powiedziałam.

- Wiedziałem, że Ci się spodoba.

Mariusz złapał mnie za obie dłonie, obrócił przodem do siebie i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Judytka, dużo o nas myślałem, kocham Cię i chciałbym, żeby nasz związek wkroczył na wyższy poziom.

Wyciągnął z kieszeni spodni, małe czerwone pudełeczko, otworzył je, W środku znajdował się delikatny, złoty pierścionek z szafirem. Klęknął na jedno kolano i zadał pytanie…

- Judyta czy zostaniesz moją żoną?

Stałam jak wryta, nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Łzy zakręciły mi się w oczach.

- Judytka, ale nie płacz.

- To łzy szczęścia. Tak, Mariusz, kocham Cię i wyjdę za Ciebie.

W tym momencie miałam wrażenie, że słyszę jak spada Mariuszowi kamień z serca. Założył pierścionek na mój serdeczny palec, przytulił mnie mocno do siebie i składał gorące pocałunki na moich ustach. Siedzieliśmy na kocu, popijaliśmy wino i oglądaliśmy zachód słońca. Tuliliśmy się do siebie, a ja obracałam w palcach pierścionek zaręczynowy.

- Skąd wiedziałeś, że szafir to kamień idealny dla osób spod mojego znaku zodiaku?

- Judka, uśmiechnął się. Ja wiem o Tobie wszystko.

Ślub odbył się trzy miesiące później, w małym, bielonym kościółku tylko w obecności świadków.

Miłość może zdarzyć się w każdym wieku i w każdym czasie, a już najczęściej wtedy, kiedy się jej najmniej spodziewamy. Dopada nas z zaskoczenia. Cieszę się, że otworzyłam swoje serce na nowy związek, że dałam temu szanse. Jakże łatwiej i przyjemniej idzie się przez życie mając u boku druga osobę. Kiedy jest się z kim śmiać i z kim płakać. Dwie samotne dusze, które niczego już od życia nie oczekiwały, połączyły się w jedną. Jestem szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Dziękuję Ci Mariusz.

 

Koniec

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania