Koniec
Tracąc grunt pod nogami, chwieję się miarowo.
Oczy szklą mi się odbijając w tafli wody.
Złudzenie mojej osoby rozbija mała fala uczuć.
Krzywe zwierciadło załamuje się nad moim losem.
Nie mam już nic,
oprócz tych pochylonych,
powykręcanych nade mną gałęzi drzew.
Głaszczą mnie po głowie, oschle, bezlistne.
Łamią sobie kruche młode końcówki,
na moich rudych płonących w słońcu włosach.
Blada twarz szuka skrawków uśmiechu,
który kiedyś odnajdywał się na twarzy.
Nic, pustka otwarta na przyszłość.
Rozsypuje się na wietrze,
każda drobinka ciała,
to jeszcze nie popiół,
ale jestem blisko.
Pomału ulatuje ze mnie natchnienie.
Nie odejdę z wiatrem, opadnę na ziemię.
Pogrzebana za życia.
Komentarze (2)
Trochę nie podoba mi się ten sposób zapisu, czyli te kroki i przecinki, ale to subiektywna ocena.
Dodatkowo powinno być „Oczy szklą mi się (przecinek) odbijając […]” :D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania