Kolorowe baloniki

Woda od zawsze go fascynuje. Potężny żywioł, który nie sposób ujarzmić.

Stoi na moście i wpatruje się w największą rzekę w kraju. Płynie ona przez całą Pravlę a odległość między dwoma brzegami wynosi trzy kilometry. Tego dnia nurt jest szybki. Ciało znikłoby pod taflą wody, aby po kilku godzinach wypłynąć na powierzchnię opuchnięte i nabrzmiałe przez gazy wydzielane z organizmu, kilkanaście kilometrów od miejsca nieszczęśliwego wypadku.

Mieszko jest gotowy skoczyć. Nie ma po co żyć. Po stracie żony wraz z dzieckiem stracił sens istnienia. Dla jakich celów Bóg ich zabrał? Dlaczego tak wcześnie? Żeby napisać nową historię? Nowy dramat? Jeśli tak tego pragnął, wystarczyło wziąć długopis w jedną i kartkę w drugą łapę i napisać pieprzoną książkę! Dlaczego zrobił to na przykładzie jego życia? Byli szczęśliwym małżeństwem o krok od założenia prawdziwej, pełnej rodziny. A On zabrał ich dwoje, zostawiając Mieszka samego.

Stawia nogę na trzecim szczeblu barierki. Ręce nie znajdują oparcia na pokrytej szronem poręczy. Mężczyzna czuje jak się chwieje. Słyszy bicie swojego serca zakłócane przez skrzypienie balustrady. W ustach czuje smak strachu zmieszany z adrenaliną. Tak samo, gdy po raz pierwszy przydzielono go do sprawy zaginięcia dwunastoletniego chłopca. Ciało dziecka znaleziono w tej rzece - w Tivroj. Było nabrzmiałe i sine. Nagie oczy wypłukane przez wodę, z których został jedynie mazisty płyn. Powieki zostały wycięte tępym nożem jeszcze przed śmiercią chłopca. Rany na ciele były przerażające.

Matka samotnie wychowująca chłopca, podejrzewała, że jej mały mężczyzna nie żyje. W głębi duszy jednak miała nadzieję. Maluteńkie ziarno zasadzone wraz z poczęciem dziecka. Powiesiła się w jego pokoju naprzeciw zdjęcia synka.

Teraz Mieszko ją rozumie. Chce zrobić to samo, tylko inną metodą.

Wchodzi o stopień wyżej. Od ostatniego dzielą go dwa szczeble. Co chwilę chwieje się i traci równowagę. Patrzy na powolnie wschodzące słońce, wyłaniające się z zakola rzeki. Napiera całym ciężarem ciała na barierkę, trzymając się jedynie piszczelami opierającymi się na niej. Lekki wiatr mierzwi mu włosy.

Schyla głowę i widzi balony. Niebieski, żółty, czerwony, zielony... Wszystkie kolory przeplatają się ze sobą. Wyglądają jakby...

...pływały w powietrzu.

Obok nich widnieją dwa czerwone punkty przedzielone białą plamą. Owa czerwień wydłuża się i Mieszko widzi parę złotych oczu.

— Cześć, Mieszko. — Wymalowany, czerwony uśmiech wykrzywia się do wymawianych słów.

Teraz widzi. Dwie czerwone plamy to kępy rudawych włosów. Pośrodku białej twarzy postać ma duży, okrągły, czerwony nos. Wygląda jak klown. Workowaty kostium z dużymi, kolorowymi guzikami nie jest mokry, pomimo, że postać stoi w wodzie. Widać stąd nawet czerwone, wydłużone buty.

— Chcesz balona? — mówi klown, wyciągając prawą rękę z kolorowymi balonikami, trzymanymi niczym bukiet kwiatów.

Mieszko nie może uwierzyć w to, co widzi. Co to, do cholery za cyrk? Poza tym, skąd on zna moje imię?!

— Widzę, że nie lubisz rozmawiać z obcymi — postać się uśmiecha. — Pozwól, że ci się przedstawię. Nazywam się Bob Gray, znany także jako Pennywise, Tańczący Klown.

Mieszko nerwowo mruga oczami.

— Skoro już się znamy, to chcesz tego balona? — Szeroki uśmiech znów gości na jego białej, jak śnieg, twarzy.

Stawia nogę na niższy szczebel i chwyta rękoma barierkę. Jest zimna i wilgotna. Gdy bierze głęboki wdech i przymierza się do całkowitego zejścia z poręczy, znów słyszy ten głos.

— No, co ty? Tak szybko odchodzisz? Nie chcesz balona?

Mieszko kolejno patrzy w dół – to na klowna, to na balony. One...

...pływają.

— Zgadza się, mój przyjacielu — odpowiada na jego myśl Pennywise. — One pływają. I ty też będziesz pływał, gdy do mnie zejdziesz. — Wyciąga prawą rękę. — I dostaniesz balona! Czyż to nie wspaniałe? Każde dziecko by takiego chciało.

Tyle że Mieszko nie jest już dzieckiem. Jeszcze parę lat temu nim był i gdyby nie wypadek Róży tamtego sierpniowego popołudnia, stałby się nim na nowo za kilka miesięcy. Przeżywałby lata dzieciństwa jeszcze raz, ze swoim dzieckiem. Ale to nigdy nie nastąpi. Nigdy nie będzie...

Zaczyna kasłać. Dusi się powietrzem. Nagle robi mu się duszno. Jeszcze raz patrzy w dół. Klown zdaje się być wyżej niż na środku rzeki. Jest bliżej niego. Stoi...

... pływa...

Tak, pływa niecałe trzy metry od niego. Kolorowe balony, pływające na długich sznurkach, są na wyciągnięcie ręki.

— Balona? — Pennywise unosi entuzjastycznie brwi.

Mieszko milczy.

— No, kolego. Zaparło ci dech? Czemu nic nie mówisz? To niegrzeczne tak lekceważyć Tańczącego Klowna, który od tylu lat służy społeczeństwu. Chyba będę musiał cię ukarać.

Czerwony uśmiech się rozszerza, obnażając dziąsła i zęby. Są okropne. Duże, długie, zakrwawione. Pennywise jest teraz tuż przed Mieszkiem. Chwyta jego ramię.

— Popływajmy! — krzyczy i szarpie go do wody.

Jego ciało bezwładnie spada. Jakby był odurzony alkoholem. Wydaje się nie zdawać sprawy z tego, co się dzieje. Jest nieobecny.

Może to i lepiej...

 

***

 

Za dwa dni ciało Mieszka z wody wydobędzie policja. Zmasakrowane, wypłynie na brzeg w stanie wyraźnego rozkładu. Bez ręki i jednej stopy. Nagie oczy zostaną wypłukane przez wodę. Jedynymi osobami, które będą mogły zidentyfikować ciało, będą koledzy z pracy. Podczas sekcji zwłok w żołądku ofiary zostanie znaleziony ząb. Z pewnością nie będzie on należał do człowieka.

 

Być może Mieszko w tym drugim świecie dowie się jak zginęła jego żona. Może będzie mu dane obejrzeć jego film, przeczytać scenariusz. Na nowo pozna Pennywisea, Tańczącego Klowna.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Canulas 18.08.2017
    Jakim cudem tu nie ma pochwalnych komentarzy?
    Nie wiem, ale dla kogoś, kto się wychował na Kingu, kto, od niego startował... aaa. Bardzom kontent z tego opka.
    To Twoje najlepsze dzieło, póki co.
    Dwa albo trzy zbytnie dookreślenia, może, gdzieś tam przydałby się synonim, ale całość?
    Ja pamiętam dobrze (stare wydanie) trzy tomy "To", wychowałem się na tym, więc mnie porwało.
    To jak flashback w dzieciństwo. 5+
  • Pan_Torrance 18.08.2017
    Naprawdę bardzo Ci dziękuję za ten komentarz. Również uwielbiam Pannywisa i to opowiadanie można nazwać "hołdem" dla niego oraz samego Kinga, którego kocham i zawdzięczam mu miłość do literatury jak i pisania. Dzięki!
  • Canulas 18.08.2017
    Zrób coś (prawdopodobnie robisz lub zrobiłeś) coś dłuższego. W sensie, kilku częściowego
  • Canulas 18.08.2017
    A tak oto, to mój hołd dla Kinga opierałby się na Szkieletowej Załodze, jako całości, a po wyszczegolnieniu opowiadaniu: Nona
  • Canulas 18.08.2017
    Nie oto, tylko oftop- (autokorekta)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania