Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Kolacja
A gdy z trzewi wąż syczał zajadle, mało jadłam na kolacje.
Ryba dryfuje z puszki potrącając mrożone maliny. Śnij spokojnie, wypłyń z sadu przy promenadzie na szerokie wody w piżamie w kratkę. Wyciszone ciało, odpłyneło swobodnie.
Rozkładając z ramion żagle.
Skórcz gadziny konwulsyjny, kosmykami mnie łaskocze. Wykręcając odcinki trasy w wchłanianym przewodzie. Po szynce z majonezem beczki tłuszczu wyleciały pierwsze, balast zalany szklanką wody, dryfują w kanale odpływu pod mostem.
Ale zaraz, co się dzieje. Zgięta w pół, mam jeszcze nadzieję. Z dwóch stron armatnie lufy nie wyprują mi wnętrzności.
Na tronie królowa życia, przebieram nogami, ktoś odpali lont, niech to kule biją.
Siedzę i nie mogę słuchać ryku. Wojna wewnętrzna, obrzucają się jadłem ze śmietnika.
Muszla pełna z morską bryzą, blady świeci księżyc. W męczarniach oczyszczenie z kolacji niewielkiej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania