Kociapokalipsa
Pewnego dnia na podwórku u Charlesa pojawił się czarny kot. Od tego czasu mężczyzna zauważył, że zaczął mieć pecha. Potykał się na prostej drodze, przewracał i obijał, a do tego żona zaczęła go zdradzać. Jedynym wyjściem było pozbycie się natręta.
Charles miał jednak zbyt miękkie serce, więc wezwał na pomoc swego kuzyna, Bita. Jednak gdy przybyło wsparcie czarny kocur jakby rozpłynął się w powietrzu. Nigdzie go nie było widać.
- No i gdzie jest ten twój kot? – zapytał zdenerwowany Bit, który przytargał sprzęt do eksterminacji futrzaków.
- Nie wiem. Gdzieś polazł. Poczekajmy.
Czekali pół godziny i nic. W końcu Bit zapytał:
- Dlaczego chcesz się tak bardzo pozbyć tego biedaka?
- Biedaka? On chodzi w futrze, a mnie stać tylko na podrzędne koszule.
- Ale on to je ma na całe życie, a nawet na dziewięć.
- No dobra. Na serio to mam przeczucie, że przynosi mi pecha.
- E tam, głupoty.
Bit odjechał, a już po chwili kocur czekał pod domem Charlesa, liżąc się i mrucząc.
Charles pomyślał, że może faktycznie przesadza i kot wcale nie przynosi mu pecha. Odpuścił futrzakowi.
Tej samej nocy grupa fanatycznych sekciarzy porwała czarnego kota razem z Charlesem i jego żoną.
Komentarze (5)
Za krótko! Stanowczo za krótka. Historia jeszcze dobrze się nie rozkręciła, jak ją zakończyłeś. A miało być o kotach, liczyłam na więcej :( Uwielbiam koty :(
I w ogóle, mitem jest, że czarne koty przynoszą pecha. To działa na zasadzie placebo - zresztą, jak większość rzeczy.
Pozdrawiam!
Tytul robi robote, Fan
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania