Kolejna szansa

W całym mieście słychać było stukające o chodnik buty, dźwięk odbijał się od budynków w najbliższej okolicy. Wszystkie osoby zdawały się gdzieś pędzić, kompletnie nie zwracając uwagi na nic ani nikogo, kogo mijały.

Po dwóch stronach ulicy, między ludźmi kroczyły dwie dziewczyny. Jedna z nich odziana była od stóp do głów w białe ubrania, a druga w czarne. Żadna z nich nie rozglądała się wokół, nie patrzyła również przed siebie – pierwsza miała głowę zwróconą ku górze, jak gdyby bujając w obłokach, a druga patrzyła nieprzerwanie na swoje stopy, pragnąc przeniknąć wzrokiem ziemię i wedrzeć się do jej wnętrza. Obie wyraźnie unikały ludzkich spojrzeń, pozostając w swoich osobistych światach, niedostępnych dla nikogo poza nimi. W pewnym sensie same nie mogły nazwać się ludźmi, ponieważ mijające je osoby zdawały się przenikać ich ciała, jak gdyby były duchami, a nie istotami z krwi i kości. Normalnie jednak stąpały po ziemi, więc nie dało się jednoznacznie określić, do jakiejkolwiek kategorii egzystencjalnej należały.

W pewnym momencie naprzeciw białej dziewczyny zza rogu wybiegł mały chłopiec. Śmiał się w głos i co chwilę obracał w tył, jak gdyby bawił się z kimś w berka. Dziecko w jednej chwili stało się najwyraźniejszym elementem otoczenia, przyćmiło nawet bijącą od dziewczyny jasność. Wszystko wokół zdawało się zlewać w jedną barwę, monotonię ogarniającą świat.

Dziewczyna ujrzała, że chłopiec kieruje się w stronę ulicy. Serce niemalże jej stanęło, gdy dziecko potknęło się o wystającą kostkę brukową. Doskoczyła do niego w mgnieniu oka i odsunęła z miejsca, po którym sekundę później przejechało auto. Chłopiec spojrzał na nią wystraszonymi oczyma, coraz bardziej rozszerzając swoje małe usta ze zdziwienia. Szybko jednak objął wybawicielkę i nie chciał jej puścić przez dłuższą chwilę. Dziewczyna szybko poczuła łzy, które zaczęły kapać na jej ubranie i delikatnie uśmiechnęła się pod nosem.

W tym samym czasie druga dziewczyna zauważyła osobę, której nie spodziewała się zobaczyć nigdy więcej w swoim życiu. Zaczęła za nią podążać.

Nie trwało to jednak zbyt długo. Po kilku sekundach weszła na przejście dla pieszych, nie rozglądając się wcześniej wokół, by sprawdzić, czy jest bezpiecznie. Jej wzrok przykuły białe pasy na drodze, namalowane tak, by przeplatać się z jej fragmentami. Gdy chciała z powrotem przyjrzeć się osobie, za którą podążała, nie udało jej się podnieść wzroku na pożądaną wysokość. Poczuła mocne uderzenie i poleciała w bok.

Nikt jednak tego nie zauważył, życie nadal toczyło się swoim rytmem.

Mały chłopiec wypuścił z objęć swoją wybawicielkę i pobiegł w kierunku domu, wkrótce znikając za zakrętem. Ona przez kilka chwil patrzyła za nim z cieniem uśmiechu na twarzy, po czym uniosła oczy ku niebu. Gdy je zamknęła i zrobiła głęboki wdech, z pleców zaczęły wyrastać jej potężne, śnieżnobiałe skrzydła. Zatrzepotała nimi ostrożnie i wtem coś ją tknęło. Odwróciła się, by spojrzeć na drugą stronę ulicy, i ujrzała leżącą na ziemi dziewczynę.

Podleciała do niej jak najszybciej i gdy tylko znalazła się przy towarzyszce, uklęknęła i opuściła skrzydła. Pochyliła się nad zimnym ciałem i objęła je swoim miękkim puchem. Anielica wyszeptała do ucha dziewczyny kilka słów, po czym po jej policzku spłynęła łza, ostatecznie kapiąc na usta towarzyszki.

Po chwili nad ziemią zaczęła unosić się dusza ofiary wypadku. Nie była czarna jak ciało, które opuściła, ani biała jak wybawicielka. Zdawała się trwać gdzieś pomiędzy życiem a śmiercią - była szara, jak gdyby obojętna dla świata. Spojrzała na towarzyszkę pod postacią białej anielicy i zamrugała kilka razy nie wiedząc, jak powinna podziękować ani czy w ogóle zareagować. Rozejrzała się wokół i zdała sobie sprawę z tego, że nic się nie zmieniło, nikt nie zauważył wypadku. Zaczęła wpatrywać się w stojącą przed nią osobę, jednocześnie starając się zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Po chwili jednak przeniosła swój pytający wzrok na towarzyszkę.

- Teraz będziesz mogła patrzeć tam, gdzie tylko zechcesz – odezwała się anielica i uśmiechnęła się ciepło.

- Przecież zawsze miałam taką możliwość – odparła ze zdziwieniem dusza ofiary.

- Widzisz sama, jak to się skończyło.

- Każdemu mogło się to zdarzyć.

- Ty byłaś na to szczególnie narażona. Obserwowałam cię od dawna i starałam chronić najlepiej, jak tylko byłam w stanie, ale...

- Wiem, nie da się być w kilku miejscach jednocześnie.

- Cieszę się, że rozumiesz.

Dusza odchrząknęła i zaczęła wpatrywać się w swoje stopy, unikając przeszywających oczu anielicy.

- W każdym razie… dziękuję – wyjąkała i po chwili podniosła wzrok na jasną postać.

- Nie masz za co – odparła tamta i spoważniała. – Uważaj na siebie. Następnym razem możesz nie mieć tyle szczęścia.

Dusza zamrugała szybko i coś ją tknęło, więc obróciła się w tył. Nie ujrzała tam jednak niczego szczególnego, co wydało jej się tym dziwniejsze, że ktoś wcześniej dotknął jej ramienia.

- Następnym…?

Gdy z powrotem chciała spojrzeć na anielicę, tej już dawno nie było w pobliżu. Nad ziemią gdzieniegdzie unosił się tylko śnieżnobiały pył, szczególnie odznaczając się na tle ciemnego miasta.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania