Konflikt czerni i bieli cz. 3
ROZDZIAŁ TRZECI
Biała kula energii ze świstem przebiła powietrze, otwierając sobie drogę do celu. Włożono w nią dużo mocy – zapewne o wiele więcej niż w zwykły pocisk tego typu. Dzięki temu pokonywała dystans sprawniej, a tor lotu był nie prosty, lecz lekko zagięty tworząc parabolę. Niezwykła szybkość oraz nietypowa trajektoria stanowiły dodatkowe utrudnienie dla broniącego się maga, jednak zarówno z tym, jak i wieloma innymi atakami Core poradził sobie bez większych problemów. Może i nie był to wyczyn mistrzowski, godny opisania w księgach historycznych, ale całkiem niezłe osiągnięcie jak na ledwie dwudziestoletniego czarnomagicznego Azaratha.
— Bardzo dobrze. Świetna robota, Core — podsumowała kobieta, która akurat dziś została przydzielona, by poprowadzić chłopakowi trening. Mariel była wysoką Azarath’ką o jasnych włosach w kolorze słomy, lecz ani krzty do słomy niepodobnych, bo zwijających się wokół głowy w ciasne kędziorki. Oczy ciemnoniebieskie, bystre, nie pasowały do ciepłego uśmiechu i łagodnego wyrazu twarzy, jaki przybierała na co dzień. Walory jej kobiecości natomiast były doskonałe. Krągłe i jędrne piersi, wąskie wcięcie w talii, niżej dobrze ukształtowane biodra po których aż chciało przesunąć się ręką, by lepiej zbadać smukłość. Obrazu dopełniały skryte pod szatą, długie nogi. Mimo że Mariel była dla Core’a niczym starsza siostra, nie potrafił tak po prostu nie zauważyć, że pewne cechy jej wyglądu wyjątkowo przykuwają uwagę. Zresztą, kwestia ta nie tyczyła się wyłącznie Mariel.
Core przetarł czoło, zaczesując do tyłu gęste, kruczoczarne włosy i uśmiechnął się, słysząc pochwałę z ust mniszki. Twarz młodziana zmieniła diametralnie wyraz. Przed momentem ściągnięte w skupieniu ciemne brwi rozluźniły się, szczęka przestała kurczowo zaciskać. Oczy, równie ciemne co moc, której używał, rozpromieniły się, sypiąc teraz iskrami samozadowolenia.
— Dziękuję. Może zakończymy trening tym pozytywnym akcentem?
Na te słowa Mariel uniosła lekko cienkie brwi, podchodząc do chłopaka wolnym krokiem.
— Cóż… Zostało nam jeszcze około trzydziestu minut ćwiczeń. Jesteś pewien, że chcesz skończyć wcześniej?
— Jeśli to nie problem — odparł i znów się uśmiechnął.
— Ani trochę, ale nie rozumiem, skąd taka decyzja? Masz jakieś inne plany?
Core namyślał się nad odpowiedzią dobrych kilka sekund. W końcu otarł pot ściekający ze skroni i rzekł.
— Nie czujesz się niekomfortowo z diablokrwistym czarnomagiem, spacerującym wedle uznania po Wieży?
Mariel skrzyżowała ręce na piersi i objęła się dłońmi wokół łokci.
— Taka jest wola Strażniczki. Poza tym, Rosher był niegdyś mnichem w Radzie. Wiele ksiąg wspomina, że służył wiernie przez dziesiątki lat. Najpierw pod pieczą Starej Kapłanki, później Edeline von Broth.
— Również zainteresowałem się jego tematem, gdy Strażniczka oznajmiła, że zostanie w Wieży. — Potarł włosy palcami, a drobne krople potu skapnęły na lśniąco białą posadzkę sali medytacji i zniknęły bez śladu. Core pociągnął temat dalej. — I w żadnej z ksiąg w bibliotece nie zostało wspomniane, że Rosher jest diablokrwisty. Tak naprawdę, jedyną sensowną informację, jaką można znaleźć, to to, że Stara Kapłanka ułaskawiła go, dając drugą szansę na odkupienie win. — Rozłożył ręce w bezradnym geście, kontynuując. — Nie piszą o jakich winach mowa, nie podają powodu ułaskawienia. Znalazłem tylko krótki wpis o tym, jak służył wiernie przez sześćdziesiąt lat w Radzie, a później zdradził i uciekł. To wszystko jest bez sensu. Jak ktoś może służyć Azarath wiernie przez tyle czasu i nagle się rozmyślić?
— Core… — zaczęła Mariel spokojnym tonem, jakim zapewne przemawiałaby do swoich dzieci, gdyby takowe miała. — Czytałeś księgi z archiwum publicznego, podane do użytku dla wszystkich mieszkańców. To nie opis teczki w archiwum akt czy zapiski skryby z Kronik Azarath. Mieszkańcy dla swojego własnego dobra nie powinni znać całej prawdy.
— Mówisz tak, jakbyś ją znała.
Mariel pokręciła stanowczo głową.
— Nie zaglądałam do akt Roshera i nie zrobię tego, bo nie wolno nam zgłębiać teczek dla swojej własnej ciekawości. A chyba nie mam w sobie wystarczająco odwagi, by udać się do Skryby i przerwać mu pracę z powodu równie błahego.
— Ale ja mam. Pójdę do niego, znajdę księgę, w której jest zapisana historia Roshera i... – mówił wyniosłym tonem, jakby krok po kroku wyobrażał sobie całą sytuację. Pokonując wszystkie przeciwności na drodze, idzie do Skryby. Po wielu namowach udaje mu się go przekonać, by udzielił dostępu do kronik. Mijają godziny poszukiwań, aż znajduje właściwy tom lub raczej tomy, w których może odszukać chronologicznie poukładaną historię każdego członka Rady zaczynającej się od momentu przyjęcia święceń jako mnich, a niekiedy nawet nieco wcześniej. Odczytuje szczegół, który przyświadcza o fakcie, że diablokrwistemu nie można ufać. Przekazuje te informację Arelli, tym samym ratując całą Radę. Wszyscy ze Strażniczką na czele, mają wobec niego dług wdzięczności na wiele lat…
Mariel słysząc napięty ton Core’a i widząc jego zamyśloną twarz o zaciętym wyrazie, uśmiechnęła się pod nosem. Bez względu jak poważną minę by przybrał, jak dostojnym tonem wypowiadał słowa, nadal pozostawał w jej oczach tylko dwudziestoletnim chłopakiem. Choć bardzo dojrzały na swój wiek, dla Mariel Core był jeszcze dzieckiem i jak każde dziecko musiał sam nauczyć się na swoim błędzie, by wyciągnąć właściwe wnioski. Postanowiła zatem, że nie będzie go zatrzymywać, mimo iż według zasad panujących w Wieży powinna.
— Rozumiem powagę sytuacji, Core. Nie poinformuję Kapłanki. Ashel raczej nie byłaby zbyt zadowolona, usłyszawszy o tym pomyśle.
Core otrząsnął się ze swojego snu na jawie i przytaknął, słuchając Mariel z uwagą.
— W każdym razie mam nadzieję, że Danvelder zechce przerwać pracę i przyjąć cię w swe progi. A teraz lepiej już idź, zanim zmienię zdanie.
Chłopak znów przytaknął, podziękował Mariel za trening niskim ukłonem i opuścił szybko salę medytacji, szeleszcząc przy każdym kroku szarą szatą posłańca.
****
Komentarze (25)
1 - Najpierw to: "Biała kula energii niczym strzała ze świstemprzebiła powietrze" - wiadomo, że ktoś tam Ci ten świst radził, ale zapomniałaś o spacji, Clarise. DO tego jak to czytam, to mi wychodzi "biała strzała ze świstem" Jakby ten świst, to jakiś rodzaj trucizny był. - Se przeczytaj nagłos.
Ok. Dalej tak.
2- Używasz tu bardzo ładnego, dosć wyszukanego słownictwa. Język jest czasem archaizowany, nadaje ton myślom i podbija klimat adekwatnie dobranym słownictwem. To teraz, po tych achach, powiedz Ty mnie Clarise, czy Ci nie brzęczą sprzecznością takie słowa jak: "Włożono w nią sporo mocy" - sporo? Czy na potrzeby tak sterylnego językowo tekstu nie lewiej; dużo albo wiele?
3- "Dzięki temu pokonywała dystans sprawniej, a tor lotu był nie prosty, lecz lekko zagięty, tworząc parabolę." - był nie prosty, to łeee. Może: nie był prosty, a... i tu nadokreślenia zagęszczające: lekko zagięty, tworząc parabotę. - Może paraboliczny po prostu. Jeśli jednach zechcesz uszczęśliwiać dalej tym "lekko zagiętym" to obadaj czy nie powinno być: tworzący parabolę? - Wcześniej masz wszak: "BYŁ" prosty.
4 - "- Bardzo dobrze. Świetna robota, Core - podsumowała kobieta, która akurat dziś została przydzielona, by poprowadzić chłopakowi trening." - piszesz na tyle dobrze i jesteś na tyle dużą perfekcjonistką, że nie powinnaś mieć nieprawidłowych myślników dialogowych. Skup się. Naciskasz paluchem lewy alt, a prawa łapka wpisuje komendę 0151 - się to wydaje skomplikowane, ale nie jest. (Ja właśnie z wolna adoptuję)
(props) "Oczy, równie ciemne co moc, której używał, rozpromieniły się, sypiąc teraz iskrami samozadowolenia." - bardzo ładne. Opis mniszki też działa na wyobraźnię.
(5) -"Mariel skrzyżowała ręce na piersi i objęła się dłońmi wokół łokci." - dałbym "obejmując się"
(6) - "- Również zainteresowałem się jego tematem, gdy Strażniczka oznajmiła, że zostanie w Wieży. - Potarł włosy palcami, a drobne krople potu skapnęły na lśniąco białą posadzkę sali medytacji i zniknęły bez śladu. Core pociągnął temat dalej.
- I w żadnej z ksiąg w bibliotece nie zostało wspomniane, że Rosher jest diablokrwisty. Tak naprawdę, jedyną sensowną informację, którą można znaleźć na jego temat, to to, że Stara" - może zapis dalszego dialogu wyżej oczko. Wszak nikt mu nie przerwał.
(7) - "Tak naprawdę, jedyną sensowną informację, którą można znaleźć na jego temat, to to, że Stara Kapłanka ułaskawiła go, dając drugą szansę na odkupienie win." - wyrzuciłbym "na jego temat" - sorry, ale bym wyrzucił, bo już zbyt "w smole" (lakonicznie, ciężko, nienaturalnie, ospale)
(8) - "jakim zapewne przemawiałaby do swoich dzieci, gdyby takowe miała." - naciskam beckspace zamykając oczy na sekundę. Nie podoba mi się ta "nainformacja" Kwiecistość narracyjną bym bilansował dynamiką dialogu, bez takich "spod kolana off topów".
(9) -
(Ty)"- Mówisz tak, jakbyś wiedziała, jaka jest prawda."
(Ja) - Mówisz, jakbyś ją znała.
Niech rozmawiają ze sobą. Konfrontują się personalnie, a nie przy pomocy dialogu opisują świat. Czyn nie opis. (obadaj)
(10) - "- Nie znam jej. Nie zaglądałam do akt Roshera i nie zrobię tego, bo nie wolno nam zgłębiać teczek dla swojej własnej ciekawości. (rozumiem celowy zamysł powtarzalności, ale cztery razy "nie" to dużo
Samo pokręcenie głową już nas infrormuje, że nie zna. Nie jest po nic.
"Nie zaglądałam do akt Roshera. Nie wolno nam zgłębiać teczek jedynie dla zaspokojenia ciekawości.
(11) - " dalej jest 3x skryba na krótkim odcinku. Przynajmniej drugie użycia tego słowa, można zastąpić: pójdę do neigo.
(Props) - " 20-letni chłopak (dziwne, ale u Ciebie nie razi)
(12) - "Choć bardzo dojrzały na swój wiek, dla Mariel Core był jeszcze dzieckiem i, jak każde dziecko, musi sam nauczyć się na swoim błędzie wyciągać właściwe wnioski. (nie wiem czy nie: musiał am nauczać... Dlatego, że wcześniej piszesz: "był dzieckiem".
Druga sprawa: na swoim błędzie czy na swoich błędach: jak wnioski, to na błędach chyba.
(13) - "- Rozumiem powagę sytuacji, Core. Nie poinformuję o owym pomyśle Kapłanki, bo sądzę, że nie pozwoli na twoje spotkanie ze Skrybą." - eh. "o owym pomyśle *kiwa głową* - "na twoje spotkanie" *kiwa głową*
- Rozumiem powagę sytuacji, Core. Nie poinformuję o tym Kapłanki. (reszta, jak dla mnie, w domyśle)
Chcę siedomyślać, zestawiać wyobrażenia z tym, co później. Nie doostawać wszyskim w ryj.
Wielce rzeczy z kontekstu jest wiadome.
Jest tu bardzo fajnych momentów, nie wyjmuję każdego, bo nie trzeba Cię Clarise zagłaskać. Jesteś świadoma i wiesz, że to jest dobre. Czasem trzeba przypomnieć, dowartościować, ale nie za dużo. Bardziej od "wątpliwości" tu jestem.
Myśl nadrzędną mam taką, co i wśrodku. Stosuj rotację szybkości, przynajmniej w zapisie dialogu.
Świat opisuj podle swojego ustalonego z góry zamysłu, ale bardziej żongluj emocjami w postaciach poprzez dialog. W dialogu, w wypowiedzi możesz zawrzeć całe spektrum odczuć, emocji i zachowań.
Musisz coś z tym zrobić.
Luźne pięć, ale to nie jest przedmiotem sprawy, bo Twoja umiejętność pisania wciska te gwiazdki sama. Jednak, w dążeniu do doskonałości, musisz kombinować na poziomie pojedynczego wręcz słowa. (jeśli oczywiście to lubisz, ale chyba tak).
Ciao Clarise.
Część bardzo dobra.
Kilka wątpliwości - wyżej.
1) Spację wstawię oczywiście, a nad samym brzmieniem zdania się zastanowię. Mi nie wadzi, ale może to kwestia tego, że czytałam to zbyt wiele razy.
2) Można zmienić na "wiele". Obadam.
3) Sprawa z podkreśleniem "nie prostego lotu" jest o tyle istotna, iż chciałam ten fakt mocniej podkreślić. Generalnie moznaby to zawęzić do stwierdzenia ze był paraboliczny, ale mi zależało na tym żeby się odnieść do faktu, iż pociski zazwyczaj latają prosto, a ten jeden akurat tego nie zrobił. Stwierdzenie paraboliczny miało natomiast pokazać krzywiznę po jakiej leciał. Tak czy siak, postaram się skrócić nieco zdanie.
4) Okej!
P.S. Dziękuję :3
5) Raczej zostaje.
6) Okej!
7) Racja, wyrzucę.
8) A mnie się tam podoba :DDDDDDDDDDD SORRYYYY!
9) Obadam
10) Podoba mi się Twoja propozycja zdania, ale mimo wszystko dodałabym w niej "własnej" odnośnie ciekawości.
11) Obadam powtarzającego się Skrybę
12) Co co czasu w słowie "musi" - zgadzam się. Uciekło mi to. Co do drugiej uwagi - chodzi o ten jeden konkretny błąd, który ma później popełnić. Według mnie może zostać, no ale w końcu jesteś tu od czepialstwa :D
13) Ech, ach, ech... Nie komentuję już!
Co do emocji postaci, jeszcze ich uświadczysz dość sporo (tam myślę). Problem z Azarathami jednak polega na tym, iż oni te uczucia lubią ukrywać. Albo raczej muszą. Tak zostali wychowani. To ich mentalność i obowiązek, bo emocje warunkują panowanie nad mocą. Pod tym względem różnią się zdecydowanie od osób spoza wymiaru i w trakcie czytania całości czytelnik ma to odczuć. Może nie o to Ci chodziło, ale mimo wszystko, tłumaczę.
Jak zwykle dziękuję za konstruktywny, wypocony komentarz, za słowa krytyki i słowa pochwały :)
Wbijaj na kolejną cześć, jak tylko się pojawi.
Pozdrowienia!
"Bez względu jak poważną minę by przybrał, jak dostojnym tonem wypowiadał słowa, nadal pozostawał w jej oczach tylko 20-letnim chłopakiem. " - do tego momentu super, aż tu to "20-letnim" nakłuło mnie w oczy straszliwie ;) Dwudziestoletnim - brzmi ogromniaście lepiej - jeśli mogę coś zasugerować ;)
No ładnieś rozpisała ten wątek, bardzo obrazowo.
Pozdrawiam :)
Pozdrawiam!
Kawały też tak z dupy opowiadasz, że przychodzi baba do elektryka?
.
.
.....
.
.
.......
Pozdrawiam serdecznie
Coraz bardziej podoba mi się świat przedstawiony i cała struktura świata. Co do fabuły na razie się nie wypowiem, pozwolę jej się jeszcze trochę rozwinąć nim skrystalizuję jakieś wnioski.
Dzięki za wizytę i pozdrawiam.
Fajna część. Czytało się znacznie lżej niż dwie poprzednie, może dlatego, że właściwie składa się tylko z dialogu uzupełnionego opisami. Akcja dynamiczna, ale jeszcze nie rwąca. Za wcześnie ;)
Że pięć dałam chyba dodawać nie muszę.
Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania