Poprzednie częściKolekcjoner Dusz - Cz.1

Kolekcjoner Dusz - cz.11

Po kilkudniowej podróży dotarłem do stolicy.

Piękne miasto, opierające się o górę, z białymi wysokimi murami i jeszcze wyższymi basztami. Wszędzie powiewały flagi z królewskim gryfem. Grała muzyka.

Naprawdę był to obrazek jak z baśni. Lecz Ja widziałem więcej. Widziałem czającą się tuż pod marmurową skorupą, cuchnącą zgniliznę. Hipokryzję, fanatyzm, zdradę. Stare dobre składniki człowieczeństwa.

Zmierzaliśmy do pałacu. Wysokiej budowli. Wyglądała prawie jak katedra z Noterdam połączona z zamkiem królewskim w Londynie. „Odezwałem” się do Tytusa:

- Więc to jest stolica Re-zerii?

- Zgadza się – odpowiedział w myślach.

- O! Ciekawy pomysł! Rozmawiać ze mną, nie mówiąc ani słowa. Naprawdę jesteś ciekawym człowiekiem Tytusie de Feared.

- Nie schlebiaj mi potworze. Zgodnie z układem staniesz przed Królem-Bohaterem. Niedawno narodził się królewski syn, więc będzie sporo gości. Nie rób zbyt dużo zamieszania.

Zgadza się, prawie zapomniałem że kiedy straciłem poczucie z rzeczywistością, minął prawie rok. Nic więc dziwnego że niedawno narodziło się dziecko.

- Spokojnie. Nie złamię swej części umowy. Kiedy stanę przed królem powiem ci gdzie trzymam mą Kolekcję. Będziesz mógł wtedy uratować te wszystkie dusze.

Tytus zagryzł wargę.

- Trzymam cię za słowo.

- Z wzajemnością.

 

Minęła zaledwie chwila i już zostałem wciągnięty do sali tronowej. Faktycznie. Gości było sporo. Ponad trzysta dusz.

Naprzeciw mnie stał Król-Bohater – Fenicjan de Rel i jego piękna żona, księżniczka elfów Marrianna Eve. Był to zaledwie trzydziestoletni mężczyzna. Wysoki, blond włosy o niebieskich oczach. Wielu mogłoby go uznać za przedstawiciela rasy Aryjskiej, ale również za typowego „bohatera” legend Europejskich. Sacratus, dwuręczne olbrzymie ostrze stało oparte o tron. Jego żona, była czarnowłosą pięknością, o fiołkowych oczach. Ich syn, leżący w żłobku tuż obok tronu królowej odziedziczył po matce zarówno kolor włosów jak i oczu. Przemówiłem do Tytusa.

- Jeśli słyszałeś o twierdzy Bandytów w puszczy, to właśnie tam znajduje się ma kolekcja. W najwyższym wzgórzu jest szczelina, to tam znajduje się wejście.

Tytus odetchnął. Czułem że do samego końca nie był pewny czy dotrzymam słowa. Kiwnął głową i ukląkł przed królem.

- Wasza wysokość, powracam z przydzielonej mi misji.

- Witaj Tytusie. Czy udało ci się pokonać monstrum z Puszczy?

- Lepiej mój Panie – odpowiedział. – Sprowadziłem to monstrum Tutaj, w klatce.

Szmer przeszedł po zgromadzonych. Zarówno podziwu co strachu. Król uśmiechnął się i kiwnął głową.

- Jak tego dokonałeś.?

- Mój Panie… wiem że zabrzmi to zaskakująco… ale monstrum jest rozumne i samo się poddało.

Ponownie rozległ się donośny szmer.

- W zamian, za wskazanie gdzie trzyma uwięzione przez niego dusze, monstrum chciało się z Tobą spotkać, Mój królu.

Król pokiwał głową.

- Rozumiem. Odsłońcie klatkę!

Kotara opadła.

 

Zapanowała cisza.

 

Siedziałem skulony. Na samym środku klatki. Powoli poruszyłem się i podniosłem. Kiedy to robiłem, ludzie cofnęli się przerażeni. Udało mi się osiągnąć zamierzony efekt. Król patrzył na mnie poważnie. Bez strachu. Tytus odsunął się i patrzył mi prosto w oczy.

 

Zaklikałem szczękami. Spojrzałem na jednego ze strażników i wskazałem na niego dłonią.

Ten zdziwiony spojrzał mi w oczy.

Tyle mi wystarczyło – jedno zaklęcie i przejąłem kontrolę nad jego ciałem.

 

Upuściłem włócznie. Czułem się strasznie nieswojo. W ciele człowieka czułem się jak nieproszony gość. Obejrzałem me dłonie, a następnie, spojrzałem na króla. Uśmiechnąłem się szeroko.

 

- Witam Cię. Królu-Bohaterze. Felicjanie de Rel. Z góry przepraszam za przejęcie kontroli nad jednym z twoich ludzi, ale uznałem że w taki sposób, będzie nam znacznie łatwiej się komunikować.

 

Patrzyli na mnie ze strachem. Gwardia królewska była gotowa by mnie zaatakować. Król jednak uniósł dłoń powstrzymując ich. Powstał.

- Znasz me imię, lecz Ja nie znam twojego. Przedstaw się!

Zaśmiałem się serdecznie.

- Och… jakaż charyzma! Naprawdę masz w sobie tą przywódczą aurę – westchnąłem. – Me imię to Cartaphilus, to prawdziwa przyjemność móc cię w końcu poznać. Jeśli jednak będziesz miał jakiekolwiek problemy z wymową, proszę się zwracać do mnie per: Kolekcjoner.

Król kiwnął głową.

- Witam cię w mym domu Cartaphilusie. Czemu tu przybyłeś?

- By cię poznać i by z tobą porozmawiać oczywiście – odpowiedziałem uśmiechając się, choć nie moją twarzą. – Ciekawi mnie: Co teraz? Udało ci się osiągnąć wielkie zwycięstwo. Pokonałeś władcę zła i sprowadziłeś pokój na te ziemię, mimo że tak wielu nie udało się tego osiągnąć. Powiedz mi. Co dalej? Jak wygląda przyszłość w twych oczach?

Król odpowiedział spokojnie.

- Czyż to nie oczywiste? Będzie trwał pokój, odbudowa tego co zostało zniszczone. Świat został zjednoczony i teraz razem będziemy kroczyli ku świetlanej przyszłości.

Ludzie zaczęli klaskać i wiwatować. Ja jednak stałem bez słowa.

Czekałem, lecz oklaski nie przestawały grzmieć, niczym tysiące gromów.

Nie wytrzymałem.

Uderzyłem jedną z mych pajęczych nóg tak mocno w klatkę, że nastała cisza.

Uniosłem wściekły wzrok na Króla-Bohatera.

- Kpisz sobie ze mnie?

- Nie. Zło zostało pokonane. Nadszedł czas Pokoju. Ludzie i…

- GŁUPCZE! – Wrzasnąłem przerywając mu. – Naprawdę w to wierzysz? W wieczny pokój?

Król kiwnął głową.

- Tak.

Opuściłem głowę zrezygnowany.

- Tego się obawiałem. To ty jesteś źródłem mych wizji. – Spojrzałem królowi w oczy. – Jesteś w błędzie. Konflikt powróci, nie ważne czy z Panem Zła, czy bez Niego. Wojna jest w ludzkiej krwi. Ludzie będą dążyć do konfliktu. Siły Zła były jedyną siłą jaka ich jednoczyła, choć wkrótce sam się o tym przekonasz.

Król spojrzał na mnie wściekły.

- Skąd możesz to wiedzieć? Czyż nie przecierpieliśmy wystarczająco?

Pokręciłem głową.

- Jesteś głupcem. Ludzi nie obchodzi cierpienie, ból, krew czy nawet śmierć, obchodzi ich to jedynie, kiedy dotyczy to ICH. Ty i ludzie którzy żyli pod cieniem Pana Zła, będą szukali Pokoju, lecz… - tu wskazałem na jego syna. – On już nie będzie. On, ruszy na WOJNĘ.

- Czemu tak sądzisz? – Zapytał Król. – Jest moim synem. Wychowam go należycie.

- Ponieważ, biedny głupcze, Władza Korumpuje. Nawet najczystsze serca i dusze.

Tu uwolniłem spod kontroli strażnika i „przemówiłem” poprzez umysły do wszystkich którzy mnie widzieli.

- Poprzez niezliczone milenia, które udało mi się zobaczyć, widziałem całe cywilizacje, w momencie narodzin i upadku. Żadna z nich nie przetrwała. Widziałem młode Imperia, wierzące że tylko one mają prawo posiadania miejsca pod słońcem. Były jak psy, goniące za chwałą, podbojami… nawet wiarą. Widziałem siły rozpaczy, oraz przedstawicieli brutalnej siły, strażników pokoju, oraz tych którzy roznosili płomień rewolucji. Doświadczyłem największych zbrodni, oraz największych cudów. Zobaczyłem tych którzy kreowali światy i to co je pożerało. Widziałem miliony istnień, cieszące się dobrobytem i chwałą, i te walczące o przerwanie, brodząc w błocie. Widziałem symbole miłości i jedności, oraz nienawiści i podziału. Widziałem mordy milionów i równie wiele narodzin. Zobaczyłem tych którzy pielęgnowali dusze i tych którzy sprzedawali ją diabłu.

Tu umilkłem i chwyciłem dłonią za kraty. Te zaczęły czerwienieć i powoli się rozpuszczać, pod moim dotykiem, po chwili cała klatka się rozpuściła, a Ja stałem wolny. Zaklikałem szczękami wściekle patrząc prosto w oczy Króla-Bohatera.

- Nic nie uniknie deprawacji, nawet najpiękniejszy owoc zgnije, pękną święte ostrza i spłoną błogosławione księgi. Nic nie zostanie, by mogło odrodzić się na nowo.

Zamilkłem na chwilę i pokręciłem głową.

- Miałem nadzieję że będziesz szansą na ocalenie tego świata, teraz widzę, że jesteś Tym który pchnął go w przepaść.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • krajew34 26.09.2018
    rusz na WOJNĘ. a nie ruszy? Naprawdę dobrze się czyta ten tekst.. Interesujące
  • Kapelusznik 26.09.2018
    poprawione :D
  • jolka_ka 26.09.2018
    "Piękne miasto, opierające się o górę, z białymi wysokimi murami i jeszcze wyższymi basztami. Wszędzie powiewały flagi z królewskim gryfem. Grała muzyka. Naprawdę wyglądało to jak miasto z baśni." - trochę za blisko te miasta, może jakiś synonim? Albo zrezygnuj z drugiego, tak też będzie dobrze.

    Później masz zdanie od "lecz", przejrzałam internet i nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale wydaję mi się, że to ta sama zasada jak z "więc".

    " „Odezwałem” się do Tytusa" - tu zamiast kropki dwukropek, bo później masz dialog. (Btw. czemu krótkie kreseczki dialogowe?)

    Raz "król-bohater" masz z małej, raz z wielkiej.

    "Rasy Aryjskiej" - to z małej.

    "Jego żona, była piękną czarnowłosą pięknością" - masło maślane wyszło.

    "Przemówiłem do Tytusa" - tu znów dwukropek.

    "Jak tego dokonałeś" - tu pytajnik, bo to chyba pytanie?

    "Uśmiechnąłem się nie moją twarzą" - to brzmi mało logicznie, niby wiadomo, że chodzi o tamtego człowieka, ale nie kupuję zwrotu.

    Dobra, dałam sobie spokój z łapanką. Wstaw przecinki przed "że" i "gdzie".

    Fabuła nie jest zła, ale wykonanie... Dalej mnie drażni to klikanie szczękami, czy czymkolwiek innym, ale to Twój pomysł, więc nie będę zołzą czepliwą. Fajny akapit o tym, co zobaczył ten... potwór, ale za dużo w nim powtórzeń: "którzy", "widziałem". Imiona też niektóre jakieś przydługawe, trudne do wymowy, ale może tak ma być.

    Pozdrawiam
    Papa
  • Kapelusznik 26.09.2018
    Dzięki.
    Jutro poprawię.
    Powtórzenie było zamierzone i konieczne, ale również się nad nimi zastanowię.
    Pozdrawiam.
    Kapelusznik

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania