Koniec może okazać się początkiem

Praca w korporacji nigdy nie była jego marzeniem. Jednak czasem porzuca się marzenia w imię ważniejszych spraw. Dzisiaj zwolnił go szef, na co on nie zareagował z oburzeniem. Prawdę powiedziawszy, spodziewał się tego od dawna. Może nawet gdzieś głęboko w duchu na to liczył. Był sam. Nie miał rodziny, a teraz już nawet pracy. Przyszedł czas na jego ostatnią decyzję. Rozważał to już od dłuższego czasu. Niełatwo jest żyć bez jakichkolwiek chęci i perspektyw na przyszłość.

Ubrał najładniejszą koszulę, czarne spodnie i świeżo wypastowane buty. Wyszedł z mieszkania i zamknął za sobą drzwi, zostawiając za nimi całe swoje wcześniejsze życie. Spacerował po mieście, szukając odpowiedniego miejsca. Most. Idealne. Może nie był to najoryginalniejszy sposób na zakończenie swojego żywota, ale nie specjalnie się tym przejmował. Stał przy krawędzi, oglądając ostatni zachód słońca i wsłuchiwał się w szum rzeki, która płynęła pod jego stopami. Byłby to naprawdę kojący widok, gdyby nie owe okoliczności. Poczuł się gotowy. Bez wahania wszedł na murek, zdeterminowany aby postawić kolejny krok naprzód.

- Wysoko tu, prawda?

Mógłby przysiąc, że jeszcze chwilę temu był tu całkiem sam. Więc, skąd ona się tu u licha wzięła?! Kobieta widząc jego zmieszanie, postanowiła nie czekać na jego odpowiedź.

- No to jak? Skaczesz czy nie?

Nie tego się spodziewał. W filmach, osoba która pojawia się znienacka, zawsze próbuje odwieść samobójcę od tego pomysłu, a ona go wręcz popędzała.

- Nie spodziewałem się tu nikogo, więc to oczywiste, że mnie rozproszyłaś. Poza tym, chyba umknął twojej uwadze fakt, że byłem gotowy to zrobić, ale ty mi przeszkodziłaś.

- Ach tak? To skacz.

- Zamierzasz tak po prostu na to patrzeć? - zapytał z niedowierzaniem.

- Przeszkadza Ci to?

- Prawdę mówiąc, tak. Wiesz, to dla mnie dość osobista sytuacja...

- Jasne, rozumiem. Udawaj, że mnie tu nie ma.

- Żartujesz ze mnie? - spytał nieco poirytowany.

- Hmm, widzę, że takie rozwiązanie Ci nie odpowiada. Mam pomysł. Skoczymy razem, we dwoje będzie raźniej.

Zwariowała. Wcześniej tylko to podejrzewał, jednak teraz miał już pewność. Ta kobieta ma problem i potrzebuje pomocy. Przecież nikt, ot tak nie proponuje samobójstwa.

- Słuchaj, nie mieszkasz może gdzieś tutaj? Mógłbym Cię odprowadzić do mieszkania, albo coś...

- Tchórzysz.

- Co? - to jedyne, co zdołał z siebie wykrztusić. Nie takiej odpowiedzi oczekiwał.

- Tchórzysz. Uciekasz. Wątpisz. Jak mam to jeszcze nazwać, tak żebyś zrozumiał? Chciałeś skakać to skacz. Co Cię powstrzymuje?

Już miał odpowiedzieć, że to ona jest winna, przecież jej tu nie zostawi a tym bardziej nie może dopuścić, żeby skoczyła. Ma jeszcze przed sobą całe życie... Lecz coś go powstrzymało. Zdał sobie sprawę, że te słowa, nawet w jego głowie brzmią sztucznie. Odpowiedź była inna i niekonicznie chciał ją poznać.

- A widzisz? Wiedziałam.

- Niby o czym? Co ty możesz o mnie wiedzieć?! Pojawiasz się tu i mnie dekoncentrujesz! Muszę się przygotować, zanim to zrobię.

- Nieprawda. Śmierć przychodzi łatwo, ale tylko nieliczni potrafią ją zaakceptować. Ty do nich nie należysz.

- Jak to nie? Sam podjąłem taką decyzję, więc jak mogę jej nie akceptować? - rzekł z nutą dezorientacji w głosie.

- Jesteś pewien, że jest całkowicie twoja, a nie tylko otoczenia?

Poczuł, że coś się w nim zmieniło. Nie bardzo wiedział co, ale bał się, że to może na niego wpłynąć. Nie mógł na to pozwolić. Zbyt długo zajęło mu zaplanowanie tego wszystkiego. Wyobrażał sobie tę sytuację tysiące razy. Czasem, wieszał się w łazience, a czasem połykał losowe tabletki. Ale jedna rzecz pozostała niezmienna. Nigdy się nie zawahał. Imponował tym sam sobie, że podejmował największą życiową decyzję, bez wątpliwości. To tak jakby czekał na to całe swoje życie.

- Posłuchaj mnie teraz. Pojawiasz się tu, nie wiadomo skąd, nie mam pojęcia kim jesteś, a próbujesz cały czas namącić mi w głowie. Jak chcesz to skoczymy razem. A co mi tam. Za minutę mnie tu już nie będzie i niczym nie zamierzam się przejmować. Żegnam.

Po tych słowach, odwrócił się i pewnym ruchem ruszył w stronę krawędzi. Jednak kątem oka, zdążył dojrzeć jej uśmiech. Fala wspomnień uderzyła go z siłą wzburzonej wody i nie pozwoliła postawić kolejnego kroku. Nawet nie zauważył łez spływających mu po policzku. Mama też się tak uśmiechała. Często, gdy jako dziecko wpadał w kłopoty przez swój upór lub lekkomyślność, ona zawsze zjawiała się z takim wyrazem twarzy. Nie była na niego zła. Widziała, że zrozumiał błąd i wyciągnął z niego lekcję. Obdarzała go uśmiechem, od którego biła łagodność, współczucie a także lekkie rozbawienie. To było coś co zawsze potrafiło przynieść mu ulgę i ukojenie. Nigdy tego nie zapomni, to jedno z niewielu wspomnień, które mu po niej zostały.

- Jesteś potworem - odezwał się do nieznajomej kobiety.

- Nie większym, niż normalny człowiek - odparła, patrząc mu prosto w oczy.

Odwrócił się do niej, nie zważając na ciągle płynące łzy.

- Skąd wiedziałaś, że nie skoczę? - zapytał z goryczą w głosie.

- Nie tak wygląda spojrzenie, kogoś kto porzucił samego siebie - z tymi słowami zeskoczyła z murku i gestem zaprosiła go w swoją stronę, nieustannie się uśmiechając.

 

/Wszystkie sugestie, rady i pomysły mile widziane. Mistrzem nie jestem i mogłam źle rozwinąć sytuację lub popełnić sporo błędów, dlatego jestem bardzo ciekawa Waszych opinii/

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Elorence 08.07.2018
    "- Skąd wiedziałaś, że nie skoczę? - zapytał z goryczą w głosie.
    - Nie tak wygląda spojrzenie, kogoś kto porzucił samego siebie" - świetnie podsumowanie.
    W życiu już tak jest. Myślimy, że los rzucił nam pod nogi przeszkodę, której nie przeskoczymy, że to ponad nasze siły, że życie jest niesprawiedliwe, a jednak żyjemy. Można rzecz: wciąż żyjemy. Czasami wystarczy przysiąść i na spokojnie wszystko przemyśleć. Niektóre beznadziejne sytuacje wcale nie są takie beznadziejne, gdy pomyślimy o nich w spokoju.
    Baaardzo mi się podobało :)
    Technicznym ekspertem nie jestem (sama wciąż się uczę), ale tu było dobrze, nawet bardzo :)
    Piąteczka i pozdrawiam :)
  • Canulas 09.07.2018
    "Fala wspomnień uderzyła go z siłą wzburzonej fali i nie pozwoliła postawić kolejnego kroku." - fala/fali. Tu bym coś zrobił. A poza tym, całkiem zacne
  • Canulas 09.07.2018
    Opowiadanie Cyber Wiedźmy - skoczek. Jest podobne.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania