Kot, Artystka i ja. Dramat prozą w jednym akcie.
Lubią mnie zwierzątka. Utwierdziłem się w przekonaniu o tym całkiem niedawno, gdy odwiedzałem koleżankę - wielbicielkę, orędowniczkę i twórczynię wszelakich sztuk pięknych.
No i tak się złożyło, że na krześle siedziałem ja, w kącie siedział kot. Wredna pizda, jak ją, kotkę czyli, nazywała właścicielka. Sranie i rzyganie gościom i domownikom na buty - rzecz normalna, rzekła. Ona, czyli Artystka, do której należał i kot, i ganek i szklanka z wodą w mojej ręce, nawijała jak magnetofon szpulowy. O wszystkim.
- ...Inicjatywa we wsi była, ale przeszło na dożynki, a warsztaty jakoś ucichły, sołtys się nie opowiada po żadnej...
Czas mijał, piłem wodę, zagadywany przez rozgadaną Artystkę. Ci po wyższych szkołach artystycznych zawsze mieli dużo do powiedzenia. Kot leniwie machał ogonem, w ciepły dzień nie trzeba szukać słońca. Uszy wysoko; słuchał, co pani ma do powiedzenia. Obok niego leżała gazeta, jakiś Super Fakt, czy inny Kurier Nowosybirski, szczerze powiedziawszy, nie przyjrzałem się.
- Prostytutki żądają podniesienia emerytur - powiedział kot, patrząc na rozłożony na ziemi szmatławiec.
Artystka nie skomentowała, w ogóle nie wiem, czy usłyszała, a jeśli tak, przy czym to "jeśli" to istotny element - czy ją to cokolwiek obeszło. Obok, bzycząc, przeleciał trzmiel. Uśmiechnąłem się.
- W tym roku? - spytałem cicho kota, gdy Artystka zaczerpnęła tchu po rozżaleniu obecną inicjatywą rzeźbiarską w gminie, a przed, czego jeszcze nie wiedziałem ale z retrospekcji mogę już zdradzić, losami swoich rzeźb z czasów studenckich.
- Nie wiem, czy w tym. Nie umiem czytać.
Artystka popiła wodą, wyciągnęła zieloną, szklaną fifkę i wcisnęła do środka papierosa. Koordynacja wzrokowo-ruchowa palaczki, a raczej jej niedostatki w postaci zezowania na koniec papierosa i usiłowania odpalenia bez okularów, dostarczyły mi płochej rozrywki na kilkadziesiąt sekund. Zaciągnęła się w końcu z trzaskiem przesuszonego tytoniu i poszła dalej w temat. Miałem czas, by dopytać zwierza.
- Jak nie umiesz czytać, to skąd wiesz? - spytałem kota. Kotkę, no, ale kota tak ogólnie.
Kot popatrzył na mnie jak na debila.
- Skąd co wiem?
Wzrok odniósł pożądany skutek, poczułem się jak debil.
- No, o tych kurwach. - Powoli zaczynałem też odczuwać zniecierpliwienie.
- O jakich kurwach? - spytał kot niewinnie.
Byłbym się i wściekł może, gdyby nie zdekoncentrowała mnie moja rozmówczyni:
- ...A Marceli to w ogóle zrobił karierę we Francji, na pewno słyszałeś, masz internet to widziałeś jego prace; Marceli, Marceli...? Jakżeż mu było, Marceli...? - Artystka nie dawała spokoju. Choć słuchałem jednym uchem jedynie, to orientowałem się z grubsza, że była gdzieś w połowie tych bardziej uzdolnionych. Nie pierwsze moje rodeo, można powiedzieć.
- Zmienił nazwisko. I umarł. - Kot ziewnął.
- A ty skąd wiesz? - spytałem kota.
- Skąd co wiem?
I tak dalej.
Lubią mnie zwierzątka, powtarzam z dumą. Mógł mi przecież ujebać palec albo sfajdać mi się na buta, jak wszystkim pozostałym. A tak tylko robił mnie w konia.
Artystka potem przydrzemała w fotelu, a ja wróciłem do domu, gdzie wróble srają mi na schody, ale to już zupełnie inna historia.
Komentarze (7)
Piąteczka, Okropny! No i pozdrawiam :)
Ogłaszamy tworzenie nowego projektu TW 3.0!
Wszystkich zainteresowanych zapraszamy jutro (poniedziałek, 23.07.2018) do wątku "TW 2.0". Obrady rozpoczną się między godziną 19 a 20.
PS: Przepraszam za spam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania