Poprzednie częściKolekcjoner Dusz - Cz.1

Kolekcjoner Dusz - cz.18

O świcie wynurzyłem się z puszczy kierując się do sojuszniczego grodu.

Mój Czempion – Bloodlord mi towarzyszył. Jego dusza nadal była w powijakach, ale się rozwijała, podobnie jak jego samoświadomość i inteligencja. W przyszłości widziałem go jako jednego z generałów Roju – jednego z wielu, którzy przejmą ciężar kontrolowania setek tysięcy, jeśli nie milionów istnień. Już teraz, bo zdobyciu poprzez polowania, więcej biomasy, moja armia liczyła już trzy tysiące bestii.

Kiedy się zbliżyłem Wolfgar wyszedł mi na spotkanie, widziałem też Thunderta stojącego na wierzy i obserwującego mnie i mojego Czempiona nieufnie. Wilk stanął i skłonił się na powitanie, odpowiedziałem skinięciem.

- Witamy ponownie Cartaphilusie. Czego potrzebujesz?

- Was i waszych wojów. Szykujcie się, ruszamy by zjednoczyć wszystkich zwierzoludzi w imię naszej Pani – oznajmiłem.

Thundert zeskoczył z wierzy i miękko wylądował na ziemi.

- Mamy ruszyć razem i zostawić nasz gród nie broniony?

Zaklikałem szczękami.

- Nadal mi nie wierzysz – stwierdziłem. – Dobrze więc. Weź swych ludzi i chodź ze mną. Twój przyjaciel pozostanie by strzec waszych ludzi. My zajmiemy się jednoczeniem plemion.

Ryś zastrzygł uszami zdziwiony.

- Czemu Ja, miałbym iść, skoro ci nie ufam?

- Ponieważ zaufanie działa w obie strony. Ty musisz zaufać Mi, a Ja musze zaufać Tobie. Nie istotne czy jesteśmy zalążkiem nowej Armii Ciemności czy nie. Fundament na którym ją zbudujemy, musi być wytrzymały, by nie upadł, tak jak poprzednia – oznajmiłem spokojnie. – Widzę Wasz potencjał, nawet jeśli sami go nie widzicie. Ty Thundercie ponieważ masz w sobie sceptycyzm, ostrożność i uwagę której brakuje twemu przyjacielowi – Spojrzałem na Wolfgarda. – Ty jednak masz w sobie wielką energię, śmiałość oraz odwagę, której brak Thundertowi. Uzupełniacie się. Jako jednostka jesteście mali, ale razem, z odpowiednią pomocą, możecie osiągnąć wiele.

Ryś prychnął.

- Z „Twoją” pomocą masz na myśli?

Zaklikałem szczekami i wskazałem na mego Czempiona.

- Spójrz na niego. To ten sam Tyrlord z którym mierzyli się wasi wojownicy… - na te słowa wiele osób z grodu wychyliło się z bram. – Dałem mu możliwości i ciała poległych, oraz wolną wolę co chce z nimi zrobić. Efekt… - spojrzałem na Bloodlorda który uniósł się lekko, prezentując całą swoją wielkość. – Jest zachwycający.

Kilka zwierzoludzi, głównie kobiety i dzieci zbliżyły się do Bloodlorda. Nie musiałem pytać, były to rodziny poległych. Mój Czempion też miał tego świadomość. Pochylił się i powąchał wszystkich którzy się zbliżyli. Ku memu własnemu zaskoczeniu stwierdziłem że mruczał przyjemnie i wysyłał słabe fale psioniczne, pod którymi krewni poległych zaczęli ronić łzy.

Bloodlord wysyłał do ich umysłów obrazy, uczucia, myśli z dusz i istnień jakie były fundamentem jego potęgi. Byłem z niego dumny. Z zaledwie narzędzia, z gwoździa, zamieniał się w młotek.

Minęła chwila zanim zwierzoludzie oddali mu „hołd” żegnając się z „duszami” zmarłych, które znalazły nowy „dom” w ciele mego Czempiona.

Thundert westchnął i zwołał swoich wojowników. Postanowił dać mi szansę. Była ich ponad setka, dobrze uzbrojona i doświadczona, dosiadali miejscowych bestii, przerośniętych drapieżnych strusi. Może z daleka wyglądali komicznie, ale Ja, widząc ostre dzioby, grubą skórę, oraz potężne nogi mogące udźwignąć niedźwiedzia nie miałem zamiaru się z nich wyśmiewać.

(Pamiętałem też że strusie z mojego świata były w stanie zabić lwa… więc…)

Ruszyliśmy na wschód, zmierzając do najbliższego plemienia. Mój Rój, oczywiście, krył się na granicy puszczy, gotowy w każdym momencie przybyć z pomocą. Jedynie mój Czempion mi towarzyszył. Prędkość ptaków nie była dla nas problemem, ja z moimi ośmioma nogami bez problemu nadążałem za tą dziwaczną kawalerią, a mój Czempion używał swych ostrzy, by odbijać się jeśli zostawał choćby lekko z tyłu.

Nie minęła godzina, a dotarliśmy do kolejnego plemienia. To, żyjące wśród skał, reprezentowało same kozy i lisy. Ich lider, potężny kozioł o imieniu Rock, wyszedł nam na spotkanie, wraz ze swoją ciężko opancerzoną świtą.

Dziwił się mocno na widok Thunderta, mnie, no i oczywiście mojego Czempiona. Wytłumaczenie mu sytuacji nic nie dało. Wykpił plemię Thunderta i Wolfgarta mówiąc że są słabi. Thundert był już gotowy rzucić się na niego z zamiarem zabicia przeklętego kozła na miejscu, ale go powstrzymałem.

Zadałem kozłowi proste pytanie.

- Czy widząc swego Rywala pod mą komendą, Mnie i mego Czempiona, uważasz nas za słabych i niegodnych sojuszu?

Kozioł zachichotał rozbawiony i odparł wprost.

- Tak.

Pokręciłem głową i zaklikałem smutno szczękami.

- Wielka to strata, lecz głupcy nie są potrzebni w Armii Ciemności.

Wraz z tymi słowami posłałem na nich moją armię z Czempionem na czele. Nie powstrzymywałem tez Thunderta i jego ludzi którzy rzucili się na głupiego kozła.

Patrzyłem z dumą na mego czempiona który przerwał w pierwszym ataku linię obrony, oraz jak me piękne bestie, rozszarpują wrogów na strzępy. Thundert w między czasie, w krótkim starciu, zabił kozła i jego świtę, kiedy to uczynił, zatrzymałem mą armię.

Jedynie najsilniejsi i najzaradniejsi przetrwali z plemienia. Podszedłem do nich i opowiedziałem jak bezpodstawnie ocenił Mnie i Mego sojusznika ich lider, oraz wskazałem na Thunderta, na tego który zakończył jego parszywy żywot. Kiedy ta informacja do nich dotarła, dałem im szansę.

- Podporządkujcie się mej Pani Pandorze, a zostaniecie uleczeni i uznani za sojuszników, wybierzcie wygnanie z ziem ciemności po wieki, pod karą śmierci, lub pozostańcie wierni swemu głupiemu przywódcy i zgińcie tu wraz z nim.

Połowa wybrała podporządkowanie, połowa śmierć.

Spełniłem swą obietnicę.

 

To co zostało z plemienia ruszyło do grodu, ciała zostały zabrane przez me dzieci, by stały się częścią mej armii.

 

Spojrzałem dalej, ku kolejnemu celowi i ruszyłem ku niemu.

Proces zjednoczenia – właśnie się rozpoczął.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • krajew34 29.10.2018
    Kapelusznik serio strusie??? No chyba, że te z nowej zelandii, które były wielgachne i zabijały kopnięciem. Podoba mi się pokazanie dobrej postawy nieufnego rysia, w końcu dlaczego miałby on ufać bezgranicznie kolekcjonerowi? Dałbym 4 i pół za te strusie, ale nie da się więc daję 5 i liczę na następny rozdział :) Brakuje w tej armii jeszcze sukkubów he he
  • krajew34 29.10.2018
    Kapelusznik serio strusie??? No chyba, że te z nowej zelandii, które były wielgachne i zabijały kopnięciem. Podoba mi się pokazanie dobrej postawy nieufnego rysia, w końcu dlaczego miałby on ufać bezgranicznie kolekcjonerowi? Dałbym 4 i pół za te strusie, ale nie da się więc daję 5 i liczę na następny rozdział :) Brakuje w tej armii jeszcze sukkubów he he
  • kalaallisut 29.10.2018
    Zostawiam ślad, wrócę jutro.
  • kalaallisut 30.10.2018
    Widzę, że to się rozbudowuje coraz bardziej o kolejne pomysły, na początku sądziłam że będzie to coś krótkiego, noi z pomysłu od snów zaszedleś aż tutaj :)
  • Kapelusznik 30.10.2018
    Typowe XD

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania