Kopuła (Scena szaleństwa) Scena: III
Pan Andrzej był kierowcą autobusu numer 23 od kilku dobrych lat i przewoził do Bogobóru wielu różnych ludzi w tym tych trzeźwych i tych mniej. Ale tak zróżnicowanej kompani nie przewoził jeszcze.
Na samym tyle siedział mężczyzna z krótko przystrzyżoną blond brodą i długimi włosami opadającymi na ramiona. Wyglądał jak typowy wiking i budową też ich przypominał. Niebieska koszulka opinała jego potężną klatę, że Andrzej zachodził w głowę, jaki cudem się w nią wcisną i dlaczego ona jeszcze nie pękła. Jeszcze ten dziwny kostur zwieńczony u góry perło podobną kulą.
Następny był siedzący trzy rzędy dalej czarnoskóry mężczyzna w ogromnych okularach przeciwsłonecznych. Ze słuchawek na uszach wydobywały się głośnie energiczne dźwięki. Uwagę przykuwała jego niebieska koszulka z napisem character is what you are in the dark.
Kolejny był mężczyzna na przedzie w garniturze, który kosztował całoroczną pensie Andrzeja. Skrojony idealnie pięknie leżał na ciele blondyna, który wertował strony pewnej książki i chichotał co chwilę. Andrzej zauważył, że to była Biblia.
Allen szybko uniósł głowę, kiedy jego budzik zamiast zwyczajowego The Phoenix od Fall Out Boy zaczął wygrywać Marsyliankę! Wściekły jak kobieta w ciąży, ale nie tak groźny zerwał się z łóżka. Wyłączył budzik w telefonie, a następnie udał się do pokoju swojego przyrodniego brata. Wparował bez pukania jak chmura gradowa do pokoju Arona, który dalej spał sobie smacznie. Zerwał z niego pościel i rzucił ją na podłogę.
– Wstawaj żabojadzie!
Aron powoli otworzył oczy. Widok Allena nie był tym, czego by sobie rano życzył.
– Czego chcesz Angolu? – zagadną siadając i przecierając przedramieniem zaspane oczy.
– Zmieniłeś mi budzik!
Aron na początku nie załapał, o co chodzi, ale potem uśmiechnął się sam do siebie.
– Faktycznie. To zemsta za wykasowanie mojej playlisty z mp3 i zamienienie jej składanką One Direction!
Teraz to Allen uśmiechnął się sam do siebie.
– Twoja reakcja była lepsza niż mogłem sobie wymarzyć.
– Idź i udław się kiełbasą angielską!
– Nigdy tego świństwa nie jadłem żabojadzie!
– Tak samo ja nigdy nie jadłem żab!
– Spokój! – zawołał pan Alfred, który nagle zjawił się w pokoju Arona.
W swojej niebieskiej piżamie w białe kwiatki wcale nie wyglądał poważnie mimo takowego wyrazu twarzy.
– Przepraszam tato – przeprosił szybko Aron.
– Przepraszam — Allen nigdy nie nazwał go swoim ojcem, ale uważał, że matka mogła trafić gorzej. Problemem był tylko ten jego syn.
– Wiecie, że Clarissa miała nocny dyżur i niedawno wróciła do domu — Alfred przetarł oczy. – Przestańcie się proszę kłócić tak od rana.
Aron westchnął, kiedy ojciec wyszedł z pokoju i zostali z Allenem sam na sam. Sięgnął do szafki nocnej po swoje okulary, przetarł je chusteczką i nałożył.
– Możesz wyjść? Chciałbym się przebrać.
Autobus numer 23 dojechał na przystanek. Andrzej otworzył drzwi. Wiking i facet w garniturze wysiedli bez słowa tylko czarnoskóry zatrzymał się i zagadną kierowcę. Andrzej nie widział wielu czarnoskórych i miał pewne obawy, jak wtedy kiedy brał ślub i czuł się jakby sam sobie strzelił w kolano, ale okazało się, że ten posługuje się ładną wyuczoną polszczyzną.
– Czy gdzieś tu jest przystanek dla taksówek?
– Taksówek za wiele tu nie ma – odparł kierowca. – Lepiej pan weźmie dorożkę. To zaraz na lewo od przystanku.
Czarnoskóry mężczyzna podziękował uprzejmie, a następnie wysiadł z autobusu.
Zadzwonił telefon. Belzebub sięgną do kieszeni swojej marynarki. Słonce świeciło nie miłosiernie pomimo wczesnej godziny. Na wyświetlaczu telefonu dotykowego pojawił się numer 666666. Nacisnął czerwoną słuchawkę, a następnie wyłączył telefon.
Rozejrzał się dookoła. Bogobór wyglądał bezsprzecznie pięknie. Aż szkoda, że nie będzie miał czasu na zwiedzanie. Bardzo kochał zwiedzać, ale teraz był w pracy, a kiedy skończy zapewne nie będzie już co zwiedzać.
– Pan Belzebub – odezwał się tuż obok basowy głos.
Odwrócił się i ujrzał dwójkę ludzi w dobrze skrojonych garniturach. Jeden był wielki jak ściana a drugi niski i szczupły.
– A kto pyta?
– Czarny kazał nam pana odebrać z przystanku – odparł ten niski i chudy.
Belzebub się uśmiechnął. Schował podróżną biblię do kieszeni marynarki.
– Więc może od razu weźmiemy się za polowanie na kapłanki? – zaproponował jeden z książąt piekła nie mogąc się doczekać.
Komentarze (4)
A co do tego opowiadania mam dwa pytania:
1. Chcecie wątek romansu (taki delikatny)
2. Jak wam odpowiada narracja bo sam nie jestem pewien.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania