Poprzednie częściKorona Do Zdjęcia - Prolog

Korona Do Zdjęcia - Rozdział 1

W królestwie Lilionna, wszystko przebiegało idealnie, od dłuższego czasu. Rok 1321. Dwa lata po wielkim kryzysie, które do dziś pozostawiło po sobie ślady, w postaci biednych dzielnic, oraz takich, w których żyją zamaskowani mordercy i gwałciciele. Każdy znalazł sobie własne miejsce, nawet w najmniejszym kącie, ogradzając je i uważając za swoje. Niepożądany osobnik, który postawił nogę na czyimś miejscu, nie pytając o zdanie właściciela, lub po prostu mu o tym nie mówiąc, zostawał zwykle bardzo dotkliwie pobity. Oprócz tego, większość mieszkańców, dogadywało się ze sobą, co było ogromnym plusem, gdyż gospodarka od nowa zaczęła kwitnąć, jak kwiaty na największej polanie, na której większość ludzi zwykle bywało.

Król pospiesznie zaczął kreślić coś, po wielkiej mapie, na wielkim stole. Mrucząc głośno pod nosem, zwabił do siebie żonę, która zmarszczyła czoło, podchodząc bliżej.

- 4 dni i ani chwili dłużej... - wysapał ze złości, podpierając się dłońmi o stół, pochylając swe ciało lekko do przodu.

- Spokojnie. Najpierw trzeba jej o tym powiedzieć, a to nie należy, do prostego zadania. Skoro jesteś taki mądry, to idź w tym momencie, ją poinformować. - królowa tylko zacisnęła usta, w wąską linię, patrząc bez przerwy na męża, który odsunął się od stołu i zaczął krążyć tam, i z powrotem. Kiedy był wściekły, bawił się swoim ogromnym wąsem, spoczywającym pod jego wielkim nosem.

- Zamilcz. Ja już zadbam o to, żeby wyszła na ludzi. Nie może tak być, ukończyła 18 lat i nadal nie ma męża. Wiesz, jaka to hańba dla naszego królestwa? Zastępczyni tronu, musi być zamężna, takie są reguły. - wymachiwał groźnie rękami i bardzo energicznie, pokazując tym samym swoje emocje, jakie w nim siedziały. Pewnie nie było mu łatwo, kochał córkę i chciał dla niej jak najlepiej, ale liczył się z tym, że przez jego plany, po prostu go znienawidzi.

- Najpierw się uspokój, później podejmuj jakiegokolwiek decyzje. - wyszła, trzaskając drzwiami.

Olalla siedziała w swojej komnacie, wpatrując się w piękną pogodę za oknem. Uwielbiała upały, ale nie miała najmniejszej ochoty, by wychodzić. W ogóle nie miała ochoty na nic. Uczucie, że musi ukrywać się ze swoją miłością, mocno ją przytłaczały, od środka, nie pozwalając normalnie funkcjonować.

- Księżniczko Olallo, jesteś proszona na salę tronową. W tym momencie! - rozległ się donośny głos mężczyzny, który był głównym informatorem na zamku. Organizował spotkania, bale, informował o różnych, ważnych wydarzeniach i pilnował, by wszystko przebiegło na nich zgodnie z planem. Dziewczyna przewróciła oczami, stanęła bosymi stopami na kamienną podłogę i włożyła na swoje stopy eleganckie buty, które nosiła na co dzień. Zbiegła dość szybko, po kamiennych schodach na dół, trzymając swoją sukienkę delikatnie w górze, by jej nie pobrudzić, ani nie podeptać.

- Podejdź... - rzekł król, głośno i wyraźnie, żeby nie musiał się powtarzać, jak to miał w zwyczaju. Olalla podeszła, przełykając ślinę, czując tym samym ból w gardle. Nie mówiła nic, sądziła, że w tej chwili jest to zbędne.

- Postanowiliśmy z matką, że to wszystko zaszło za daleko... - zaczął, jak zwykle przedłużając ostatnie słowo na tyle, żeby każdy mógł je usłyszeć. Wstał ze swojego tronu i zrobił kilka mniejszych kroków, w stronę córki, nawiązując z nią kontakt wzrokowy, choć nie było to łatwe. Odchrząknął, mówiąc dalej.

- Ludzie gadają, królestwo nie jest zadowolone, a my, dostaliśmy rozkaz o natychmiastowej interwencji. Jeżeli do dwudziestego roku życia, nie zajdziesz za mąż, twoim obowiązkiem będzie opuścić rodzinny zamek i stać się kimś znaczącym, dla państwa, dla ludzi. Owszem, jesteś księżniczką, ale mówię tu teraz o czymś innym. Znając ciebie i twoje podejście do małżeństwa, od razu powiadomiliśmy wszystkich o drugiej opcji. Za cztery dni, przyjedzie archeolog, na większe spotkanie, które odbędzie się w sali jadalnej. Ja sfinansuje badania naukowe, a ty wraz z nim, wyruszysz w świat, żeby nabrać doświadczenia w tym zawodzie. Uważamy, iż brakuje tu naukowców, badaczy, więc również i ty staniesz się jedną z nich.

- Słucham?! - delikatny głos księżniczki, zamienił się w niedowierzający ryk wściekłości. Zwykle nie krzyczała, ale po takich słowach wiedziała, że musi zareagować.

- Uważasz, że jak jesteś królem, to możesz kierować moim życiem? Nieprawda! Kocham Diego! - krzyknęła na cały głos, a potem usłyszała tylko wielkie zdziwienie matki, oraz kilku służących, którzy przechodzili akurat obok. Zawsze znalazł się ktoś ciekawski, kto podsłuchiwał całą rozmowę, która miała tak naprawdę odbyć się tylko w cztery oczy. Król tylko podniósł dłoń w górę i uśmiechnął się cwaniacko.

- Straż! Proszę poszukać tego nicponia i się z nim rozprawić. Najpierw lochy, potem powolne tortury. - powiedział, zachowując powagę i próbując się ani na moment nie złamać. Księżniczka tylko podbiegła do niego i dotknęła jego ramienia, chcąc je spuścić na dół.

- Nie pozwolę ci na to! Tylko go tknij, a wszyscy pożałujecie!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania