Koszmarna matematyka
Kto by pomyślał, że matematyka po tylu latach nauki będzie mnie nachodziła w snach. Przebrała się za elegancką dystyngowaną damę. W długim czarnym płaszczu, ze zgrabną laską w dłoni. Kosmyki włosów poprzetykane gdzieniegdzie siwymi pasemkami, wystają z misternie upiętego koka. Pachnie wodą lawendowo- różaną. Tylko te jej oczy, zimne i mówiące „ Katarzyno, wiedziałam ,że jeszcze kiedyś się spotkamy!” Boję się jej bardzo, wiesz... Niby taka grzeczna i elegancka, ale pod mym adresem potrafi rzucić paroma nieprzyjemnymi zwrotami. Nawet we śnie krzyczała „WZÓR NA OBJĘTOŚĆ GRANIASTOSŁUPA! PIECOWICZÓWNA, oblicz pole powierzchni całkowitej brył, powstałych poprzez obrót- trójkąta równoramiennego o podstawie 12cm i ramieniu o długości 10cm, wokół wysokości” Nie obchodzi jej wcale, że ostatni raz uczyłam się o tym jakieś 16 lat temu, że na pewno nie było mnie na tej lekcji. Gdy już jakimś cudem podałam właściwy wynik, Ona przystanęła i patrzy na mnie swoimi wielkimi czarnymi ślepiami, usta rozciąga w wymuszonym uśmiechu. Kościstym paluchem skierowanym w przeciwną stronę pokazuje gdzie mam iść. Trzęsąc się ze strachu idę. Tunel do którego mnie skierowała jest ciemny i wilgotny, śmierdzi w nim stęchlizną i czymś jeszcze mi nieznanym. Nie jest to przyjemny zapach, zaczynam się dusić, gdy nagle w oddali widać światełko. Pełna nadziei, że jednak jest jakieś wyjście z tej sytuacji, podbudowana zaczynam biec. Biegnę coraz szybciej, oddech staje się płytszy, serce wali jak szalone bo wiem, że jestem już blisko, bliziuteńko końca tego koszmaru. Nareszcie dobiegam do końca! Słońce świeci, na niebie leniwie płyną obłoki, ma się wrażenie, że powietrze aż drga od śpiewu ptaków. Jest cudownie i błogo. Przysiadam na soczyście zielonej trawie bojąc się naruszyć harmonię tego sielskiego obrazka. Nagle w oddali dostrzegam jakąś dziwną postać, idzie przygarbiona w moją stronę. Nie mam pojęcia kto to jest. Szaty, którymi był okryty wymazane są atramentem, szyję ma owiniętą szalem, na którym wypisane są wzory matematyczne. Znów ta cholerna majca myślę sobie. Już nic gorszego nie może mnie spotkać. Niestety nie wiedziałam , że prawdziwy koszmar ma się dopiero zacząć... „PIECOWICZ KAJA! PROSZĘ PODEJŚĆ, WZIĄĆ KARTECZKĘ I ROZWIĄZAĆ TE ZADANIA, ALE PYTANIA BĘDĄ PO ANGIELSKU”
Komentarze (6)
Pozdrawiam.
Pytania będą po angielsku - moim zdaniem świetna puenta. Zarobiłaś na pięć, może Matematyka da Ci wreszcie spokój ... ;)
Gdybym miała sny związane z matmą to spałoby mi się o wiele lepiej, ale mnie wolą nawiedzać zjawy i inne takie... Cóż za niesprawiedliwość :)
Szczyt moich mozlwosci to dodawanie I odejmowanie ulamkow zwyklych.
Trzeba sprowadzic do wspolnego mianownika.
Wiem to I wiem jak.
A oprocz tego, dalej za ulamkami zwyklymi rozciaga sie szerokie I dlugie pole
Tragicznej mej niewiedzy.
Ja nawet nie wiem, ktore to graniastoslup.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania