Poprzednie częściKoroner Hawk (1)

Koroner Hawk (4)

Miguela Acevedo opuściła pomieszczenie, zostawiając otwarte drzwi. Dopiero przybyła Narcisse zamknęła je za sobą. Różniła się znacząco od swoich poprzedniczek, które zdążył poznać, zarówno aparycją, jak i mimiką i sposobem poruszania się. To ostatnie było dosyć specyficzne i stało się punktem odniesienia koronera w całym postrzeganiu drobnej szatynki. Dziewczyna utykała na lewą nogę, ale nie nosiła przy sobie kul. Ubrała się w delikatnie prześwitującą, obcisłą sukienkę pozbawioną rękawów, więc gdyby miała jakieś blizny, od razu by je zauważył. Wówczas niesprawność fizyczną połączyłby z feralnie zakończoną karierą przestępczą, albo – jak okazało się w przypadku Migueli – z pobytem w wojsku. Narcisse jednak, o ile już sam brak nazwiska nie stanowił dla kogoś wystarczającej zagadki, oprócz wyraźnych ubytków w dynamice ruchowej, wyglądała do złudzenia normalnie. Nie wyglądała kokieteryjnie i zbrodniczo jak Philomela, ale brakowało jej też gorliwości i chłodu Migueli. Była blada jak papier, nieumalowana, z mysimi włosami spiętymi w wysoki warkocz, a jej ciało sprawiało wrażenie wykutego w szkle, kruche i niemalże przezroczyste. Niewinne. Koroner w pewnym momencie pomyślał, że to zbyt wiele czystości jak na prostytutkę w tak osławionym domu publicznym. Coś było nie tak, w jej oczach i głosie.

– Narcisse. Mam do ciebie tylko jedno pytanie. Czy wiesz, kim jest baron Chavechette?

– Najbardziej wpływowy człowiek w Londynie, jeśli nie w całej Anglii. Szara eminencja. Wszyscy respektują jego słowa i czyny. Podobno nie zabija wrogów… Więzi ich, a potem zmusza do samobójstwa.

– Był u was kiedyś?

– Tak. Dwie noce temu, u Philomeli. Często u niej bywał… Dziwne, bo ma żonę. Piękną i zadbaną kobietę, a mimo to odwiedza burdel. Można powiedzieć, że prowadzi podwójne życie.

– I ten zegarek. Należy do niego, prawda?

– Nie mam pojęcia. Szczerze mówiąc, niewiele wiem o tym, co się tutaj dzieje. Nie mam zbyt wielu klientów, Rossignol pozwala mi tutaj mieszkać tylko i wyłącznie ze względu na Miguelę. Ona… Miewa paskudne ataki paniki po tym, co spotkało ją w wojsku. Tylko ja potrafię ją uspokoić. A madame zależy na tym, żeby wszelkie wykluczenia od normy zamiatać pod dywan. Gdyby ktoś dowiedział się, że jedna z jej dziewcząt jest na skraju choroby psychicznej, straciłaby sławę i pieniądze.

– Dobrze, Narcisse, dziękuję. Idź już. Na dziś koniec przesłuchań.

 

***

 

– Chavechette… Tak. Oczywiście, że kojarzę – Rossignol wpuściła Hawka do swojego pokoju. – Często bywał u naszej małej Cressie. Potem, nagle, zaczął spotykać się z Philomelą, Crecerella więcej nie otrzymała od niego żadnego listu, żadnego zaproszenia. Miałam wrażenie, że był w niej zakochany. Może i głupie, ale wiedz, Maverick, kobiety to czują.

– Czyli ten zegarek należy do niego. Czemu nic nie mówiłaś?

– Nie zauważyłam go, do cholery, myślisz, że miałam głowę na oglądanie biżuterii, gdy moja dziewczynka wisiała tam martwa? – żachnęła się madame, jednak po chwili jej głos przybrał wyraźnie spokojniejsze tony. – Nie jestem zdziczałą, oziębłą staruchą. Mam trochę ciepła w sobie. Była dla mnie jak pierworodna córka.

– Oczywiście – przytaknął. – Jak się czujesz?

– Gdy jesteśmy sami, nie musisz odgrywać dżentelmena. Ja wiem, kim jesteś, i od czego zaczynałeś, nim Anglia okrzyknęła cię geniuszem śledztwa.

Na jej twarzy zobaczył nieugięty spokój, ale gdy spojrzał głęboko w kawowe oczy, zdał sobie sprawę, że Margot, jak to na nią przystało, rzuca mu nieme wyzwanie.

– Myślę, że to nie czas na osobiste wycieczki – Maverick oparł się o wielki, skórzany fotel przy drzwiach. Miał stamtąd doskonały widok na całą komnatę, jak i samą Rossignol, która zaczynała go coraz bardziej intrygować. – W twoim przybytku zginęła dziewczyna. Kwestia czasu, jak zaczną dywagować o tym wszystkie pisma. Chciałabyś tego uniknąć, prawda?

– Bogowie, Hawk… Za kogo ty mnie masz? Zrobiłeś się niebotycznie podejrzliwy, wiesz? Wszędzie węszysz obłudy i konfabulacji. Zastanowiłeś się chociaż przez moment, wypowiadając te słowa? Myślisz, że miałam z tym cokolwiek wspólnego? Jako jedyna naprawdę zapłaczę nad grobem Crecerelli, a ty zamiast ścigać zabójcę, pytasz mnie o taką oczywistość. To jasne, że nie chcę rozgłosu. Prowadzę ogromny biznes i mimo żałoby, chciałabym utrzymać go w jednym kawałku. Nie jestem płaczliwą nastolatką, która chce samoistnie zawalić swój świat. Mam pod opieką jeszcze wiele dziewczyn.

– Ludzie mają trochę dziwnie skrzywiony obraz śledczego. Ściganie zabójcy to nie, wbrew pozorom, bieganie po mieście jak pies gończy i szczanie pod wiatr. Wracając do tematu, Margot, kiedy ostatnio widziałaś barona?

– Wiedziałam, że spróbujesz się obronić. Koroner Hawk, bohater jakich mało… – uśmiechnęła się kpiąco. – Baron Chavechette? Ze dwa dni temu, bodajże w przedwczorajszą noc, był u Philomeli, tego jestem niemalże pewna. Jeśli uda ci się znaleźć księgę meldunkową, z pewnością ujrzysz tam jego nazwisko.

– Gdzie go znajdę?

– Maverick. Cenię cię jako detektywa, bo wierzę, że jesteś jeszcze lepszy niż kiedyś – z jej twarzy mimowolnie zniknął drwiący uśmieszek, co oznaczało preludium do informacji, zdaniem Margot, niezwykłej wagi. – Pozwól jednak, że coś ci zdradzę. Nie uda ci się znaleźć Chavechetta, a na pewno nie dasz rady go przesłuchać. Jego ludzie trzymają rękę na pulsie. Nikt nie wie, gdzie w tej chwili przebywa.

– Być może ciało panny Chivutti wykaże więcej współpracy niż ty. Żegnam, Margot. I do rychłego zobaczenia.

– Spotkajmy się jutro w „Murderous Cup”, o dziewiątej. Powiem ci coś więcej. Będę czekać równą godzinę.

Nie odpowiedział jej. Po prostu opuścił burdel, w biegu zapinając płaszcz. Nie miał zbyt wiele czasu, sekcja zwłok miała rozpocząć się o osiemnastej. Wszak zmarli nie cechowali się przesadną cierpliwością.

Już po rozmowie z Hiszpanką elementy morderczej układanki zaczęły formować w jego umyśle jedną, nierozerwalną całość. Po pierwsze, był pewny, że słyszał już kiedyś nazwisko „Chavechette”, a biorąc pod uwagę wyznanie Narcisse, wiedział, że nie było to wypowiedziane przypadkiem. Po drugie, jego zdaniem Miguela została w jakiś sposób sterroryzowana przez Philomelę. Hiszpanka wyrobiła demonicy doskonałe alibi. Miła, dobra, godna zaufania. Gdyby nie strach przed nią, wskazałaby Narcisse. Philomela zrobiła jednak błąd – nie włączyła szatynki do swojego planu, a to czyniło ją główną podejrzaną. Wystarczyło tylko odkryć motyw i dociec, jaką rolę odegrał w tym wszystkim Chavechette. Wszystko wydawało się banalnie proste. Hawk miał za sobą kilkadziesiąt podobnych spraw, za każdym razem chwytał przestępcę bezbłędnie. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • bogumil1 04.04.2020
    No i kolejny pasjonujący odcinek. Główny podejrzany, nieuchwytny baron Chavechette, czyżby to był jednak mylny trop? Tak mi się wydaje. A może się mylę;)
  • Kocwiaczek 04.04.2020
    Które zdążył poznać - jak ktoś zaczyna czytać od tego rozdziału nie jest jasne o kogo chodzi. Można dopisać, że masz na myśli koronera.

    Powtórzenie wyglądała.

    Muszę przyznać, że bardzo swobodnie prowadzisz dialogi. Fajne porównania, niewymuszone teksty. Polubiłam madame. Lubię twarde babki i ciętym językiem :D Hawk trochę zrozumiały, ale to może domena u śledczych. Czekam na ciąg dalszy :)
  • Pasja 05.04.2020
    Narcisse i jej wypowiedź: Najbardziej wpływowy człowiek w Londynie, jeśli nie w całej Anglii. Szara eminencja. Wszyscy respektują jego słowa i czyny. Podobno nie zabija wrogów… Więzi ich, a potem zmusza do samobójstwa... Kto się ukrywa pod tą maską?
    Czy Hawk odnajdzie Chavechetta? Dziewczyny, intrygi i niedomówienia pozostawiają coraz wiecej pytań owianych tajemniczością. Co ukrywają? Przebiegła Philomela też popełnia błędy. Czy do jej przesluchania koroner dostanie twardy atut do ręki?
    Sama Rossignol mataczy w pewnych kwestiach. Co wyciągnie z kieszeni na spotkaniu?
    Interesujący ryminał w eleganckiej Anglii.
    Wszędzie węszysz obłudy i konfabulacji - konfabulacje?
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania