Kolekcjoner Dusz - Cz.10
„Cartaphilus”
Z łaciny – Żyd wieczny wędrowiec – postać biblijna.
Miał to być człowiek który widząc Jezusa wspinającego się na Golgotę, wyśmiał go, a Bóg, w swym gniewie, skazał go na wieczną tułaczkę.
Według niektórych przekładów, miał on zostać skazany na wieczne życie na ziemi, aż do dnia Sądu Ostatecznego, nigdy nie mając znaleźć odpoczynku, domu, czy spokoju.
Ironia.
Wieczne życie w niebie jest nagrodą w chrześcijaństwie, jednakże Wieczne życie na ziemi, jest karą.
Nie byłem pewny, ale obok Caraphilusa osobą skazaną na wieczne życie miał być Kain, ten który zabił Abla, pierwszy morderca. Miał on również żyć wiecznie i doświadczyć na własne oczy to, co zapoczątkował – wojny, terror, mord i gwałt.
Bezlitosna kara, lecz sprawiedliwa.
Cartaphilus
Pasowało do mnie to imię. Wielokrotnie wyśmiewałem się z religii i bogów, wielokrotnie plułem na tradycje i honor, a teraz, żyję po śmierci w przeklętym ciele, żywiąc się energią życiową innych, niczym pasożyt, podróżując przez czas i przestrzeń.
Może to była kara za me grzechy…
Albo błogosławieństwo Diabła…
Tytus de Feared zmarszczył brwi.
- Cartaphilus?
- Zgadza się – potwierdziłem. – Lecz jeśli wymowa mego imienia ci jakkolwiek przeszkadza, możesz mnie również nazywać Kolekcjonerem.
Znów zmarszczył brwi.
- Kolekcjonerem czego?
- Wielu rzeczy i wielu nie-rzeczy – odpowiedziałem. – Kolekcjonuję wiedzę, wspomnienia, energię… oraz dusze.
Tytus wykrzywił twarz w grymasie nienawiści.
- Kolekcjonujesz dusze?
- Zgadza się. Choć nie wszystkie. Dusze mieszkańców tamtego miasteczka które zmasakrowałem były nic nie warte, nie martw się, jeśli twój Bóg istnieje, są teraz pod jego opieką.
- Ile? Ile dusz zgromadziłeś?
- Niewiele. Zaledwie trzysta cztery.
Oczy Tytusa rozszerzyły się zaskoczone.
- Trzysta… cztery…?
- Zgadza się. Choć istnień zabrałem znacznie więcej. Dokładnie pięćset osiemdziesiąt trzy, jeśli mam być dokładny – oznajmiłem.
Żołnierze zaczęli patrzeć na siebie. Nie ważne jak bardzo byli odważni, ta liczba była imponująca.
Zaklikałem szczękami.
- Więc? – Zapytałem. – Nadal pragniesz mnie pojmać generale Tytusie de Feared?
Ten przełknął ślinę.
- Takie mam rozkazy.
Ponownie zaklikałem szczękami zadowolony.
- Wyśmienicie. W takim razie proponuję układ.
- Układ?
- Poddam się bez walki, a ty zaprowadzisz mnie przed oblicze swego władcy, w zamian, nie będę stawiał oporu, oraz po tym jak spotkam króla, wskażę ci gdzie przechowuję moją kolekcję.
Bolało mnie to, ale był to ruch konieczny. Ludzie są tu bardzo religijni. Nawet najwięksi z przestępców powinni trafić w zaświaty. Uwięzienie duszy w tym świecie jest w ich mentalności karą.
Tytus przełknął ślinę.
- Czemu mielibyśmy ci zaufać?
- Ponieważ jeśli się nie zgodzisz, postaram się zabić was wszystkich i dołączyć do mej kolekcji – tu uniosłem dłoń i dotknąłem niewidzialnej nici, delikatne zaklęcie i nagle cały las zalśnił od tysięcy nici. – Jesteście już w mej pajęczynie, kiedy pociągnę tą nić, większość z was zostanie unieruchomiona, a ja na spokojnie wybiję was co do jednego. Kiedy z wami skończę, zacznę wyrzynać, wieś za wsią, miasto za miastem, zamek po zamku, aż tereny wokół puszczy nie zostaną ponownie przez nią podbite. Nie zrozum mnie źle. To nie groźba, to obietnica. Wiedz, że jeśli złamiesz część umowy, ja złamię swoją. Jeśli Ty zdradzisz Mnie, Ja zdradzę ciebie.
Tytus rozglądał się z obnażonym mieczem.
- Podejmij decyzję Tytusie de Feared. Układ, albo krew. Tobie pozostawiam decyzję.
Generał zastanawiał się przez moment, a następnie kiwnął głową chowając miecz.
- Dobrze. Zgoda.
Natychmiastowo puściłem nić, a cała pajęczyna znów stała się niewidzialna.
- Przybądź na skraj lasu, tam gdzie nas zobaczyłeś, o zmroku. Będziemy czekać tam wraz z klatką, którą cię przetransportujemy do stolicy. Upewnię się byś stanął przed królem bohaterem.
Zaklikałem szczękami zadowolony.
- Podjąłeś właściwą decyzję Tytusie. Cieszę się że doszliśmy do porozumienia.
Żołnierze Tytusa i on sam, bez słowa zniknęli w lesie, a ja spokojnie czekałem, aż słońce zbliży się do horyzontu.
Wieczorem wyszedłem z lasu i faktycznie, klatka już czekała.
Bez słowa wszedłem do środka i pozwoliłem się zamknąć.
Zakryli klatkę płachtą i ruszyli do stolicy.
Bawiło mnie to.
Poczuli się pewnie.
Zupełnie tak jakbym nie mógł patrzeć przez płachtę i jakbym nie mógł rozerwać krat.
Komentarze (15)
Zresztą - jest to ta "ciemniejsza" strona Boga który powinien być symbolem miłości - prawda?
Z tego co wiem, to nie Jezus, a Bóg go tak ukarał
Nie jestem znawcą, ale wielokrotnie Jezus i Bóg mieli trochę inne zdania
Sam Jezus miał powiedzieć umierając na krzyżu, żeby Bóg wybaczył ludziom.
Cóż.
W starym testamencie - Bóg - to Sędzia
W nowym testamencie - Bóg - to Ojciec
Nie znam całej historii, ale z tego co wiem, Cartaphilus jest jedną z nielicznych postaci w całej Biblii która doświadczyła takiego losu.
Używam go zaledwie jako symboliki, więc się nie przejmuj.
Co do Biblii - moim zdaniem święte księgi i pisma są Produktem Kultury, a nie jej źródłem, więc dwa oblicza Boga są łatwe do wyjaśnienia, poprzez znaczną różnicę w czasie i ludziach do jakich miała dotrzeć. Stary Testament był dla Żydów, Nowy dla wszystkich którzy chcieli słuchać nauk Jezusa.
Co do Demokracji... HA! Myślisz się.
Jestem wielkim przeciwnikiem demokracji.
Jestem zwolennikiem Diarchii parlamentarnej - systemu który był w antycznej Sparcie. Wierzę jedynie w oligarchię i rację stanu oraz w to że ludzie Powinni być kontrolowani.
Więc jestem z "oryginalnej" Prawicy - czyli Rojalistów.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania