Poprzednie częściKonflikt czerni i bieli cz. 1

Konflikt czerni i bieli cz. 2

//Od autora.

Dziękuję wszystkim, którzy zaglądnęli do pierwszej części Konfliktu. Mam nadzieję, że również i po tej części uznaliście historię za wartą dalszego czytania. W razie jakichkolwiek uwag/wniosków/odczuć bardzo proszę o odzew w komentarzach.

Życzę miłego czytania.//

 

ROZDZIAŁ DRUGI

 

Kajdany pobrzękiwały cicho, gdy przemierzał rozległe ogrody Azarath. Z każdym stawianym krokiem wracał myślami do wydarzeń sprzed dni. Strażniczka podjęła decyzję. Pozwoliła czarnomagowi na pozostanie w Wieży, jednak na wielu warunkach.

„Nie wolno ci używać mocy na terenie Azarath”

Spojrzał na kajdany. Tak, tego zakazu z całą pewnością nie złamie. Zaklęcie rzucane na stalowe okowy powodowało, że w momencie ich założenia moc została całkowicie zablokowana i nie mógł jej uwolnić. Było to ogromne wyrzeczenie dla każdego maga, bowiem używał mocy nie tylko w walce, ale i w życiu codziennym. Proste czynności, wykonywane bez zbędnego namysłu stawały się nagle okropną uciążliwością. W miejscu takim, jak Azarath, gdzie każdy mieszkaniec posiadał źródło energii i potrafił się nią posługiwać, brak mocy stanowił milowy krok nie do przejścia. Jak wejść na dwudziestometrową ścianę, gdy nie posiada się ani drabiny ani umiejętności latania? Odpowiedź jest prosta – nie da się.

Kolejny warunek mówił o całkowitym zakazie rozmowy z mnichami. Młodych i niedoświadczonych magów z pewnością zaintrygowało przybycie kogoś tak ekscentrycznego do Wieży, a nieuzasadniona decyzja Strażniczki o jego pozostaniu tylko ową ciekawość wzmogła. Arella to przewidziała i on doskonale o tym wiedział. Był w końcu jedynym diablokrwistym, mieszkającym na Azarath od powstania miasta przed wiekami. Istotą, w której żyłach płynie zarówno krew władców dziewięciu piekieł, wcieleń czystego zła i chaosu, jak i prostych mieszkańców zrodzonych wśród spokoju tych ziem.

Był mieszańcem.

Zatrzymał się i odwrócił, kierując wzrok ku stojącej w centrum miasta Świętej Wieży Azarath. Wznosiła się ku jasnemu niebu, górując znacznie nad pozostałymi budynkami. Zmrużył oczy.

Choć jego wzrok przywykł już do panującej wokoło bieli, nie był w stanie dokładnie przyjrzeć się temu cudowi architektury. Emanowała z niej moc. Wyczuwał ją, mimo iż był czarnomagiem, co tylko poświadczało tę niewyobrażalną siłę. Dobrze znał jej źródło, wiedział, skąd pochodzi, a jednak wciąż fascynowała go i zaskakiwała zarazem.

— Na co czekamy? — Znajomy głos wyrwał go z zamyślenia. Trzeci warunek, jaki postawiła Strażniczka, mówił, że nie wolno było mu chodzić gdziekolwiek samemu. Oznaczało to oczywiście, że mógł spacerować do woli w eskorcie mnichów lub, jak w tym przypadku, samej Kapłanki.

— Wybacz mi, Kapłanko — zaczął po chwili namysłu.— Chciałem spojrzeć z daleka na tę wspaniałą Wieżę, w której zamieszkujecie.

Ashel sprawiała wrażenie zdziwionej odpowiedzią i wcale tego nie ukrywała.

— Mieszkałeś tu wiele lat… Czy przez ten czas nie zdążyłeś przywyknąć do majestatu budynku, który jest równie stary, co samo Azarath?

Czarnomag się uśmiechnął, a nadzwyczajnie długie kły błysnęły złowieszczo w jasnym świetle poranka. Szkarłatne oczy sypnęły iskrami radości, które nie spodobały się Ashel ani trochę. Nie potrafiła opędzić się od myśli, że diablokrwisty uknuł jakiś złowrogi plan, którego ona sama stała się teraz częścią.

— Nie chodzi tutaj o budynek, młoda Kapłanko, lecz to, co jest w nim... I nie pozwól sobie zapomnieć o nałożonym przez Arellę zakazie. Nie wolno nam rozmawiać.

— Strażniczka obawia się, że za twą namową ktoś z nas mógłby zdradzić Radę. Jestem Świętą Kapłanką, przysięgłam służyć naszej bogini i nigdy, bez względu na okoliczności, owej przysięgi nie złamię. Rozumiem obawę Strażniczki, jednak mnie ona nie dotyczy.

— Siła twego słowa jest zatrważająca, młoda Kapłanko. Chętnie odpowiem na twoje pytania.

Ashel bardzo długo milczała. Wiedziała, że stąpa po niepewnym gruncie i musi ostrożnie dobierać słowa. Czasem wiedzieć za dużo to większe przekleństwo, niż nie wiedzieć nic.

— Czytałam w Kronikach, że byłeś niegdyś członkiem Rady, mnichem.

— W istocie. Widzę, iż świetnie przygotowałaś się do tej rozmowy.

— Jednak nie ma tam ani słowa na temat twego pochodzenia, ani powodu, dla którego zostałeś przyjęty i kiedy.

— Zostałem ułaskawiony przez Kapłankę.

— Edeline?

Rosher roześmiał się na dźwięk tego imienia, znów ukazując ostre jak brzytwa kły.

— Nie, Ashel. Edeline nigdy by sobie na coś takiego nie pozwoliła. Zbyt obawiała się konsekwencji. Mówiłem o Starej Kapłance, tej, która rządziła Azarath przed Edeline.

Ashel milczała długą chwilę, rozważając słowa diablokrwistego. Słyszała od swoich rodziców wiele dobrego o Starej Kapłance. O jej roztropności i wielkiej mądrości. Ta wiedza jednakże zawsze pozostawała odległa, jakby dotyczyła kogoś, kto żył bardzo dawno temu, podczas gdy minęło zaledwie trzydzieści lat.

— Dlaczego cię przyjęła?

— Miała niezwykły dar. Potrafiła zajrzeć w głąb duszy i dostrzec cechy ukryte za mgłą tego, co widzieli wszyscy. Kiedy poprzysiągłem jej wierność, uwierzyła i wypuściła mnie z celi lochów. Przywdziałem mnisze szaty i tak rozpoczęła się moja służba. Podobnie zresztą jak wielu innych... Morfiusz, Orfeusz, Arella, Terezjasz, a nawet Archadius — brat twojej Zastępczyni, Mariel. Sądzisz, że oni wszyscy sami się zgłosili? Że po wielu latach przygotowań, przeszli nabór, by móc spędzić resztę życia w służbie naszej świętej bogini Azarath? — Uśmiechnął się, widząc zdziwienie, jakie odmalowało się na twarzy młodej Kapłanki. — Nie, Ashel. Oni zostali przez nią wybrani. Tylko i wyłącznie dzięki jej wiedzy i doświadczeniu powstała Rada tak potężna, jakiej Azarath nie miało nigdy od dnia, gdy sama bogini opuściła te ziemie.

— A jednak upadli. Odeszli w najbardziej rozpaczliwej godzinie, gdy nad miastem zawisł cień grozy i trwogi.

Rosher pokręcił stanowczo głową.

— Nie. Nikt z nas nie odszedł ze strachu, zapamiętaj to, młoda Kapłanko. Wiedz również, że wszyscy, bez wyjątku żałują.

Ashel wpatrywała się uważnie w diablokrwistego, szukając w postawie, tonie czy spojrzeniu oznak kłamstwa. Ku swemu zaskoczeniu, nie odnalazła absolutnie nic. Czy rzeczywiście była zaskoczona? Szacunek i wdzięczność, które towarzyszyły Rosherowi, gdy wspominał dzieje Starej Kapłanki… Były to emocje niezwykłe u istoty tak nikczemnej i nie dało się tego nie zauważyć. Do tego mocny, stanowczy ton, gdy mówił o odejściu Rady. Ktoś, kto tak opowiada, nie może kłamać.

— Jak sądzisz, dlaczego stoję tutaj, godząc się na zakucie w łańcuchy, spędzając całe dnie niczym pies z kagańcem na pysku? Przybyłem na Azarath, by odpokutować odejście.

— Skoro twe motywy są tak wspaniałe, dlaczego Strażniczka nie darzy cię zaufaniem?

— Młoda, naiwna Kapłanko... — Rosher znów się zaśmiał. — Po kilku latach służby u Arelli powinnaś sama umieć odpowiedzieć na to pytanie. Jestem zakuty w łańcuchy z tej samej przyczyny, z której wy nie poznaliście powodów mej wizyty… Arella wam nie ufa.

Jego czerwone oczy aż zabłysły, kipiąc satysfakcją. Pławił się w trwodze, która uwydatniała się z każdym wypowiedzianym słowem. Bawiła go i zachęcała do dalszego mówienia. Był niczym dziecko, coraz mocniej uderzające zabawką o ścianę, by sprawdzić, kiedy pęknie.

— Złóżcie jej wszystkie przysięgi świata, zgódźcie się zakuć w dziesiątki kajdan, pozwólcie rzucić na siebie każdy z miliona znanych magom uroków... Ona nigdy wam nie zaufa.

Nastała cisza. Wiatr zadął lekko, otulając ciepłym powietrzem postać Ashel. Luźna szata załopotała, a wzburzony przez powiew materiał uwydatnił smukłą sylwetkę. Kapłanka nie patrzyła już na Roshera. Nie była w stanie udźwignąć tego złowieszczego spojrzenia po zasłyszanych przed momentem słowach.

Rada jest jednością, taki jest jej cel. Taki zawsze miał być jej cel. Muszą myśleć razem i działać razem. Jak mają do tego dążyć, nie mogąc liczyć na zaufanie tej, która nimi kieruje?

— Czy masz więcej pytań, młoda Kapłanko?

— Zamilcz, mieszańcze. Dość już dziś trucizny wysączyłeś. Teraz rozumiem, dlaczego Strażniczka zabroniła Radzie z tobą rozmawiać. Nawet najwierniejszy mnich mógłby łatwo utonąć w tych kłamstwach. Od chwili obecnej nakazuję ci milczeć, a jeśli z twego niecnego gardła wydobędzie się choć jedno słowo, za zezwoleniem Strażniczki osobiście je poderżnę. Zrozumiałeś, co do ciebie mówię?

Diablokrwisty z uśmiechem na ustach skłonił się przed Ashel.

— Ależ oczywiście, Kapłanko. Wedle twego rozkazu, umilknę — to rzekłszy, udał się w głąb ogrodów, a ona podążyła za nim, zanurzając się samotnie w gąszczu dręczących ją myśli.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (32)

  • Canulas 09.02.2018
    Jutro przyjeżdżam tu pierwszym pociągiem
  • Kim 09.02.2018
    Haha na spokojnie, Can :>
  • Pasja 09.02.2018
    A jednak gra. Rosher dał się zakuć w kajdany i milczenie. Jednak Kapłanka Ashel próbuje wyciągnąć coś więcej.
    Więc Rosher ma plan odkupienia swojego odejścia sprzed łaty. Jednak chyba bardziej mu chodzi o wyzwolenie Azarath spod dyktatury Arelli.
    Czy Kapłanka będzie mu przychylna?
    No ciekawie płyniesz i coraz bardziej zaciekawiasz czytelnika.
    Ukłony:)
  • Kim 10.02.2018
    Haha! :) Dzięki, Pasja!
    Tak jak mówisz, gra będzie, ale reszty nie zdradzę. Rozgryzaj postacie, rozgryzaj! Takie zabawy tygryski lubią najbardziej. :)
  • Karawan 10.02.2018
    Pięć zostawiłem wczoraj. Dziś, spokojnie, przeczytałem. Chętnie wypożyczyłbym ząbki Roshera - nie mam porządnego otwieracza do konserw.:)) Czekam na CD z zainteresowaniem ;))
  • Kim 10.02.2018
    Ząbki Roshera w istocie ostre. Dzięki wielkie za przybycie! Cieszę się, że się podobało :) Zapraszam częściej, zapraszam :)
  • Canulas 10.02.2018
    Sporo osób już przecwałowało. Nie mogąc liczyć na pionierskość, se chociaż przeczytam.

    "„Nie wolno ci używać mocy na terenie Azarath” " - to jest fajne, bo ze zdaniem powyżej się komponuje na modłę "echa" zasłyszenia z dali.

    "Wyczuwał ją, mimo iż był czarnomagiem, co tylko poświadczało tę niewyobrażalną" – czysto odczuciowo, to mi się wydaje, że ten zapis jest dobry, jednak nauczony, że "tą" kończymy "tą", a "tę" – "tę" – zgłaszam.

    "- Na co czekamy? - znajomy głos wyrwał go z zamyślenia. "- tu też, cholera, jedynie wątpliwość. Niby "znajomy głos" nie jest taki czysto międzydialogowy, ale głowy nie dam.
    Trudne zagadki w tej części.

    "Czarnomag się uśmiechnął, a nadzwyczajnie długie kły błysnęły złowieszczo w jasnym świetle poranka. " - ładne językowo. Kontrpropozycja: Czarnomag uśmiechnął się. Nadzwyczajnie długie kły błysnęły złowieszczo w jasnym świetle poranka.

    "Nie potrafiła opędzić się od myśli, że diablokrwisty uknuł jakiś złowrogi plan, którego ona sama stała się teraz częścią. " - być może pognałbym słowo "ona"

    "Ta wiedza jednakże zawsze pozostawała odległa, jakby dotyczyła kogoś, kto żył bardzo dawno temu, podczas gdy minęło zaledwie 30 lat. " - zapis trzydziestki słownie mi zgrzyta i bardzo razi w oko.

    "Że po wielu latach przygotowań, przeszli nabór, by móc spędzić resztę życia w służbie naszej świętej bogini Azarath? - uśmiechnął się pod nosem, widząc zdziwienie, jakie odmalowało się na twarzy młodej Kapłanki. " - uśmiechnął też nie jest związane bezpośrednio z dialogiem. Poza tym, znów jest pod nosem. Jest to wytarte. Może bez "pod nosem" albo zczym innym. Czymś z poza schematu?

    "Nie, Ashel. Oni zostali przez nią wybrani. Tylko i wyłącznie dzięki jej wiedzy i doświadczeniu powstała Rada tak potężna, jakiej Azarath nie miało nigdy od dnia, gdy sama bogini Azarath opuściła te ziemie. " - dwa x Azarath.
    A gdyby: Nie, Ashel. Oni zostali przez nią wybrani. Tylko i wyłącznie dzięki jej wiedzy i doświadczeniu powstała Rada tak potężna, jakiej miasto nie miało nigdy od dnia, gdy sama bogini Azarath opuściła te ziemie. - alebo jeszcze inaczej.

    "- Czy masz więcej pytań, na które odpowiedzi chciałabyś usłyszeć, młoda Kapłanko? " - biorąc pod uwagę powyższe, gdzie on się chełpi mieszaniem jej w głowie, zawęziłbym do cyniczno-kpiarskiego: - Czy masz więcej pytań, młoda Kapłanko?

    "- Zamilcz, mieszańcze. Dość już dziś trucizny wysączyłeś. Teraz rozumiem, dlaczego Strażniczka zabroniła Radzie z tobą rozmawiać. Nawet najwierniejszy mnich mógłby łatwo utonąć w tych kłamstwach. " - wzniosłe i patosowe ( choć wiem, że w zgodzie z zamysłem) Ona mu trochę wierzy, więc reaguje dobrze zwielakratniajć przekaz odwrotny. Nie chcę przecież, żeby on dostrzegł rysę. Jednak mimo wszystko nazbyt wzniośle.

    Końcówka bardzo ładnie spięta.
    Część się rozluźnia. Puszczają lekko kwiecistosci opisów, ale bez straty. Nieco szybciej, nieco wyraziściej. Widać panowanie nad drobiazgiem.
    Grzebanie we łbie, zacne.
    Komentarz krótki, bo i sie przyjebać ni ma zbytnio co, a i te "połowione" na wyrost.
    Czekam dalej, Kim.
    Działaj.
  • Kim 11.02.2018
    Ok dzięki za komentrz Canulandro zmiany obadam i ustosunkuję się potem.
    Sorka że tak późno.
  • Kim 12.02.2018
    Dobra, panie Canulardo. Poprawiłam więc mogę się odnieść. Powinieneś zacząć numerować te kwestie, byłoby łatwiej :P
    "Wyczuwał ją, mimo iż był czarnomagiem, co tylko poświadczało tę niewyobrażalną" - ymm tutaj zostawiłam bo trochę nie czaję, co żeś wymyślił. Rozwiniesz ?
    "- Na co czekamy? - znajomy głos wyrwał go z zamyślenia. " - poszło na twoje. Zdanie po myślniku nie dotyczy wypowiadanej kwestii bezpośrednio więc polecial zapis z wielkiej.
    "Nie potrafiła opędzić się od myśli, że diablokrwisty uknuł jakiś złowrogi plan, którego ona sama stała się teraz częścią." - zostawiam 'ona', bo bardzo jej tam chcę
    " 30 lat" - poprawione
    Ty już mi się nie dasz 'uśmiechać pod nosem' żadną postacią, co? :D wyrzuciłam, ale kurdeeeeee. Co poradzić że diabełek takie szelmowskie uśmieszki spod nosa posyła na lewo i prawo?
    2xAzarath poprawione.
    "- Czy masz więcej pytań, na które odpowiedzi chciałabyś usłyszeć, młoda Kapłanko? " - dobra uwaga. poprawiłam na twoje. Pierwotnym zamysłem była taka maślana finezja w tym zdaniu ale cyniczno-kpiarskie jest lepsze imo.
    Patos zostaje, bo... bo nie wiem. Pasi mi tam. Ona lekko spanikowała i tak się zasłoniła za swoją wyniosłością, myślę, że nie ma jej co tego zabierać. Taka cecha tej postaci.
    To tyle.
    Dzięki za grubego komcia i cierpliwość. Rozbuduj mi ino jeszcze tę pierwszą kwestię, żebym mogła się ustosunkować, bo nie czaję o co chodzi.
    Do miłego :)
  • Canulas 12.02.2018
    Kim, jak będę na melinie, to obadam, bo tera nie mam jak
  • Annaisi 11.02.2018
    Kim, Ty zawsze wiesz jak upiększyć mój dzień.
  • Kim 11.02.2018
    Ino 1 czytała?
  • Canulas 11.02.2018
    Kim, po minucie łodpowiedź nadejszła. Mój komentarz leży i gnije. Acz gadzia wybiórczość jaka no
  • Kim 11.02.2018
    Kurwa twoj to grubsza sprawa siąde zara uspokój swoją łysą
  • Canulas 11.02.2018
    Kim srysą. Idę spać. Wiedz, że towarzyszy mi przeogromne brzemię rozczarowania, oo
    (nie żegnam się)
  • Zaciekawiony 12.02.2018
    "Zaklęcie rzucane na stalowe okucia" - okucia to raczej złe słowo. Nazywa się tak metalowe elementy będące widocznymi na powierzchni dodatkami do jakiegoś większego przedmiotu czy sprzętu. Metalowe okucia może mieć skrzynia czy mebel, nawet but, czasem nazywa się tak metalowe elementy okna lub drzwi, w co wlicza się i klamka, i zamek zamykający i nawiasy. Może zastąpić to słowem "okowy"?

    "Było to ogromne wyrzeczenie dla każdego maga, bowiem używali" - używał (ten każdy mag)
  • Kim 12.02.2018
    Dobry wieczór!
    Dzięki bardzo za komentarz.
    Oczywiście w obu kwestiach przyznaję Ci rację.
    Okowy stanowią lepsze określenie. Druga wspomniana przez Ciebie kwestia to mój błąd, słusznie wychwycony.
    Pozdrawiam serdecznie. :)
  • Cyber.Wiedźma 12.02.2018
    No ciekawe, ciekawe. A myślałam, ze ta kapłaneczka to jakaś pizda będzie, ale tu pokazała pazurki.
  • Kim 12.02.2018
    Ona herszt baba ino :D
  • Canulas 12.02.2018
    Więc tak:
    Wyczuwał ją, mimo iż był czarnomagiem, co tylko poświadczało tę niewyobrażalną"mnie chodziło, że jak jest ą to i drugie najczęściej ą. tą niewyobrażalną. Tak bym myślał (jednak w tym konkretnym przypadku, naprawdę nie wiem) Zgłaszam więc nie jako zarzut, tylko dzwoneczek nad drzwiami, byś się sama jakoś odniosła i obadała.
  • Kim 12.02.2018
    Ok czaje i sama nie wiem jak jest lepiej :P
  • Canulas 12.02.2018
    tu chyba chodzi bardziej o to, jak jest poprawnie, Kim
  • Kim 12.02.2018
    Canulas poprawnie jest tak, jak mówi Król. Takie są zasady na opowi
  • Canulas 12.02.2018
    Kim i na okoliczność właśnie takiego pierdolenia trzymam pod wiatą cztery słit piątki
  • Agnieszka Gu 13.02.2018
    Jestem :)
    "Edeline nigdy by sobie na coś takiego nie powoziła. " - pozwoliła ?
    "Nastała cisza. Wiatr zadął lekko, otulając ciepłym powietrzem postać Ashel. Luźna szata załopotała, a wzburzony przez powiew materiał uwydatnił smukłą sylwetkę." - .... ależ nastój... wiatr, powiewająca szata... mistrzostwo :)
    Świetnie machasz "piórem" ... lecę dalej...
  • Kim 22.02.2018
    Dzięki, Aguś. :)
  • Elorence 22.02.2018
    .......
    .
    .
    .....
    .
    .
    .......
  • Ozar 24.02.2018
    Fajnie budujesz fabułę. Wiemy coś, ale nadal niewiele. Musze przyznać, że choć czytałem już wiele takich tekstów, ten mnie zaciekawił, a nie łatwo o to. Na razie superek, umiesz zaciekawić czytelnika. 5+
  • Kim 25.02.2018
    Aaaaaa! Dzięki! :))
  • Enchanteuse 16.05.2018
    "W miejscu takim, jak Azarath, gdzie każdy mieszkaniec posiadał źródło energii i potrafił się nią posługiwać, brak mocy stanowił milowy krok nie do przejścia. " - niepotrzebny przecinek przed "jak".

    "Czasem wiedzieć za dużo to większe przekleństwo, niż nie wiedzieć nic." - sama prawda :)

    Fajna część. Chyba powoli zaczynam się wciągać. Podoba mi się ten diablokrwisty. Kapłanka też spoko, nie jest jakim$ tam naiwnym dziewczątkiem. Brakuje mi tylko opisów tego miejsca - Azarath. Nie wiem, co mam sobie wyobrażać. Chyba że pojawią się w następnych częściach.

    Pozdrawiam :)
  • Kim 16.05.2018
    Hej, Ench. Azarath będzie bardzo dokładnie pokazane z czasem. Nie chciałam zasypywać czytelnika toną opisu na początek. Pozdrówka :)
  • Enchanteuse 16.05.2018
    Kim okej, skoro tak, to spoko.
    Również pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania