"a ty
spytałem bez ciekawości
zatopiony w smutku
pogrążony we własnej bezradności
wstydząc się wstydu
i lęków się obawiając
zapytałem z grzeczności
nie słuchając"
Nie znam się na konstrukcji wierszy, więc na temat tej też się nie wypowiem, ale zarówno przekaz, jak i dobór słów spodobały mi się. Zwrotka zacytowana poniżej najbardziej przypadła mi do gustu. No i puenta. Pije, bo nikt w niego nie wierzy. Każdy kto pije, pije z innego powodu, ale dla osoby trzeciej te powody niejednokrotnie okazują się błahe, bo nawet nie starają się zrozumieć. Ode mnie pięć. Pozdrawiam.
betti w sumie mam to w dupie, ale mignęła mi ta teza z boku i instynktownie postanowiłem, by poinformować, że był taki jeden, Ignacy Krasicki, i on by się z tą tezą -"bajki pisze się prozą" mógł nie zgodzić.
rubio w czasach Krasickiego takie bajki mogły uchodzić, niestety, trochę się pozmieniało od tamtej pory, chociaż nie wszyscy jeszcze o tym wiedzą, jak widać...
rubio Ciii rubio bo się nam betti obrazi, co jej tam jakiś grafoman Ignacy będzie mieszał...
a tak serio @beti: to nie je bajka prędzej bałałajka
ehhh... to że jedni widzą białe myszki a ja krasnoludki to jeszcze bym delirium tremens od tego bajką nie nazywał...
zamieszczenie elementów fantastycznych nie czyni utworu ani bajką ani fantastyką.. jak piszę o Bogu to nikt mi nie wytyka, że piszę bajki, choć i krasnoludki i bogowie to ta sama grupa niebytów
Hypokryta jak dla kogo... widzisz to tak jak z poezją. Jedni ją piszą, inni udają, że piszą i jeszcze się kłócą szukając durnych argumentów.
Miłego wieczoru.
betti chuja się pozmieniało, sztuka jest ahistoryczna, a epoki literackie, prądy, mody, i dostosowywanie się do nich jak archetypowa płynąca z prądem zdechła ryba, to zaprzeczenie sztuki, poezji, bycia artystą, poetą, chuj wie jakie tam jeszcze określenia są nawymyślane żeby zamazać istotę
betti powiedz mi na jakiej zapadłej wsi hodują umysły tak ciasne? Będę omijał, żeby się Twoją ciasnotą nie zarazić. Wykułaś definicję poezji od jakiejś wioskowej katechetki, ale proszę Cię - nie błaźnij się już. Również miłego wieczoru życzę.
rubio toś pojechał pannie betti... to ja tu delikatnie do niej łopatą, a Ty musiałeś od razu jej przez łeb łomem? Rubio wstyd to powiedzieć, ale jesteś prawie takim chamem jak ja.
betti Koło wynaleziono jakieś 6 tysięcy lat temu, może więcej.
Ale Ty nowomodnie pedałuj na kwadratach.
No ale cóż - rozmawiamy tu o kołach, a tu mamy do czynienia z łodzią.
Ten utwór nie jest, nie był w zamierzeniu i nie będzie bajką.
Hypokryta ogólnie, to każdy powód do picia jest dobry, tylko trzeba z umiarem.Sam widzisz czym może grozić picie bez umiaru...płodzi się bajki. Śmieszne to.
betti Piękno poezji w odróżnieniu od tego co tam uczą Cię Panienko w Twoim gimnazjonie,
polega na tym, że ilu czytelników, tyle interpretacji i żadna z nich nie jest zła ani dobra...
i to jest naprawdę wszystko jedno, co "poeta chciał powiedzieć w tym wierszu"
bo może poetę akurat giez ukąsił, spił się, lub zachorzał, to nie jest istotne, bo wiersz tworzy się w głowie odbiorcy. Akurat ten wiersz powstał całkiem na trzeźwo w odróżnieniu od "Karuzeli z madonnami" Mirona Białoszewskiego. I przyznać muszę niestety, że Miron po pijaku pisał lepiej milion razy niż ja o suchym pysku.
Tak jak napisałem jednak - wiersz tworzy się głównie w głowie odbiorcy, a nie nadawcy.
Ale nie utworzy się, gdy w głowie odbiorcy pusto, albo wszystkie drzwi i okna tam pozamykane.
Myślę, że w głowie Panienki nie jest pusto, więc zachodzi raczej ta druga opcja, z której wynika ciasnota postrzegania.
Miałem kiedyś znajomych z niezwykłego i tajemniczego miasta o nazwie Włocławek (na dzisiejsze standardy: to taki Radom tylko bardziej) - ludzie to byli mądrzy i inteligentni (znaliśmy się z tego dziwnego stowarzyszenia z literką M na początku, co to kategoryzuje ludzi na podstawie ilości punktów zdobytych w testach, gdzie liczby i figury przeważają nad literami), traf jednak chciał, że mieli oni w liceum nawiedzoną polonistkę, do tego ogarniętą iskrą bożą, że chciała ich wszystkich na siłę uszczęśliwić, czyniąc z nich poetów. Ponieważ ulubionym autorem i wzorem do naśladowania tejże nauczycielki był Siergiej Aleksandrowicz Jesienin, to każdy kto nie pisał jak Jesienin - to był grafoman. Dlatego miałem takich trzech Jesieninów wtedy - trudno mi było się z nimi sprzeczać, o wiele trudniej niż z Panienką, bo Panna widać, że jeszcze w dysputach nie okrzepła, a oni i wiedzą i elokwencją mnie przenosili, a także zwykłą swą liczebnością... Nie udało mi się więc ich przekonać, że nie ma jednej sztancy, od której powstają poeci i ich wiersze. Ale Panienka jest młoda i może to jeszcze sama kiedyś zrozumie, że poezja nie jedno ma imię i nie należy jej szukać w martwych podręcznikach i u pedagogów.
Niech więc szanowna Panienka przestanie wreszcie myśleć, że jak wiersz różni się od jesieninowych - to już nie wiersz, a bajka.
Hypokryta nie chce mi się tego czytać, bo pewnie znowu mądrości z lamusa... daj spokój, wyszedł kicz jak zwykle i żadne pobożne życzenia tego nie zmienią, ale jak widać niektórzy zachwyceni... widzisz, masz dla kogo pisać... Trzymaj się cieplutko.
betti Jak To wy młodzi na to odpowiadacie: Ty też się nie puszczaj :) Przykro mi, że Twojej wymuskanej poezji nikt poza Tobą nie rozumie i ludzie wolą mój kicz. Kicz ogólnie jest w modzie, nie śledzę tego uważnie, ale bodajże w latach 90 ubiegłego wieku Jeff Koons był "najdroższym żyjącym artystą" czy jakoś tak. Oczywiście, jego kicz jest na dużo wyższym poziomie niż mój. To z pewnością jest takie niesprawiedliwe, że nikt nie potrafi dostrzec w Tobie wielkości...
Osobiście, jak już nieraz pisałem - wielkości na razie w Tobie nie dostrzegam - ale dostrzegam wielki potencjał - owszem, Twoje wierszyki, przynajmniej te zamieszczone na tym portalu, wstydziłbym się wstawić gdziekolwiek, nawet przyjaciółce do pamiętniczka (wyjątek to utwór "którędy do nigdy" gdyby go skrócić, tak jak podałem w komentarzu pod nim, byłby znośny) - ale w niektórych z nich coś wyczuć można jednak, podskórnie widać jakąś pracę twórczą, jakiś wysiłek, jakieś błądzenie, jakieś zderzenie się dwóch szarych komórek - na razie nieporadne, ale jednak zmierzające - na razie na ślepo - gdzieś przed siebie. Jak nieco dorośniesz, nadasz temu wszystkiemu kierunek, zejdziesz z piedestału, zakaszesz rękawy i trochę popracujesz - to kto wie, kto wie, może warto będzie kiedyś coś Twojego przeczytać. Jeśli można coś doradzić: nie trać tyle energii na krytykowanie lepszych od siebie, tylko wydłub wreszcie tą belkę ze swojego, z pewnością ślicznego - młodego oczka.
Twoim głównym problemem, jeśli chodzi o Twą poezyję, nie jest nawet niedoskonałość warsztatu - to się da wypracować - a to, że Ty po prostu nie masz o czym pisać. Dlatego tak bije z Twoich tekstów pustka i miałkość i nijakość - przez brak jakiejś wielkiej tematyki, którą byś chciała poruszyć. Ale przyjdzie życie, w cztery litery troszkę nakopie to i z czasem tematy się znajdą i przestaniesz tworzyć takie radosne "popierdółki" jak te o relacji z jakimiś urojonymi bytami.
Nie moja wina drogi panie, że myślenie nie jest pana mocną stroną, choć nie boli. Pan rozumie proste wierszyki i takie pisze. Śmieszne jest to, kiedy pan wyjaśnia ''co autor miał na myśli'', jakby prościznę trzeba było jeszcze tłumaczyć. Niemniej niektórym może i to pomaga, jednak to są ci, którzy mówią o sobie, że na poezji w ogóle się nie znają. Pan w swej naiwności sądzi, że oni chwaląc pana faktycznie mają na uwadze to, co pan wypoci. Nie drogi panie, robią to jedynie dlatego, że mnie nie lubią, za prawdę, którą im piszę prosto że tak powiem w oczy.
Jeżeli chodzi o mój warsztat, jest bardzo dobry. Napisał pan, że wstydziłby się pan coś takiego jak moje wiersze gdzieś wystawiać...dziwne zatem, że wygrywają konkursy, widocznie tak się tam znają na poezji, jak ja...
Uważa pan również, że nie mam o czym pisać, że bije pustka i miałkość z moich słów. No cóż, tym stwierdzeniem wystawia pan sobie świadectwo zupełnego ignoranta. Fakt, nie piszę dla ludzi ograniczonych, może dlatego ma pan takie trudności ze zrozumieniem, ale to niewiele mnie obchodzi. Najlepsze jest jednak to, że zobaczył pan w moich wierszach ''radosne popierdółki''... uśmiałam się z tego do łez. Ot, fachowiec od metafory...
Hypokryta nie znam się na wierszach. Oceniam utwór po tym, co autor chce mi przekazać i jakie zawarł emocje, które sprawiły, że tekst mnie zaintrygował.
Hypokryta właśnie tą emocją - sprzecznością odczuwania. Zajrzałam skuszona komentarzem KIm, ten zacytowany fragment bardzo inspirujący - piękny podkład dla rysu psychologicznego jakiejś postaci literackiej.
Violet Takim myśleniem często obciążam bohaterów moich opowiadań, ale nie wprost, więc jeśli do czegoś potrzebujesz - śmiało, z moim błogosławieństwem kradnij - ja i tak w prozie bym tak tego nie napisał. Dziękuję bardzo za wyjaśnienie :)
Myślę, że wiersz myli formą. Nie powiem, pod tym względem (formy właśnie) to nie jest wysublimowana koronka. Wręcz przeciwnie, jest dość siermiężnie, częstochowsko itp. (acz nie przysparza to bólu przy czytaniu - wręcz przeciwnie).
Zaraz pewnie Autor powie mi, że znowu widzę więcej niźli w wierszu stoi, ale po przeczytaniu tego utworu, moją pierwszą myślą było, że ta forma to kamuflaż. Jakbyś chciał zejść z powagi i ważności treści. A że wspomniałeś Małego księcia, to na koniec też sięgnę:
"Gdy się chce być dowcipnym, trzeba czasem skłamać." - to właśnie robi forma wiersza.
A nie, na koniec to muszę o krasnoludku - uroczy jest... z tymi łzami na bluzeczkę, smutną miną i apetytem na wódkę... Sam miodek. :D
Ciągle mi wypominasz tamto zdanie, a ja ciągle Cię poprawiam informując, że mnie źle zrozumiałaś: to, że ktoś znajdzie w wierszu więcej niż myślał autor, powinno być komplementem zarówno dla czytającego jak i dla piszącego, jak i dla samego wiersza.
Tutaj ten kamuflaż zrobiony jest specjalnie, choć pierwsze kłamstwo jest dość grubymi szyte nićmi. Zresztą, jeśli ktoś nie domyślił się z samego wiersza, to choćby z moich komentarzy, że ten wiersz powstawał całkowicie "na sucho" bez kropli alkoholu domyśleć się można, że on wcale nie jest o tym, na co jego pierwsza warstwa wskazuje.
Jestem cebulakiem i chodzę w białych skarpetkach do sandałów albo w walonkach, więc lubię cebulę.
I lubię pisać właśnie tak - cebulacko, a wręcz cebulowo. A cebula, jak Shrek - ma warstwy. Tu uczyniłem ich trzy, ale nie pogniewam się, gdy ktoś odkryje czwartą, bo sam ją znalazłem stawiając się w roli czytelnika (czyli już po napisaniu i opublikowaniu tutaj).
Oczywiście forma jest kamuflażem i to co jest pod tą formą - też jest zmyłką. Prawdziwa treść, prawdziwa idea ukrywa się dopiero pod tymi szeleszczącymi opakowaniami - dlatego nie napiszę Tjeri, że tu wyczytałaś, więcej niż zamyśliłem - mogę co najwyżej psioczyć, że wyczytałaś za mało, i za pierwszą moją zasłoneczkę kłamstw weszłaś - stwierdziłaś "aha" - to teraz prawda. A to nie jest aż takie proste. Ten wiersz nie jest ani o alkoholu ani o krasnoludkach.
A krasnoludek - chciałem, żeby był uroczy. Miodek na moje serce lejesz, że mi to wyszło.
Hypokryto, to zachęcona popłynę i powiem, że miałam skojarzenia polityczne. Biało-czerwone cierpiące maleństo...
A wypominam, bom z natury złośliwa baba jest :).
Tjeri Tak. To też. Ale jest tego więcej tutaj. Tu naprawdę można popłynąć.
Pierwotnie werset:
"uśmiechnąłem jak do swojaka"
brzmiał:
"uśmiechnąłem rozpoznawszy rodaka"
ale raz, że było już wtedy za bardzo biało-czerwono i przaśnie, to jednocześnie mi to rozwalało rytm, który tutaj miałem - więc z obu tych powodów linijkę przekułem i jest jak jest. Może mniej zrozumiale, może bardziej uniwersalnie, ale też bardziej rytmicznie i ten "swojak" to poniekąd i więcej i mniej niż "rodak" - jeśli wiesz co mam na myśli.
Tjeri Zgadza się :) Płyń płyń dalej Tjeri :)
Ciekaw jestem jak głęboko dopłyniesz.
Mam niestety taką manierę stawiania pułapek - sensów pośrednich, czegoś co można odkryć zaglądając lekko pod sukienkę.
To owszem ciekawe, ale nie zobaczy się tak duszy.
Hypokryto, duszy czasem lepiej nie widzieć... bo jak się zobaczy, to już usprawiedliwienia i pretekstów brak.
Można na pewno tu grzebać (a to, że nasze problemy wielkie, a inne krasnoludkowe, a to że nie słuchamy naprawdę i przyswajamy tylko schematy i to w ramach ram - ale to banały już), ale mnie bardziej sam krasnoludek i te jego końskie grzywy interesują! :D
Tjeri Może i racja, może lepiej zostawić w górskiej samotni dusze nasze a towarzyskie ciała niech idą w tan, a krasnoludek niech grzywy wiąże, niech tańczy, niech się śmieje... niech go uraduje, że ktoś jednak w niego wierzy, mimo, że mu samemu brak wiary w siebie.
w kółko stawiam te same pytania - nieodczytane, zignorowane, zagubione - jak w Litani Zazdrości...
Męczy mnie to, że jestem tutaj moją mordą po prawej stronie w liście aktywnych - a więc pieniaczy.
Coraz częściej myślę, że powinienem zostawić te pytania i nie dręczyć już wszechświata nimi... nikt mi na nie nie odpowie i sam na nie już nie odpowiem, po co więc je zadawać?
Nie lepiej przygotować się na nieuniknione i przestać udawać, że nie boli?
Ciągle mam w lodówce wódkę nieotwartą - może ją kiedyś otworzę. Stoi już od zeszłego roku i czeka. Chciałbym się ogłupić, oślepić, ogłuszyć. Znieczulić. Ale przeszkadza w tym to, że ja tak naprawdę, jednak nie wierzę w krasnoludki.
Hypokryta, osoby inteligentne nie umieją się mamić, bo zawsze "nieuniknione" (czym by nie było) gdzieś blisko siedzi. Można chwilowo odwracać głowę, można zagluszac, oddalać, alw niestety.
Żeby tak pisać, jak piszesz, trzeba za to w pewien sposób płacić.
Dla mnie kapitalny wiersz i o ile dość często się z betti zgadzam, o tyle tutaj w żaden sposób nie umiem dostrzec bajki. Bardziej tragedię, ale zerwowaną nienachalnie. Wskazówkowo. Rekwizyty magiczne nie tworzą bajki.
Kapitalny, przejmujący utwór.
Pozdroxix
Canulas "Rekwizyty magiczne nie tworzą bajki." - bardzo trafnie i zwięźle to ująłeś, co próbowałem betti wytłumaczyć długimi tyradami. Dziękuję bardzo za komentarz. Co do pisania w ten sposób i płacenia za to, nie pamiętam już kto powiedział, a nie chce mi się googlać, że by świecić, trzeba się spalać - i widzę, że spalam się, choć niestety nie w Kazikowym sensie ;-)
Do lustra własne lusterko przynosząc, kiedyś dosiadło się do mnie maluteńkie uboże, prosząc grzecznie czy też napić się może.
Biała bluzeczka, czerwone butki, czapeczka, i szarfa też taka, i lico skwaszone pod brodą, i oczy gdzieś błądzą.
Uśmiechnąłem jak do swojaka, nalałem mu zdrowo na naparstek, na zagrychę rzuciłem mu orzechów kilka garstek.
- Czemu pijesz- spytał poważnie.
Zacytowałem małego księcia. Pokiwał głową, spojrzał mi w oczy uważnie ,malutką ręką poklepał po łokciu.
- A ty - spytałem bez ciekawości zatopiony w smutku, pogrążony we własnej bezradności, wstydząc się wstydu i lęków się obawiając.
Zapytałem z grzeczności, nie słuchając.
Muchy brzęczały, a on długo mówił. Było tam coś o końskich grzywach, ale nie zważałem.
On tam chochlik wesoły, a to ja byłem nieszczęśliwy. Cóż, przecież to ja naprawdę cierpiałem, a to jego smętne trejkotanie tylko wzmagało i drań pił niby mało, ale wódki mi brakło.
Na koniec usłyszałem, gdy łzy kapały mu na białą bluzeczkę, czerwone butki...
- i jeszcze dlatego piję,bo ludzie nie wierzą już w krasnoludki.
Im więcej interpretacji, tym ciekawszy tekst. Błąd zrobiłem, że zerknąłem na komentarze. Dla mnie tak naprawdę to rozmowa ze samym sobą. Moje: ego = zwierciadlany krasnoludek. w którym oglądam siebie. A poza tym napisane tak: klimatycznie. Krótki film można by nakręcić.
Tylko z prawdziwym krasnalem byłby kłopot. Musiałby tak bardzo uwierzyć w siebie, żeby zaistniał. Pozdrawiam→5
To rzeczywiście problem. Bo tego upartego krasnala znam dobrze i wiem, że nie przekonuje go nawet Kartezjańskie "cogito ergo sum" - co z tego, że myśli i do mnie gada, skoro przekonany jest, że tak naprawdę - NIE JEST?
Brak wiary w samego siebie, żal i picie do lustra - samotność. Odbicie w odbiciu...
Poszukiwanie wewnętrznego dziecka, która też pijane radości już nie daje. Tak troszkę przypomniał mi się film dla dzieci "Niekończąca się opowieść" gdzie kraina fantazji znika, bo nikt już w nią nie wierzy. Może poszłam o jeden most za daleko, ale myślę sobie, że wewnętrzne dziecko trzeba pielęgnować, bo gdzie indziej prawdziwą radość znaleźć?
Takie takie moje pierwsze skojarzenia. Nie czytałam komentarzy, ale po ich ilości sądzę, że interpretacji wiele.
To też taki wewnętrzny dialog... no bardzo ciekawe.
Pozdrawiam!5
Nie wiem czy to dobrze, czy to źle, ale Twoja interpretacja jest bardzo bliska temu, co myślałem pisząc. Zwykle zmieniam kilkukrotnie tytuł utworu, tak było i tym razem - najpierw nazywało się to po prostu "Anhedonia", ale zbyt chamsko to narzucało tę interpretację, potem zmieniłem to na "Rozterki Krasnoludka", ale tak naprawdę zbyt duży to nacisk kładło na tego wewnętrznego krasnoludka i znów zamykało inne ścieżki interpretacyjne. Bo owszem, krasnoludek jest tu ważny, ale jednocześnie jest zupełnie nieważny. Bo utwór miał się skupiać nie na dziecku a dorosłym, a właściwie starym człowieku, który nie tyle co zabił dziecko w sobie, co nigdy dzieckiem nie był. O radości, której nie ma i nigdy nie było, o nieistotności chwili i całego życia, o niemożności powrotu do dziecięcej naiwności, bo nigdy jej nie było. A krasnoludek sam w siebie nie wierzy. I nie wierzył w siebie nigdy. A nade wszystko - oczywiście widać to już w pierwszej warstwie - o samotności. Ale o samotności dużo głębszej, niż ta powierzchowna, spowodowana brakiem kontaktu z inną istotą czy światem. O samotności jako o braku wiary w świat - zarówno wewnętrzny, jak i zewnętrzny.
Swoją drogą krasnoludek jest tu swoistym jokerem - bo co zwrotkę pełni nieco inną rolę i tak naprawdę, o części z nich przeczytałem w waszych interpretacjach i jestem z tego zadowolony, że udało mi się - przez tę drobną figurę - wzbudzić aż tyle skojarzeń. Może jeszcze nie wszystkie, może zabrakło gdzieś jakiegoś słowa by oddać jeszcze tych parę znaczeń, które miałem w głowie - a może jeszcze ktoś je odnajdzie.
Poniekąd postrzegam ten tekst jako zamknięcie mojej drogi z Opowi.pl i cieszę się, że okazał się aż taki dobry.
Hypokryta Jak to zamknięcie drogi z opowi? oj... to nie ładnie... i przykro
A co do wiersza, jest bogaty w znaczenia. Po swoim komentarzu spojrzałam w inne i nie wiem jak można zobaczyć w tym bajkę... jeśli to bajka to dla dorosłych i to bardzo smutna.
Pozdrawiam i liczę na zmianę decyzji, bo Twoje utwory są bardzo ciekawe i może nie wszystkie skomentowałam, ale czytałam.
No i cieszę się, że trafiłam w choć cześć Twoich zamierzeń
Justyska Tak jak pisałem - za bardzo mnie to męczy i to nawet fizycznie. Nie mam niestety lekkości pióra - wiersze wykuwam w pocie czoła, odciosując kolejne głazy i stawiając słowa pieczołowicie i z namaszczeniem... zastanawiam się nawet nad każdym enterem - czy zrzucić część wersu niżej, czy wręcz przeciwnie - połączyć w jedno - wyrzucam, poprawiam, sam siebie przy tym wyzywam i biednemu krasnoludkowi też się dostaje po głowie i potem się dąsa na mnie biedaczek, że cham ze mnie, gbur, że za bliski jestem fizjologii, tego worka płynów - żółci, soków żołądkowych, krwi, śliny, spermy - że nie potrafię się wznieść nigdzie, że wciąż spadam... ale nie płonę już jak meteor...
Potrzebuję po prostu odpoczynku... Może kiedyś jeszcze mi się zdarzy coś napisać, ale teraz mam obrzydzenie patrząc na kartkę i długopis... bo czuję jakbym swą brudną juchą po kartach chlustał...
A próżność moja jeszcze podpowie, że lepiej chyba odejść zostawiwszy po sobie takiego ślicznego krasnoludka na koniec, niż jakieś byleco bez wyrazu ;-)
Nie, nie... skądże... za kolejne ćwierć wieku znajdę nowe medium i znów coś napiszę :)
Mnie te wiersze naprawdę sporo kosztują... zbyt wiele w nich odsłaniam.
Muszę na jakiś czas wrócić do swojej muszli i skorupy.
Poza tym męczy mnie oglądanie mojej własnej twarzy.
Hypokryto, rozumiem o czy piszesz. Pisanie wierszy, o ile nie siada się przy biurku i myśli "co by tu napisać", to zwykłe wyciskanie pryszczy. (wiem że ble).
Może dla odmiany i higieny napisz prozę?
Tjeri ależ ja piszę prozę - głównie pornografię choć czasem zdarza mi się pisać prozę historyczną... to bliskie jest temu, co gdzieś tam we mnie buszuje - żądza - już mocno na starość przygasła, bo i sił nie starcza by z niej skorzystać - ale obrzydliwie lubieżną i sprośną radość sprawia mi, że setki dzieciaków obu płci masturbują się przy moich potworkowatych dziełkach - i jedyna żądza od żądzy seksualnej silniejsza - żądza władzy - ponieważ politykiem być nie potrafię, to o politykach, książętach i królach dawnych pisuję, namiastkę tej ich żądzy władzy czując. Bo nie ma słodszej rzeczy na świecie, niż władza nad innym człowiekiem. A tu - cóż - właśnie takiej władzy się pozbawiam, nawet nad samym sobą, stercząc tu jak wypreparowana żaba, pokazując gdzie serce, gdzie wątroba..
Boję się tylko prozy bardziej poważnej - bo w niej spalam się równie mocno co w poezji.
Hypokryta dlaczego przejmujesz się kimś, kim mało kto sobie głowę zawraca. Pomyśl o większości, której sprawiasz przyjemność i skłaniasz do zastanowienia. Nie odchodź.
Hypokryto, rząd dusz - to pragnienie każdego autora. A jeśli ktoś tak nie ma, to tylko dlatego, że sobie jeszcze nie uświadomił.
A władza jest nieporównywalna z żadną inną - płaczcie, gdy każę, śmiejcie się gdy chcę, rozmyślajcie, gdy powiem.
;) (dodaję przymrużone oko, coby zmylić, że ja tak niby nie na poważnie...)
Tjeri Mnie nie oszukasz ;) (też dodaję przymrużone oko, coby zmylić, że ja tak niby nie na poważnie...)
@Violet - tu nie chodzi o żadną z osób tutaj, a o mnie jedynie...
może to głupio zabrzmi, ale trzy dni temu zdechł pies, którego nawet przesadnie nie lubiłem... I nie wiem nawet czemu płakałem po nim... a właściwie nie po nim... po krasnoludku raczej...
Pewien jedenastolatek wczoraj dowiedział się dopiero o psie. Na pytanie "gdzie jest Okruszek?" odparłem zgodnie z prawdą, że umarł ze starości. Nawet długo się nie męczył.
-To nieprawda.
Z okrutnością i bez żadnej litości dla jego młodego serca odpowiedziałem:
-Zdechł. Taka jest prawda i nic tego nie zmieni.
-Nie, nie zdechł. To nieprawda.
-Jak wolisz w to wierzyć...
-Nie. To nieprawda.
Ja jednak jestem za stary by takim rzeczom umieć zaprzeczyć. I wiem, że on też już dobrze wie, że zaprzeczanie prawdzie nic nie daje. Jedenaście lat miałem nie aż tak dawno przecież hłe hłe... Moja babcia umarła, gdy miałem lat dziesięć. Wtedy też nie chciałem tego przyjąć do wiadomości.
Ten zdechły krasnoludek to trochę za dużo dla mnie... następny wiersz, który bym napisał byłby po prostu studnią rozpaczy i niczego innego nie dałoby się w nim znaleźć.
Hypokryta, doskonale Cię rozumiem, gdyż mam podobnie. Rada? Nie świruj pawiana i zostań. Jeśli potrzebujesz przerwy - odpocznij, ale nie odchodź. Ja chciałem odejść, był taki moment. Wróciłem. Lubię to miejsce i tych twórców, których miałem okazję poznać. Przemyśl sprawę na spokojnie. Pozdrawiam
Ówczesny
ówczesny Może i racja. Muszę po prostu odpocząć, wyspać się. Przemyśleć. Albo wręcz przeciwnie: przestać myśleć na jakiś czas. Popatrzeć w okno. Postukać na spacer. Przeprosić jedenastolatka, za to, że byłem taki szorstki i nieczuły. Potem mogę zastanowić się nad swoim powrotem do różnych rzeczy.
Odejść w glorii chwały jest rzeczą trudną, ale właściwą. Ze swych, całkowicie egoistycznych powodów dodam, że byłoby przykro gdybyś zniknął, bo wnosisz na ten padołek spory koloryt.
Dodam jeszcze, że wrażliwość powleczona chłodną kalkulacją, to chyba najcięższe z możliwych kombinacji, jeśli idzie tak zwaną "codzienność" i życie w niej. Poczucie urwanie, bezcelowości, ślepych dróg, niestety dławi potencjalną wybitność jednostki i ucina skrzydła. Bezcelowości nie da się wyłączyć.
Masz to coś "w tym, jak piszesz" i to naprawdę wystarczy. Wszystko inne jest tylko definicją. Największe zawsze będą odczucia. Jeżeli tekst je zawiera, daje, to naprawdę drugorzędne są dla mnie definicje.
Jak to śpiewał Perfect: "Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym".
Ale nie róbmy tu szopek i melodramatów z tego - może po prostu wrócę z deszczem, jak mi przyschną trochę łzy i będę pisał znów atramentem a nie krwią. Więc nie mówię "żegnajcie" a co najwyżej "do widzenia" - choć teraz mam nastrój, który mi każe wszystko odłożyć i patrzeć w okno bezmyślnie, to może kiedyś jeszcze przeleję coś na jakąś kartkę... jak nie wiersz tutaj, to przynajmniej jakieś porno na lolu :)
Nie wiem nawet czemu, ale jestem jakoś alergiczne i (być może bezpodstawne) negatywnie do tego lola nastawiony.
Chyba wpływ na to miała chamsko reklama jednej ze stałych bywalczyn lola.
Canulas o to ciekawe, której, może znam?
Lol to specyficzna kloaka, zupełnie inny klimacik niż tutaj, to dlatego tam wrzucam opowiadania, a wiersze tutaj - ale zacząłem mniej więcej w tym samym momencie... a przyszedłem tutaj za Blanką, bo nagle zniknęła z Lola - więc czasem natrętna reklama się przydaje :)
Gdy pojawiłem się po raz pierwszy z tekstem na lolu miałem bardzo zabawną sytuację, bo zaraz na mnie napadło parę pań i panien - publicznie i na PW (brak PW tu na Opowi bardzo przeszkadza, jestem pewien, że nawet panience betti umiałbym na spokojnie wiele rzeczy wytłumaczyć na PW, gdzie nie musiałaby stroszyć piórek o wygranych konkursach i pisać innych dureństw pod publiczkę) - żebym się przyznał kim naprawdę jestem... o lol... naprawdę lol...
Hypokryta, gdzie Ci będzie gorzej niż tu? Kto bez szacunku dla Twoich siwych włosów, wygarnie Ci, co myśli...wolę co prawda krótkie riposty, ale może i ja na starość będę gawędziarą.
Na razie jednak lubię porządek. Proza tu, poezja tam, gdzieś po drodze proza poetycka, jak ktoś potrafi... nie tylko napisać, ale i zrozumieć.
Mnie nie przeszkadza brak pw, dlatego wszyscy tak mnie lubią...ha, ha
betti Droga Panienko betti, ja również lubię z Tobą polemizować, choć pewnie wylewanie obłąkańczych ilości starczych fekaliów i innych śmierdzących płynów w moich komentarzach Panienkę mdli
i zniesmacza. Moje zniknięcie stąd z Panny komentarzami nijakiego związku nie ma, bo zawsze znajduję je jako miłą odmianę od powodzi - nawet zasłużonych - pochlebstw. Zawsze gdy ktoś się ze mną w czymś nie zgadza daje mi to dodatkową perspektywę, inne spojrzenie. Co prawda martwi mnie powtarzalność Panienki sądów i ich schematyczność, ale staram się w nich znaleźć coś świeżego.
Moje zniknięcie - być może tymczasowe, a być może stałe - ma nikły związek z tym co tu się dzieje, a większy z tkanką mojego starczego życia. Będę chciał pewnie jeszcze na lolu dokończyć cykl o Henryku (bo w większości mam to napisane, poskładać jedynie i poddać zgrubnej korekcie muszę) i tam również się pożegnam, choć lolu nikt mnie nie w tak uroczy sposób jak Panienka nie krytykuje niestety.
Naprawdę muszę odpocząć. Lata już nie te, serce, płuca - gorąco jest, ciężko sypiam, a nie sypiam bo tworzę jakieś małoprzydatne światu dyrdymały (no przynajmniej porno na lolu się do czegoś przydaje, bo ktoś sobie zrobi dobrze). No ale jak to mówią, nie ma co rozpaczać, zdechł pies. Może kiedyś znów wrócę i wrzucę swoją grafomanię tutaj, by Panienka mogła sobie z wyżyn swojego uhonorowanego najróżniejszymi literackimi laurami i nagrodami jestestwa na niej poużywać :)
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję - do zobaczenia - kiedyś.
Hypokryta lubię ogolone głowy, to takie męskie i niby oznaka mądrości, ale z autopsji wiem, że z tym różnie bywa...
Nie odchodź- będziemy się fajnie wykłócać, adrenalina jest potrzebna do tworzenia.
betti Wiem. Masz rację. Choć raczej jestem żółwiem niż zającem, to może odkicam trochę na bok ale potem wrócę. Albo nie. Teraz naprawdę mam fazę na zamykanie różnych rzeczy, zrywanie kontaków, zamykanie znajomości itp. Opowi.pl się oberwało odpryskiem. Może jak za jakiś czas stwierdzę, że po coś mi obecność tu była potrzebna - to wrócę. A PW mi tu jednak bardzo brakuje, bo z Tobą osobiście bardzo chętnie bym się pokłócił już tak poza wszelką konkurencją.
Wiesz - nie pisałem przez prawie równe 25 lat (bez dwóch miesięcy) - może po prostu niepotrzebnie przerwałem tak dobrą sesję milczenia? Czyż jakikolwiek utwór da się skompresować do czegoś bardziej niż do ciszy? A w ciszy ile jest znaczeń - tyle ile głów i myśli.
Polecam poświęcić niecałe pięć minut - włącznie z googlaniem - by posłuchać utworu kompozytora Johna Cage'a o nazwie 4'33"
To chyba najlepsze co stworzyła ludzka cywilizacja jeśli chodzi o utwór muzyczny kiedykolwiek.
Poezji jeszcze daleko do takiego stopnia rozwoju.
Hypokryto, wszystko już było. A poezji znane są takie eksperymenty.
http://booklips.pl/newsy/studenci-cambridge-dostali-na-egzaminie-do-przeanalizowania-wiersz-bez-slow/
Hypokryto, wszystko już było. A poezji znane są takie eksperymenty.
http://booklips.pl/newsy/studenci-cambridge-dostali-na-egzaminie-do-przeanalizowania-wiersz-bez-slow/
Tjeri To prawda, że wszystko już było. I wszystko się powtarza i powtarza i powtarza. Widziałem kiedyś w sprzedaży książkę z pustymi stronami.
Ale można by pójść dalej. Na przykład książka bez książki? Wiersz bez wiersza?
W tym się będę ćwiczył teraz, co tak dobrze mi wychodziło przez ostatnie ćwierć wieku ;)
Hypokryta, noo bez przesady, się przemogłam i prawie poprosiłam, żebyś został, no głaskać Cię teraz po tej łysej pecynie nie będę:P a tak poważnie, nie wygłupiaj się, zostań, potrzeba takich osobowości przez Y;) Ogarnij to starcze serducho i działaj:)
Blanka I co ja mogę jak mnie tak tłum na czele z Tobą, dla której się tu zjawiłem prosi?
Już mi głupio strasznie jakoś.
Zatem - prawie obiecuję - że nie zniknę na stałe (chyba) Proszę tylko - dajcie mi tylko bezterminowy urlop, na uporządkowanie starczego serducha.
Czy taka starcza deklaracja może-powrotu łysego starca Wam starczy?
Hypokryta, nic nie możesz, musisz ulec:) Masz jakiś niezwykły talent do skupiania na sobie uwagi:P
Porządkuj, odpoczywaj i wracaj:) W końcu na kimś muszę ćwiczyć pyskowanie i podszczypywanie:) (bez tego stanę się zrzędliwa jak cholera:)) Pozdro, Hypo:)
Obywatelu H. odsapnijj z publikacjami, ale dalej się udzielaj komentatorsko i forumowo, z wyjątkiem tworzenia nowych wątków. Zajd x do Pitolenia 43 popitol sobie trochu, uspokój rozdygotane serce i odpocznij od tej zgagi
Blanka A będę mógł Cię czasem poszarpać za warkoczyki?
@Nuncjusz - już się zastosowałem i co nieco skomentowałem... tego forum i sensu jego istnienia niestety nie rozumiem, więc tam raczej nie będę się udzielał.
Nie Pani Kasieńko... nikt mnie nie porwał, jestem tylko przemęczony ostatnio.
A to, że młode kobiety z pewnych wpływowych Kół, się o mnie pytają mile łechce mą starczą próżność. Dziękuję.
A że koło gospodyń!
Kurde, bo nie wiedziałam o co kaman xD
Panie Hypciu, pan nawet nie wie, jaka ja jestem zmęczona :-/
ptaki Hitchcock'a mnie budzą, kówa, o 4 w nocy!!!!!!!
to życzę miłego odpoczynku na bujanym foteliku, se przytargam swój, to sie pobujamy razem xDDD
:)
Ciut przypomina mi to pisanie kogoś tu kogo "lubiałem wypić" czyli podobało mi się bardzo. To też mi się bardzo podoba - może lubię po prostu taki styl. Więc bez porównań 5 wielkie, wielgaśne za lekkość pióra. W takim pisaniu jest życie. I o to chodzi.
Komentarze (99)
spytałem bez ciekawości
zatopiony w smutku
pogrążony we własnej bezradności
wstydząc się wstydu
i lęków się obawiając
zapytałem z grzeczności
nie słuchając"
Nie znam się na konstrukcji wierszy, więc na temat tej też się nie wypowiem, ale zarówno przekaz, jak i dobór słów spodobały mi się. Zwrotka zacytowana poniżej najbardziej przypadła mi do gustu. No i puenta. Pije, bo nikt w niego nie wierzy. Każdy kto pije, pije z innego powodu, ale dla osoby trzeciej te powody niejednokrotnie okazują się błahe, bo nawet nie starają się zrozumieć. Ode mnie pięć. Pozdrawiam.
a tak serio @beti: to nie je bajka prędzej bałałajka
ehhh... to że jedni widzą białe myszki a ja krasnoludki to jeszcze bym delirium tremens od tego bajką nie nazywał...
zamieszczenie elementów fantastycznych nie czyni utworu ani bajką ani fantastyką.. jak piszę o Bogu to nikt mi nie wytyka, że piszę bajki, choć i krasnoludki i bogowie to ta sama grupa niebytów
Miłego wieczoru.
Ale Ty nowomodnie pedałuj na kwadratach.
No ale cóż - rozmawiamy tu o kołach, a tu mamy do czynienia z łodzią.
Ten utwór nie jest, nie był w zamierzeniu i nie będzie bajką.
polega na tym, że ilu czytelników, tyle interpretacji i żadna z nich nie jest zła ani dobra...
i to jest naprawdę wszystko jedno, co "poeta chciał powiedzieć w tym wierszu"
bo może poetę akurat giez ukąsił, spił się, lub zachorzał, to nie jest istotne, bo wiersz tworzy się w głowie odbiorcy. Akurat ten wiersz powstał całkiem na trzeźwo w odróżnieniu od "Karuzeli z madonnami" Mirona Białoszewskiego. I przyznać muszę niestety, że Miron po pijaku pisał lepiej milion razy niż ja o suchym pysku.
Tak jak napisałem jednak - wiersz tworzy się głównie w głowie odbiorcy, a nie nadawcy.
Ale nie utworzy się, gdy w głowie odbiorcy pusto, albo wszystkie drzwi i okna tam pozamykane.
Myślę, że w głowie Panienki nie jest pusto, więc zachodzi raczej ta druga opcja, z której wynika ciasnota postrzegania.
Miałem kiedyś znajomych z niezwykłego i tajemniczego miasta o nazwie Włocławek (na dzisiejsze standardy: to taki Radom tylko bardziej) - ludzie to byli mądrzy i inteligentni (znaliśmy się z tego dziwnego stowarzyszenia z literką M na początku, co to kategoryzuje ludzi na podstawie ilości punktów zdobytych w testach, gdzie liczby i figury przeważają nad literami), traf jednak chciał, że mieli oni w liceum nawiedzoną polonistkę, do tego ogarniętą iskrą bożą, że chciała ich wszystkich na siłę uszczęśliwić, czyniąc z nich poetów. Ponieważ ulubionym autorem i wzorem do naśladowania tejże nauczycielki był Siergiej Aleksandrowicz Jesienin, to każdy kto nie pisał jak Jesienin - to był grafoman. Dlatego miałem takich trzech Jesieninów wtedy - trudno mi było się z nimi sprzeczać, o wiele trudniej niż z Panienką, bo Panna widać, że jeszcze w dysputach nie okrzepła, a oni i wiedzą i elokwencją mnie przenosili, a także zwykłą swą liczebnością... Nie udało mi się więc ich przekonać, że nie ma jednej sztancy, od której powstają poeci i ich wiersze. Ale Panienka jest młoda i może to jeszcze sama kiedyś zrozumie, że poezja nie jedno ma imię i nie należy jej szukać w martwych podręcznikach i u pedagogów.
Niech więc szanowna Panienka przestanie wreszcie myśleć, że jak wiersz różni się od jesieninowych - to już nie wiersz, a bajka.
Osobiście, jak już nieraz pisałem - wielkości na razie w Tobie nie dostrzegam - ale dostrzegam wielki potencjał - owszem, Twoje wierszyki, przynajmniej te zamieszczone na tym portalu, wstydziłbym się wstawić gdziekolwiek, nawet przyjaciółce do pamiętniczka (wyjątek to utwór "którędy do nigdy" gdyby go skrócić, tak jak podałem w komentarzu pod nim, byłby znośny) - ale w niektórych z nich coś wyczuć można jednak, podskórnie widać jakąś pracę twórczą, jakiś wysiłek, jakieś błądzenie, jakieś zderzenie się dwóch szarych komórek - na razie nieporadne, ale jednak zmierzające - na razie na ślepo - gdzieś przed siebie. Jak nieco dorośniesz, nadasz temu wszystkiemu kierunek, zejdziesz z piedestału, zakaszesz rękawy i trochę popracujesz - to kto wie, kto wie, może warto będzie kiedyś coś Twojego przeczytać. Jeśli można coś doradzić: nie trać tyle energii na krytykowanie lepszych od siebie, tylko wydłub wreszcie tą belkę ze swojego, z pewnością ślicznego - młodego oczka.
Twoim głównym problemem, jeśli chodzi o Twą poezyję, nie jest nawet niedoskonałość warsztatu - to się da wypracować - a to, że Ty po prostu nie masz o czym pisać. Dlatego tak bije z Twoich tekstów pustka i miałkość i nijakość - przez brak jakiejś wielkiej tematyki, którą byś chciała poruszyć. Ale przyjdzie życie, w cztery litery troszkę nakopie to i z czasem tematy się znajdą i przestaniesz tworzyć takie radosne "popierdółki" jak te o relacji z jakimiś urojonymi bytami.
Jeżeli chodzi o mój warsztat, jest bardzo dobry. Napisał pan, że wstydziłby się pan coś takiego jak moje wiersze gdzieś wystawiać...dziwne zatem, że wygrywają konkursy, widocznie tak się tam znają na poezji, jak ja...
Uważa pan również, że nie mam o czym pisać, że bije pustka i miałkość z moich słów. No cóż, tym stwierdzeniem wystawia pan sobie świadectwo zupełnego ignoranta. Fakt, nie piszę dla ludzi ograniczonych, może dlatego ma pan takie trudności ze zrozumieniem, ale to niewiele mnie obchodzi. Najlepsze jest jednak to, że zobaczył pan w moich wierszach ''radosne popierdółki''... uśmiałam się z tego do łez. Ot, fachowiec od metafory...
Tyle w temacie.
a ten wiersz to jeden z takich, które nie do końca są złe
Zaraz pewnie Autor powie mi, że znowu widzę więcej niźli w wierszu stoi, ale po przeczytaniu tego utworu, moją pierwszą myślą było, że ta forma to kamuflaż. Jakbyś chciał zejść z powagi i ważności treści. A że wspomniałeś Małego księcia, to na koniec też sięgnę:
"Gdy się chce być dowcipnym, trzeba czasem skłamać." - to właśnie robi forma wiersza.
A nie, na koniec to muszę o krasnoludku - uroczy jest... z tymi łzami na bluzeczkę, smutną miną i apetytem na wódkę... Sam miodek. :D
Ciągle mi wypominasz tamto zdanie, a ja ciągle Cię poprawiam informując, że mnie źle zrozumiałaś: to, że ktoś znajdzie w wierszu więcej niż myślał autor, powinno być komplementem zarówno dla czytającego jak i dla piszącego, jak i dla samego wiersza.
Tutaj ten kamuflaż zrobiony jest specjalnie, choć pierwsze kłamstwo jest dość grubymi szyte nićmi. Zresztą, jeśli ktoś nie domyślił się z samego wiersza, to choćby z moich komentarzy, że ten wiersz powstawał całkowicie "na sucho" bez kropli alkoholu domyśleć się można, że on wcale nie jest o tym, na co jego pierwsza warstwa wskazuje.
Jestem cebulakiem i chodzę w białych skarpetkach do sandałów albo w walonkach, więc lubię cebulę.
I lubię pisać właśnie tak - cebulacko, a wręcz cebulowo. A cebula, jak Shrek - ma warstwy. Tu uczyniłem ich trzy, ale nie pogniewam się, gdy ktoś odkryje czwartą, bo sam ją znalazłem stawiając się w roli czytelnika (czyli już po napisaniu i opublikowaniu tutaj).
Oczywiście forma jest kamuflażem i to co jest pod tą formą - też jest zmyłką. Prawdziwa treść, prawdziwa idea ukrywa się dopiero pod tymi szeleszczącymi opakowaniami - dlatego nie napiszę Tjeri, że tu wyczytałaś, więcej niż zamyśliłem - mogę co najwyżej psioczyć, że wyczytałaś za mało, i za pierwszą moją zasłoneczkę kłamstw weszłaś - stwierdziłaś "aha" - to teraz prawda. A to nie jest aż takie proste. Ten wiersz nie jest ani o alkoholu ani o krasnoludkach.
A krasnoludek - chciałem, żeby był uroczy. Miodek na moje serce lejesz, że mi to wyszło.
A wypominam, bom z natury złośliwa baba jest :).
Pierwotnie werset:
"uśmiechnąłem jak do swojaka"
brzmiał:
"uśmiechnąłem rozpoznawszy rodaka"
ale raz, że było już wtedy za bardzo biało-czerwono i przaśnie, to jednocześnie mi to rozwalało rytm, który tutaj miałem - więc z obu tych powodów linijkę przekułem i jest jak jest. Może mniej zrozumiale, może bardziej uniwersalnie, ale też bardziej rytmicznie i ten "swojak" to poniekąd i więcej i mniej niż "rodak" - jeśli wiesz co mam na myśli.
"typowa twarz rodaka"
ale to by zabiło część znaczenia
Swojak - zdecydowanie więcej niż rodak. Choć mniej jednocześnie :).
Prawdziwe w tym wszystkim, że nawet w towarzystwie pije się do lustra.
Ciekaw jestem jak głęboko dopłyniesz.
Mam niestety taką manierę stawiania pułapek - sensów pośrednich, czegoś co można odkryć zaglądając lekko pod sukienkę.
To owszem ciekawe, ale nie zobaczy się tak duszy.
Można na pewno tu grzebać (a to, że nasze problemy wielkie, a inne krasnoludkowe, a to że nie słuchamy naprawdę i przyswajamy tylko schematy i to w ramach ram - ale to banały już), ale mnie bardziej sam krasnoludek i te jego końskie grzywy interesują! :D
Bo...
Klamra się bardzo ładnie zamyka.
Zacząłem tutaj prozą, ale pytałem w niej o to samo co w "krasnoludku":
http://www.opowi.pl/taniec-luster-a42167/
w kółko stawiam te same pytania - nieodczytane, zignorowane, zagubione - jak w Litani Zazdrości...
Męczy mnie to, że jestem tutaj moją mordą po prawej stronie w liście aktywnych - a więc pieniaczy.
Coraz częściej myślę, że powinienem zostawić te pytania i nie dręczyć już wszechświata nimi... nikt mi na nie nie odpowie i sam na nie już nie odpowiem, po co więc je zadawać?
Nie lepiej przygotować się na nieuniknione i przestać udawać, że nie boli?
Ciągle mam w lodówce wódkę nieotwartą - może ją kiedyś otworzę. Stoi już od zeszłego roku i czeka. Chciałbym się ogłupić, oślepić, ogłuszyć. Znieczulić. Ale przeszkadza w tym to, że ja tak naprawdę, jednak nie wierzę w krasnoludki.
Żeby tak pisać, jak piszesz, trzeba za to w pewien sposób płacić.
Dla mnie kapitalny wiersz i o ile dość często się z betti zgadzam, o tyle tutaj w żaden sposób nie umiem dostrzec bajki. Bardziej tragedię, ale zerwowaną nienachalnie. Wskazówkowo. Rekwizyty magiczne nie tworzą bajki.
Kapitalny, przejmujący utwór.
Pozdroxix
Tak jest. Podpisuje się pod tym.
Biała bluzeczka, czerwone butki, czapeczka, i szarfa też taka, i lico skwaszone pod brodą, i oczy gdzieś błądzą.
Uśmiechnąłem jak do swojaka, nalałem mu zdrowo na naparstek, na zagrychę rzuciłem mu orzechów kilka garstek.
- Czemu pijesz- spytał poważnie.
Zacytowałem małego księcia. Pokiwał głową, spojrzał mi w oczy uważnie ,malutką ręką poklepał po łokciu.
- A ty - spytałem bez ciekawości zatopiony w smutku, pogrążony we własnej bezradności, wstydząc się wstydu i lęków się obawiając.
Zapytałem z grzeczności, nie słuchając.
Muchy brzęczały, a on długo mówił. Było tam coś o końskich grzywach, ale nie zważałem.
On tam chochlik wesoły, a to ja byłem nieszczęśliwy. Cóż, przecież to ja naprawdę cierpiałem, a to jego smętne trejkotanie tylko wzmagało i drań pił niby mało, ale wódki mi brakło.
Na koniec usłyszałem, gdy łzy kapały mu na białą bluzeczkę, czerwone butki...
- i jeszcze dlatego piję,bo ludzie nie wierzą już w krasnoludki.
Jeżeli to nazwiemy poezją, czym będzie proza?
Tylko z prawdziwym krasnalem byłby kłopot. Musiałby tak bardzo uwierzyć w siebie, żeby zaistniał. Pozdrawiam→5
Poszukiwanie wewnętrznego dziecka, która też pijane radości już nie daje. Tak troszkę przypomniał mi się film dla dzieci "Niekończąca się opowieść" gdzie kraina fantazji znika, bo nikt już w nią nie wierzy. Może poszłam o jeden most za daleko, ale myślę sobie, że wewnętrzne dziecko trzeba pielęgnować, bo gdzie indziej prawdziwą radość znaleźć?
Takie takie moje pierwsze skojarzenia. Nie czytałam komentarzy, ale po ich ilości sądzę, że interpretacji wiele.
To też taki wewnętrzny dialog... no bardzo ciekawe.
Pozdrawiam!5
Swoją drogą krasnoludek jest tu swoistym jokerem - bo co zwrotkę pełni nieco inną rolę i tak naprawdę, o części z nich przeczytałem w waszych interpretacjach i jestem z tego zadowolony, że udało mi się - przez tę drobną figurę - wzbudzić aż tyle skojarzeń. Może jeszcze nie wszystkie, może zabrakło gdzieś jakiegoś słowa by oddać jeszcze tych parę znaczeń, które miałem w głowie - a może jeszcze ktoś je odnajdzie.
Poniekąd postrzegam ten tekst jako zamknięcie mojej drogi z Opowi.pl i cieszę się, że okazał się aż taki dobry.
A co do wiersza, jest bogaty w znaczenia. Po swoim komentarzu spojrzałam w inne i nie wiem jak można zobaczyć w tym bajkę... jeśli to bajka to dla dorosłych i to bardzo smutna.
Pozdrawiam i liczę na zmianę decyzji, bo Twoje utwory są bardzo ciekawe i może nie wszystkie skomentowałam, ale czytałam.
No i cieszę się, że trafiłam w choć cześć Twoich zamierzeń
Potrzebuję po prostu odpoczynku... Może kiedyś jeszcze mi się zdarzy coś napisać, ale teraz mam obrzydzenie patrząc na kartkę i długopis... bo czuję jakbym swą brudną juchą po kartach chlustał...
A próżność moja jeszcze podpowie, że lepiej chyba odejść zostawiwszy po sobie takiego ślicznego krasnoludka na koniec, niż jakieś byleco bez wyrazu ;-)
Mnie te wiersze naprawdę sporo kosztują... zbyt wiele w nich odsłaniam.
Muszę na jakiś czas wrócić do swojej muszli i skorupy.
Poza tym męczy mnie oglądanie mojej własnej twarzy.
Może dla odmiany i higieny napisz prozę?
Boję się tylko prozy bardziej poważnej - bo w niej spalam się równie mocno co w poezji.
A władza jest nieporównywalna z żadną inną - płaczcie, gdy każę, śmiejcie się gdy chcę, rozmyślajcie, gdy powiem.
;) (dodaję przymrużone oko, coby zmylić, że ja tak niby nie na poważnie...)
@Violet - tu nie chodzi o żadną z osób tutaj, a o mnie jedynie...
może to głupio zabrzmi, ale trzy dni temu zdechł pies, którego nawet przesadnie nie lubiłem... I nie wiem nawet czemu płakałem po nim... a właściwie nie po nim... po krasnoludku raczej...
Pewien jedenastolatek wczoraj dowiedział się dopiero o psie. Na pytanie "gdzie jest Okruszek?" odparłem zgodnie z prawdą, że umarł ze starości. Nawet długo się nie męczył.
-To nieprawda.
Z okrutnością i bez żadnej litości dla jego młodego serca odpowiedziałem:
-Zdechł. Taka jest prawda i nic tego nie zmieni.
-Nie, nie zdechł. To nieprawda.
-Jak wolisz w to wierzyć...
-Nie. To nieprawda.
Ja jednak jestem za stary by takim rzeczom umieć zaprzeczyć. I wiem, że on też już dobrze wie, że zaprzeczanie prawdzie nic nie daje. Jedenaście lat miałem nie aż tak dawno przecież hłe hłe... Moja babcia umarła, gdy miałem lat dziesięć. Wtedy też nie chciałem tego przyjąć do wiadomości.
Ten zdechły krasnoludek to trochę za dużo dla mnie... następny wiersz, który bym napisał byłby po prostu studnią rozpaczy i niczego innego nie dałoby się w nim znaleźć.
Ówczesny
Dodam jeszcze, że wrażliwość powleczona chłodną kalkulacją, to chyba najcięższe z możliwych kombinacji, jeśli idzie tak zwaną "codzienność" i życie w niej. Poczucie urwanie, bezcelowości, ślepych dróg, niestety dławi potencjalną wybitność jednostki i ucina skrzydła. Bezcelowości nie da się wyłączyć.
Masz to coś "w tym, jak piszesz" i to naprawdę wystarczy. Wszystko inne jest tylko definicją. Największe zawsze będą odczucia. Jeżeli tekst je zawiera, daje, to naprawdę drugorzędne są dla mnie definicje.
Ale nie róbmy tu szopek i melodramatów z tego - może po prostu wrócę z deszczem, jak mi przyschną trochę łzy i będę pisał znów atramentem a nie krwią. Więc nie mówię "żegnajcie" a co najwyżej "do widzenia" - choć teraz mam nastrój, który mi każe wszystko odłożyć i patrzeć w okno bezmyślnie, to może kiedyś jeszcze przeleję coś na jakąś kartkę... jak nie wiersz tutaj, to przynajmniej jakieś porno na lolu :)
Chyba wpływ na to miała chamsko reklama jednej ze stałych bywalczyn lola.
Lol to specyficzna kloaka, zupełnie inny klimacik niż tutaj, to dlatego tam wrzucam opowiadania, a wiersze tutaj - ale zacząłem mniej więcej w tym samym momencie... a przyszedłem tutaj za Blanką, bo nagle zniknęła z Lola - więc czasem natrętna reklama się przydaje :)
Gdy pojawiłem się po raz pierwszy z tekstem na lolu miałem bardzo zabawną sytuację, bo zaraz na mnie napadło parę pań i panien - publicznie i na PW (brak PW tu na Opowi bardzo przeszkadza, jestem pewien, że nawet panience betti umiałbym na spokojnie wiele rzeczy wytłumaczyć na PW, gdzie nie musiałaby stroszyć piórek o wygranych konkursach i pisać innych dureństw pod publiczkę) - żebym się przyznał kim naprawdę jestem... o lol... naprawdę lol...
Na razie jednak lubię porządek. Proza tu, poezja tam, gdzieś po drodze proza poetycka, jak ktoś potrafi... nie tylko napisać, ale i zrozumieć.
Mnie nie przeszkadza brak pw, dlatego wszyscy tak mnie lubią...ha, ha
i zniesmacza. Moje zniknięcie stąd z Panny komentarzami nijakiego związku nie ma, bo zawsze znajduję je jako miłą odmianę od powodzi - nawet zasłużonych - pochlebstw. Zawsze gdy ktoś się ze mną w czymś nie zgadza daje mi to dodatkową perspektywę, inne spojrzenie. Co prawda martwi mnie powtarzalność Panienki sądów i ich schematyczność, ale staram się w nich znaleźć coś świeżego.
Moje zniknięcie - być może tymczasowe, a być może stałe - ma nikły związek z tym co tu się dzieje, a większy z tkanką mojego starczego życia. Będę chciał pewnie jeszcze na lolu dokończyć cykl o Henryku (bo w większości mam to napisane, poskładać jedynie i poddać zgrubnej korekcie muszę) i tam również się pożegnam, choć lolu nikt mnie nie w tak uroczy sposób jak Panienka nie krytykuje niestety.
Naprawdę muszę odpocząć. Lata już nie te, serce, płuca - gorąco jest, ciężko sypiam, a nie sypiam bo tworzę jakieś małoprzydatne światu dyrdymały (no przynajmniej porno na lolu się do czegoś przydaje, bo ktoś sobie zrobi dobrze). No ale jak to mówią, nie ma co rozpaczać, zdechł pies. Może kiedyś znów wrócę i wrzucę swoją grafomanię tutaj, by Panienka mogła sobie z wyżyn swojego uhonorowanego najróżniejszymi literackimi laurami i nagrodami jestestwa na niej poużywać :)
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję - do zobaczenia - kiedyś.
Nie odchodź- będziemy się fajnie wykłócać, adrenalina jest potrzebna do tworzenia.
Wiesz - nie pisałem przez prawie równe 25 lat (bez dwóch miesięcy) - może po prostu niepotrzebnie przerwałem tak dobrą sesję milczenia? Czyż jakikolwiek utwór da się skompresować do czegoś bardziej niż do ciszy? A w ciszy ile jest znaczeń - tyle ile głów i myśli.
Polecam poświęcić niecałe pięć minut - włącznie z googlaniem - by posłuchać utworu kompozytora Johna Cage'a o nazwie 4'33"
To chyba najlepsze co stworzyła ludzka cywilizacja jeśli chodzi o utwór muzyczny kiedykolwiek.
Poezji jeszcze daleko do takiego stopnia rozwoju.
http://booklips.pl/newsy/studenci-cambridge-dostali-na-egzaminie-do-przeanalizowania-wiersz-bez-slow/
http://booklips.pl/newsy/studenci-cambridge-dostali-na-egzaminie-do-przeanalizowania-wiersz-bez-slow/
Ale można by pójść dalej. Na przykład książka bez książki? Wiersz bez wiersza?
W tym się będę ćwiczył teraz, co tak dobrze mi wychodziło przez ostatnie ćwierć wieku ;)
Już mi głupio strasznie jakoś.
Zatem - prawie obiecuję - że nie zniknę na stałe (chyba) Proszę tylko - dajcie mi tylko bezterminowy urlop, na uporządkowanie starczego serducha.
Czy taka starcza deklaracja może-powrotu łysego starca Wam starczy?
Porządkuj, odpoczywaj i wracaj:) W końcu na kimś muszę ćwiczyć pyskowanie i podszczypywanie:) (bez tego stanę się zrzędliwa jak cholera:)) Pozdro, Hypo:)
@Nuncjusz - już się zastosowałem i co nieco skomentowałem... tego forum i sensu jego istnienia niestety nie rozumiem, więc tam raczej nie będę się udzielał.
Możesz, możesz. Toż to cały Twój urok w tym zrzędzeniu, marudzeniu i złośliwościach niezłośliwych;)
ufam, że nie porwał pana żaden krasnoludek.
panie Hypciu!
no, chyba, że jakaś krasnaludkowa xD
A to, że młode kobiety z pewnych wpływowych Kół, się o mnie pytają mile łechce mą starczą próżność. Dziękuję.
Kurde, bo nie wiedziałam o co kaman xD
Panie Hypciu, pan nawet nie wie, jaka ja jestem zmęczona :-/
ptaki Hitchcock'a mnie budzą, kówa, o 4 w nocy!!!!!!!
to życzę miłego odpoczynku na bujanym foteliku, se przytargam swój, to sie pobujamy razem xDDD
:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania