Poprzednie częściKomisar - 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Komisar - 31

Zimna woda. Błysk światła. Drażniący zapach soli trzeźwiących. Huczenie w głowie. Kichnąłem. Zamrugałem oczami. Ktoś coś mówił, ale nie wiedziałem co. Wszystko było jednym bełkotem. Miałem wrażenie, jakby mój mózg turlał się w mojej czaszce i podskakiwał, nie mogąc znaleźć swojego miejsca.

Ktoś stanął tuż obok i krzyknął, choć nie miałem pojęcia co, nadal nie byłem w stanie rozróżnić słów. Nim zdołałem odpowiedzieć, spadła na mnie pięść, a smak krwi zawitał w ustach.

Jęknąłem cicho, splunąłem w dół i odezwałem się, powoli odzyskując świadomość.

– Banda amatorów – wycharczałem. – Celowaliście w głowę. Miejsce w której przesłuchiwany trzyma wszystkie informacje. Możliwe, że ma nawet wstrząśnienie mózgu, a wy nadal bijecie. Idioci.

Mój własny głos dochodził do mnie jak zza pancernej szyby. Nie byłem w stanie rozpoznać, co do siebie mówili, czy do siebie nawzajem, ale lekko potrząsnąłem głową i z zamkniętymi ustami ziewnąłem. Jest to prosta sztuczka, ale bardzo przydatna. Ziewanie wyrównuje ciśnienie i tym razem zadziałało. Dźwięk powrócił do lewego ucha. Z prawym było gorzej, ale teraz zorientowałem się, że mam bandaż na głowie i chyba on częściowo zasłania prawe ucho. Nie wiedziałem do końca dlaczego, ale nie miałem zamiaru narzekać. Odetchnąłem.

– Dobrze. Lewe ucho już działa z prawym nadal kiepsko – nonszalancko mówiłem do siebie, ignorując moich rozmówców. – Możemy więc już rozmawiać – uśmiechnąłem się podle. – Imponująca akcja „Supermanie”. Musiałem cię naprawdę wkurwić, żebyś podjął się takich działań.

Kolejne uderzenie spadło na mnie z boku. Mężczyzna schowany za blaskiem lampy westchnął poirytowany.

– Antoni Paraszenko, starszy major bezpieczeństwa wewnętrznego. Oficer NKWD, a następnie KGB – zerknął na leżącą przed nim teczkę. – Jesteście daleko od Sewastopola.

Prychnąłem rozbawiony.

– Cóż w Sewastopolu brakuje jankesów do rozstrzelania, więc jest to zrozumiałe – nie przestawałem się uśmiechać. – Ale muszę przyznać, że miejscowe widoki niesamowicie mi przypadły do gustu. Brakuje jedynie masowych grobów i czerwonych flag, ale te już zacząłem systematycznie dodawać.

Kolejne uderzenie, tym razem w brzuch. Zorientowałem się, że jestem bardziej poobijany, niż zakładałem. Chyba jedno żebro pęknięte. Pewnie po drodze do kryjówki ludzie Supermana się na mnie trochę wyżyli. Uniosłem wzrok i mrużąc oczy, odezwałem się do rozmówcy.

– Zaczniesz zadawać pytania, czy będziesz dalej pokazywał niekompetencję niegodną naszego zawodu.

Stojący obok mnie strażnik warknął groźnie.

– Nie porównuj nas ze sobą komuchu.

Zachichotałem, całkowicie rozbawiony.

– Ach, amerykańska naiwność. Muszę przyznać, że jesteś słodki chłopaczku. Szczególnie jeśli myślisz, że to przesłuchanie znacząco różni się od naszego – tutaj pozwoliłem sobie na uśmiech. – Tyle że ze mnie nie wyciągniecie nic cennego.

Następne uderzenie nie nadeszło, rozmówca powstrzymał strażnika.

– To się jeszcze okaże Paraszenko – mężczyzna odezwał się chłodno. – Jak udało ci się odnaleźć bazę partyzantów? Kto zdradził?

Uniosłem brwi zaskoczony.

– Zaraz… wy… wy jeszcze nie ogarnęliście, kto was zdradził? – Wybuchłem śmiechem. – HA! To dobre! A już- SUKA! – Potężne uderzenie przerwało mą wypowiedź. – Znowu w głowę! Co za imbecyl!

Superman zapukał w stół.

– Odpowiedz na pytanie, bo nie zatrzymam mojego kolegę.

Prychnąłem rozbawiony.

– Cóż, ta informacja jest nic niewarta. Kojarzysz grupę „Stryczek”, tych radykałów?

– Tak, ale ci nie znali naszych pozycji.

– Nie… ale wiedzieli, gdzie są wasi przyjaciele w mieście – odpowiedziałem. – Zaatakowali ich, a ci schronili się u nas. Jako że byli nie ostrożni, odkryliśmy ich koneksje z partyzantami i zaoferowaliśmy immunitet w zamian za przekazanie cennych informacji, w tym pozycji bazy – westchnąłem. – Nie mogę powiedzieć, by było to trudne, czy wymagające.

Mężczyzna kryjący się za kulą światła był widocznie niezadowolony moją odpowiedzią, ale nie nakazał, by mnie uderzono. Zobaczyłem niewielki płomyk i obłok dymu. Cholernik palił papierosa. Jasny gwint, jesteśmy podobni!

Tylko ja mam bardziej profesjonalną drużynę.

– Jesteście bardziej gadatliwi, niż się spodziewałem – oznajmił jankes. – Spodziewałem się, że będę musiał wyciągać z was wszystko siłą.

Zarechotałem rozbawiony.

– Rzucam ci suchy chleb na wypełnienie żołądka – odpowiedziałem szczerze. – Podam ci wszystkie nic nieznaczące informacje, jakie chcesz. Nie dostaniesz jednak ani jednego plasterka szynki. Nic, co mogłoby zaszkodzić moim ludziom.

Jeden gest i ktoś kopnął moje krzesło, tak że przewróciłem się do tyłu. Nie uderzyłem się w głowę i nie wystraszyłem. Ćwiczyłem ze Specnazem. Upadek na krześle to jedna z podstawowych zabaw.

– Amatorszczyzna! – Kopnięcie w brzuch. – Ach! Blyat! – Kaszlnąłem. – Czysta amatorszczyzna.

Na mą głowę rzucono ręcznik. Oho. Już wiedziałem, co mnie czeka. Po chwili na uderzył mnie strumień wody. Zacząłem się krztusić. Dusić. Topić.

Gdyby nie to pewnie bym się śmiał. Podtapianie tym żałosnym sposobem jest najbardziej klasycznym sposobem torturowania w Stanach. Cholernie nieprzyjemne, ale nie zabójcze. W ZSRR mamy lepsze. Bierze się delikwenta, ciężarki, długą linę i basen głęboki na 3 metry. Bierzesz delikwenta i zanurzasz go w taki sposób, by woda sięgała mu oczu. Ciężarki na nogi i czekasz. Biedaczek może oddychać, może się nawet podciągnąć, by złapać lepiej oddech, ale z ciężarkami na nogach nie może zbyt długo machać nogami. Ręce też w końcu okażą słabość. Biedaczek w końcu osłabnie i zacznie się topić. Sztuka w tej torturze jest taka, że to nie woda ma złamać ofiarę. Nie. To lina, która trzyma go na powierzchni. Następnie zaczynasz zadawać pytania. Odpowiada zgodnie z prawdą – lina idzie w górę, kłamie – to idzie w dół. A kiedy już na wszystko odpowie i nie ma z niego pożytku, odcinasz linę i pozwalasz mu utonąć. Towarzysz Romakow był naprawdę kreatywny.

Kaszlnąłem, kiedy mnie podniesiono. Złapałem oddech i splunąłem na bok.

– I co… zmieniłeś zdanie? – Głos Supermana wydawał się zadowolony.

Kaszlnąłem raz jeszcze i uniosłem na niego wzrok.

– O tym, że masz pod sobą bandę amatorów? – Wyszczerzyłem się w bezdusznie. – Nie.

Kolejne uderzenie.

– GADAJ! – Oprawca pociągnął mnie za włosy. – Co z Milsonem?!

Acha! I tu was mam. Wyszczerzyłem się szerzej.

– Pewnie jest teraz brutalnie przesłuchiwany. Kiedy z nim ostatnio się rozstałem, był w kiepskim stanie, ale kazałem mu podać środku pobudzające. Ciekawe czy poszli za moją radą i go już wykastrowali…

Superman prychnął.

– A jednak jest plasterek szynki – spojrzałem na niego zdziwiony. – Jak miło…

– Zaraz… nie wiedziałeś nawet, czy Milson żyje? – Teraz byłem jeszcze bardziej zaskoczony. – Jasny gwint, naprawdę masz pod sobą amatorów!

Kolejne uderzenie.

– Nie drwi komuchu!

Splunąłem krwią.

– Więc przestań mnie bawić – odpowiedziałem zadziornie. – Zero koordynacji, dyscypliny czy wywiadu. Na litość Feliksa Dzierżyńskiego, spodziewałem się więcej po Supermanie i jego drużynie – tu uniosłem wzrok na rozmówcę. – Ale dzięki temu już wiem, że jesteś sam. Samotny agent z grupą w miarę zorganizowanych bojowników. Żołnierzy, ale nie agentów.

Superman zapukał w stół.

– Brzmisz tak, jakbyś miał szansę na ucieczkę.

– Bo mam.

– Nie, nie masz – mężczyzna odpowiedział pewnie. – Będziesz głodzony, bity i torturowany do momentu, kiedy nie przekażesz mi wszystkiego, co chcę wiedzieć. W końcu pękniesz.

Uśmiechnąłem się rozbawiony i uniosłem na niego nienawistny wzrok.

– Więc pozwól mi się z tobą podzielić częścią mojej przeszłości. Widzisz… nie jestem Rosjaninem. Jestem Ukraińcem. Urodziłem się na wsi w dużej rodzinie. Kiedy nadszedł Wielki Głód, mój ojciec starał się schować dla rodziny ziarno, tak byśmy mogli przetrwać – uśmiechnąłem się bezdusznie. – Dzień po tym, jak to odkryłem, NKWD zabrało go do gułagu, a ja zostałem przeniesiony do Rosyjskiej rodziny. Żyłem już jako Rosjanin, a nie Ukrainiec. Poszedłem do armii, zakochałem się, ożeniłem – spuściłem wzrok. – Następnie przyszli Niemcy. Moja kochana Nadia, zginęła w bombardowaniu Sewastopolu, kiedy ja, spieprzałem przed panzerami w strachu. Walczyłem i zabijałem. Bez końca. Często głodując, przebijając się przez kotły w których zamknięto moje jednostki. Przebijałem się aż do Stalingradu. Tam nas w końcu dorwali. Tam w końcu nas zamknęli w żelaznym uścisku – pochyliłem się lekko do przodu. – Nie udało mi się umknąć na drugi brzeg. Utknąłem na zachodnim brzegu Wołgi. Wraz z moją kompanią… głodowaliśmy. Naprawdę głodowaliśmy – uśmiechnąłem się brutalnie. – Jakież to było szczęście, kiedy dorwałem tamtego szkopa. Dobrze się go cięło. Ładnie syczał na ogniu. Był dobry. Wysportowany, ale z warstewką tłuszczu – widziałem jak strażnicy, odsuwają się ode mnie o kilka kroków. – A wiesz, co się stało, kiedy przybyła odsiecz? Sprzedałem moich towarzyszy jako kanibali, a sam dołączyłem do KGB. Nie masz pojęcia, ile radości mi dało oglądanie miejsc, gdzie szkopy zjadały siebie nawzajem. Kiedy wychudzone wraki błagały mnie o litość. Następnie ofensywa, przebijanie się przez Ukrainę, raz jeszcze i… moja wioska. Nietknięta. Moja siostra, ukochana starsza siostra, sprzedawała się Niemcom w czasie okupacji. Miała aryjskiego gówniarza i niemieckie marki. Nalot rozwalił transport ciężarówek i nie zdołała uciec. Kiedy to odkryłem. Zamordowałem dzieciaka i zgwałciłem tę szkopską dziwkę, tak jak lubiła. Bardzo mnie błagała. Bardzo. Jednakże nie wystarczająco, by powstrzymać mnie przed rozsadzeniem jej głowy. Od tamtego momentu nie znałem umiaru. Mój zawód stał się mą pasją. Przerżnąłem się przez Polskę, zarówno z pomocą bagnetu, jak i krocza. Polski są ładne, szczególnie młode. Niemki natomiast, paskudne, ale pięknie krzyczą. Nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, ile radości dało mi spalenie Berlina. Po wojnie przeszedłem trening Specnazu i rozwinięte szkolenie KGB. Brałem udział w wojnie Koreańskiej i przez moment byłem w Wietnamie, a dziś… jestem tutaj.

Pozwoliłem, by moja dłuższa wypowiedź zawisła w powietrzu. By mogli ją posmakować. W pełni zrozumieć. Superman był niewidoczny, nie wyglądał na poruszonego, ale wiedziałem, że jest. Z szerokim uśmiechem pochyliłem się, próbując mimo ostrego światła dojrzeć jego twarz.

– Siedzi przed tobą zdrajca rodziny, morderca, gwałciciel, oprawca, kat i kanibal – odezwałem się chłodno. – Przetrwałem spotkanie z Waffen SS i Wermachtem. Przetrwałem naloty i ataki pancerne. Przetrwałem zimę stulecia i głód oblężonego miasta… Przetrwam i to – oznajmiłem. – Siedzi przed tobą człowiek, który przetrwał wszystko i nie pękł. Ma wola, jest twardsza od stali, a ty nie masz ani narzędzi, ani umiejętności, by zmusić mnie do mówienia.

Superman wypuścił dym w moją stronę i odezwał się zimnym głosem.

– Nie doceniasz moich umiejętności – odpowiedział krótko.

 

Zarechotałem.

– Nie, przyjacielu. To ty nie doceniasz moich…

Następne częściKomisar - 32 Komisar - 33 Komisar - 34

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • KuroKurama 29.07.2020
    Rozdział jest po prostu..... Wspaniały!!
    Ilość i rodzaj informacji na temat Paraszenki jakie dałeś czytelnikom jest zaskakująco obszerna co dobrze wpływa na całość rozdziału.
    Niekompetencja i nie zorganizowanie Supermena była dla mnie takim samym zaskoczeniem jak dla Paraszenki, a nie udolność w przesłuchiwaniu aż boli.
    Sumując, fabuła i przebieg rozdziału to dla mnie czysty miód; warstwa techniczna(błędy) jedyne co spostrzegłem to drobne literówki nie wpływające znacznie na jakość rozdziału.
    Kończąc, ocena ode mnie 5.
    Nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń i tego jak Paraszenko będzie kpił ze swoich oprawców a także jego przemyśleń jakie zapewne będzie miał.
    Pozdrawiam serdecznie KK.
  • Kapelusznik 29.07.2020
    Chciałem przedstawić przeszłość tego diabła.
    Antoni Paraszenko nie jest potworem bez powodu. Pod wieloma względami zdradził i stracił wszystko co kochał, a jedyne drogi powrotu do światła, zostały odcięte.
    To człowiek który przez dwie dekady został pochłonięty przez bezduszną pasję.
    Jest on monstrum najwyższego szczebla.

    Co do Supermana
    Jest to żołnierz - bojownik - nie agent tajnej policji.
    Potrafi prowadzić akcje bojowe - nie wywiad.
    Potrafi porwać istotnego oficera - ale nie przesłuchać.

    W pewnym sensie - jest profesjonalistą, ale w innej dziedzinie.
    Jak pewnie zauważyłeś - Paraszenko nie prowadzi bezpośrednio akcji bojowych - to oficerowie Armii Czerwonej, albo Specnazu.

    Cieszę się że seria ci się podoba.
    Pozdrawiam
  • TheRebelliousOne 03.08.2020
    Wróciłem z wakacji! :D Świetnie napisany odcinek. A więc dlatego Czerwony jest takim pojebem... Ta jego historia... Jestem pod wrażeniem! Ciężko będzie mi to przebić w "Krainie zniewolonych...". No i miło popatrzeć jak smakuje własnego lekarstwa, chociaż Jankesi traktują go zbyt łagodnie moim zdaniem. Ja bym się nie cackał. Leci 5 ode mnie.

    Pozdrawiam ciepło :)
  • Pontàrú 06.08.2020
    Dobrze napisany dialog. Historia Paraszenki jaką tu poznajemy jest w istocie okropna.
    5
  • Ozar 07.09.2020
    No cóż tu dałeś już czadu na całego. Ten twój bohater to jak widać wcielony diabeł, który w imię swojego ego nie cofnie się przed żadną zbrodnią, można powiedzieć idealny oficer NKWD czy KGB, choć nie wiem czy lekko nie przegiąłeś pały pokazując wszelkie możliwe jego zbrodnie. Tak mi się wydaje, że tym co zrobił można by obdarzyć kilku oficerów czy to NKWD, czy choćby Gestapo. Zrobiłeś z niego wcielonego diabła pozbawionego nie tylko wszelkich uczuć, ale także idącego droga kariery po trupach wszystkich swojej rodziny także. Powiem szczerze czytałem biografie czy wspomnienia różnych oprawców zarówno z III Rzeszy jak i bolszewickiej Rosji ale czegoś takiego nie pamiętam. Wydaje się, że ten niby człowiek zebrał w sobie wszelkie zło jakie możemy sobie wyobrazić, albo nawet to czego nie możemy.
    Czy uda się takiego potwora złamać to kolejne pytanie które się nasuwa. Podobno można złamac każdego i tu pierwsze miejsce w ówczesnym świecie miało właśnie NKWD, a nie jak wielu się wydaje Gestapo. Ciekawy odcinek 5 i idę z wielką ciekawością dalej. Wydaje mi się, że bardzo dobrze pokazujesz profil oficera NKWD czy KGB, to rzeczywiście byli tacy niby „ludzie” a naprawdę to były już pozbawione uczuć roboty nastawione tylko i wyłącznie na sukces.
  • Kapelusznik 07.09.2020
    Znaczy - cała seria jest pełna wyolbrzymień
    Idiotyzm amerykanów
    arogancja mafii
    Niekompetencja biurokracji
    Bezduszność NKWD i KGB

    To jest częścią opowieści
  • Ozar 07.09.2020
    Kapelusznik No to poszedłeś na całość i bardzo szeroko, co zresztą jest całkowicie mozliwe w takim scenariuszu jak twój.
  • Nefer 23.10.2020
    Oczywiscie, że zbrodniczość Paraszenki została przejaskrawiona. Inna sprawa, że chciał zrobić wrazenie i może trochę koloryzował. Tego nie wiemy, ale i tak wrażenie zrobił.Sam sposób podania tych informacji bardzo dobrze wkomponowany w fabułę. Nie dość, że uniknąłeś odautorskiego wykładu, to jeszcze możemy się zastanawiać, czy bohater powiedział prawdę (bo miał motyw, by kłamać). Dobra robota. Piszesz coraz lepiej, co mogę powiedzieć po lekturze Twoich tekstów, które czytuję od dłuższego czasu. Trochę literówek i zgrzytów stylistycznych (powtórzenia wyrazów), to jeszcze do podciągnięcia, chociaż i tak lepiej niż dawniej bywało.
    Gratulacje
  • Agnieszka Gu 23.01.2021
    Tego mi brakowało właśnie. Byłam ciekawa, jak taki typ jak Paraszenko, sam zachowa się będąc przesłuchiwanym...
    Lecę dalej.

    drobiazg:
    "– Nie drwi komuchu!" - drwij

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania