Koneser Śmierci

Chłód przedostał się przez jej wierzchnie ubranie. Paraliżujące zimno wstrząsnęło jej ciałem. Musiała znaleźć schronienie. W poszukiwaniu ciepła powróciła wspomnieniami do momentu, kiedy wtulała się w jego rozgrzane i nagie ramiona. Przejmująca historia, która już się nie powtórzy.

Teraz pragnęła ze wszelką cenę jego obecności. Nie miała szans. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie przeżyje kolejnej nocy. Dziś pokona barierę życia i śmierci. Nikt nie wie gdzie jest. Nikt nie zamierza jej szukać, czym jednak nie specjalnie się przejmowała. Odkąd opuściła urodzinowe przyjęcie, jej życie stało się czarnym, gęstym koszmarem.

Stał oparty o filar inwigilując zebranych gości, którzy snuli się tam i z powrotem z marionetkowymi twarzami oraz kamiennym, niczego nie mówiącym wzrokiem. Sączył białe wino. Degustator śmierci. Był czujny i uważnie obserwował, aż do tego momentu, kiedy w jego zielonych źrenicach pojawiło się jej odbicie. Ona – ofiara. Cel. Zdobycz dzisiejszej nocy. Podczas krótkiej w zasadzie nic nie wnoszącej rozmowy wypili wspólnie kilka lampek wina. I tak z góry oboje wiedzieli w jakim celu ich spotkanie stało się przesądzoną z góry oczywistością. Zaprosił ją do swojego pokoju. Cyfry 239 były ostatnią rzeczą jaką zapamiętała z rzeczywistego świata. Na zawsze i bez . Taką miała już pozostać. Przyciemniony pokój sprawiał wrażenie nie zamieszkałego. Ciemne kotary kontrastowały z białymi i pustymi ścianami, jak gdyby ktoś obawiał się o własną prywatność. W przedpokoju na stoliku leżała złota obrączka. Zauważyła ją wchodząc, lecz mimo to nie chciała dopuszczać do siebie myśli, że natrafią na kolejnego żonatego mężczyznę. Usiadła na miękkim lecz zapadającym się tapczanie. Na wprost na ścianie zauważyła małe zdjęcie, które zapewne umknęło jej uwadze wcześniej. Przedstawiało ono nagą wiszącą kobietę. Jej szyja przyozdobiona była lnianym sznurem, a ciało które, ostygło w groteskowej pozie przewiązane było czarną wstęgą. Obraz piękności i śmierci – pomyślała.

Mróz za oknami zbierał żniwo wśród bezdomnych ludzi i zwierząt. Oni siedzieli przy świetle kominka. Rozmawiali o filozofii i życiu. Początkowo unikali własnych spojrzeń, jednakże po kilkudziesięciu minutach siedzieli na tyle blisko siebie żeby pozwolić własnym oddechom na pierwszy kontakt w przestrzeni salonu rozświetlonego aurą kominkowego ciepła. Owo ciepło robnudzało sentymentalność myśli.

Kochali się parę minut po drugiej. Pragnęli siebie. Własnych ciał, zapachu i czułości. On poza tym wszystkim pragnął jej krwi. Równomiarnie rozdrapywał jej skórę na plecach. Milczała. Sącząca się krew łaskotała jej delikatną skórę, spływając do ud.

Zastrzyk zadziałał błyskawicznie. Czuła jak całuje jej gorące wargi. Mocnym uściskiem chwyta za włosy w trakcie gdy jego przenikliwy wzrok paraliżuje jej oczy. Czuła, że jest coraz słabsza, coraz bardziej bezbronna. Ze jest od teraz sama we wszechświecie. Po tylu przeżytych, szczęśliwych latach pozrastała sam na sam ze śmiercią.

Oczekiwanie.

Ekstaza.

Dreszcze.

Ciepło.

Delikatny, wręcz podniecający ból.

Krew.

Strach...

 

Jak przez mgłę widziała jak unosi się nad nią. Jak jego błyszczące czerwienią oczy przeszywają panującą wokół ciemność. Widziała jak porusza ustami, lecz nie była w stanie usłyszeć słów. Odnosiła wrażenie jakby tonęła. Jak gdyby znajdowała się pod wodą. Ból w klatce piersiowej nasilił się z sekundy na sekundę. Narkotyczne omamy przejęły kontrolę nad umysłem, tym samym jej ciało stało się ciężkie i bezwładne. Spadała na dno podświadomości. Wyślizgiwała się rzeczywistości z rąk jak niemowlę świeżo wyjęte z łona matki. Spadała w otchłań błogiej śmierci. W jednej chwili znalazła się po drugiej stronie lustrzanego życia. Była w okrytym lodem i nienawiścią świecie konesera śmierci.

 

Nikt nie wie gdzie jestem. Nikt nie będzie mnie szukał i tęsknił. Przepadłam. Zniknęłam z mapy żywych. Jego ciepło ramion pali bolesnym wspomnieniem. Nie mogę płakać. Mózg nie jest w stanie wytwarzać myśli rozbudzających falę łez. Stałam się bezużytecznym arlekinem życia. Jednak nikt nie śmiał się z nią, gdy żyła w radości i szczęściu. Widownia była pusta. Cieżkie mamrurowe krzyże i nagrobne płyty nie także nie wiwatują, gdy czuje, że umiera. Otula ją samotność, przejmujący chłód i ze wsząd dpchodzące echo strachu, odbijające się w jej głowie.

Strach...

Strach...

Strach przed nieżyciem.

Chłód przedostał się przez wierzchnie ubranie. Paraliżujące zimno wstrząsnęło jej ciałem. Tak bardzo chciała spotakać kogokolwiek na ciemnej ulicy. Chciała powiedzieć coś, co się wydarzyło w kamienicy. Poprosić o pomoc. Wybudzić się z horroru nierealności świata, który jednak nas, ludzi otacza i zagęszcza się wokół naszych ciał i dusz. Dopiero po chwili zorientowała się, że jej usta są zakneblowane lnianym kawałkiem liny. Takim samym jak na zdjęciu wiszącym w jego pokoju. Upadła. Jej twarz otuliła miękka powłoka śniegu. Zakrzepła rana na plecach boleśnie zapiekła. Lekka, wieczorowa sukienka odkrywała jej pocięte i sprofanowane ciało. Leżała w pustym i mrocznym osamotnieniu gotowa by oddać swoje ciało demonom pożądającym jej cierpienia. Zamknęła oczy. Wykrzywione palce dłoni wbiły się w lód pokrywający opustoszałą ulicę. Czuła jak jego gorące ramiona obejmują jej coraz zimniejsze ciało. Lniana kokarda powoli pokrywała się szronem. Oczy wycisnęły ostatnią łzę.

Coraz zimniej...

Nie ma światła.

Nie ma życia.

Jej zdjęcie zatonęło w mojej krwi.

 

...okrucieństwo miłości polega na tym, że nigdy nie wiadomo kiedy nadejdzie a kiedy porzuci nas na pastwę wygłodniałej i morderczej samotności.. . Decydując się na ten krok w życiu, módlmy się aby miłość nie nadeszła w nieodpowiednim dla nas miejscu i czasie... .

 

Valefor

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Aisak 23.10.2019
    Na główną stronę trafiają tylko dwa teksty na dobę.
  • Ritha 23.10.2019
    Niezłe.
  • kalaallisut 24.10.2019
    Hmmm przeczytałam wszystkie wystawione pozycję. W jakiś sposób zatrzymuje, jeszcze ten nick to lepiej nie wgłębiać się bardziej ;))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania