Korwinizm vs socjalizm
Wstęp
W tym artykule chcę pomówić o ‘korwinizmie’ czyli o liberalizmie i skonfrontować to z ideą, której każdy prawdziwy ‘korwinista’ boi się jak dżumy, czyli socjalizmem. Próbuje zrozumieć dlaczego tak trudno jest uwolnić ekonomię w naszym kraju od podatkowego ucisku i zmienić sposób myślenia ludzi po 45ciu latach komuny. Jednocześnie uważam, że socjalizm to niekoniecznie samo zło, powrót do PRLu, kartek, braku wszystkiego, pustych półek, czyli wszystkich niedogodności, które my albo nasi rodzice lub dziadkowie doświadczyli zaledwie 20 kilka lat temu.
Janusz Korwin-Mikke ze swoim spojrzeniem na gospodarkę wpłynął na myślenie milionów ludzi w całej Polsce. A mimo tego nie chcemy wprowadzać w życie jego pomysłów. Przegrywają one w starciu z realiami sceny politycznej, a nawet oczekiwaniami większości ludzi, którzy chodzą na wybory. Wielu polityków z rożnych frakcji mówi o państwie z niskimi podatkami, niekontrolowanych mechanizmach rynkowych, ale na pięknych słowach wszystko się kończy. Dominujące partie PO i PiS z pewnością w jednej kwestii są zgodne. Ani jedni ani drudzy nie chcą radykalnej reformy gospodarczej w naszym kraju.
Oczywiście, że nikt nie lubi płacić podatków i każdy lubi zarabiać jak najwięcej. Jednak nie każdy ma talent, szczęście, zdrowie, intelekt lub jest zbyt leniwy, żeby się dorobić, albo ma w życiu inne cele niż pogoń za pieniądzem. I nie zawsze jest się młodym, pięknym i na fali.
Przyznam się szczerze, że sam pomimo szacunku dla intelektu, podziwu dla trafnych ocen rzeczywistości w Polsce i na świecie nie głosuje i nie będę głosować na Korwina-Mikke.
Liberalizm (korwinizm) a socjalizm – zarys ogólny
Liberalizm według encyklopedycznej definicji objawia się w wielu różnych aspektach. Może być polityczny, obyczajowy, gospodarczy, religijny itd. Czasem jest tak, że jeden liberał będzie się skrajnie nie zgadzał z poglądami drugiego. Podczas gdy jeden uważa, że wszyscy ludzie są równi i należą im się demokratyczne swobody jak np. prawo głosu, to drugi uważa monarchię absolutną za jedyną rozsądną formę sprawowania rządów.
To co często zauważam u ludzi popierających Korwina to jest ich poczucie wyższości, brak empatii wobec słabszych od nich. Uważają zapewne, że zawsze będą w pełni sprawni intelektualnie i fizycznie. Są przekonani o swojej nieomylności, elitarności. Ich pogarda jest momentami tak skrajna, że zahacza o eugenikę. Nie dajesz sobie rady w naszym świecie to giń albo pozwól się wykorzystywać.
Załóżmy jednak, że ‘korwinista’ to człowiek wyłącznie w pełni zdrowy fizycznie i psychicznie, rosły, szczupły, wychowany w nie-patologicznym domu. Jednak nawet wtedy istnieją ludzie, którzy będą od ciebie lepsi i gdy tylko będzie okazja zniszczą cię i poślą na dno. Nie błagaj o litość, gdyż jej dla ciebie nie będzie. Na pewno wielu, którzy wielbią liberalizm nie rozumieją go tak do końca, są zaślepieni swoją ‘prosperity’ albo po prostu to psychopaci mający złe intencje.
Czasem wydaje mi się, że radykalni zwolennicy wolnego rynku to jacyś ‘studentoteoretycy’ oderwani od zdrowego rozsądku. Nie różnią się dla mnie pod tym względem od maoistów w Azji, którzy sobie robili eksperymenty społeczne w Chinach czy Kambodży. Ludzie, którzy nigdy nie dostali od życia po tyłku chcą uprawiać doświadczenia na innych. Niech najpierw spróbują na sobie.
Z tego co słyszę z wypowiedzi Korwina i jego zwolenników, najlepszym okresem w historii ludzkości jest czas tak do początku XX wieku. Niby niższe podatki niż dzisiaj, robotnicy, których było stać na wyżywienie całej rodziny, kobiety, które nie pracowały i siedziały przy garach, bez pieniędzy i praw wyborczych. Jednocześnie skrajny wyzysk w ramach rewolucji przemysłowej, brak ochrony socjalnej, ubezpieczenia zdrowotnego, emerytur. Raj to może i był, ale dla tych na szczycie, co jechali walcem a nie dla tych, którzy przed nim musieli uciekać.
Jak ktoś ma słabą wyobraźnie to niech sobie przeczyta na przykład ‘Olivera Twista’. Jak nędznie wyglądała wtedy ‘dickensowska’ Anglia i w ogóle jak wtedy ciężko żyło się ludziom z nizin. No i w końcu z jakiegoś powodu komunizm znalazł szczere poparcie wśród zwykłych ludzi właśnie w tamtym czasie. To w XIX wieku dzieła Karola Marksa zdobyły uznanie, a potem był Lenin, który to wszystko wprowadzał w życie. Z jakim skutkiem, to już myślę wszyscy dobrze wiemy. Socjalizm czy komunizm przedstawiony w dziełach Marksa to wręcz bajkowo piękna idea, która w rzeczywistości okazała się koszmarem. Miała być to recepta na zbawienie świata, ale jak się to później okazało, nie takiego na którym żyje rodzaj ludzki.
Radykalny socjalizm, współdziałanie sprawdza się na krotko, w społeczeństwach biednych, zacofanych cywilizacyjnie, lub bezpośrednio po niszczycielskiej wojnie. Wtedy rzeczywiście nie ma lepszych ani gorszych, wszyscy są tak samo równo poszkodowani przez los i jedynie wspólna, zgodna odbudowa jest w stanie podnieść ich społeczność z ruin. Dlatego ten model sprawdza się na Bliskim Wschodzie, w Afryce, w Polsce zaraz po wojnie. Nawet w Europie Zachodniej po 45tym adaptowano socjalistyczne rozwiązania jak państwowa służba zdrowia, darmowa edukacja, domy dla ludności itd.
Jednak gdy miasta i wsie jakoś funkcjonują, uniwersytety wykształciły nowe elity, każdy idzie w swoją stronę. Główną motywacją napędzającą wtedy postęp, kreatywność jest egoizm i chciwość. Komunizm ‘teoretyczny’ nie rozumiał tego, nie szanował prawa człowieka do indywidualności, tego, że jedni są sprytniejsi, a inni mniej zaradni. Zmuszanie jednych i drugich do współdziałania razem w jakimś idiotycznym kolektywie nie ma sensu. I co najważniejsze, niesprawiedliwe jest dzielenie się po równo wszystkimi dobrami konsumpcyjnymi.
Z drugiej strony jednak instynkt chciwości jest łatwiejszy do spaczenia niż nawet popęd seksualny. Gdyby więc ludziom pozwolić na pełną swobodę w tej kwestii to byłby to świat zwierzęcy. Musi być coś co będzie hamować takie tendencje a jednocześnie motywować ludzi i do egoistycznego bogacenia się jak i jednocześnie w ten sposób do wspierania dobrobytu całego kraju, społeczności. Tak jak nieokiełznany ogień niszczy, tak będący pod pewną kontrolą jest niezwykle użyteczny. Zdrowym rozwiązaniem jest więc połączenie liberalnego parcia do przodu z empatią socjalną. Wtedy ludzie którzy się uczciwie dorobili nie muszą za bardzo ukrywać swoich dochodów, ale też ci na dole drabiny sukcesu mogą po prostu godnie i spokojnie żyć. Kwestią jest tu dobranie właściwych proporcji. Zbyt wiele swobody rynkowej równa się dżungla, gdzie ludzie się pożerają jak niedokarmione piranie. Za dużo socjalu znów rozleniwia i sprawia, że społeczeństwo staje się wyłącznie roszczeniowe.
Liberalizm: Schyłek PRLu, czyli ustawa Wilczka
Jak to właściwie u nas było na przestrzeni wieków jeśli chodzi o myśl liberalną? Nie ma sensu zbytnio się nad tym rozwodzić, gdyż poza czczym gadaniem nigdy nie zaistniała ona w polskiej rzeczywistości. Przewińmy więc historię aż do okresu przed 1989tym rokiem.
Praktycznie do końca PRLu z wiadomych powodów w Polsce panował sowiecki wzorzec ekonomiczny, czyli gospodarka centralnie planowana, mocno ograniczona swoboda prywatnej przedsiębiorczości. To wszystko sprawiło, że nie tylko Polska, ale cały blok RWPG znalazł się w głębokim kryzysie. Realny socjalizm w naszym kraju nie upadł z powodu jednego cwaniaka co ‘nie chciał ale musiał’. Ten system po prostu zbankrutował.
Nawet na przykładzie Korei Północnej widać wyraźnie, że człowieka można upodlić do tego stopnia, że będzie jadł trawę i korę z drzew jednocześnie chwaląc ‘ukochanego przywódce’, ale do jednej rzeczy nigdy go się nie zmusi: do wydajnej pracy, kreatywności i przedsiębiorczości. Do tego trzeba mieć wolność.
I wtem! pod koniec 1988mego roku komunistyczny rząd Mieczysława Rakowskiego z ministrem Mieczysławem Wilczkiem skierował do Sejmu bardzo prostą, 54 artykułową ustawę o tym, że ‘wszystko co nie jest nielegalne jest dozwolone’. Dziki Zachód, Alaska i poszukiwanie złota na własną rękę. Jednak żeby nie było za dobrze, to już po 2 latach pojawiła się pierwsza nowelizacja, w sumie było ich aż 40sci. Każda z poprawek stopniowo ograniczała i komplikowała wyjściowe prawo. Ostatecznie ‘ustawa Wilczka’ została kompletnie zniesiona przez rząd Jerzego Buzka na początku 2001wszego roku.
Oczywiście pierwsza myśl jest taka, że kasta urzędnicza znów wygrała w Polsce, ze swoimi koncesjami i regulacjami. Ale też trzeba spojrzeć na to z drugiej strony. Przy takiej ‘wolnoamerykance’ jak ‘ustawa Wilczka’ małe biznesy przegrywały z konkurencyjnością tych dużych. Zamożni ludzie z dawnego układu, jeśli byli sprytni niszczyli tych bez koneksji. Czy aby takie poluzowanie rynku nie miało też negatywnych skutków jak bogacenie się głownie bogatych, wyprzedaż majątku narodowego i dalsze zubożenie biednych?
No i warto zacytować za Wikipedią (2018) słowa Roberta Gwiazdowskiego, który stwierdził, że:
“nie podjęto kroków do […] usprawnienia kontroli i ścigania poprzez odpowiednie organy osób zarabiających nielegalnie. Efektem tego nie było upatrywanie i walka z układami biznesowo-politycznymi, lecz zniesienie liberalnej Ustawy Wilczka poprzez kolejne ograniczenia, koncesje i zezwolenia co trwa do dnia dzisiejszego. Spowodowało to znaczne utrudnienia dla uczciwych przedsiębiorców.”.
Czyli wylano dziecko z kąpielą. Zamiast skutecznie egzekwować prawo karne a nawet je zaostrzyć i skazywać złodziei i przekręciarzy na wieloletnie więzienie, konfiskować nieuczciwie zdobyte majątki, przykręcono śrubę małym biznesom. Bo dużemu podmiotowi gospodarczemu łatwiej załatwić sobie koncesje czy nawet przekupić tego czy owego, żeby przelobować swój interes. Uznano, że każdy kto robi ‘biznesy’ jest ‘kombinatorem’, więc trzeba go prewencyjnie karać za to, że śmie próbować.
No ale co to ma wspólnego z ‘korwinizmem’? To że człowiek to wyjątkowo pazerna kreatura. I interwencjonizm musi się objawiać albo na drodze ekonomicznej albo prawnej. Realizując postulat partii Korwin o radykalnym rozluźnieniu kontroli państwa doprowadzi się do tego, że spora część społeczeństwa będzie wegetować jak szczury w kanałach albo po prostu jak przy okazji wojny lub epidemii po prostu zostanie fizycznie wyeliminowana (średnia długość życia).
Liberalizm: Thatcheryzm oraz Stany Zjednoczone
A jak to wygląda na świecie? Najbardziej wyrazistym przykładem liberalizowania gospodarki, nawet w dość brutalnej opcji są rządy Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii czy realia gospodarcze w Stanach Zjednoczonych.
Thatcher została premierem kraju w bardzo specyficznym momencie. Lewicowe związki zawodowe pozbawione wszelkiej kontroli rozhulały się tak, że właściwie terroryzowały swoimi żądaniami resztę społeczeństwa. Strajki zakładów oczyszczania, górników itd. Ulice tonęły w śmieciach, niedobory prądu sprawiały, że sieć elektryczna wyłączała się w środku dnia, jak w jakimś kraju 3ciego świata. Największe niebezpieczeństwo dla bezpieczeństwa państwa stanowiły strajkujące kopalnie, które zostały zmiażdżone kilkoma sprytnymi posunięciami pani premier.
Liberalne podejście wobec socjalnego rozpasania jest oczywiście dobrym lekarstwem. Pozostaje tylko kwestia dawkowania, gdyż każde lekarstwo w nadmiarze staje się trucizną. Jak rządy ‘Żelaznej Damy’ zmieniły UK? Na pewno sprawiły, że kraj stał się silniejszy ekonomicznie, ale nie obyło się też bez ofiar. Do dzisiaj północna Anglia odczuwa tego skutki i przeklina lata 80-te razem z panią Thatcher.
Rola związków zawodowych po ‘thatcheryzacji’ bardzo zmalała. W zasadzie jedynie ‘Transport for London’ do dnia dzisiejszego może sobie robić co chce, monopolizować rynek i strajkować o byle co.
A co tam w Stanach Zjednoczonych? Ekonomicznie ten kraj był zawsze inny w porównaniu z ‘opiekuńczą’ Europą, gdzie ludziom nawet nie mieści się w głowie, żeby człowiek był pozbawiony prawa do darmowej, podstawowej opieki zdrowotnej. Spora część obywateli USA nie posiada żadnego ubezpieczenia zdrowotnego. Dopiero tzw. ‘Obamacare’ ucywilizowała Stany pod tym względem. Trump próbował znieść to rozwiązanie, ale nawet jego zwolennicy są mocno podzieleni w tej kwestii. W Stanach idea państwa socjalnego wspierającego obywateli funkcjonowała tylko przez około 40 lat, od lat 30tych do 70tych tzw. ‘New Deal’. Potem zaczęto od tego odchodzić. Trzeba przyznać, że dzięki liberalizmowi gospodarka rozwija się fantastycznie. Ale też rozwarstwienie społeczne robi się większe. Nie ma nic za darmo.
Socjalizm: Państwo matkujące – model szwedzki
Zdrową, przynajmniej z logicznego punktu widzenia kontrą wobec liberalizmu jest model ‘uczciwego państwa opiekuńczego’. Coś takiego mamy na przykład w Szwecji, gdzie przez całe lata rządzili socjaldemokraci. Podatki od osób fizycznych dochodzą tam nawet do 57% (Pwc, 2016). Ale w zamian za to obywatele mają wszystko podstawione pod nos. Darmową i działającą służbę zdrowia, emeryturę państwową i dodatkową (z podatków), edukację wyższą, przedszkola itd. Płacę ale i wymagam. I o dziwo ten model ‘solidaryzmu społecznego’ działa i gwarantuje brak niepokojów społecznych i różnorakich ‘turbulencji’ związanych z przejściowymi kryzysami. Ludzie w Szwecji żyją jak w kokonie. Spokojnie egzystują mając zapewnione przez ich państwo bezpieczeństwo finansowe.
Hamowany jest co prawda trochę rozwój prywatnej przedsiębiorczości, ale nie każdy może i chce bawić się w biznesy. Na to jednak też znalazła się rada. Jak podaje Marchlewska (2008):
“W obliczu tych procesów postanowiono zaprowadzić rządy stanowiące mieszankę sterowanego liberalizmu z państwem opiekuńczym.”
I wszyscy Szwedzi żyli by długo i szczęśliwie w tym pięknym uśpieniu, gdyby nie najazd ‘nachodźców’ z wiecznie niedorozwiniętych krajów Afrykoazji, którzy generują olbrzymie koszty i nie za bardzo mają chęć pracować i płacić jakiekolwiek podatki.
Socjalistyczny liberalizm???: Państwo ‘opiekuńcze’ – model polski
No i mamy model państwa pseudo-opiekuńczego jakim jest Polska. Kraj gdzie stawka wolna od podatku jest niższa nawet od krajów afrykańskich. Państwo zabiera nam większość naszych zarobków, jesteśmy obłożeni skomplikowanym, nierentownym i drogim systemem ubezpieczeń emerytalnych, a służba zdrowia choć państwowa i sowicie dotowana jest nie do końca wydolna. Dużo płacimy a niewiele dostajemy w zamian. Można odnieść wrażenie, że ktoś miał diabelski plan, żeby wziąć z socjalizmu i kapitalizmu (liberalizmu) same najgorsze cechy.
Dopiero między innymi program 500+ autorstwa PiS jest jakąś formą rekompensaty.
Pewno, że lepiej byłoby sobie samemu na to zarobić płacąc mniejszy podatek. 500+ to projekt ‘łata’, ale dobrze że jest. Choć części własnych obywateli można w ten sposób ułatwić życie, zwiększyć dzietność, a nawet spowodować to, że pracodawcy będą zmuszeni więcej zapłacić za pracę.
Zgadzam się z partią Korwin, że powinno się zredukować liczbę niepotrzebnych urzędów, gdyż to one niczego nie produkując poza stertą papierów i głupich regulacji generują wielkie koszty, które muszą być zrefundowane przez zwykłych obywateli.
To i mądrzejsze gospodarowanie podatkami lub ich obniżenie sprawi, że pracowity naród polski będzie mógł bez bycia krępowanym pracować o wiele wydajniej na swój własny dobrobyt.
Życie jak w Czechach, czyli ‘skromny’ ale i rozsądny model państwa
Polska w kwestii naprawiania państwa powinna naśladować swoich południowych sąsiadów. Podatki w Czechach są niewiele niższe niż w Polsce, ale inne jest podejście przy ich egzekwowaniu. A to często bywa sprawą ‘być albo nie być’ dla małych biznesów.
Pozornie te dwa kraje nie różnią się tak bardzo od siebie, ale diabeł siedzi w szczegółach. Jak pisze ‘Mambiznes’ (2016):
“Chcąc uzyskać zwrot nadpłaconego w Polsce podatku, przedsiębiorca nierzadko musi czekać nawet pół roku, a zwrot uzyska tylko jeśli pisemnie o niego wnioskuje. W Czechach urząd skarbowy ma 30 dni na zwrot podatku od złożenia deklaracji. Niektórzy drobni przedsiębiorcy – tzw. freelancerzy decydują się na otwarcie działalności w Czechach ze względu na bardziej korzystne (ryczałtowe) formy opodatkowania dla nich.”
Szczerze mówiąc nie robi na mnie wrażenia rozpasane bogactwo takich miast jak Las Vegas, sterylność Canary Wharf czy innych tego rodzaju miejsc gdy dwie ulice dalej jest nędza. Bogate dzielnice znajdują się również w krajach afrykańskich albo w Indiach. No i co z tego? Czy to czyni Nigerię albo Indie porównywalnymi z krajami zachodnimi czy Japonią?
Jak dla mnie, wymarzonym modelem jest życie ‘pomiędzy’. Bez patologii i żebraniny ale też w miejscu, które nie odpycha swoim przepychem, gdzie mieszkanie, jedzenie, transport publiczny są w rozsądnej cenie.
Dlatego bardzo dobre wrażenie robi na mnie kraj ‘cichych geniuszy’ jakimi są Czesi. Ich miasta i wsie są czyste, zadbane, dobrze utrzymane, życie relatywnie tanie i przede wszystkim bez rozwarstwień. Tak właśnie wyobrażam sobie dobrze zarządzany kraj, w którym przyjemnie się żyje.
Pozytywy polskiej drogi do liberalizmu
Gdy czytam program partii Korwin to wiele ich postulatów po prostu mnie przeraża, jak na przykład zniesienie obowiązku edukacji. Jest w naszym narodzie wielu półanalfabetów, którzy nawet nie umieją poprawnie zredagować ogłoszenia na OLX, ale jednak pisać potrafią, tylko dzięki obowiązkowi edukacji.
Korwin jak dla mnie jest zbyt ostrym lekarstwem, ale w łagodnej formie jego postulaty przejmują niektóre frakcje ruchu Kukiz’15. Czyli ciągła korwinowska gadanina zaczyna przynosić jakiś skutek. Ziarno zostało zasiane. Ludzie nawet nie do końca chętni jego osobie i ideom dostrzegają w niektórych jego rozwiązaniach dobre strony.
Jeśli chodzi o program ekonomiczny Kukiz’15 to do jego zrealizowania droga daleka. Likwidacja PITów, CITów, drastycznego zmniejszenia VATów, ‘nowa’ ustawa Wilczka itd. PiS na to nie pójdzie. Dobrze jednak, że w polskim Sejmie są słyszalni ludzie o takich poglądach. Korwin nigdy nie zdobędzie władzy w Polsce ale ideologia pozostanie i powoli będzie się przebijać do świadomości społecznej. Ludzi trzeba ustawicznie edukować, żeby zrozumieli o co w tym wszystkim chodzi. Jest to proces bolesny, ale wraz z bogaceniem się narodu będzie miał coraz silniejsze poparcie. Społeczeństwo po 45ciu latach PRLu co prawda nie dało się ześwietczyć, zatomizować, ale przestało również wierzyć we własne możliwości.
Podsumowanie
Na obecną chwile ‘korwiniści’ są poza Sejmem i właściwie nie mają nic do powiedzenia na polskiej scenie politycznej. Kłócą się o stanowiska, wpływy, dzielą skórę na niedźwiedziu. Partia Korwina pobiera socjalistyczne subwencje partyjne a paru szczęśliwców ustawiło się na resztę życia jako europarlamentarzyści, których diety są wypłacane między innymi z pieniędzy polskiego podatnika.
Ich wolnorynkowy etos i tak po prostu zwykła ludzka przyzwoitość są mocno zszargane przez skandale takie jak sprawa Fundacji ‘Wolność i Nadzieja’ i związane z nią podejrzenia o wyłudzenie mienia na dużą skalę. Nie wyzywam tu oczywiście nikogo od parszywych złodziei, bo przecież dopóki nie ma wyroku skazującego to trzeba wierzyć w teorie, że te pieniądze dane przez ludzi w dobrej wierze same wyparowały ze skarbca fundacji.
Jak ktoś uważa się za guru liberalizmu niczym wzorzec w Sevres to zanim założy partie niech sam stworzy udany biznes i potem finansuje z tego swoją działalność zamiast żebrać o subwencje z podatków biednych ludzi. Jeśli mu to nie wychodzi to niech porzuci swoje ideały, bo liberalizm jest dla niego tym czym dla karpia Wigilia.
Na zmiany w naszym kraju z opcji urzędniczo-postkomunistycznej w socjalliberalizm przyjdzie nam trochę poczekać. Póki co rząd Prawa i Sprawiedliwości spokojnie wprowadza kolejne podatki, żeby sfinansować programy socjalne, inwestycje, kadry urzędnicze czy pokryć nasze ciągle rosnące zadłużenie. No ale przynajmniej stara się realizować polskie interesy a nie niemieckie jak to miało miejsce w czasach ekipy PO.
Jestem za złagodzeniem reżimu podatkowego, ale nie za całkowicie wolnym rynkiem.
Kapitał ma narodowość, ludzie są pazerni i bezwzględni i należy ich pilnować i karać gdy zajdzie potrzeba. I jest to logiczne tak samo jak brak pobłażliwości dla morderców. Czysty socjalizm jest tak samo złym systemem jak radykalny liberalizm. Jeden i drugi wyzwala w człowieku to co najgorsze i tłamsi to co dobre. Pieniądz alienuje od siebie ludzi, ale nadmierne rozdawnictwo zabija inicjatywę. Ludzie nie są sobie równi, ale niech mają chociaż równe szanse. Nie jest dobre państwo, które nie daje możliwości przetrwania swojemu najsłabszemu obywatelowi. Mniej zaradnym i wykluczonym trzeba pomagać mądrze a niech ludzie z ikrą mają więcej swobody. Najlepszym rozwiązaniem jest zdrowa równowaga między wolnym rynkiem a pewnymi elementami państwa socjalnego. Nic lepszego według mnie nie da się wymyślić.
Ale może czymś mnie zaskoczycie? Liczę na to, iż mój elaborat sprowokuje do dyskusji, na temat zalet i wad liberalizmu, ale też socjalizmu. No i jeśli wolny rynek, to jak bardzo powinien być wolny?
Źródła:
1) Wikipedia, 2018, Ustawa Wilczka [online] https://pl.wikipedia.org/wiki/Ustawa_Wilczka
[Dostęp 30.01.2018]
2) Pwc.pl, 2016, Poziom podatku dochodowego w Polsce średni na tle innych krajów UE, choć kwota wolna od podatku nadal najniższa [online] https://www.pwc.pl/pl/media/2016/2016-04-26-poziom-podatku-dochodowego-w-polsce-sredni-na-tle-innych-krajow-ue.html [Dostęp 30.01.2018]
3) Marchlewska K., 2008, Szwecja – państwo dobrobytu [online] http://www.psz.pl/118-gospodarka/szwecja-panstwo-dobrobytu [Dostęp 30.01.2018]
4) Mam Biznes, 2016, Firma w Czechach: proste podatki, ale nawet 5 tys. zł na ZUS [online]
<https://mambiznes.pl/wywiady/firma-w-czechach-proste-podatki-ale-nawet-5-tys-zl-na-zus-3435> [Dostęp 30.01.2018]
Komentarze (32)
Napisałeś: „prawdziwy korwinista boi się jak dżumy socjalizmu”. To rzeczywiście prawda, nasz bohater KM nie raz, nie dwa mówił jakim złem była rzekoma komuna. Jednak u nas nie było komuny, czego znowu większość młodych ludzi nie wie, a wystarczy poczytać o tym, co się działo choćby w Rumunii Causescu, czy NRD Honekera. Tam była komuna.
Niestety zwolennicy tego pana zapominają o jednym. Dla przeciętnego Kowalskiego nie był to system całkowicie zły.
Napisałeś: uważam, że socjalizm to niekoniecznie samo zło”. Dokładnie tak było. Socjalizm mimo wszystkich swoich wad zapewniał przeciętnemu człowiekowi trzy rzeczy. Po pierwsze pewność pracy, po drugie pewność zamieszkania + tanie mieszkania, po trzecie dużo większe poczucie bezpieczeństwa niż teraz – choćby związane z poprzednimi dwoma. No i oczywiście socjal – pojęcie dzisiaj praktycznie nieznane. Sam jeździłem na kolonie, gdzie koszt za 21 dni w przeliczeniu na dzisiejszą złotówkę nie przekroczyłby pewnie 200 zł (dzisiaj 7 dni kosztuje 1000 – tak dla porównania).
Co do obniżenia podatków i reformy gospodarczej, to zauważ, że żaden z rządów od 1989 roku praktycznie niczego wielkiego w tych tematach nie zrobił. Czyli albo nie wiedzą jak to zrobić, albo dotychczasowe rozwiązania im pasują. Moim zdaniem to drugie, bo zapewnia rozwój wielkim, a nie pozwala na rozwój małym, nie mówiąc już o tych najmniejszych. Z drugiej strony jesteśmy tak uwarunkowani i zależni od obcego kapitału, że nawet gdyby ktoś chciał coś rewolucyjnego wprowadzić, to mu się nie uda. To tak na początek.
Już w tym momencie przerwałem czytanie. Rozumiem, że „korwinizm” to skrót myślowy Autora, nie mniej próba zrównywania poglądów Korwina z liberalizmem (ekonomicznym!) budzi mój stanowczy sprzeciw.
Czytelnikom należy się wyjaśnienie; Liberalizm ekonomiczny (leseferyzm) to pogląd powstały przy końcu osiemnastego wieku. Za ojca uważa się Adama Smitha, który wydał w 1776r. „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”. Zgodnie z poglądami głoszonymi przez zwolenników teorii Smitha naturalnym skłonnościom ludzkim i działaniom gospodarczym przeszkadza interwencjonizm państwowy.
Jako kontrowersja, niedługo później pojawiła się doktryna postulująca upowszechnienie świadczeń socjalnych, a wywodząca się z haseł i doświadczeń rewolucji oraz powszechnie istniejącej nierówności społecznej. Apologetami byli Marks i Engels.
W odniesieniu do Ekonomii (której początek dał również Adam Smith) dośc szybko stwierdzono, że teorie nie przystają do rzeczywistości. Druga doktryna okazała się również niezbyt udana. Ludzie zajmujący się ekonomią stwierdzili, że socjalizm jest utopią, a wyliczenia panów Marksa i Engelsa oparte na błędnym rachunku. Wtedy pojawił się Keynes, który stwierdził, że Państwo powinno aktywnie uczestniczyć w gospodarce poprzez udział i zarządzanie podatkami i pieniądzem. Jego praca była reakcją na Wielki Kryzys.
Kolejnym tuzem ekonomii był Milton Friedman, który częściowo wrócił do pierwotnej koncepcji wolnego rynku wskazując na istotna rolę pieniądza jako regulatora zachowań rynku globalnego. Tak więc reasumując na dziś mamy dwa główne i kontrowersyjne w stosunku do siebie kierunki interpretacji ekonomii; Monetaryzm i Keynesizm. Niestety nie ma korwinizmu.
„Próbuje zrozumieć dlaczego tak trudno jest uwolnić ekonomię w naszym kraju od podatkowego ucisku...”
Tu refleksja kolejna; czym właściwie są, a czym być powinny podatki?
Podatek to nieodpłatne,bezzwrotne świadczenie na rzecz skarbu państwa. A jaka jest funkcja podatku?
Studentów ekonomii uczy się, że przede wszystkim redystrybucyjna (o tym za chwilę), zaś faktycznie to dochodowa, regulacyjna, stymulacyjna. Dochodowa to utrzymanie aparatu państwowego (już wracam!), regulacyjna; nie wychylaj się baranie, stymulacyjna; zrób wreszcie dobry program w TV – zapłacimy.
Wróćmy kawałeczek i po kolei.
Redystrybucyjna – co wpłaciłeś wróci do ciebie podatniku w postaci dróg, kanalizacji w Pipidówce Górnej, wejścia do lekarza bez kolejki, tego, że policjant przeprowadzi cię przez ulicę widząc, żeś stary, karetka dojedzie w pięć minut,...Że po prostu będziesz chciał płacić podatki, bo będziesz co chwilę widział jak są potrzebne i jaki dobry dają skutek.
Dochodowa – co wpłaciłeś podatniku to wydamy; na pensje urzędników, na łapówki dla tych co nas szantażują, na biurokrację...Że co? To miało być dla obywateli na mosty, drogi i inne bzdety? A kogo to obchodzi? Kto to sprawdza? Nasi urzędnicy! Kto i kiedy słyszał pytanie o pieniądze publiczne? Tak PUBLICZNE, Twoje, moje, Twojej matki i brata? Kto kogo rozliczył z miliardów wydanych na wyjazdy do Hiszpanii, telefony do Kociubińskiej, czy zakup nieistniejących samolotów bojowych?
Dochodowa to właśnie redystrybucyjna i tu coś już widać odnośnie próby zrozumienia dlaczego tak trudno. Lećmy dalej z tym trudnym tematem.
Regulacyjna – co wpłaciłeś wydamy na to byś nie miał tylko jednego produktu (np. ziemniaki) a resztę z importu. Wiemy jakie zakłady są potrzebne i gdzie. Wyregulujemy to. Przy okazji zgnoimy konkurencję na własnym terenie, wytniemy trochę lasu pod inwestycje i na boazerię do gabinetu ojca dyrektora, albo postawimy trochę kolumn upamiętniających … No, jakoś wydamy te wasze ciągle za niskie podatki, bo kto to sprawdzi? Kto przejmuje się bełkotem NIKu? Tylko totalna opozycja i oszołomy!
Stymulacyjna – co wpłaciłeś wróci w postaci coraz lepszej żywności, produktów i usług i równiejszego do nich dostępu. Że co? Że bezprawnie korzystamy z usług zdrowotnych, bo tylko kilka osób ma ten przywilej? A kto to sprawdza? A kto nie chce mieć zaprzyjaźnionego posła?
No i to tyle odpowiedzi na pytanie dlaczego jest tak źle skoro może być dobrze.
Nie odniosę się do części przekonań Autora, które dla mnie mającego trochę pojęcia o ekonomii w ogóle, a o podatkach w szczególności są jeno refleksjami czy pobożnymi życzeniami.
Wrócę na chwilę do ustawy Wilczka.
Jeśli spojrzeć okiem chłodnym to prezent Rakowskiego mógł z punktu widzenia całości państwa szybko doprowadzić nas nie tylko do Ukrainy czy Białorusi, ale dalej w obszar kompletnego chaosu. I tak różnego rodzaju towarzysze zrobili na tej ustawie kokosowe interesy i ich jakoś ustawa dekomunizacyjna nie obejmuje, bo jak sam Autor zauważył; “nie podjęto kroków do […] usprawnienia kontroli i ścigania poprzez odpowiednie organy osób zarabiających nielegalnie...”
Dlaczego? No przecież władza zawsze wspiera się na działaniach poza prawem. Jak zdobyć głosy wyborców? Obiecać lub zapłacić. Skąd forsa? Od gangstera, któremu da się koncesję, albo od Kowalskiego, któremu się obieca. Zgodnie ze stara zasadą „Nikt nie da wam więcej niż my obiecamy”
Pozostały mi dwie kwestie budzące we mnie potrzebę odpisania:
1/ „Dopiero między innymi program 500+ autorstwa PiS jest jakąś formą rekompensaty.”
Kompletne nieporozumienie. Zapłacimy znacznie więcej za „pięćsetplus” niż Autor przypuszcza. Będą to koszty nie tylko fizycznie wyliczalne w złotówkach ale i daleko idące ekonomiczne wynikające z faktu, że program ten nie został zbudowany racjonalnie, a emocjonalnie, nie policzony i wygospodarowany z oszczędności ale wynikły z emocjonalnego wstawania z kolan, a więc z założenia oparty o „głupi lud to kupi”, a my ściągniemy dwa razy tyle.
2/ „Socjalizm: Państwo matkujące – model szwedzki” Gdyby Szwedów przenieść do Polski i kazać Im głosować to okazałoby się, że nie ma tam ani jednego Polaka. W Szwecji nie istniej największy właściciel ziemski (nie płacący podatków) – kościół, w Szwecji cała historia była całkowicie odmienna, zaczynając od braku złodziei a kończąc na wynikającym z tego między innymi faktu, zupełnie innych” reprezentantów„ Narodu. Pomarzyć - warto. Ale tylko pomarzyć.
Co z tego wszystkiego wynika? Tylko tyle, że to co mamy (ja, Ty, On) zależy jednak po trosze od nas samych; albo zaczniemy walczyć o swoje, myśleć, mówić, analizować, domagać się rozliczenia z naszych pieniędzy, albo machniemy ręką ( „bo wie pan, co mnie tam te dziesięć groszy stanowi?”). Tylko tyle i aż tyle. Dodam, że walczyć to nie koniecznie z szablą na łby kozacze, lub z transparentem na pochód.
Ciekawy artykuł. Czytałam kilka książek i sporo publikacji p.Korwina jak i p.Gwiazdowskiego, zresztą i innych np. p.Michalkiewicza czy p. Żółtka również. To trudny i dość zawiła tematyka, o której by można dyskutować godzinami, więc rozumiem, że pewne uproszczenia musiałeś zawrzeć w tym artykule. Pozdrawiam
Napisałeś: „głupi lud to kupi”, a my ściągniemy dwa razy tyle" - może z punktu widzenia ekonomisty tak to wygląda, ale trochę inaczej wygląda to z pozycji kobiety mieszkającej na wsi, albo w małym miasteczku z 4 dzieci. Ona oczywiście nie pracuje, bo przedszkole zjadłoby ją z kopytami, a on pracuje byle gdzie, najczęściej na lewo za 1200/1500 na rękę (jestem tu optymistą). I nagle ta kobieta dostaje 1500 na swoje dzieci, czyli ma dwa razy więcej na życie. Wnioski chyba oczywiste na plus!
Co do Szwecji, to rzeczywiście purpuratów juz dawno pogonili, a i złodziei maja dużo mniej. Jednak nie mieli rozbiorów, Adolfa i komunizmu, a to ogromna różnica. Oni żyją w innym świecie.
Na końcu chciałbym sie odnieść do zdania: Tylko tyle, że to co mamy (ja, Ty, On) zależy jednak po trosze od nas samych; albo zaczniemy walczyć o swoje, myśleć, mówić, analizować, domagać się rozliczenia z naszych pieniędzy, albo machniemy ręką" - z tym nigdy sie nie zgodzę. Tak naprawdę mamy do gadania tyle, co Żyd na Gestapo. Od nas zwykłych Kowalskich czy Nowaków w obecnym świecie nie zależy już nic. Jesteśmy takimi neo-niewolnikami wielkich i wsio, a to co napisałeś, sorka ale jest propaganda właśnie dla takich murzynków, żeby mieli nadzieję że coś znaczą.
A oto i kolejna (czy nie najważniejsza?) przyczyna - niewiara w to, że kropla drąży skałę, że brak reakcji ośmiela łobuza, że bierność i niewiara prowadzą do depresji i śmierci. Masz prawo się nie zgadzać, masz prawo nie wierzyć w siebie, ale dlaczego próbujesz nie wierzyć w innych? Uważasz, że to propaganda, to dalej nie rób kompletnie nic, ale na litość boską nie narzekaj na rządy i sposób rządzenia bo co zrobiłeś by było inaczej? Z takimi poglądami nie chodzi się do wyborów, bo i tak nie warto! Tylko warto narzekać. Otóż faktycznie różnimy się, bo ja uważałem i uważam, że można i należy działać, walczyć, rozmową, słowem, ucząc się, podglądając innych. Nie chcę być baranem w stadzie i na pewno nie jestem murzynkiem ani lemingiem.
MarkD podjął temat trudny, w Polsce szczególnie trudny, ale coś próbuje robić, kombinuje, myśli i to jest ważne i tak być powinno. Jeśli będzie konsekwentny - wyrobi sobie zdanie i zacznie odróżniać propagandę od dyskusji. Zobaczy, że za genderem i lewactwem nie kryje się nic poza głupotą głosiciela, który często nawet źródła tych terminów nie zna.
Wyborcy... To tak naprawdę zupełnie nikomu niepotrzebne mięso armatnie, które służy tylko jednemu celowi – udawaniu demokracji, czyli pokazaniu ludziom, że coś od nich zależy. Ale to tylko teatr mający zapewnić widownię, nic innego. Jestem pewien, że doczekamy takich czasów, że ten teatr już nie będzie potrzebny i wtedy ludziom dopiero się otworzą oczy. Tylko wtedy, będzie już za późno, na cokolwiek, zresztą moim zdaniem już jest za późno.
kto tak naprawdę nami rządzi. To są najwięksi bankierzy. - wybierani przez elity ?
Kapłani wszystkich religii - wybierani przez elity?
Poeci - wybierani przez elity?
Pisarze - wybierani przez elity?
Ochojska - przez elity!
Każdy Kowalski, który cokolwiek robi np,Calnulas ze swoją inicjatywą na Opowi, Ozar ze swoimi artykułami - przez elity!
Bełkot !!! Totalny bełkot!
Najlepiej wystosować pismo do elit o zezwolenie i kupić po otrzymaniu tegoż trumnę, bo żyć nie warto w świecie elit!
Pozostaje jedno; życzyć powodzenia w trwaniu w strachu i beznadziei !!
Napisałeś ! Ale może czymś mnie zaskoczycie? Liczę na to, iż mój elaborat sprowokuje do dyskusji, na temat zalet i wad liberalizmu, ale też socjalizmu. No i jeśli wolny rynek, to jak bardzo powinien być wolny? - to masz dyskusję, ale na razie tylko między komentującymi !!!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania