Poprzednie częściKomisar - 1

Komisar - 26

Delikatny wietrzyk muskał ogoloną twarz. Słoneczko świeciło radośnie nad głową. Zielone drzewka dookoła. Milutko. Prawdziwa sielanka… a salwy rakiet i strzałów, bardzo ładnie kontrastowały z tą parszywą sielanką.

Bogowie… jak mi tego brakowało.

Wypuściłem dym nosem, spoglądając w kierunku, gdzie toczyła się niewielka potyczka. Zza ściany drzew unosiły się strugi dymu i czasem można było dojrzeć błyski eksplozji. Trzy helikoptery latały w kółko kawałek dalej, posyłając salwy z LKM-ów i baraże rakiet na znienawidzonego wroga. Ja natomiast, jako dowódca, stałem sobie kawałek dalej w prowizorycznym sztabie. Po moich doświadczeniach frontowych z II wojny, była to miała odmiana. Iwanow, stojący tuż obok odszedł od drużyny z radiem i odchrząknął.

– Atak idzie bez większych problemów, towarzyszu – oznajmił. – Partyzanci nie byli na nas gotowi.

Zaśmiałem się krótko.

– Nasza strategia działa wyśmienicie – oznajmiłem zadowolony. – Nasz wróg nie zdołał odkryć, co o nim wiemy, zanim zorganizowaliśmy grupę bojową. Nasze zabezpieczenia, nie zawiodły – odetchnąłem z ulgą. – Szczerze, bałem się, że znajdziemy tutaj jedynie resztki ich obozowiska.

Iwanow przytaknął. Widocznie miał podobne przemyślenia przed akcją. Z każdym dniem lubiłem go coraz bardziej. Uczył się naprawdę szybko.

– Faktycznie, towarzyszu, wszystko idzie, aż boję się wykrakać, zgodnie z planem – tutaj poprawił czapkę na głowie. – Czy nie przesadziliście jednak z ilością sił? Towarzysz Rezin, nie był zachwycony.

Machnąłem ręką, ignorując nazwisko dowódcy miejscowego garnizonu.

– Towarzyszu Iwanow. Należymy do KGB i mamy potęgę Armii Czerwonej na każde wezwanie – odpowiedziałem, spoglądając mu prosto w oczy. – Nasze uderzenie powinno być absolutne i całkowite – wskazałem w kierunku pola bitwy. – To, co tutaj widzicie, widzą też wszystkie grupy partyzanckie w regionie. To pokaz naszej siły oraz możliwości. Nie używamy tutaj skalpela, towarzyszu. Użyliśmy go, by ocenić gdzie znajduje się zapalenie gangreny. Teraz… – wciągnąłem kolejną porcję zbawiennego dymu. – … dokonujemy amputacji.

Iwanow uśmiechnął się lekko.

– Ciekawe porównanie – tutaj obrócił się w stronę pola walki i krzyknął. – Towarzyszu! Patrzcie!

Zwróciłem wzrok we wskazanym kierunku. Jeden z helikopterów zakręcił się niebezpiecznie. W pierwszej chwili nie zrozumiałem, czemu wykonali taki manewr, dopiero po chwili dojrzałem niewielką strugę dymu prowadzącą od ziemi w górę. Po chwili druga struga wyskoczyła z korony drzew, a drugi helikopter uskoczył w bok, łamiąc tor lotu.

– Wyrzutnie rakiet – mruknąłem i spojrzałem na grupę radiową. – Rozkaz do helikopterów. Niech zwiększą pułap i odległość od pola bitwy. Niech skupią się na obserwacji. Przekażcie, że im nogi z dupy powyrywam, jeśli dadzą się zestrzelić.

– Tak jest, towarzyszu! – Zasalutował operator radia i zabrał się do przekazania rozkazów.

Iwanow pokręcił głową niezadowolony, wyciągając lornetkę. Kilka chwil próbował coś dojrzeć przez zaporę lasu, by po chwili syknąć zrezygnowany. Las był zbyt gęsty, niczego nie zdołał dojrzeć. Odsunął lornetkę od oczu i spojrzał na mnie zaniepokojony.

– Są cholernie dobrze uzbrojeni jak na partyzantów.

Pokiwałem głową.

– Celne spostrzeżenie towarzyszu. Są bardzo dobrze zorganizowani i uzbrojeni. Zwyczajni partyzanci nie zdołaliby tak skutecznie odpowiedzieć na nasz atak – podrapałem się po brodzie. – Jestem ciekawy czy „superman” jest teraz z Milsonem – zastanowiłem się na głos.

Iwanow westchnął, zapalając papierosa.

– Nie sądzę towarzyszu.

Prychnąłem.

– Fakt. Nigdy nic nie idzie tak łatwo w naszym zawodzie, prawda? – Zadałem retoryczne pytanie.

– Nie towarzyszu.

– Jestem ciekawy, kto stoi za ich uzbrojeniem.

– „Superman”?

– Tak, wiem, ale… kim są ci goście? Służby specjalne? Kontrwywiad? Jakiś dowódca? – Pokręciłem głową. – Mam nadzieję, że Milson przeżyje i będzie mógł odpowiedzieć na wszystkie pytania.

– Jedyne co nam zostało to czekać – odpowiedział Iwanow i zamyślił się przez moment. –Towarzyszu… czy aby siostra i była dziewczyna tego… Horna, nie miały tam być? – Przytaknąłem w odpowiedzi. – Co się stanie, jeśli zginą?

Spojrzałem na niego pytająco. Pytanie wydawało mi się nieistotne.

– A co miałoby się stać?

– Daliście chłopakowi słowo.

– Och błagam, towarzyszu Iwanow. Słowo dane wrogowi rewolucji jest nic niewarte. To prosty tchórz i zdrajca, nawet jego bliscy nie będą płakali po jego śmierci.

– Zabijecie go? – Iwanow wydawał się zaskoczony moim stwierdzeniem.

– Najpewniej – kaszlnąłem i splunąłem pod nogi. – Skurwysyn mnie irytuje. Pojawia się jakby nigdy nic i sprzedaje swoich towarzyszy. Dziwak. Może ma coś z głową – wzruszyłem ramionami. – Tak czy inaczej, nie jest mi potrzebny.

– A ci z klubu myśliwskiego? Tych też zabijecie?

– Nie – pokręciłem głową. – Powiem nawet, że upewnię się, że informacja o ich nagrodzie dojdzie do uszu publiki.

Iwanow zamrugał zdezorientowany.

– Czemu wasze podejścia do tych dwóch przypadków, tak bardzo się od siebie różnią?

Celne pytanie. Wyciągnąłem kolejnego papierosa i włożyłem go do ust.

– Widzicie Iwanow – pozwoliłem, by odpalił mi papierosa. – Mam różne podejście, ponieważ bardzo się od siebie różnią. Myśliwi, widzicie, są ofiarami radykalnych jankesów i członkami naszych struktur okupacyjnych. Horn natomiast jest nikim. Myśliwi, nie mieli już nikogo wśród partyzantów, Horn ma. Co jest jednak najważniejsze, Horn, jest parszywym tchórzem. Porzucił własną siostrę i ukochaną, tylko po to, by je zdradzić, jakby to miało je uratować – pokręciłem głową zdegustowany. – Nienawidzę tak paskudnych jednostek. Tak miękkich – warknąłem. – Jak się przyznają przed torturami, to jeszcze mogę zrozumieć, ale sukinsyn przyszedł do nas SAM!

Iwanow uniósł brwi oszołomiony moim małym monologiem.

– Naprawdę go nie lubicie. Spodziewałem się, że ktoś z pańskim doświadczeniem doceniałby tego typu donosicieli.

Machnąłem ręką zirytowany.

– Horn nie jest donosicielem – odpowiedziałem. – To zwyczajny zdrajca. Donosiciele donoszą na swoich sąsiadów, kolegów, nawet rodzinę, ale w zamian za swój własny zysk. Horn doniósł po to byśmy „uratowali i oszczędzili” jego siostrę i ukochaną – pokręciłem głową. – Jesteśmy KGB, do jasnej cholery, nie bandą rycerzy na białych koniach. Likwidujemy partyzantów, bez względu na wiek czy płeć. Nie ratujemy księżniczek! – Potarłem skronie. – Niewyobrażalne. Zwyczajnie niewyobrażalne. Taki poziom zdrady, nawet kiedy dla nas korzystny, nie może być akceptowalny.

– Czemu towarzyszu?

Westchnąłem i wskazałem na odległe pole bitwy.

– Wiecie, jakie są prawa natury, prawda? Przeżywa najsilniejszy. Najsilniejsza grupa zwycięża, a najsilniejszą grupą tego świata, są robotnicy. Co tutaj robimy, to amputacja kończyny pożartej przez gangrenę. Horn natomiast… Horn jest przykładem złośliwego raka. Trzeba go wyciąć i wypalić w rewolucyjnym ogniu, mając nadzieję, że nie rozsiał swojej trucizny po całym ciele. Skalpowałem SS-manów, którzy mieli więcej honoru i porządności od tego ohydnego robaka.

Iwanow przytaknął, zagłębiając się we własnych myślach. Staliśmy tak, razem przez chwilę, pozwalając by moje słowa zawisły w powietrzu. Na szczęście, obowiązki wzywały. Operator radia podszedł do nas i zasalutował.

– Towarzyszu Majorze. Opór zlikwidowany.

Kiwnąłem głową.

– Łączcie z Jarowik.

Kilka chwil i operator podał mi słuchawkę.

– Tu Awangarda-1. Wilk-3 jak mnie słyszysz?

Chwila szumu i ze słuchawki odezwał się głos Aleksandry.

– Głośno i wyraźnie Awangarda – ze słuchawki doszło lekkie jęknięcie. – Zadanie wykonane. Baza partyzantów zlikwidowana. Mamy jeńców. Odbiór.

– Nie brzmicie za dobrze. Odbiór.

– Dostałam w nogę. Kula przeszła na wylot, nic poważnego – odpowiedziała. – Niestety to nie są nasze jedyne straty. Dwunastu zabitych w akcji, dwudziestu rannych w tym kilku ciężko. Byli bardzo dobrze uzbrojeni. Odbiór.

– Tak zauważyliśmy, kiedy zaczęli strzelać do helikopterów – przyznałem. – Czy udało wam się pojmać Milsona? Odbiór.

Chwila ciszy, która dłużyła się dla mnie w nieskończoność.

– Potwierdzam.

Odetchnąłem z ulgą.

– Świetna robota Wilk-3. Spisaliście się na medal. Odeślijcie rannych, ale utrzymajcie kordon. Awangarda-1 rusza do was. Chcę osobiście zobaczyć, z czym się mierzymy. Odbiór.

– Zrozumiano Awangarda-1, zabezpieczymy obszar. Bez odbioru.

 

Odłożyłem słuchawkę i ruszyłem w stronę samochodu.

– Ruszajmy Iwanow. Zobaczmy jak radzi sobie nasz stary znajomy.

Następne częściKomisar - 27 Komisar - 28 Komisar - 29

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • TheRebelliousOne 24.06.2020
    No, Czerwony zaskoczył mnie tym, co powiedział o Hornie i trudno się z tym nie zgodzić. Postąpiłbym tak samo, więc się mu nie dziwię... no i wkurzył mnie tym, że znów wszystko poszło po jego myśli XD Ale to nie jest jakiś mój "problem" z opowiadaniem (którego nie mam, by the way) tylko mój głęboko zakorzeniony antykomunizm ;) No i jestem ciekaw co Milson ma do powiedzenia... Chociaż coś czuję, że nie mamy pełnego obrazu tego człowieka i jego relacji z Czerwonym... Oprócz tego, brak błędów, jest ciekawie, więc ląduje 5

    Pozdrawiam ciepło :)

    PS.: Jak tam egzaminy? :D
  • Kapelusznik 24.06.2020
    Dzięki

    Co do egzaminów

    Jasna cholera - psia krew - przetrwałem!
  • TheRebelliousOne 24.06.2020
    Kapelusznik
    Widzisz? To nie było takie trudne :D Gratulacje!
  • KuroKurama 25.06.2020
    Rozdział udany,
    podzielam opinię Paraszenki w temacie zdrady towarzyszy i ciekawi mnie jaki przebieg będzie miała rozmowa z Milsonem.
    Błędów nie wypatrzyłem.
    Pozdrawiam KK.
  • Pontàrú 26.07.2020
    Dla mnie takie niedotrzymywanie słowa jest okrutne. No ale cóż, wojna. Ode mnie 5
  • Ozar 04.09.2020
    No kurde jednak się myliłem. Napisałeś „Daliście chłopakowi słowo.
    – Och błagam, towarzyszu Iwanow. Słowo dane wrogowi rewolucji jest nic niewarte. To prosty tchórz i zdrajca, nawet jego bliscy nie będą płakali po jego śmierci". Tu akurat dla mnie akcję majora spadły tym bardziej że jak zabija się konfidentów czy ludzi chcących współpracować a fama się rozniesie, to inni dwa razy się zastanowią nim do niego przyjdą, wiedząc że i tak zostaną zlikwidowani. Tu widzę już przewagę fanatyzmu nad rozumem.
    Dalej co prawda opisujesz słowami majora dlaczego tak postępuje, ale to nadal moim zdaniem podejście zbyt fanatyczne, a nawet w jego sytuacji trochę głupie. No cóż z drugiej strony to KGB.
    Mała uwaga, napisałeś "Trzy helikoptery latały w kółko kawałek dalej, posyłając salwy z LKM-ów"
    LKM to lekki karabin maszynowy używany w większości przez piechotę, natomiast zarówno wozy bojowe, śmigłowce czy nawet czołgi mają zazwyczaj CKM, tak jak choćby używany w MI-24 ciężki karabin maszynowy kalibru 12,7 mm.
  • Kapelusznik 04.09.2020
    Wytłumaczenie czemu go zabije i nie będzie z tego konsekwencji, się pojawi w następnych odcinkach.

    To nie Mi-24, to ten wcześniejszy, już nie pamiętam nazwy - dlatego LKM
  • Ozar 04.09.2020
    Kapelusznik Pewnie Mi-8 wersja bojowa., bo MI-24 był jakby jego rozwinięciem.
  • Nefer 05.10.2020
    W sumie, to spodziewałem się takiego rozwoju wydarzeń, tzn. złamania obietnicy. Oczywiście, Paraszenko znajdzie sposób, by likwidacja Horna wyszła mu na korzyść, tak czy inaczej. Dobry odcinek, oparty na paradoksie: piękno przyrody i spokojna rozmowa, a wtle bezlitosna, krwawa walka.
    Pozdrawiam
  • Świetny początek. Taki... kontrastowy.
    Bardzo lubię takie zabiegi.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania